Porwanie - rozdział 8

Ohayo, kotki moje~!
Jak Wam minęły święta? :)
Nie wiem, jak u Was, ale u mnie w reszcie zaczął sypać śnieg~!
Yaaaay, Neko-chan będzie teraz marznąć i żądać, by ktoś ją przytulił, a jednocześnie będzie się cieszyć jak dziecko i rzucać śnieżkami. :3 Typowe u mnie xd Jakaś psychoza xD
Miałam Wam to wstawić jutro, ale miałam wenę i dobry humor, więc wstawiam Wam to dzisiaj. :3 Dobra, i tak wiem, że nie będziecie tego czytać. .-. No, ale jakby komuś się nudziło to wstawiam. ;-)
Macie tutaj, łapcie *rzuca* 9 już rozdział "Porwania", czyli kontynuację alternatywnego rozdziału 8~! Kto złapie~? :)
No, a teraz nie przedłużam~!
Ja ne~!

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Oglądałem telewizję, kiedy nagle usłyszałem straszny huk. Wystrzał z broni. Najpierw jeden, a potem jakby wszyscy oszaleli i kilkadziesiąt, kilkaset czy ileś pistoletów zaczęło na raz strzelać. Zerknąłem na zegarek. 20:00. Jest już ciemno. Idzie w końcu zima, co nie? Zerknąłem za okno. Mam tylko nadzieję, że Alice i… ta, i Izaya będą cali. Martwię się o nich. Jestem głupi czy jak? Westchnąłem i odpaliłem kolejnego już papierosa. Film nagle kompletnie przestał mnie interesować. Na pewno ta dwójka idiotów siedzi gdzieś teraz i obserwuje całą walkę. Albo biorą w niej udział. Jeśli już, to liczę na to pierwsze. Nie chciałbym iść na pogrzeb. Wystrzały robiły się coraz cichsze, aż w końcu całkowicie umilkły. Najwyraźniej skończyły im się naboje. Słychać było tylko krzyki ludzi, jęki rannych i odgłosy typowej bójki, zaczęli walczyć czym popadnie. Nie moja sprawa, ale w takim hałasie nie da się zbyt dużo zrobić. Wstałem z kanapy i gasząc niedopałek w popielniczce wyszedłem do kuchni. Wyciągnąłem z lodówki mleko czekoladowe i napiłem się trochę. Czemu aż tak bardzo martwię się o tę mendę? O Alice jeszcze rozumiem, jest dla mnie jak młodsza siostra, bo jakimś cudem ją polubiłem, mimo iż przypomina czasem Izayę. Ale żeby martwić się o tę mendę?!
Zły sam na siebie uderzyłem pięścią w blat. Złamał się na pół. Ups… dopiero po tym, jak ochłonąłem zdałem sobie sprawę, że drogo mnie to wyniesie. Ale to przecież wina tej pchły. Zdenerwowany poszedłem do łazienki i wszedłem pod prysznic. Lodowata woda spływała po moim ciele i jakoś mnie uspokajała. Była przyjemna. Uspokojony już trochę wyszedłem spod prysznica. Słyszałem krzyki ludzi, w oknach błyszczało niebieskie światło. Czyli policja zareagowała. Walka się skończyła. Wyjrzałem za okno. Istne pobojowisko. Wszędzie porozbijane szkło, meble, kije bejsbolowe, a do tego w każdym wolnym miejscu ludzie, martwi i ranni proszący o pomoc. Karetki i ratownicy uwijali się jak mogli, ale nie dawali rady z taką ilością ludzi.
-Proszę państwa, o to specjalny komunikat. – zerknąłem na telewizor, gdzie speaker przerwał film, a na ekranie obok niego pojawiło się zdjęcie z parku. Przerażające. – W całym Tokio odbyły się dziś wojny gangów. Policji po długim czasie udało się opanować sytuację. Ranni są przewożeni do szpitali w Tokio i sąsiednich miastach, Ci którzy nie są ranni zostali złapani przez policję. W ciągu pół godziny akcji ratunkowej, aby ocalić rannych, naliczono ich już 125 osób. Jednak policja zapewnia, że jest ich znacznie więcej. Sytuację na bieżąco z Ikebukuro i Shinjuku będą się pojawiać na naszej stronie internetowej. W tych dwóch dzielnicach doszło bowiem do największych zamieszek. – czyli to już koniec. To dobrze. Ulica pod moim oknem nie wygląda zbyt ciekawie. Do tego zaczął padać, deszcz, co nie tylko utrudni ratownikom akcję. Deszcz zaczął mieszać się z krwią i tworzyć na ulicach istne rzeki. Siadłem na kanapie i odetchnąłem. Nareszcie koniec zabawy. Wtedy usłyszałem dzwonek komórki. Niechętnie po nią sięgnąłem i odebrałem.
-Halo?
-Shizuo?! – po drugiej stronie rozbrzmiał nerwowy głos Alice.
-A kto inny? – spytałem. – Co się stało? – gdy usłyszałem jej wyjaśnienie, nie mogłem uwierzyć. –Jak to? Jak to się stało, do cholery?! – krzyczałem.
-Shizuo-nii-san…wybacz, ale nie mogłam nic zrobić. Izaya...on…został ciężko ranny i… - dziewczyna przerywała, rozpaczliwie próbując zapanować nad głosem, emocjami i łzami – i jest teraz operowany… Shinra nie wie, co z nim będzie… może umrzeć… - słyszałem jej słowa, słyszałem, jak już nie panuje nad sobą i zaczyna płakać. Zgniotłem urządzenie, przerywając tym samym połączenie. Jak to. Izaya został ranny? Postrzelili go w klatkę piersiową i brzuch. Dwa strzały na raz. Stracił dużo krwi. Czekali na Celty. Jest operowany. Nie wiedzą, czy przeżyje.
Nie myśląc zbyt długo przebrałem się i wybiegłem z mieszkania. Muszę się znaleźć szybko u Shinry i przekonać się o tym na własne oczy. Ale co zrobię, gdy już będę mieć potwierdzenie? Nie ważne! Pomyślę o tym potem. Teraz tylko muszę być jak najszybciej w mieszkaniu doktorka. Samozwańczy Bóg jednak się przeliczył, co do własnych możliwości.

Komentarze

Popularne posty