Papieros - rozdział 5-3
Ze szpitala wypisano mnie niestety dopiero następnego dnia
wieczorem. Miła lekarka chciała mieć stu procentową pewność, że nic mi nie jest
i że mogę wrócić z Damianem do hotelu, ale nie to było dla mnie ważne. Odkąd
policja odwiedziła mnie, by porozmawiać o wypadku i spisać moje zeznania,
wiedziałem, jak niewiele brakowało, bym zginął. Nie mam pojęcia, jakim cudem
skończyło się tylko na wstrząsu mózgu i kilku siniakach, ale niewiele
brakowało, żebym już nigdy nie otworzył oczy i nigdy więcej nie zobaczył
Damiana. Prawdę mówiąc, bałem się. Bardzo się bałem. Mimo, że nie pamiętam
samego momentu wypadku ani tego, co się działo po nim, coś w opowieści
policjantów wywołało u mnie tak ogromny strach, że ledwo potrafiłem nad tym
panować.
Weszliśmy do naszego hotelowego pokoju i spojrzałem na
Damiana, który również zachowywał się dziwnie przez ostatni czas, mimo, że z
całej siły starał się ukryć. Jestem pewien, że nim również ten wypadek wstrząsnął
a wszystko, co działo się od wypadku aż do momentu, gdy odzyskałem przytomność
było dla niego większą traumą, niż mógłbym się spodziewać. Ale w głowie
siedziało mi jedno rozwiązanie. Jeden temat, którego od tak dawna nie
poruszaliśmy. Zupełnie, jakby był tematem tabu w naszym związku i miał nas
zniszczyć, gdy tylko go rozpoczniemy. Ale w szpitalu miałem wystarczająco dużo
czasu, by wszystko sobie dokładnie przemyśleć i zastanowić się nad tym, czego
chcę. Byłem pewny swego i zdecydowany, dlatego postanowiłem już więcej nie
czekać i zacząć temat. Poczekałem, aż Damian usiądzie na kanapie, zwyczajowo z
lampką czerwonego wina w dłoni i dopiero wtedy podszedłem do niego i usiadłem
okrakiem na jego kolanach. Wolną ręką objął mnie w talii, upewniając się, że
nie spadnę i nic sobie nie zrobię i uśmiechnął się lekko, jak to zawsze robił.
-Chyba faktycznie czujesz się już lepiej.
Zauważył, upijając łyk alkoholu ale ja wyjąłem mu kieliszek
z dłoni i odstawiłem go na stojący za mną stolik. Spojrzał na mnie z
zaskoczeniem i uniósł brew, najwyraźniej nie domyślając się, o co mi chodzi i w
cale mu się nie dziwiłem. Sam byłbym zdezorientowany na jego miejscu. Ale
wiedziałem, czego chcę. Jedynie musiałem zrobić to krok po kroku. Dlatego teraz
objąłem go za kark i przysunąłem się bliżej, eksponując swoją siłę.
-Powinieneś napić się ze mnie.
Mój ton głosu był stanowczy, ale mimo to widziałem wahanie w
jego oczach. Znałem go na tyle dobrze by wiedzieć, że zastanawiał się, czy to
nie szybko i czy nie nadwyręży to mojego organizmu.
-Napij się.
Pospieszyłem go, gdy po kilku minutach wciąż nie było
reakcji z jego strony. Westchnął cicho i spojrzał na moją szyję, automatycznie
oblizując wargi. Wiedziałem, że uwielbiał pić moją krew i była to dla niego
największa nagroda. Objął mnie ciaśniej i przysunął się do mnie, po chwili
dotykając miękkimi ustami mojej wyeksponowanej skóry. Zamknąłem oczy i po
chwili poczułem przeszywające moją skórę kły a po moim ciele rozlała się
zalewająca mnie i porywająca gdzieś daleko fala przyjemności. Nie wiem, ile to
trwało, ale gdy się ocknąłem byłem w jego objęciach a długie palce głaskały
mnie po twarzy. Uśmiechnąłem się i pocałowałem go w usta, nie mogąc się
powstrzymać, przy okazji smakując odrobinę mojej własnej krwi.
-Jest coś, o co chcę cię poprosić.
Zacząłem, a jedna z jego brwi uniosła się w górę.
Najwyraźniej nie wiedział, czego miał się spodziewać po tym, jak dałem mu swojej krwi tylko po to, by za chwilę go o
coś poprosić. Mógł się jedynie domyślać, że to coś, co byłoby dla niego trudne
do spełnienia.
-Więc słucham.
Powiedział, układając obie dłonie na moich biodrach i
uśmiechając się delikatnie, mimo, że w jego oczach widziałem zaciekawienie i
niepewność. W końcu rzadko zdarzało się, bym go o coś prosił.
-Chcę, żebyś mnie przemienił.
Widziałem szok malujący się na jego twarzy. Najwyraźniej nie
spodziewał się tego, co powiedziałem. Zagubienie i zmieszanie były aż nadto
widoczne na jego twarzy.
-Jesteś pewien, że tego chcesz?
Zapytał cicho, na co pokiwałem głową. Objąłem go za szyję i
spojrzałem mu prosto w oczy.
-Tak. Chyba, że ty tego nie chcesz...
Jego reakcja dosłownie nic mi nie mówiła. Miałem wrażenie,
że w cale nie chce jakoś specjalnie mnie przemieniać, tylko nie wiedziałem, dlaczego.
Spuściłem głowę ale po chwili chwycił mnie za podbródek i uniósł ją, wpijając
się w moje usta.
Komentarze
Prześlij komentarz