Dlaczego? - Rozdział 18
BILL
Z Tomem spędziliśmy całą noc w mojej małej kryjówce, czas spędzając na pieszczotach i cichych rozmowach. Dredziarz bardzo troskliwie się mną zaopiekował bojąc się, że coś mi zrobił, mimo iż wielokrotnie zapewniałem go, że wszystko w porządku. Co miałem więc poradzić? Pozwoliłem mu robić to, co chciał - więc bardzo troskliwie umył mnie mokrym ręcznikiem (całe szczęście w prowizorycznej łazience miałem zapasy wody), po czym na powrót mnie ubrał i na rękach zabrał mnie do łóżka. Trochę kręcił nosem na to, że nie miał jak skombinować nam jedzenia ale w końcu to odpuścił i po prostu leżeliśmy wtuleni w siebie i rozkoszując się tą chwilą. Przez te kilka godzin mogłem nie myśleć o tym, że straciłem pracę i muszę znaleźć nową ani o tym, że znowu coś zjebałem. Starałem się odganiać wszelkie negatywne myśli jak najdalej od siebie i po prostu być szczęśliwym, co będąc zajmowanym przez bliźniaka było całkiem proste. Szkoda, że sam też nie potrafiłem aż tak o siebie zadbać.
Do domu wróciliśmy dopiero następnego dnia rano i mój bliźniak nie mógł się nadziwić, jak nieznacznie zareagowałem na brak jedzenia - podczas gdy on umierał z głodu, ja w ogóle nie myślałem nawet o jedzeniu. Chciałem po prostu wrócić do domu i się wymyć a potem zaszyć w swoim pokoju i poszukać pracy - czyli nie robić nic więcej, niż zazwyczaj robiłem. I w rzeczywistości w jakiejś części zrealizowałem swój plan, nim mój brat wparował mi do pokoju z talerzem pełnym kanapek i aż wywróciłem oczami, widząc to.
-Co powiesz na wspólne śniadanie?
Zapytał z szerokim uśmiechem i wiedziałem, że mu nie odmówię. Wyłączyłem laptopa i odłożyłem go na bok, bez słowa dając mu potwierdzenie i widziałem jak jest szczęśliwy. Więcej nie trzeba mi było. Od razu zgarnąłem mu jedną kanapkę z talerza i zatopiłem w niej ząbki bo musiałem przyznać, że kanapki od Toma smakowały o wiele lepiej niż od kogokolwiek innego.
-Ktoś tu chyba jest głodny, co?
Zaśmiał się, puszczając mi oczko a ja ledwo powstrzymałem się przed prychnięciem. Przełknąłem to, co miałem w ustach i oblizałem usta, nim odpowiedziałem.
-Po prostu lubię twoje kanapki.
Wzruszyłem ramionami i pocałowałem go krótko w policzek w ramach podziękowania. Dredziarz uśmiechnął się po czym rozejrzał się po pokoju i uniósł lekko brwi.
-Nie masz telewizora w pokoju? Myślałem, że obejrzymy jakiś film.
-Nie mam, możemy obejrzeć na laptopie.
Sięgnąłem po urządzenie i podałem mu je, żeby swobodnie wybrał film a Tom lekko się skrzywił. No co mogę powiedzieć, mój laptop do najnowszych nie należał bo nie było mnie stać na nowego laptopa.
-Billy, tak się zastanawiałem... nie chciałbyś gdzieś popchnąć tych tekstów? Są dobre. Nawet bardzo dobre.
Spojrzałem na niego zaskoczony i przez chwilę analizowałem jego słowa, nim w końcu odpowiedziałem. Mimo to zastanawiałem się, czy on przypadkiem na głowę nie upadł.
-Niespecjalnie. Są prywatne, to raz a dwa, wątpię żeby ktokolwiek chciał ich użyć.
-Znam gościa z wytwórni, robiłem mu kilka okładek na płyty. Mógłbym mu coś podesłać i zapytać się, co myśli.
-Wciąż nie chcę, żeby ktokolwiek inny śpiewał moje teksty. Są zbyt... osobiste.
-Więc sam je śpiewaj.
Teraz to niemal spadłem z łóżka, słysząc jego pomysł. Przysięgam, że mój bliźniak upadł na głowę! No po prostu przysięgam!
-Tom, nie masz przypadkiem gorączki?
-Mówię poważnie. Zawsze ładnie śpiewałeś, więc dlaczego by nie spróbować?
-Żeby "spróbować" musiałbym mieć zespół. Nie mam zespołu. Nie mam muzyki. Nawet nie mam na tyle dopracowanych tekstów, by móc je nazwać piosenkami.
-To akurat najmniejszy problem.
Westchnąłem ciężko i wcisnąłem w siebie resztę kanapki modląc się w duchu, żeby zakończył ten temat. Najwyraźniej jednak mój bliźniak nie miał zamiaru odpuścić.
-Jedna piosenka. Spróbuj chociaż, proszę. Wiem nawet, która mogłaby pójść na pierwszy ogień.
Zmierzyłem brata uważnym spojrzeniem. Zdecydowanie uparł się na ten pomysł i nie chciał odpuścić, póki się nie zgodzę. Mogłem się więc albo zgodzić albo kłócić się z nim przez kolejne kilka tygodni, aż w końcu mu ulegnę albo pożremy się na amen. Zwiesiłem głowę zrezygnowany i pokiwałem głową.
-W porządku. Jedna. Jeśli nie wypali, nie wrócimy więcej do tego tematu.
Zaznaczyłem i przysięgam, że gdyby to było możliwe, to policzki Dredziarza właśnie by popękały od tak szerokiego uśmiechu. No cóż... sam nie mogłem powstrzymać uśmiechu.
TOM
Cieszyłem się, że udało mi się namówić Billa by spróbował swoich sił w branży muzycznej. Doskonale pamiętałem piosenki zespołów, dla których projektowałem okładki i musiałem przyznać, że mój brat miał o wiele lepsze i głębsze teksty aniżeli tamci. Pytaniem było, czy mój braciszek się przypadkiem nie wycofa w ostatniej chwili, nie będąc w stanie zaśpiewać w studio. To jednak było zmartwienie na późniejszy czas.
Późnym popołudniem wróciliśmy do kryjówki Czarnego a ja taszczyłem moją gitarę akustyczną na ramieniu. Nie jestem jakimś wybitnym muzykiem ale coś tam umiem i w wolnym czasie grałem, ile się dało - zawsze lepiej wtedy mogłem myśleć i się zrelaksować. Usiedliśmy więc na starej aczkolwiek dalej w dobrym stanie kanapie i zaczęliśmy wertować jego pełen tekstów zeszyt. Najpierw trzeba było przerobić to na piosenkę.
-Myślałem o tym.
Powiedziałem i podałem mu zeszyt otwarty na odpowiedniej stronie. Żaden z jego tekstów nie miał tytułu, jednak bliźniak uniósł brwi, czytając tekst. Westchnął ciężko i zastanowił się chwilę.
-To jest zbyt osobiste. Weźmy coś innego...
Mruknął pod nosem i przewertował kilka kartek, nim pokazał mi swój wybór. Był to jeden z tekstów, których nie czytałem wcześniej ale musiałem przyznać, że od razu mi się spodobał. Pokiwałem głową na zgodę i wyciągnąłem drugi zeszyt, w którym mieliśmy przerobić to na piosenkę.
-W porządku. To by była pierwsza zwrotka, prawda? Jakbyś to widział melodycznie?
Zapytałem a Czarny na moment zamknął oczy i zaczął delikatnie kiwać się na swoim miejscu. Przez chwilę po prostu obserwowałem go jednak nie miałem zamiaru mu przeszkadzać. Najwyraźniej musiał się skoncentrować, by wybrać odpowiednią melodię.
-Das Fenster öffnet sich nicht mehr... nein, nicht so... ehm.... Das Fenster öffnet sich nicht mehr, hier... nein, nein, nein... ugh... Das Fenster öffnet sich nicht mehr, hier drin ist es voll von dir und leer... mniej więcej w taki sposób.
Pokiwałem głową, wsłuchując się w jego głos i zanuciłem zaraz po nim. Melodia była spokojna ale pasowała do tekstu i po odpowiednim dopracowaniu miała szansę być niezmiernie chwytliwa. Zapisałem sobie pierwsze nuty, które przyszły mi do głowy i spróbowałem to zagrać na gitarze. Nie było jednak łatwo dobrać nuty tak, by wyszło tak jak chciałem. W końcu jednak zadowolony z wyniku rozprostowałem i rozmasowałem chwilę bolące mnie palce i zerknąłem na męczącego się nad tekstem Billa. Zamknął się zupełnie w swoim świecie i zawzięcie pisał w czystym zeszycie, zapisując wszelkie zmiany.
-Mam pierwszą linijkę. Zaśpiewasz?
Spojrzał na mnie przez chwilę kompletnie nie rozumiejąc, czego od niego chcę po czym skinął głową. Ułożyłem głodnie w odpowiedni sposób i zagrałem krótko nim dałem znać, że może zacząć.
-Das Fenster öffnet sich nicht mehr, hier drin ist es voll von dir und leer.
Zaśpiewał a ja pokiwałem głową zadowolony. Muzyka, tekst i głos Billa definitywnie dobrze się zgrywały i mogliśmy dalej iść w tym kierunku. Spojrzałem dumny na niego i zobaczyłem niepewność w tych pięknych, ciemnych oczach.
-Wyszło świetnie. Dalej pięknie śpiewasz, Billy. Dobra, jakby to dalej szło?
Praca nad tą jedną piosenką zajęła nam cały tydzień. Codziennie zachodziliśmy do kryjówki, by móc w spokoju ćwiczyć i w końcu, po ośmiu dniach mordęgi, mogliśmy zagrać cały kawałek perfekcyjnie.
-Hey! Hey! Ich kämpfe mich durch die Mächte, hinter diese Tür! Werde sie besiegen und dann, führen sie mich zu dir!
Wpatrywałem się w stojącego przede mną i śpiewającego pewnie Billa i nie mogłem oderwać od niego wzroku. Już dawno nie widziałem go tak pewnego siebie i zadowolonego bliźniaka i był to cudowny widok. Gdy skończył, zakończyłem melodię i odłożyłem szybko gitarę, by jak najszybciej go do siebie przytulić i pocałować go w policzek.
-Mamy to!
I teraz nadszedł czas na podbój świata.
:)
OdpowiedzUsuńgalaxa2