Dlaczego? - Rozdział 19
BILL
Siedziałem w studio nagraniowym i bawiłem się nerwowo palcami czekając na rozmawiającego z jakimś ważnym człowiekiem bliźniaka. Strasznie się stresowałem i nie byłem pewien, czy dam radę w ogóle tu zaśpiewać. Nienawidziłem publicznych wystąpień i zawsze głąs mi wiązł w gardle. Nawet jeśli były to tylko dwie obce osoby, stres doprowadzał mnie niemal do szaleństwa. W końcu Dredziarz wszedł do pomieszczenia z instrumentami i mikrofonami, w którym siedziałem i uśmiechnął się do mnie szeroko.
-Możemy zaczynać. Pamiętaj, że jestem tu z tobą.
Powiedział i zajął swoje miejsce a ja wstałem do mikrofonu. Widząc wpatrujących się we mnie dwóch mężczyzn... zamarłem. Słyszałem, jak Tom gra intro i wiedziałem, że powinienem był wejść. Nie mogłem jednak wydobyć ani słowa ze ściśniętego gardła. W końcu muzyka ucichła a ja poczułem silną dłoń na nadgarstku. Odwróciłem się i zobaczyłem, jak Tom uśmiecha się do mnie kojąco. Przestawił mnie o kilka kroków i teraz pomiędzy nami stał mikrofon a mężczyźni ze studia znajdowali się za mną.
-Wyobraź sobie, że śpiewasz tylko dla mnie. Dasz sobie radę.
Ścisnął jeszcze moje palce po czym zasiadł z powrotem z gitarą. Spojrzał na mnie z uśmiechem a ja... spróbowałem się uspokoić. Skupiłem całą swoją uwagę na Tomie i gdy zaczął grać, postanowiłem spróbować.
Jak zaśpiewałem? Nie miałem pojęcia ponieważ całą swoją uwagę skupiłem na bliźniaku. Widząc jednak jego uśmiech domyśliłem się, że nieźle nam poszło. Odetchnąłem z ulgą, gdy zaśpiewałem ostatnią nutę i opadłem na głośnik, na którym siedziałem wcześniej. Tom zakończył piosenkę i po chwili klęczał przede mną, kładąc mi swoje dłonie na kolanach.
-Świetnie ci poszło, Billy.
Szepnął a zaraz potem drzwi się otworzyły i stanął przed nami mężczyzna, z którym wcześniej rozmawiał mój brat - po czterdziestce z ciemnymi włosami i tak samo ciemnymi oczami. Miał bardzo poważny wyraz twarzy i przeczuwałem, że nie ma dobrych wieści.
-Piosenka jest dobra i macie duży potencjał ale twój brat zdecydowanie musi popracować nad pewnością siebie. Stwórzcie jeszcze 9 piosenek i zgłoście się do mnie, znajdę wam basistę i pekusistę, może jeszcze jedną gitarę albo klawiszowca. Tylko, na Boga, niech on się wyzbyje tej tremy. Inaczej daleko nie zajdziecie.
Dopiero gdy skończył mówić z lekkim uśmiechem na twarzy zorientowałem się, że przez cały ten czas wstrzymywałem powietrze. Odetchnąłem głęboko i ścisnąłem dłoń bliźniaka, uspokajając się.
-Jasne. Dzięki, David. Wyślemy ci demo tak szybko, jak to będzie możliwe.
Obiecał mój bliźniak po czym wyciągnął mnie ze studia i chwilę później byliśmy w drodze do domu. A ja? Ja wciąż nie mogłem uwierzyć, że w ogóle się na to zgodziłem i że w ogóle przed kimś wystąpiłem. Teraz, zgodnie z obietnicą, musiałem popracować wraz z nim nad innymi piosenkami.
TOM
Byłem tak dumny z Billa że niemal pękłem, jednak martwił mnie jego brak pewności siebie. Zdecydowanie musiałem z tym coś zrobić i w jakiś sposób przekonać go, że na prawdę ma talent a jego głos podoba się innym. Westchnąłem ciężko, gdy wróciliśmy do domu a mój bliźniak od razu zamknął się w swoim pokoju. Najwyraźniej występ przed Davidem to było dla niego o wiele większe przeżycie, niż sądziłem. Podążyłem więc za nim do jego sypialni i pokręciłem głową widząc, jak leży na łóżku z twarzą wtuloną w poduszkę.
-Tylko się nie uduś, proszę.
Bliźniak spojrzał na mnie z mieszaniną emocji wymalowaną na twarzy a ja nie mogłem stwierdzić, co w sumie się w nich malowało. Był po prostu Billowaty i musiałem się doinformować, żeby móc mu pomóc. Usiadłem na łóżku tuż obok niego i zacząłem głaskać go po plecach.
-Nie wiem, czy dam radę. Wiem, że obiecałem i spróbuję, ale nie wiem czy sobie poradzę.
Westchnąłem ciężko. W sumie liczyłem się z tym ale miałem nadzieję, że znajdę jakiś sposób na przekonanie go do śpiewania... w dodatku zawodowo!
-Billy, masz wspaniały głos i doskonałe wyczucie rytmu. Wiesz, że masz słuch absolutny, prawda? Zawsze go miałeś tylko nie wykorzystywałeś go w żaden sposób. Wiem, że to dla ciebie nowe i bardzo się boisz ale dasz sobie radę. Będę przy tobie na każdym kroku, obiecuję.
Zapewniłem go i widziałem niejaką ulgę malującą się za jego lekkim uśmiechem. Pochyliłem się i pocałowałem go krótko w usta, po czym odgarnąłem mu włosy z twarzy i klepnąłem go w tyłek.
-Wstawaj. Mama robi kolację, zjemy wszyscy razem.
-Nie jestem...
-Tylko bez wymówek! Cały dzień nic nie jadłeś z tego stresu i kolacji ci nie odpuszczę.
I musiałem mocno się powstrzymywać, by nie wybuchnąć śmiechem na widok jego cierpiętniczej miny. Ale co poradzę? Kocham tego wariata.
:)
OdpowiedzUsuńgalaxa2