Ludzka maszyna - 6
Hej, kochani :)
Pamiętacie może opowiadanie z tego bloga? --> Świat według czarnych róż ?
Pamiętacie może opowiadanie z tego bloga? --> Świat według czarnych róż ?
Otóż kontynuuję je - tym razem sama.
No i tutaj niespodzianka...
No i tutaj niespodzianka...
Tutaj, na blogu, w każdy piątek będzie pojawiać się rozdział alternatywnej wersji tego opowiadania. Będzie ono zupełnie inne, oparte co prawda na tym samym pomyśle, ale napisane w 100% przeze mnie, przez co też nie będzie publikowane na blogu Czarnych Róż - ponieważ tamten blog jest wspólny z Azu :)
Dlatego oprócz śród i niedziel zapraszam tu także w piątki :)
Dlatego oprócz śród i niedziel zapraszam tu także w piątki :)
A teraz czas na "Ludzką maszynę"
Pozdrawiam~
Bill dochodził do siebie do wieczora. Niespecjalnie przejął się swoimi ranami, które skwitował zwykłym wzruszeniem ramion. Najwyraźniej takie rany były u niego na porządku dziennym. Trochę mnie to zdenerwowało, ale nic nie powiedziałem. Jeszcze kiedyś się za to wezmę.
Gdy czuł
się już lepiej, na jego twarzy znów zagościła zimna obojętność, a z oczu nic
nie mogłem wyczytać. Zasmuciło mnie to, ale nic nie mogłem na to poradzić.
Chciałbym móc znów zobaczyć chociaż cień uśmiechu na jego twarzy...
Nie
rozmawialiśmy dużo, ale po pewnym czasie zdecydowaliśmy się zamówić pizzę. Jego
wzrok przeniósł się za okno, mimo, że od dłuższego czasu błądził za mną.
Obserwowałem go kątem oka i gdy skończyłem składać zamówienie, jego wzrok
spoczął znów na mnie, intensywnie wwiercając się we mnie. Trochę mnie to
speszyło. Usiadłem obok niego i przyjrzałem mu się uważnie.
-Przepraszam,
zająłem ci cały dzień.
Powiedział,
a mnie aż zamurowało. Czy on nie widzi, że na prawdę staram się nim zająć? Że
próbuję mu pomóc najlepiej jak potrafię? Że na prawdę się o niego martwię?
Skarciłem
go spojrzeniem, próbując przekazać mu niewerbalnie, że nie powinien tak myśleć.
-Myślisz,
że bym cię tak zostawił? Chyba normalne, że pomaga się osobie, którą się lubi.
Prychnąłem
zdenerwowany, a jego wzrok znów spoczął na mojej twarzy. Zdawało mi się, że
jakaś emocja mignęła na jego twarzy, ale nawet jeśli, to była tam zbyt krótko,
bym mógł ją zidentyfikować i odpowiednio nazwać.
-Ty...
lubisz mnie?
Zapytał w
końcu, co potwierdziłem skinieniem głowy. Zakrył czekoladowe oczy powiekami, a
długie, ciemne, gęste rzęsy rzuciły cień na jego blade policzki. Wygląda tak
niewinnie... Niemal, jak dziewczyna. Uśmiechnąłem się delikatnie do swoich
myśli i oparłem o wezgłowie kanapy. Chłopak lekko się skulił na kanapie, ale
nic już nie powiedział. Siedzieliśmy tak w milczeniu, czekając na dostawcę.
-Bill,
wiesz, możesz mi zaufać.
Powiedziałem
w końcu, ale nie mogłem zobaczyć jego reakcji, bo w tym momencie rozległ się
dzwonek do drzwi. Z cichym westchnieniem wstałem i podszedłem do wejścia,
wyciągając z kieszeni portfel. Szybko odebrałem zamówienie i zamknąłem drzwi
kopniakiem, wracając do salonu, gdzie Humanoid usiadł na krańcu kanapy i bawił
się trzymaną w dłoniach szklanką. Na szczęście czuje się już lepiej.
Podałem
mu jego wegetariańską pizzę i otworzyłem swoją, diabolo. Mega ostra, taka, jaką
lubię. Uśmiechnąłem się, bo dopiero teraz poczułem, jak głodny jestem. W końcu
za cały dzień zjadłem tylko kanapkę.
-Smacznego.
Powiedziałem,
a z jego żołądka dobiegł dźwięk oznajmiający, że jest niemniej głodny niż ja.
Zaśmiałem się cicho i chwyciłem kawałek pizzy.
-Smacznego...
gdzie jest łazienka?
Zapytał,
a ja wskazałem za siebie, pokazując drzwi naprzeciwko tych kuchennych. Przez
chwilę jego wzrok zatrzymał się na kawałku ciemnego drewna, ale w końcu zaczął
jeść. Chwilę siedzieliśmy w ciszy, jedząc. Zerkałem co jakiś czas na siedzącego
obok mnie chłopaka, który niepewnie i powoli gryzł swój kawałek.
Nie
przejmowałem się tym, dopóki nie poczułem, jak czarnowłosy wstaje i usłyszałem
szybkie kroki. Odłożyłem swój karton i podążyłem wzrokiem za nim, zauważając,
że czarna czupryna znika za drzwiami łazienki. Wstałem i poszedłem za nim,
niepewny tego, co się dzieje. Już zanim wszedłem do łazienki, usłyszałem dochodzące
z niej znaczące odgłosy. Wymiotuje. No pięknie!
Wślizgnąłem
się do łazienki i odgarnąłem długie włosy do tyłu, delikatnie gładząc go po
plecach. Gdy skończył zwracać zawartość swojego żołądka, zaczął drżeć i osunął
się po ścianie. Klęknąłem przed nim i zajrzałem w jego poszarzałą twarz.
Cholera, cały czas się trzęsie. Wziąłem go na ręce i zabrałem z powrotem do
salonu, otulając w ciepłe koce.
-Co się
stało?
Spytałem,
próbując zrozumieć co się tak właściwie stało. Milczał przez jakiś czas, aż w
końcu otworzył usta i zaczął mówić.
-Ja...
mój żołądek po prostu czasem tak reaguje.
Wyjaśnił,
ale w cale mi to nie wystarczyło. Zmarszczyłem brwi i czekałem na dalsze
wyjaśnienia. W końcu to niemożliwe, by ktoś tak sam z siebie zrobił coś
takiego.
-Niby dlaczego?
Spytałem,
poprawiając mu poduszki i dodając jeszcze jeden koc, bo w tamten wtulił się
kurczowo, wciąż drżąc na całym ciele. Westchnął cicho i przez chwilę milczał,
co rusz otwierając i zamykając usta. W końcu się odezwał.
-Był taki
okres czasu... skończył się chwilę przed twoim przyjściem do szkoły... często
mnie bili, także, gdy coś zjadłem. Wtedy automatycznie zwracałem posiłek. Było
to na tyle częste, że w końcu i bez pobicia często wymiotuję to, co zjem.
Wyjaśnił
a ja poczułem wzbierającą we mnie złość. Jak można kogoś tak traktować? Nosz
kurna jak?! Przecież jak zobaczę tych wyrostków to ich chyba zabiję! Przecież
to chore! Brak mi słów, krzywdzić tak taki kruche i bezbronne stworzenie...
Zauważyłem,
że mniej się już trzęsie. To dobrze. Odetchnąłem, starając się uspokoić.
Zaciskałem co chwilę pięści i je rozluźniałem. Matko, nie ręczę za siebie, gdy
znów spotkam tych idiotów. Ale teraz najważniejszy jest Bill. Tak, teraz muszę myśleć o jego bezpieczeństwie i o tym, żeby wyzdrowiał. Na szczęście nie
musiałem długo się uspokajać. Zerknąłem na czarnowłosego i zauważyłem, że
przestał się trząść, ale wciąż wtulał się w kocyk. Jego twarz była wyraźnie
zmęczona. Przyda mu się porządny sen. Szczególnie, że wyraźnie kleiły mu się
powieki, ale z tym walczył.
Odgarnąłem
mu włosy z twarzy i pogłaskałem delikatnie po głowie, z uśmiechem. Spojrzał na
mnie zmęczonym wzrokiem i ułożył się wygodniej.
-Śpij,
śpij.
Powiedziałem,
i wyszedłem z salonu, pozwalając mu odpocząć. Nie mając nic lepszego do roboty
usiadłem w kuchni z laptopem i zacząłem surfować po Internecie. Chciałem
odciągnąć swoje myśli od tej całej sytuacji.
Biedny Bill wyrobił sobie nawyk z tym wymiotowaniem. Coś czuję, że Tom nieźle się napoci, zanim Bill mu zaufa.
OdpowiedzUsuńCo do drugiego opowiadania to super pomysł, co prawda jakoś nie trafiam na tamtą stronę wcześniej, ale nic nie stoi na drodze, żeby nadrobić tę zaległość.
Dużo weny i czekam na kolejny odcinek.
Noo... nie będę spoilerować :P
UsuńMożna nadrobić, racja :)
Weny mam aż nadto :D Będzie w środę ;)