Walentynkowy Special
Hej kochani,
Wiem, że ostatnio się nie odzywam ale NIE zapomniałam o Was - być może wspominałam, że nowy rok zaczął się dla mnie ogromem zmian i właśnie zaczynam odczuwać tego skutki, dlatego też aktualnie niestety trochę brakuje mi czasu, żeby Wam odpowiadać - obiecuję, że wszystkim odpowiem i to nadrobię. Nowy kalendarz dostaniecie jednak dopiero na marzec, jak już się ogarnę i będę mogła załadować i zedytować rozdziały na cały miesiąc.
Mam nadzieję, że mi wybaczycie ten załam w lutym… proszę?
Niemniej jednak przychodzę do Was dzisiaj w ten specjalny dzień w roku z one-shotem i mam nadzieję, że Wam się spodoba. Każdemu z Was życzę udanych Walentynek - niezależnie od tego, czy macie drugą połówkę czy nie, to święto miłości a jestem pewna, że tak wspaniałe osoby, jak Wy wszyscy tutaj, macie gro osób które Wy kochacie i które kochają Was.
Nie przedłużam już, zapraszam na one Shot.
-Neko
BILL
Zerknąłem na zegarek ciągle wyświetlający się na ekranie monitora przed którym siedziałem od - jak się okazało - już ponad 8 godzin i pracowałem. Bycie przysłowiowym korposzczurem nie jest takie łatwe, jakby się to mogło niektórym wydawać i chociaż dopiero niedawno zacząłem, to czasem miewałem myśli o tym, by nie rzucić tego wszystkiego w cholerę. Potrzebowałem jednak pracy, zarobku i przede wszystkim - doświadczenia, bo tego przede wszystkim brakowało mi, aby móc w przyszłości pracować na jakimś lepszym stanowisku. Och, gdyby życie mogło być chociaż trochę prostsze!
Oczywiście w oczy cały czas kluła mnie również dzisiejsza data. 14 lutego - dzień zakochanych, święto miłości, innymi słowy - Walentynki - albo Walę w tynki, jak kto woli. Tak czy inaczej niespecjalnie byłem zadowolony z tego dnia i było ku temu kilka powodów, które niby się z nie za bardzo wiązały z dzisiejszym świętem a jednak sprawiały, że miałem ochotę po prostu coś rozwalić albo… sam nie wiem, co jeszcze zrobić.
Po pierwsze, odkąd wstałem cały dzień padało. Po prostu lało, jakby chciało zalać całą ziemię i miał nastąpić Potop 2.0. Część dróg była zalana i musiałem brać objazdy. Oczywiście los tak bardzo mnie kochał, że pomimo kurtki przeciwdeszczowej, parasola i faktu, że musiałem przejść tylko z parkingu do budynku biura - zmokłem. Najzwyczajniej w świecie mnie zlało i nie jest to żart, niestety.
Drugim powodem mojego niezadowolenia, było dzisiejsze zebranie. Normalnie nie mam nic przeciwko, ot trochę czasu urwanego z pracy, jednak dzisiaj od samego rana byłem nie w humorze i z jakiegoś powodu zebranie z moimi współpracownikami i szefami bardzo mnie wkurzyło.
No i numer trzy, Tom. Po prostu Tom. Mój kochany partner od pięciu lat najzwyczajniej w świecie albo zapomniał, jaki dzisiaj jest dzień, albo miał to w dupie i wczoraj wieczorem ni z gruszki ni z pietruszki oświadczył mi, że idzie dzisiaj po pracy na piwo z kumplami i nie wie, kiedy wróci. Wczoraj nawet tego nie skomentowałem a dzisiaj nie zamieniłem z nim ani słowa - po pierwsze po prostu zabrakło mi na to słów, a po drugie nie chce mi się nawet o tym gadać. Gdyby mu zależało, to by pamiętał, ot co. Nie wspomnę już nawet o tym, że od tygodnia w mojej szafie leżał dobrze schowany prezent dla niego właśnie z okazji Walentynek, jednak najwyraźniej będzie musiał on jeszcze poczekać.
Czy więc miałem powód, żeby dzisiaj skakać ze szczęścia? Nie.
Czy miałem powód, żeby wrócić punktualnie do domu? Też nie, jednak z drugiej strony stwierdziłem, że wolę się wkurzać w domu, będąc sam na sam ze swoimi myślami i mając za towarzystwo tylko cztery ściany. Może nawet wziąłbym długą, gorącą kąpiel żeby zmyć z siebie ten cały, cholerny dzień. Jak do tej pory uwielbiałem Walentynki - w tym roku wyjątkowo ich nienawidziłem.
Przeciągnąłem się na krześle, rozluźniając zastane od długiego siedzenia stawy - bo po raz ostatni wstałem po kawę niemal dwie godziny temu - po czym wyłączyłem komputer, zebrałem swoje rzeczy i szybko skierowałem się do wyjścia, mając nadzieję że nikt nie będzie się do mnie odzywał. Jak już wcześniej jednak wspomniałem, ten dzień nie był zbyt dobry i oczywiście gdy stałem już w drzwiach, zagadała mnie najbardziej wścibska dziewczyna, jaką znam. Nie przepadam za nią i niemal ją zignorowałem ale wiedziałem, że nie mogę tego zrobić - czy chciałem czy nie, zajmowała ona wyższe stanowisko ode mnie i mogłoby mi to po prostu przysporzyć kłopotów, a mimo wszystko nie chciałem tego.
-Idziesz do swojego chłopaka?
Zapytała tak przesłodzonym i szyderczym tonem, że aż całe śniadanie podeszło mi do gardła. Przełknąłem ślinę i stwierdziłem, że mam to w dupie - jej homofobia już od dawna mnie wkurwiala i dzisiaj miałem zamiar dać ujście tym emocją.
-Przynajmniej mnie ktoś kocha. Jakoś nie widzę, żebyś ty szykowała się na randkę. Co, brak chętnych na rynku na takie czarownice jak ty, prawda?
Nie był to najlepszy z moich tekstów ale starczyło, żeby zabrakło jej języka w gębie a to dawało mi satysfakcję. Zanim mogła zebrać myśli, odwróciłem się na pięcie i wyszedłem z dumnie podniesioną głową. Nikt nie będzie mnie traktował z góry tylko ze względu na moją orientację, co to to nie.
Całą drogę do domu katowałem się lecącymi w radio wesołymi piosenkami o miłości, przez co mój humor jeszcze się pogorszył. To nie tak, że byłem w jakikolwiek sposób nieszczęśliwy z Tomem, bo uszczęśliwiał mnie jak nikt inny i kochałem go jak wariat, jednak fakt że zapomniał o tym specjalnym dniu bardzo mnie bolał i nie potrafiłem przejść nad tym od tak do porządku dziennego. Po prostu nie umiałem. Co ja na to poradzę, że ze mnie taki emocjonalny człowiek i chciałem spędzić z nim jakoś miło ten dzień?
W każdym razie zaparkowałem pod domem, zgasiłem silnik i oparłem zdecydowanie zbyt ciężką głowę o zagłówek fotela. Siedziałem tak w ciemności i patrzyłem się w ciemne okna naszego salonu a przez głowę nie przeleciała mi nawet jedna myśl przez ten czas. Po prostu tak siedziałem i nie miałem siły nawet kiwnąć palcem, co dopiero wysiąść z auta i dojść te kilka kroków do domu. Miałem wrażenie, że prędzej zostanę w aucie na całą noc i tu najzwyczajniej w świecie zasnę. Z jakiegoś powodu w momencie, w którym zaparkowałem pod domem, po prostu od razu opuściły mnie resztki sił, której i tak miałem dzisiaj niewiele. Minęło chyba z piętnaście, może dwadzieścia minut nim dałem sobie mentalnego kopniaka i w końcu wysiadłem z auta, kierując się do domu. Kompletnie zrezygnowany i marzący tylko o tym, by znaleźć się w naszym dużym łóżku i zakopać się głęboko pod kołdrą wszedłem do kuchni i rzuciłem torbę i kurtkę na najbliższe krzesło. Nawet nie przejmowałem się tym, że bałaganie o co zawsze się wkurzałem. Zdjąłem buty i kopnąłem je w kąt, wziąłem z lodówki butelkę wody a z szafki paczkę moich ulubionych chipsów i zacząłem wlec się w stronę schodów, kiedy coś przykuło moją uwagę w salonie. Przez moment się zawahałem ale w końcu ciekawość zwyciężyła nad zniechęceniem i zmęczeniem. Wszedłem do salonu, zapaliłem światło i dosłownie - zabrakło mi słów. Coś nie jestem w formie, skoro tak łatwo mnie zatkać.
Stół w salonie zastawiony był wszystkimi naszymi ulubionymi rzeczami - chłodny szampan, dużo czekolady i innych słodyczy, truskawki, banany i jabłka pokrojone w jednej, dużej misce a na samym środku wielki, uśmiechnięty miś wykonany w całości z róż. Po drugim końcu stołu siedział uśmiechający się do mnie Tom, który przyglądał mi się z nieukrywanym rozbawieniem.
-Poważnie myślałeś, że zapomnę o Walentynkach?
Zapytał a ja poczułem, jak to wszystko w jednej chwili ze mnie uchodzi. Ten cały stres, wszystkie denerwujące mnie tego dnia rzeczy i smutek, że mój partner zapomniał. Bo w końcu nie zapomniał. Najzwyczajniej w świecie zacząłem płakać a po chwili wtuliłem się już w ciepłe, opiekuńcze ramiona które tak dobrze znałem.
-Przepraszam, nie chciałem cię doprowadzić do płaczu. Chciałem tylko, żebyś miał niespodziankę.
Szeptał Tom uspokajająco a ja chlipałem w jego ramię, kręcąc jednocześnie głową żeby zaprzeczyć jego słowom.
-Cały dzień był tak okropny…
Wychlipiałem ale on nie był na mnie ani trochę zły. Tom nigdy się na mnie nie złościł. Po prostu tulił mnie w swoich ramionach i uspokajał mnie, pokazując mi jak bardzo mnie kocha i że nie jestem sam.
-Domyślam się. Ostatnio często masz takie ciężkie dni dlatego pomyślałem, że dzisiaj zamiast gdzieś iść po prostu zostaniemy w domu, obejrzymy film i napchamy się słodyczami i owocami jak dzieciaki. Co ty na to? Oczywiście jeśli chcesz to zawsze jest opcja zmiany planów.
Roześmiałem się i odsunąłem od niego, żeby otrzeć mokre od łez policzki. Spojrzałem prosto w jego brązowe oczy i uśmiechnąłem się szeroko po raz pierwszy dzisiaj, obejmując go za szyję.
-Nie, nie. Twój plan bardzo mi się podoba.
Zaznaczyłem a potem mogłem w końcu posmakować jego miękkich, słodkich ust. W duchu obiecałem sobie, że nigdy więcej w niego nie zwątpię.
-Kocham cię.
Wyszeptałem, nie odsuwając się jednak od niego ani odrobinę.
-Też cię kocham, wariacie.
Odpowiedział nim znów mnie pocałował a ja mogłem tylko modlić się w duchu o to, żeby dane nam było pozostać razem już na zawsze. Przez myśl przeszło mi jeszcze to, że mam nadzieję, że każda osoba na świecie znajdzie przeznaczona sobie osobę. Bo przecież nie ma nic lepszego na świecie. I byłem tego najlepszym, żywym i zazwyczaj bardzo głośnym dowodem.
Dlatego dla wszystkich - szczęśliwych Walentynek!
Piękne... Urocze i takie hmmm... Subtelne i delikatne 😁 czasem taka odskocznia od tych Twoich "trudnych i psychologicznych" opowiadań dobrze nam zrobi 😁
OdpowiedzUsuńNo nie ukrywam, że troszkę tu nas zaniedbałaś ale wiernie czekamy na Twój powrót 💟
Wiesz co bardzo mnie poruszyło?! Samo opko to raz ale bardziej to, że mimo braku czasu pamiętałaś o nas i znalazłaś czas na tą jednoczęściówkę 💟 ja również życzę udanych walentynek, byś spędziła je najlepiej jak potrafisz i tylko z osobami które na Ciebie zasługują 💟 wszystkiego dobrego kochana ❣️ Twoja ASIA 💋💋💋
Ech Asiu, wiesz co Ci powiem?
UsuńJak dalej będziesz mi pisać takie komentarze, które odbierają mi słowa, to kiedyś już w ogóle nie będę wiedzieć co Ci odpisać
Dziękuję ♥️
Słodkie opowiadanie ❤️ i wracający do wstępu z wyjaśnieniem, to się bardzo wystraszyłam że na blogu nic nie ma i że został przerwany ale na szczęście już wróciłaś, ale najważniejsze byś sobie wszystko poukładała❣️ I dopiero wróciła 💘
OdpowiedzUsuńNie przerwę tego bloga tak długo, jak mam wenę i możliwość pisania, obiecuję ♥️
Usuń