Rette mich - rozdział 2

Hejo~!
Jak Wam minął ten okropnie upalny dzień? ;-;
Topię się...
Ale jest nowy rozdział~! Akcja idzie na przód, ale na coś ciekawszego musicie poczekać jeszcze troszkę :)
Zapraszam~

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Obudziłem się i zerknąłem na zegarek. 13:24 Aż tak długo spałem? Powoli zwlokłem się z łóżka i poszedłem do łazienki przemyć twarz zimną wodą. Muszę się jakoś rozbudzić, ne? Nawet nie patrzyłem na moje odbicie w lustrze. Nienawidzę na siebie patrzeć. Zszedłem powoli po schodach. Zakręciło mi się w głowie. Wciąż nie czułem się najlepiej. Doczłapałem się jakoś do kuchni i nastawiłem wody na kawę. W domu było cicho. Za cicho. Z kubkiem parującej kawy w dłoni wszedłem do salony. Nie ma żywego ducha. Zastukałem w drzwi od gabinetu Izayi i powoli je uchyliłem.
-Co się stało, Roppi? - spytał, nawet na mnie nie patrząc. Był czymś zajęty, rytmicznie wystukiwał słowa na klawiaturze.
-Gdzie są wszyscy? - zapytałem, upijając łyk kawy. Była gorąca i całkiem dobra. Chociaż chętniej wypiłbym kawę z ekspresu, ale akurat się zepsuł. Psyche próbował zrobić nam kawę i nie wyszło mu coś.
-Psyche poszedł do Tsugaru, a po Hibiyę przyszedł Delic i poszli gdzieś, jak to powiedział, "pokazać poddanym kto tu rządzi". A co? - skinąłem głową gdy na mnie spojrzał.
-Nic. Kiedy przywiozą ekspres? Mam dość zwykłej kawy. - skrzywiłem się dając mu do zrozumienia, że nie smakuje mi to, co jest w kubku.
-Jutro powinien przyjść~. - roześmiał się, gdy zerknął na moją minę. - Ja też niedługo wychodzę. Jak się czujesz? - zapytał tym razem poważnie.
-Nie najlepiej. Zależy czy pytasz o samopoczucie fizyczne czy psychiczne. W wypadku obu odpowiedź jest ta sama. - skwitowałem. Zaśmiał się lekko.
-Tak, widzę. Będzie lepiej. - powiedział. Wychodziłem już z pomieszczenia i gdy zamykałem za sobą drzwi usłyszałem jeszcze. - Kiedy dotrze tu Twój zagubiony kotek~. - nie zwróciłem jednak na to uwagi i poszedłem dalej. Chwyciłem rozpoczętą ostatnio książkę i zaległem na kanapie. Nie wiem, ile czasu zajęło mi dokończenie książki, w każdym razie usłyszałem przez ten czas tylko "wychodzę" od Izayi i trzask drzwi.
Rozejrzałem się dookoła dopiero, gdy skończyłem książkę. Odłożyłem ją i zauważyłem, że kawa już całkiem wystygła. Poszedłem do kuchni ją wylać i zauważyłem na stole kanapki i karteczkę.

Zjedz. Wiem, że nie chcesz, ale inaczej nie wyzdrowiejesz.
Izaya.

Zerknąłem na zegarek. 18:37. Chwyciłem niechętnie jedną z kanapek i zacząłem jeść. Nie bardzo miałem na to ochotę, ale chyba nie miałem wyboru. Gdy w końcu jakoś ją w siebie wepchnąłem, zażyłem jeszcze leki. Było mi niedobrze od jedzenia i chciałem wymiotować, ale powstrzymałem się i skuliłem tylko na kanapie. Włączyłem telewizję i spróbowałem skupić się na tym co oglądałem. To jednak nie było łatwe. Co chwilę czułem, że odpływam i ciężko było mi skupić się na filmie. Usłyszałem pukanie do drzwi. Chociaż nogi miałem jak z waty w końcu udało mi się wstać i podejść do drzwi. Gdy je uchyliłem, zobaczyłem wyższego ode mnie blondyna w stroju barmana z kremowym szalikiem wokół szyi. Miał na nosie okulary, a w ręku trzymał siatkę.
-Dz-dzień dobry. - wyjąkał. Spojrzałem na niego beznamiętnym wzrokiem. Po co zerwał mnie z kanapy? Chciałem spać...
-Witaj. Co się stało? - chciałem mieć to jak najszybciej z głowy. Wyciągnął przed siebie dłoń trzymającą siatkę.
-Na-nazywam się Heiwajima Tsu-Tsukishima. Ps-psyche kazał mi to tu prz-przynieść. - mówił, ale nie słuchałem go już. Moje ciało było takie ciężkie, trudno mi było złapać oddech. Czułem jak upadam. - O-oi! Roppi-san! - zawołał. Skąd znał moje imię? Nie wiem. Nie zastanawiało mnie to w tamtym momencie. Mój mózg nie pracował normalnie. Poczułem jego dłonie na moim ciele.
-Masz wysoką gorączkę! - wykrzyknął. Usłyszałem trzask drzwi i w chwilę później znów leżałem na kanapie. - Prz-przyniosę coś do picia. - powiedział. Jego słowa z trudem do mnie docierały, a podświadomość ledwo wszystko rejestrowała. Nie doczekałem jednak jego powrotu. Zemdlałem, oddając się wszechogarniającej ciemności.
Gdy znów otworzyłem oczy, obok mnie stał Izaya i uśmiechał się lekko.
-Oi, Roppi, Roppi. - pokręcił głową. - Jesteś nie rozważny chodząc tak cienko ubranym w zimie. W dodatku siadając na ziemi. Nabawiłeś się niezłego przeziębienia. Masz szczęście że Tsuki tu był. - powiedział.
-Tsuki? - wyszeptałem słabo. Mało co pamiętałem z tego dnia. Kuzyn tylko pokazał na fotel obok. Spał na nim blondyn. Coś czułem, że znam go, ale nie wiem skąd. Nic nie pamiętałem. Czułem, że mam sucho w ustach.
-Przyniosę Ci coś do picia. - powiedział mój krewniak i wyszedł do kuchni. Wrócił niedługo potem ze szklanką wody w ręku. - Masz. - zwrócił moją uwagę na siebie i podał napój. Wypiłem duszkiem i po chwili znów leżałem na kanapie. - Jak się czujesz? - zapytał brązowooki siadając obok mnie i opierając się o stolik, by móc widzieć moją twarz, tak bliźniaczo podobną do swojej.
-Lepiej. - szepnąłem. Chłopak na fotelu obok poruszył się i po chwili usiadł, przecierając oczy. Wyglądał uroczo.
-Ro-roppi-san, jak się czujesz? - zapytał. Widać, że mu ulżyło, widząc mnie. To dziwne, ale skoro mu lepiej.
-Bywało gorzej. Ty jesteś Tsuki? - zapytałem, na co blondyn lekko się zarumienił i skinął głową. - Dziękuję. - powiedziałem. Jego rumieńce się pogłębiły.
-Nie ma-masz a co dzię-dziękować. - odparł chowając twarz w szalik. Przywołałem go gestem do siebie. Gdy podszedł pochylił się nade mną, a ja zdjąłem mu szalik z twarzy.
-Nie zakrywaj sobie buzi. - poprosiłem cicho i przejechałem mu ręką po włosach, odgarniając je z czoła. Przypominał w tej chwili truskawkę. Co go wprawiało w takie zawstydzenie?
-Do-dobrze - odparł i wstał z lekkim ociąganiem. - To ja ju-już pójdę. - powiedział i wyszedł niemal biegiem. Znów kogoś do siebie zraziłem jednym gestem? Chyba już pobiłem rekord. Izaya podał mi leki.
-To tabletki nasenne, powinieneś jeszcze się wyspać. - oznajmił mi. Pewnie normalnie bym tego nie wziął ale... zażyłem je. Czułem, że inaczej mogę coś sobie zrobić.
-Więc kotek nie zgubił drogi. - powiedział jeszcze chłopak nim zasnąłem.

Komentarze

Popularne posty