Rette mich - rozdział 3

Obudziłem się dopiero późnym wieczorem. Wstałem i poszedłem do kuchni, przygotować sobie herbatę. Gdy woda się gotowała, poszedłem do łazienki i wziąłem szybki prysznic. Przebrałem się w trochę rozciągniętą już piżamę i wróciłem do kuchni. Z kubkiem herbaty w dłoni skierowałem się do swojego pokoju, ale zatrzymał mnie głos kuzyna.
-Jak się czujesz? – usłyszałem. Zerknąłem przez ramię na opierającego się o futrynę od swojego gabinetu Izayę. Uśmiechał się.
-Lepiej. Idziesz do Shizuo-san’a? – zapytałem, gdy zobaczyłem kurtkę którą trzyma w dłoniach.
-Tak, Psyche już wrócił i jest u siebie w pokoju natomiast Hibiya powiedział, że wróci jutro wieczorem. Dasz sobie radę sam do wieczora? – zapytał. Skinąłem tylko głową i poszedłem do siebie. Ponieważ nie byłem już zmęczony, a i gorączka mi trochę spadła, odpaliłem komputer i zalogowałem się na chat Dollars’ów. Nic co by mnie mogło zainteresować. Wszyscy komentowali jakiś głupi film, który niedawno wszedł do kin. Zalogowałem się do pokoju gdzie była tylko jedna osoba, o nick’u Truskawka.
--Roppi jest on Line—
T: Witaj, Roppi-san.
R: ‘Roppi-kun’ jeśli już. Nie potrzebnie dodajesz ‘san’ na koniec. Witaj T.
T: Ah, tak, wybacz.^.^”
R: Nie ma sprawy.
T: Jak Ci minął dzień, Roppi-kun?
R: Ahm, może być. Prawie cały dzień spałem.
T: Huh? Dlaczego? Coś się stało?
R: Złapałem gdzieś jakieś przeziębienie i miałem gorączkę, to wszystko.
T: Ale już czujesz się lepiej, prawda?
R: Tak.
R: A co z Tobą?
T: Huh? Ze mną? Ah, byłem dziś w domu przyjaciela i pomogłem jego kuzynowi. On też był chory.
R: Ahm, rozumiem.
T: Ne, Roppi-kun, lubisz czytać?
R: Tak.
T: Ja też.
Co najchętniej?
R: Kryminały, książki psychologiczne, mogą być też przygodowe.
T: Ja jednak wolę fantasy albo przygodowe. Co teraz czytasz?
R: Jedną z książek King’a.
T: Haa? Ale one są straszne!
R: O to chodzi.
T: Nie wiem.. nie lubię takich książek. Zdecydowanie bardziej wolę coś co się dobrze kończy a nie coś, gdzie wszyscy się zabijają lub umierają.
R: Więc co teraz czytasz?
T: Teraz? „Zwiadowców”.
R: Ah, tak, kojarzę. Czytałem chyba dwie części.
T: Uważam, że ta książka jest naprawdę dobra. Chciałbym być tak odważny jak Will albo Halt.
R: A nie jesteś?
T: Nie, jestem strasznie nieśmiały. Często się rumienię i jąkam prawie w każdym zdaniu! >///<
R: Rozumiem.
T: Czy to coś złego, Roppi-kun?
R: Nie, nie sądzę. Nie spotkałem chyba jeszcze takiej osoby, to wszystko.
T: Uff… to dobrze. Już się bałem, że to coś złego. Inni ludzie tak nie robią.
T: Tak w ogóle to gdzie mieszkasz?
R: Tokyo, Ikebukuro.
T: Co za niespodzianka! Ja również c:
T: Może chciałbyś się kiedyś spotkać?
R: Nie wiem, niezbyt lubię ludzi.
T: Haa? Dlaczego? ;-;
R: Są podli i fałszywi, w dodatku uwielbiają wywyższać się nad słabszymi. To ohydne.
T: Rozumiem co chcesz mi przekazać, ale przecież nie wszyscy są tacy.
R: Do tej pory nie spotkałem osoby, która by taka nie była.
T: To smutne… :c
R: Masz rację.
T: Czyli… uhm.. wybacz.
R: Nie mam Ci czego wybaczać. Ostatecznie możemy się spotkać jeśli chcesz.
T: Naprawdę?
R: Tak.
T: To wspaniale!
T: Pasuje Ci czwartek? Może koło 18 naprzeciwko Russia Sushi?
R: Tak, dlaczego nie.
T: Dziękuję, Roppi-kun.
T: Będę miał w ręku białą róże, dobrze?
R: Jasne. Na pewno Cię rozpoznam.
T: Dziękuję.
R: Za co znowu mi dziękujesz?
T: Za to, że mimo iż nie lubisz ludzi, zgodziłeś się ze mną spotkać. To naprawdę miłe.
R: Dobrze, dobrze. Jestem tylko człowiekiem… niestety.
T: Dlaczego niestety?
R: Ponieważ brzydzę się tego, że jestem człowiekiem i brzydzę się ludzi.
T: Ohm… mnie też?
R: Nie znam Cię, ale prawdopodobnie tak. Nie ma człowieka którego bym kochał.
T: Dlaczego?
R: Bo nie sądzę by taka osoba istniała.
T: Rozumiem…
R: A co z Tobą? Chcę poznać Twoje spojrzenie.
T: Ja? Uhm… więc ja lubię ludzi. Nie wszystkich, ale nie widzę tylko złych rzeczy.
T: No i jest jedna taka osoba która mi się podoba…
R: Mhm. Kto to?
T: No.. nie, nie ważne >///<
R: Rozumiem. Nie będę naciskać. Pójdę już.
T: Dobrze. Śpij dobrze, Roppi-kun.
R: Dobranoc.
--Roppi jest off Line—
Wylogowałem się z chatu i włączyłam muzykę, na tyle cicho by nikomu nie przeszkadzać, ale na tyle głośno by wypełniła cały pokój. Oparłem się o krzesło i popatrzyłem w sufit. Naprawdę źle się czuję z tym że muszę tu żyć… Wstałem i wyciągając scyzoryk z szuflady przeszedłem do łazienki, gdzie zamknąłem się na klucz i klęcząc nad wanną zacząłem się ciąć. Rana po ranie, po kolei. Jedna, druga, trzecia… po piątej przestałem liczyć. Nie były zbyt głębokie. Nie chciałem na razie się zabić. Chciałem poczuć ten słodki ból. To było takie przyjemne… Tak bardzo, chciałem więcej i więcej. W końcu poczułem, że słabnę, a dno wanny było już całe czerwone od krwi. Zamoczyłem w niej palce ręki, która jeszcze chwilę temu trzymała nóż i w rytm piosenki zespołu „Tokyo Hotel” , którą słyszałem zza ściany, napisałem na ściance wanny „RETTE MICH”. To tytuł piosenki która jest jedną z moich ulubionych.
Czy naprawdę chciałbym, aby ktoś mnie uratował i pomógł mi? Czy chciałbym, aby pokazano mi inne życie? Czy chciałbym się zakochać? Czy chciałbym móc inaczej żyć? Zastanawiałem się nad tym, gdy opatrywałem rękę, kolejno przemywając ranę, potem dodając gazę i na koniec owijając wszystko świeżym bandażem i zakryłem to rękawem bluzki. W końcu nikt nie musi wiedzieć, że znów to zrobiłem. Umyłem wannę jak najdokładniej i podłogę w miejscach gdzie skapnęło trochę krwi. Sprawdziłem jeszcze czy wszystko gra i z powrotem poszedłem do siebie. Po drodze spotkałem Psyche.
-Co robisz~?  –zapytał słodziutkim głosem.
-Nic, słucham muzyki. – odparłem cicho i schowałem się do pokoju.
-Przyjdź za pół godzinki na dół~. – usłyszałem jeszcze i usiadłem na łóżku, pogrążając się w rozmyślaniach.
Nie wiedziałem czego chcę. Ratunku? Śmierci? Życia? Miłości? Ale przecież ja nienawidzę ludzi i tego świata, więc chyba śmierci. Bólu. Straszliwego bólu. Ale tego fizycznego. Tak, dokładnie. Bo mam dość tego, co dusi mnie i wykańcza od środka. Czuję się, jakbym tonął i woda powoli wypełnia moje płuca, zaczynając mnie dusić. Czasem naprawdę miałem takie wrażenie. Czuję się trochę zagubiony…
Zgodnie z tym co powiedział Psyche, po 30 minutach zszedłem do salonu.
-Tsuki przyniósł ciasto, to dla Ciebie~. – różowooki kuzyn z radością podał mi talerzyk z ciastkiem. Spojrzałem na to co mi podał. Truskawkowo-śmietankowe. Usiadłem z nim na kanapie i gapiąc się na jakiś film zjadłem ciasto i wypiłem herbatę.
-Dziękuję. – powiedziałem cicho.
-Smakowało~? – zapytał wesoło z tym wielkim uśmiechem na twarzy.
-Tak, dobre było.
-To dobrze, Tsuki je upiekł~. – powiedział z badawczym spojrzeniem.
-Naprawdę? – spytałem obojętnie. – No, talent ma. - ale co mnie obchodzi kto je upiekł? Nie znam Tsukishimy i nie rozmawiałem z nim. Co prawda był dzisiaj na chwilę, ale nie zamieniliśmy jakoś słowa. Nie obchodzi mnie. - Idę do siebie. – powiedziałem, a uśmiech natychmiast zniknął z rumianej twarzy.
-Haa? Nie posiedzisz ze mną? – zapytał ze łzami w oczach. Westchnąłem cierpiętniczo.
-Ostatecznie chwilę mogę. – odparłem zrezygnowany z powrotem siadając na kanapie.
-Yay~! Dziękuję, Roppi~! – wykrzyknął mój kuzyn ciesząc się jak dziecko, które dostało kotka i przytulając mnie. Nie odwzajemniłem gestu tylko poczekałem aż sam miał dość i się odkleił. Siadł już spokojnie i zajął filmem, który ja tylko pobieżnie oglądałem. Nie obchodziło mnie, co tam robią. Wolałem zagłębić się w swoich rozmyślaniach.
-Ne, wszystko dobrze, Roppi? – zapytał chłopak, wpatrując się we mnie różowymi oczami. Skinąłem głową.
-Tak, dlaczego pytasz?
-Oh, wydawałeś się nieobecny~. – stwierdził wesoło i wrócił do jakiegoś serialu. – Teraz są „Przyjaciele”. – no oczywiście, ulubiony serial Psyche. Musiał go obejrzeć.
-Pójdę już do siebie. Nie siedź za długo, bo jutro nie wstaniesz. – powiedziałem, widząc że zegar wybił już 23.
-Dobrze. – usłyszałem jeszcze, gdy już wchodziłem do swojego pokoju. Zamknąłem drzwi i znów zalogowałem się na chat. W sumie nie bardzo chciało mi się spać, chociaż pewnie jeszcze się położę. Ostatnio jestem strasznie mało produktywny, prawie tylko śpię… Jutro czas to zmienić. Zerknąłem na listę pokojów i osób dostępnych. Ani śladu Truskawki, a wszystkie pokoje były pełne. Zrezygnowałem więc z japońskiego chatu i wybrałem jeden z niemieckich pokoi. Znalazłem jeden, który mi przypasował.

--Roppi jest on Line—
L(udwik): Hej.
R: Cześć.
L: Km?
R: Nie rozumiem tego oznaczenia.
L: Chłopak czy dziewczyna?
R: Chłopak.
L: Bi, homo, hetero?
R: Możesz mówić normalnie?
L: Jakiej jesteś orientacji seksualnej?
R: Jestem aseksualny.
L: Dlaczego?
R: Tak wyszło.
L: Może po prostu nie znalazłeś odpowiedniej osoby?
R: Może.
L: To jak?
R: Co jak?
L: Masz ochotę na cyberek?
R: Na co?
L: Na seks przez Internet.
R: Nie.
L: Aleś Ty beznadziejny.

--Roppi jest off Line—
Ta rozmowa tylko mnie zdenerwowała. Takie propozycje? W Internecie? To tylko pokazuje, jaki ten świat jest okropny i zniszczony. Cuchnie na kilka tysięcy kilometrów. To naprawdę chore. Odetchnąłem i wyłączyłem laptopa. Mam dość na dziś. Spędziłem zbyt dużo czasu na tej bezużytecznej konwersacji. Odjechałem na krześle od biurka i przymknąłem oczy. Tak… nic, tylko zniszczyć ten świat. Nie ma ani jednej osoby wartej przeżycia. Wszyscy są zepsuci do szpiku kości.

Z tymi myślami… zasnąłem na obrotowym krześle, gdy zaczynało świtać.

Komentarze

Popularne posty