Sekret - 1


Gdy się obudził, był już ranek. Wiedział to, bo słyszał, jak profesor krząta się po pomieszczeniu, przygotowując się do dzisiejszych lekcji. Jeszcze przez chwilę leżał, jednak po chwili postanowił podnieść się do siadu, co jakoś mu się to udało, jednak znów zaczęło mu się kręcić w głowie.

-Obudziłeś się. Wreszcie.

Warknął nauczyciel, podchodząc do niego i sprawdzając jego stan.

-Taak... pójdę do siebie.

Powiedział blondyn, wstając powoli z kanapy.

-Jutro pełnia. Nie zapomnij eliksiru.

Usłyszał, wychodząc z pomieszczenia. Chłopak uśmiechnął się lekko i skierował swoje kroki do własnego dormitorium. Gdy tylko wszedł, spojrzał w lustro. Nie podobało mu się to, co widział. Na czarne cienie pod oczami nałożył krem, który miał je ukryć. W pergaminową i zniszczoną skórę wklepał krem, mający poprawić jej stan, co póki co marnie wychodzi. Odczekał moment i w skórę wklepał podkład, żeby chociaż trochę dodać koloru swojej bladej skórze. Westchnął cicho i zaczął swój codzienny rytuał. Korektor pod oczy. Lekkie konturowanie, które miało na celu ukryć zapadłe policzki i zmęczenie. Puder, by zakryć drobne niedociągnięcia w makijażu. Czas na włosy. Przeczesał je i zaczesał grzywkę tak, by delikatnie zasłaniała mu twarz, ale jednocześnie nikt nie zwrócił na to uwagi. Polakierował je, by fryzura się nie rozwaliła w ciągu dnia i westchnął cicho. Nie podobało mu się to, czym się stał. Łyknął szybko eliksir tojadowy i umył zęby, by pozbyć się tego strasznego smaku. Założył szaty i spakował książki potrzebne mu na dziś do torby, chociaż nie czuł się najlepiej. Zastanowił się przez chwilę i wypakował książki, zamieniając je na kilka innych przedmiotów. Spakował też kilka porcji eliksiru, by móc go zażyć w razie potrzeby. Wymknął się niezauważony z lochów i po chwili szedł  już przez błonia, by ukryć się przy jeziorze. Promienie porannego słońca pieściły delikatnie jego zniszczoną skórę a lekki wietrzyk tańczył we włosach. W końcu dotarł na miejsce i usiadł pod jednym z drzew, gdzie nie było go widać od strony szkoły. Spojrzał na spokojną taflę jeziora i oparł się o szorstki pień wsłuchując się w śpiew ptaków. Jego spokój jednak nie potrwał długo.

-No, no, ciebie się tu nie spodziewałem.

Usłyszał rozbawiony głos, który znał. Wiedział, do kogo należy. Słyszał go setki razy, jednak nie był on nigdy skierowany do jego osoby.

-Co ty tu robisz?

Zapytał, spoglądając prosto w szmaragdowe oczy. Spodziewał się ujrzeć w nich nienawiść i pogardę ale zauważył tylko uwagę i radość, co nieźle go zaskoczyło. Chłopak usiadł tuż obok niego, spoglądając w dal za jeziorem.

-Nie mam ochoty dziś na naukę. Mam za dużo na głowie.

Powiedział Potter z rozbrajającą szczerością. Blondyn spojrzał na trawę przed sobą i zaczął bawić się jej źdźbłami.

-Gdzie twoja paczka?

Zapytał, z czystej ciekawości. Usłyszał cichy śmiech.

-Mam ich trochę dość. Chciałem się wyrwać.

Znów ta szczerość... co się dzisiaj z nim stało? Takie pytanie krążyło po głowie chłopaka, ale  więcej się nie odezwał.

-Jutro pełnia. Musisz czuć się okropnie.

Usłyszał po chwili. Zaskoczony spojrzał na chłopaka siedzącego obok. Nie... zaskoczenie to było za mało... był w szoku. Otworzył usta i chciał coś powiedzieć, ale głos uwiązł mu w gardle.

-Skąd wiem? Remus też jest wilkołakiem i opowiadał mi o tym. No i czuję przy tobie eliksir tojadowy. Tej woni nie da się pomylić z żadną inną. Podejrzewałem coś wcześniej, ale teraz mam pewność. To się stało w te wakacje, prawda?

Zapytał, ale Malfoy był w stanie jedynie pokiwać twierdząco głową.

-Wiedziałem. Skoro siedzisz tu sam to nikomu nie powiedziałeś. Ukrywasz to przed wszystkimi oprócz Snapea. Skoro tak, to wstydzisz się tego. Jesteś ze szlachetnej rodziny, więc byłeś całe życie chroniony, ale jakimś cudem wilkołak cię dopadł. Przeraziłeś się wczoraj, gdy wypowiedziałem imię Voldemorta. Co oznacza, że to jego sprawa. Jest złym człowiekiem, więc musiała to być kara. Dla ciebie albo dla twojego ojca. Nie wykonujesz jeszcze zadań, więc nie mogłeś go zawieźć. Czyli twój ojciec coś przeskrobał, a ty zostałeś za to ukarany. Nienawidzisz tego i nie umiesz się z tym pogodzić. Przemienił cię wbrew twojej woli jeden z wilkołaczych popleczników Voldemorta. Mam rację?

Usta blondyna były rozdziawione jak jeszcze nigdy. Gdyby wpadła mu do nich mucha, nie zorientowałby się.

-Widzę, że mam. Szokuje cię też, skąd to wszystko wiem. Cóż... może nie potrafię się uczyć, ale za to potrafię logicznie myśleć, a moje logiczne myślenie doprowadziło mnie do powyższych konkluzji. Połączenie faktów nie było trudne. Ale jestem zaskoczony, że mimo to, twój ojciec wciąż nie odwrócił się od Voldemorta,  chociaż  tak bardzo cię skrzywdził. To oznacza, że wasza relacja nie jest zbyt zdrowa oraz, że twój ojciec ma cię gdzieś. Wiesz o tym, ale albo nie dopuszczasz do siebie tej myśli, albo masz to gdzieś i nienawidzisz go tak samo, jak on ciebie. Chciałbyś odejść od tej czarnej armii, ale boisz się konsekwencji. Jesteś zagubiony i nie wiesz, co i jak masz zrobić, by jakoś z tego wyjść.

Zielone oczy spoczęły na nim i uważnie przeanalizowały jego mimikę i postawę.

-Chyba za dużo czasu spędzam z Hermioną.

Roześmiał się czarnowłosy, a stalowe oczy smoka wciąż były w nim utkwione.

-Idę do Hagrida. Jeśli będziesz chciał się wyrwać z tego czarnego cyrku... no, cóż, wiesz, gdzie mnie znaleźć.

Powiedział, wstając i zostawiając zszokowanego chłopaka samego.

-Co... Potter, od kiedy tak ci zależy?

Powiedział po jakimś czasie sam do siebie. Nawet nie zorientował się, kiedy słońce zaczęło zachodzić, będąc pogrążony we własnych myślach.

Komentarze

  1. Hejeczka,
    co tu można powiedzieć piękna konkluzja, Draco wręcz zaniemówił... a Severus widać że troszczy się o Draco...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Zośka

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty