Proszę, żyj! - rozdział 1

Poszliśmy do szkoły, jednak Roppi mówił mniej niż zwykle. Kuzyn Izaya pewnie wszystko słyszał, mieszka piętro nad nimi. Przyglądał się dzisiaj dziwnie Roppi'emu. Na jednej z lekcji wręczył mi karteczkę. Rozwinąłem ją i odczytałem:

Matka mu wczoraj powiedziała, że go nienawidzi. Dlatego tak przygasł. Nigdy czegoś takiego nie mówiła. Krzyczała, że nigdy go nie kochała i że to przez niego wujek ich zostawił. Powinieneś o tym wiedzieć, siedzisz z nim najwięcej. Podarła mu też książki. Przynajmniej część. I spaliła w kominku, bo "za bardzo znika w świecie wyobraźni". Pilnuj mojego kuzyna, bo coś sobie jeszcze zrobi.
Izaya

Czytałem to z zapartym tchem. Nie mogłem uwierzyć. Pamiętam mamę Roppi'ego jeszcze z dzieciństwa. Jego ojciec często wyjeżdżał w delegacje. Zawsze wesoła i uśmiechnięta, czytała nam bajki i piekła wspaniałe ciasteczka. Jednak, gdy mieliśmy 10 lat, ojciec Roppi'ego odszedł i jego matka przeżyła załamanie nerwowe. Leczyła się też z depresji. Przez przypadek dowiedzieliśmy się od Izayi, że przez ostatnie 9 lat miał kochankę, i zostawił swoją rodzinę dla niej. Ponieważ oboje byliśmy bardzo przywiązani do niej, chcieliśmy ją pocieszyć. Roppi znienawidził swego ojca i zaczął odciążać matkę. Ale potem, w dniu jego 13 urodzin, wybuchła awantura. Byliśmy wtedy u Izayi i wszystko słyszeliśmy.
-Mamo, czy Tsuki, Izaya, Shizuo, Delic, Psyche, Hibiya i Tsugaru mogą przyjść?
-Huh? A co to za okazja, że ma przyjść ich tak wiele? 
-No bo dzisiaj są moje urodziny i chcieli przyjść... 
-Żadnych urodzin! Zwariowałeś?! Może jeszcze mam Ci prezent kupić?! Ja ledwo wiążę koniec z końcem! Ty gówniarzu, urodzin się zachciało?! 
Po tym usłyszeliśmy dźwięk tłuczonych talerzy. Ja i Psyche płakaliśmy. Gdy jego mama już zasnęła, zabraliśmy go na górę do Izayi i opatrzyliśmy. Rodziców i sióstr Izayi wiecznie nie ma w domu, więc ma całe mieszkanie dla siebie. Często tam siedzieliśmy, gdy żadne z nas nie mogło pójść do Roppi'ego ani, gdy on nie mógł wyjść. Zawsze wiedzieliśmy, o każdej awanturze, ale za każdym razem mama go przepraszała. Robiła takie awantury tylko wtedy, gdy miała naprawdę wielkie napady szału i nie miała leków. Ostatnio robi je coraz częściej, a on wszystko znosi. Nigdy nie widziałem, by płakał. Ale często był blady i milczał. Wracając ze szkoły, zastanawiałem się nad tym wszystkim.
-Roppi, idziesz dzisiaj do mnie? - zapytałem przy wejściu do naszej klatki.
-Nie, Tsuki, wybacz. Myślę że powinienem iść do domu. - odparł. Niemal codziennie, od trzech lat, zaraz po szkole wracał do domu. Rzadko udało nam się go gdzieś wyciągnąć. Nawet do mnie do mieszkania.
-Do jutra.
-Do jutra. - pożegnaliśmy się. Oczywiście, nie poszedłem do siebie. Od razu poszedłem do Izayi. Zawsze szybciej od nas wraca do domu i siedzi tam albo sam, albo czasem z Shizuo. Czasem zaglądają też Shinra z Celty, ale dzisiaj był sam.
-Cześć, Tsuki. - przywitał mnie w drzwiach. Nie uśmiechał się. Nigdy się nie uśmiecha, jeśli martwi się o kogoś. Szczególnie jeśli chodzi o Roppi'ego. Izaya jest doskonałym znawcą ludzkiej natury i psychiki, dlatego łatwo mu rozgryźć ludzi. Jego samego jednak nie jest tak łatwo rozgryźć.
-Cz-cześć, Izaya. Mo-mogę tu zostać narazie? - spytałem, niepewnie wchodząc do mieszkania.
-A powiedziałem kiedyś, że nie? - uśmiechnął się lekko i zamknął za mną drzwi. Na dole też usłyszeliśmy trzask. Czyli mama Roppi'ego wróciła. Słyszeliśmy przez jakiś czas tylko szmery.
A potem krzyk.
-Co to ma być?! Chcesz mnie otruć?! - mama Roppi'ego była wściekła. Cicha odpowiedź Roppi'ego i dźwięk tłuczonego szkła. Zamknąłem na moment oczy. Och, żeby tylko Roppi'emu nic się nie stało! Gdy otworzyłem oczy, w mieszkaniu na dole słychać było podniesione głosy, jednak nie wrzaski. Rozróżnialiśmy tylko pojedyncze słowa. Izaya zmarszczył brwi. W ręku trzymał komórkę. Nagle wszystko ucichło. Usłyszeliśmy jeszcze tylko trzaśnięcie drzwiami. Czyli mama Roppi'ego poszła do siebie do pokoju. Rozmawialiśmy z Izayą, odrobiliśmy lekcję, obejrzeliśmy film, ale nic więcej się nie działo. Zerknąłem na zegarek. 21:00.
-Wy-wybacz, Izaya. Za-zasiedziałem się. Po-powinienem już i-iść. - powiedziałem i wstałem, chwytając swoje rzeczy do ręki. Skinął głową.
-Do jutra. - odparł, a ja wyszedłem. Pouczyłem się jeszcze trochę, posiedziałem z mamą i poszedłem spać.

W środku nosy obudził mnie dźwięk, zwiastujący nadejście SMS'a. Kto pisze do ludzi o tej porze? Spojrzałem na budzik ustawiony na szafce nocnej obok łóżka. 3:24. Westchnąłem, przetarłem oczy i założyłem okulary. Wziąłem urządzenie do ręki i otworzyłem wiadomość.
Nadawca: Orihara Izaya
Temat: Roppi
Treść: Dziesięć minut temu karetka zabrała Roppi'ego w ciężkim stanie do szpitala. Odwiedzimy go rano wszyscy razem. Nie idziemy do szkoły. Czekaj o 7:30 w zaułku, gdzie opatrywałeś mu dzisiaj rany. Od 8:00 są odwiedziny. 
Na chwilę wstrzymałem oddech. Roppi... jest aż tak ciężko ranny?

Komentarze

Popularne posty