Porwanie - rozdział 7 alternativ


No więc... nudziłam się dziś troszkę i pierwszą część alteru udało mi się napisać dzisiaj. ^^ Nie wiem tylko, czy Wam się spodoba... Czekam na komentarze. :)
Zapraszam~!
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Wstałem następnego dnia rano. Zerknąłem na zegarek. 6:30. Czyli wstałem pół godziny za wcześnie. Wywlokłem się spod kołdry i poszedłem do łazienki. Przemyłem twarz i ogoliłem się. Umyłem zęby i wróciłem do pokoju. Sięgnąłem do szafy po strój barmana i szybko się przebrałem. Wypadałoby jeszcze coś zjeść. Poszedłem do kuchni i chwyciłem pomidora. Wyjąłem jeszcze jajka i patelnie i zrobiłem jajecznice na pomidorach. Kasuka mnie kiedyś tego nauczył, jadł to gdzieś w Europie. Szybko zjadłem i pozmywałem. Rzuciłem się na kanapę i włączyłem telewizor. Mam jeszcze chwilę, więc…westchnąłem cicho i zacząłem oglądać jakiś serial. Nawet nie bardzo wiedziałem, o co w nim chodzi. W sumie to myślami co chwilę odpływałem do Izayi. Co będzie teraz? No kurcze co? Nie mam zielonego pojęcia. Usłyszałem dzwonek telefonu. Sięgnąłem po urządzenie i nie patrząc nawet na to, kto dzwoni, wcisnąłem zieloną słuchawkę i przyłożyłem telefon do ucha.
-Halo? – zapytałem, siadając na kanapie.
-Shizuo? Tu Shinra. – przedstawił się doktorek. Jakbym się nie zorientował po tym jego wesołym, chłopięcym głosie. Wywróciłem oczami.
-Cześć. O co chodzi? Chyba nikt nic sobie nie zrobił? – zapytałem. Miałem serdecznie dość tych wszystkich ran i wypadków.
-Nie, nie, wszyscy cali. Po prostu mam nowy specyfik na uspokojenie i nie wiem, czy Celty ma Ci go podrzucić czy nie. – oznajmił.
-Nie, nie potrzebuję, ale dzięki. – powiedziałem. Wkopałem się. Zaczął nawijać o Celty i o podróży, jaką planują. Po jakiś 10 minutach mu przerwałem.
-Shinra, idę do pracy, więc na razie. – warknąłem, jako że byłem już lekko zirytowany, rozłączyłem się i wyszedłem z mieszkania. Pod blokiem już czekał na mnie Tom.
-Yo.
-Hej, Shizuo. Witamy z powrotem. – uśmiechnął się do mnie.
-Dużo mamy roboty? – spytałem, również się do niego uśmiechając. Pokręcił głową.
-Jakichś 5 – 6 klientów. Nie więcej. Szef powiedział, że tyle od nas na dziś oczekuje i potem możemy iść do domu. – oznajmił. To fajnie… skinąłem głową i zapaliłem papierosa. Ruszyliśmy w ciszy w stronę wyznaczonego przez niego kierunku.
-A, właśnie, Shizuo? – ciszę po kilku minutach przerwał Tom. – Może poszlibyśmy się napić po pracy? Pewnie szybko nam pójdzie. – zaproponował.
-Hmm, wybacz, Tom, ale nie mam ochoty dzisiaj pić. Innym razem, dobra? – odmówiłem. Faktycznie nie Miałem ochoty na picie. Do tego czasem jeszcze bolały mnie płuca po tym postrzeleniu.
Skończyliśmy już pracę i szliśmy w stronę stacji. Jakoś tak stwierdziłem, że mogę tam podprowadzić Tom’a. W tłumie mignęła mi czarna kurtka z futerkiem. Izaya. Zauważył mnie. Podszedł do nas.
-Shizu-chan~! Tom~! Witajcie.  – uśmiechnął się. Zaraz, ‘Witajcie’? Że co?!
-Yo.
-Cześć, Izaya. Shizuo, to ja już idę. Do jutra. – powiedział Tom, najwyraźniej chcąc się jak najszybciej wycofać.
-Ta, ja też muszę iść. Lepiej idź do domu. Za dokładnie dwie godziny zacznie się walka gangów. – oznajmił czerwonooki i już miał odejść.
-Oi, Izaya. – zatrzymał się.
-Tak? – spytał i spojrzał na mnie z uśmiechem. W sumie, po co ja go zatrzymałem? Milczałem. –No, to jak nic nie chcesz, to ja idę. Na razie, Shizzy~! – wyśpiewał i odbiegł, machając mi ręką na pożegnanie. Odpaliłem kolejnego z kolei papierosa i ruszyłem w stronę domu. Od razu po przyjściu włączyłem komputer i wszedłem na chat. Znów zalogowałem się jako Kaname. Odszukałem pokój Ringo, a w nim samotnego Ichigo. Tak jak ostatnio.
-Cześć. – napisałem. Nie musiałem długo czekać na odpowiedź.
-Hej. Wybacz za to ostatnio, szef mnie zawołał. Dzisiaj też długo nie popiszę z Tobą. Muszę za niedługo iść.
-Hm? Gdzie idziesz? Słyszałem, że dzisiaj nie będzie zbyt bezpiecznie wychodzić na ulice Tokio.
-Tak, wiem. Masz na myśli wojnę gangów, prawda?
-Dokładnie. Nie boisz się?
-Co Ty. Będę z przyjacielem. Poza tym przyzwyczaiłam się. No wiesz.
-Taka praca? –
takiej samej wymówki zawsze używają Izaya i Alice.
-Dokładnie.

-Ale uważaj na siebie, okey? – poprosiłem. Nie wiem czemu. W sumie nie pisaliśmy o niczym konkretnym i nie znaliśmy się.
-Hahah, jasne, zawsze uważam. ;) Jesteś z Ikebukuro?
-Tak, a co?
-W Ikebukuro ma być największa walka. Poza tym, zastanawiam się, czy Cię znam. Również mieszkam w Ikebukuro.
-Może mnie znasz, ale raczej ze mną nie rozmawiasz. Jeśli już to znałabyś mnie z widzenia.
-O, wiedziałeś, że jestem dziewczyną. ^^ Ale dlaczego miałabym z Tobą nie rozmawiać? Jesteś taki straszny?
-Tak.
-Eeee tam, nie przesadzaj. Nie wież we wszystko, co mówią ludzie. Oni osądzają nie znając innych. Taka ich natura. –
zdziwiło mnie to, szczerze mówiąc. Usłyszałem piknięcie, oznaczające w moim budziku zmianę godziny. 18:00. Taaa… zdecydowanie za długo włóczyłem się z Tom’em.
-No cóż, ja już muszę iść. Do zobaczenia… kiedyś. :D
-Tak, do zobaczenia. –
wylogowałem się z chatu. Nie ma sensu siedzieć, jeśli nie mam z kim pisać. Odłożyłem laptopa i spojrzałem za okno. Ciekawe, jak wielka będzie zadyma… 

Komentarze

Popularne posty