Rette mich - rozdział 8

Hej, 

Pozwolicie  że pominę kilka miesięcy z ich życia, pisanie ciągle że Tsuki przychodził, opatrywał Roppi'emu rany, że czytali razem i takie bzdety by wykończyło i mnie i Was.

Tak więc przechodzimy od razu do konkretów.
Jak to jedna z Was powiedziała, przyspieszony bieg w Sims'ach. Kocham ten bieg i ten komentarz też był genialny <3 Idealnie się wpasował B)
No i oczywiście przepraszam za takie przyspieszenie w ostatnim rozdziale.
No i ten rozdział jest z dedykacją dla tych, którzy, jak to mówi Izu-chan, kochają segsy i chcą ich jak najszybciej, najlepiej tu i teraz. Taki tryb love włączamy! 
Ale dobra, już nie przedłużam~.
Zapraszam
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Mijały kolejne tygodnie, miesiące. Z zimy zrobiła się wiosna i właśnie zaczynaliśmy witać lato. Tsuki przychodził codziennie, zajmował się mną gdy byłem chory, wspierał mnie, opiekował się mną, rozmawiał ze mną, poznawał mnie, przyzwyczajał do siebie. A ja, mimo wszystko, zacząłem mu ufać. Nie okazywałem tego zbytnio, ale tak było. Tego dnia było już wyjątkowo ciepło.  Siedzieliśmy w moim pokoju na  łóżku, wiatrak stał w rogu pokoju i przyjemnie nas chłodził, a my czytaliśmy na przemian kolejną część „Harry’ego Potter’a". Ta była o Syriuszu Black’u. Czytaliśmy ją razem, bo Tsuki zawsze chciał przeczytać książkę, bo film już widział. Zgodziłem się. W sumie dlaczego miałbym się nie zgadzać?
Siedział u mnie na łóżku i opierał się o zagłówek mojego łóżka, a ja siedziałem przed nim, opierając się plecami o jego klatkę piersiową. Trzymałem książkę i czytałem, a jego ramiona delikatnie oplatały mój brzuch. Jakoś mi to nie przeszkadzało, mogłem tak siedzieć godzinami z nim. I tak też robiłem. Jemu też wydawało się to nie przeszkadzać. Trzymałem książkę i czytałem kolejne strony. Uważnie mnie słuchał i ani razu nie przerwał. Czytałem płynnie, niezbyt głośno. W pokoju oprócz mojego głosu i naszych spokojnych oddechów, słychać było tylko szelest przewracanych kartek i wentylatora. 
-Roppi… - szepnął mi w pewnym momencie. Zdziwiony przerwałem i spojrzałem w jego twarz na tyle, na ile mogłem.
-Tak, Tsuki? – zapytałem cichym głosem, zbliżonym do szeptu.
-Jestem zmęczony… Chodźmy spać. – poprosił cicho. Spojrzałem na zegarek. 15:47.
-To od upału, Tsuki. Do tego zawsze masz ciepłą skórę, co pewnie to pogarsza. – zaznaczyłem gdzie skończyliśmy i odłożyłem książkę na stoliczek. Odsunąłem się od niego trochę i obróciłem tak, by być do niego przodem.
-Pewnie masz rację. – mruknął. Jego oczy były lekko przymknięte. Najwyraźniej serio był zmęczony.
-Możesz zdjąć kamizelkę przecież. – rozpiąłem mu ubranie. Obserwował moje blade palce, gdy kolejno rozpinały guziki i zdejmowały z niego materiał.
-Koszulę też mogę? Za gorąco… - zapytał z nadzieją. Skinąłem głową. Gdy odwieszałem kamizelkę, rozpiął swoją koszulę i rzucił na ziemię. – Zostaw. – powiedział trochę sennie, gdy schylałem się by ją podnieść. Przywołał mnie gestem, więc położyłem się obok, przodem do niego i patrzyłem tak jak zasypia. Byłem dziś w krótkim rękawku, co się rzadko zdarza. Moje nadgarstki naznaczone niezliczoną ilością blizn, były już prawie całkiem zaleczone. Nie chciałem się ciąć. Bo Tsuki był wtedy smutny. A nie chciałem widzieć go smutnego. Czułem się, wtedy źle.
-Dobranoc. - szepnął sennie i po chwili już spał. Jego miarowy oddech był cichy i spokojny. Obserwowałem go jak śpi. W pewnym momencie przysunął się do mnie i objął ramieniem. Zaskoczony przez chwilę nie wiedziałem, jak zareagować. Jednak w końcu postanowiłem pozostać w tej pozycji. Nie chciałem go budzić. Odgarnąłem mu z czoła niesforne kosmyki włosów i już nic nie robiłem, tylko mu się przyglądałem, zatapiając się w swoich rozmyślaniach.
Dlaczego czuję takie ciepło, gdy mnie dotyka? Dlaczego poprawia mi się humor gdy jestem przy nim? Dlaczego tak bardzo nie chcę żeby był obok mnie? Dlaczego tyle o nim myślę? Dlaczego nie chcę go smucić? Dlaczego dla niego tak dużo robię? Przestałem się ciąć prawie zupełnie, zacząłem trochę więcej jeść. I ciągle siedział mi w głowie. To czasem męczące, ale nie chciałem tego przerywać. Nawet wyrzuciłem te papierosy, które miałem… On mnie tak strasznie zmienia…
W takich myślach doczekałem, aż się obudził.
-Roppi… - mruknął, a ja wyrwałem się z zamyślenia.
-Tak? – otworzył oczy i popatrzył na mnie, jeszcze lekko zaspanym wzrokiem.
-Byłeś tu cały czas? – spytał i dopiero po kilku sekundach zorientował się, że mnie obejmuje. Zarumienił się uroczo i zabrał rękę. – Wybacz.
-To nic. Tak, cały czas tu byłem. – odparłem i wciąż leżałem, wpatrując się w budzącego się blondyna. Wtedy podjąłem pochopną decyzję.
-Tsuki? – zapytałem. Gdy spojrzał na mnie, pocałowałem  go w usta. – Tak się okazuje, że się kogoś lubi, prawda? – nie byłem pewien, nigdy tego nie robiłem. Nie miałem znajomych, byłem aspołeczny. W sumie wciąż jestem, ale Izaya mi powiedział, że tak to się robi. Chłopak oblał się rumieńcem i zaczął patrzeć gdzie indziej, jęcząc.
-Wie-wiesz, Roppi… T-to nie do ko-końca, że się ko-kogoś lubi… bardziej t-tak… lubi-lubi. – powiedział lekko zdenerwowany. Zmrużyłem lekko oczy nie bardzo rozumiejąc, co próbuje mi powiedzieć.
-Lubi-lubi? – zapytałem cierpliwie.
-No.. no jak jest za-zakochany… - szepnął i zaczął skubać kawałek pościeli. Pomyślałem. Lubię Tsukiego, to prawda. Lubię go tak, jak nikogo innego. Lubię Tsukiego najbardziej ze wszystkich.
-Roppi? – spojrzał na mnie niepewnie.
-Więc… chyba mogę powiedzieć że kocham Tsukiego. – powiedziałem w końcu, wnioskując to z moich przemyśleń. Chłopak spojrzał na mnie jak na kosmitę.
-P-proszę? - zapytał cicho, jakby był bardzo daleko. Spojrzałem mu w twarz i powtórzyłem.
-W takim razie chyba mogę powiedzieć że kocham Tsukiego. - jego twarz poczerwieniała z zawstydzenia i chłopak uniósł ramiona tak, jak zawsze to robi gdy chowa twarz w szalik. Kąciki moich ust minimalnie uniosły się w górę i wyciągnąłem w jego stronę dłoń. Dotknąłem jego ciepłego policzka. - Spokojnie, Tsuki. Nie bój się. - poprosiłem.
-N-nie boję się! - próbował wyjść na odważniejszego, więc wyprostował się trochę i wtulił policzek w moją dłoń. Pozostałem tak chwilę, ale nie długo. Wstałem i podszedłem do drzwi.
-Zostań tu, proszę. Zaraz wrócę. - powiedziałem i zamknąłem za sobą drzwi. Zszedłem na dół i wszedłem prosto do gabinetu Izayi. Co z tego, że miał klienta? Gość się wyniósł w minutę.
-Co tam, Roppi~? - zapytał śpiewnie mój kuzyn, wyraźnie zadowolony z siebie.
-Powiedziałeś mi, że w usta całuje się osobę, którą się lubi. - mruknąłem. Skinął głową. - Okazało się, że robią tak osoby zakochane. - podkreśliłem ostanie słowo, aby zrozumiał o co mi chodzi. Roześmiał się.
-Przecież Ty kochasz Tsukiego, więc co w tym złego~? - zapytał. Skąd on wie? I musiał wiedzieć już wcześniej. A ja do tego doszedłem przed chwilą. Westchnął rozbawiony. - Słuchaj, Ty nie masz pojęcia o jakimkolwiek przyjemnym uczuciu. Ja wiem sporo. Zauważyłem, że zachowujesz się przy nim inaczej. Powiedziałem Ci to, bo wiedziałem na pewno, że mu się podobasz, i byłem niemal pewien, że odwzajemniasz jego uczucia. Dlatego chciałem, abyś to zrobił. Nie jesteś teraz szczęśliwy? Tsuki jest Twoim chłopakiem. - na jego twarzy cały czas widniał wielki uśmiech. Odetchnąłem cicho.
-Zapomniałeś, że nie wiem, jak to jest być szczęśliwym. I Tsuki wcale nie powiedział, że jest moim chłopakiem. I nie powie. To nie w jego stylu. - odparłem i gdy wychodziłem, zatrzymał mnie jeszcze.
-W takim razie Ty mu o tym powiedz. Jeśli będzie niepewny waszej relacji, może się to na nim odbić. - powiedział, a ja tylko wzruszyłem ramionami i wyszedłem z pomieszczenia, udając, że nie interesują mnie jego słowa.

Komentarze

Popularne posty