Rozdział 1 - Bones
Jedziemy właśnie do Loitsche, aby
odwiedzić rodziców. Oczywiście Tom prowadzi, ja nie przepadam za tym, wolę
siedzieć obok niego i móc się bezkarnie na niego gapić lub obserwować krajobraz
za oknem. Wyjechaliśmy z domu z niewielkim opóźnieniem, ale dzięki bliźniakowi
nie miałem już problemów ze spakowaniem się i szybko mi poszło. Na szczęście
nie był zły o to opóźnienie. Właśnie wjechaliśmy do Uelzen,
miasta które zawsze mijaliśmy po drodze. Zdziwiłem się jednak, bo zazwyczaj
objeżdżał je, nawet nie zapuszczając się na przedmieścia, a teraz pruł w
kierunku centrum. Zmarszczyłem brwi z niezrozumienia.
-Tom?
-Uhm?
-Dlaczego jedziesz przez Uelzen?
Zazwyczaj objeżdżamy je naokoło. - spytałem prosto z mostu, a na jego
twarzy wykwitł uśmiech. Zerknął na mnie na moment kontem oka.
-Wiesz, chcę jeszcze wpaść gdzieś
po drodze na kilka chwil. - oznajmił, a ja jeszcze bardziej
zgłupiałem. Gdzie on chce jechać i po co? -Bill, weź proszę mój telefon i
zadzwoń do Bones. - poprosił, a ja jeszcze bardziej
zgłupiałem. Nie znam nikogo takiego, a wszystkich znajomych mamy wspólnych. Nie
raz wzajemnie korzystamy ze swoich telefonów, bo mamy te same numery. Jednak
chwyciłem jego komórkę i zrobiłem, o co prosił, włączając tryb głośnomówiący.
-No hej, Tom! - usłyszałem męski głos w słuchawce.
Nieznajomy głos. Ale witał się, jakby znali się od zawsze. Tak mnie to
zaskoczyło, że aż zamilkłem.
-Hej, Bones! Załatwiłeś to, o co
cię prosiłem? - zapytał najspokojniej w świecie mój
brat, a ja uniosłem wysoko brwi. Ma przede mną jakieś tajemnice? Zrobiło mi się
trochę przykro, bo sądziłem, że mówimy sobie o wszystkim.
-Jasne, w końcu obiecałem, nie? Jestem w centrum, tam, gdzie się
umawialiśmy, za ile będziesz? - odwróciłem twarz w stronę okna i
zasłoniłem ją kotarą z włosów. Nie chciałem, by widział, że bolą mnie jego
tajemnice. Od tej całej sprawy z Klausem mam problemy z zaufaniem ludziom, i
przez długi czas bałem się też Gustava, Goerga, Davida, mamy i Gordona. Tylko
jemu, tylko Tomowi ufałem przez cały ten czas. Wie, jak mi było ciężko, a teraz
okazuje się, że nie jest ze mną szczery. I to najwyraźniej nie pierwszy raz,
skoro ten mężczyzna go zna. A myślałem, że znam mojego brata na wylot.
-Daj mi kilka minut. - rzucił mój bliźniak a połączenie
zostało przerwane przez jego rozmówcę. Schowałem urządzenie, wciąż na niego nie
patrząc. Musiałem to przetrawić. Nim się obejrzałem, zatrzymaliśmy
się pod centrum handlowym. -Zaraz wrócę. - rzucił Tom i już go nie było.
Patrzyłem za nim, jak spotkał się z jakimś przystojnym chłopakiem, niewiele
starszym od nas. Wygląda na prawdę dobrze, ale nie potrafię docenić tego, jak
doskonale dobrał swoje ubrania. Po głowie wciąż krąży mi myśl, że mój brat nie
jest ze mną szczery. A jeśli jest jedna taka rzecz, może ich być więcej.
Widziałem, jak witają się
przyjaźnie i chwilę rozmawiają, wybuchając co chwilę śmiechem. Może moje
zachowanie jest śmieszne, ale nie potrafię pozbyć się tego chorego uczucia, że
bliźniak mnie zdradził. Pytanie, w jakim sensie to zrobił. Ile tajemnic ma
jeszcze przede mną?
Po chwili Tom dostał do ręki jakąś
papierową torbę, i zajrzał do środka. Uśmiechnął się zadowolony i po chwili
chował torbę w bagażniku, zaraz siadając z powrotem na miejscu kierowcy.
-Wszystko w porządku? - zapytał, uważnie mi się
przyglądając.
-Tak. - skłamałem cicho. Ruszyliśmy w
dalszą drogę.
TOM
Odkąd poprosiłem Billa by zadzwonił
do Bonesa, ucichł i unikał mojego wzroku. Trochę mnie to zdziwiło, ale
pomyślałem, że może jest zmęczony i postanowiłem dać mu odpocząć. Jednak nie
odezwał się już do końca podróży, co trochę mnie zaskoczyło, ale postanowiłem
poczekać do wieczora zanim się go o to zapytam. Gdy tylko wysiedliśmy z samochodu,
dopadła nas mama i zaczęła ściskać, a mój braciszek się rozluźnił i zachowywał
jak zwykle, więc pewnie to faktycznie zmęczenie było powodem jego nietypowego
zachowania. Nieomal nie udusiłem się, gdy rodzicielka tak mnie tuliła, ale
odwzajemniłem mocny uścisk, wdychając jej przyjemny zapach. Zawsze mnie koił,
gdy byłem dzieckiem. Mama jest drugą osobą, zaraz po Bill'u, która potrafiła
mnie uspokoić i której niemal bezgranicznie ufałem, bo tak bez jakichkolwiek
zastrzeżeń ufam tylko bliźniakowi i nikomu innemu. Zjedliśmy wszyscy razem obiad, dużo
rozmawiając o tym, co się dzieje w naszych życiach. Mama jak zwykle nie mogła
się nami nacieszyć i płakała, że znów przez osiem miesięcy będziemy poza jej
zasięgiem. Gordon jak zwykle śmiał się, że nareszcie damy im spokój ale że
"Simone będzie mu zabraniać oglądać mecze, bo nasz koncert będzie w
telewizji", jednak wszyscy wiemy, że to nie prawda. Rodzicielka śledzi
naszą karierę, ale czyta w Internecie przebiegi koncertów i sprawdza, jak sobie
radzimy, jednak już dawno znudziło jej się oglądanie każdego naszego koncertu,
i jak podczas tych kilku miesięcy jak obejrzy może ze dwa w całości, a zagramy
ich aż 65, to będzie dobrze. W końcu jednak po kilku godzinach
pozwoliła nam wyjść na spacer po okolicy, tak, jak za dawnych lat. Dochodziła
już 20 i słońce powoli zaczęło kierować się za horyzont, ale dla nas to była
najlepsza pora na spacer. Chociaż był koniec marca, to pogoda była na prawdę
ładna i przyjemnie nam się spacerowało. Gdy zaszliśmy do lasu, splotłem razem palce
naszych dłoni. Delikatnie ścisnąłem jego, bo od dłuższego czasu był milczy i
sądzę, że się zamyślił, a brakuje mi jego głosu, szczególnie, że ostatnio tak
mało ze sobą rozmawiamy. Spojrzał na mnie i uśmiechnął się
lekko. Wiatr rozwiewał jego czarne włosy, przez co część zasłoniła mu twarz.
Przystanąłem i delikatnie zgarnąłem mu je za ucho, patrząc mu w twarz. Takich
chwil z nim mi brakuje. Spokojnych, gdy możemy nacieszyć się sobą i nie musimy
się spieszyć ani chować przed natrętnymi spojrzeniami ludzi. Gdy jesteśmy tylko
ja i on. Uśmiechnąłem się i pocałowałem go w
usta, jedynie delikatnie je muskając. Zamruczał cicho ale wyczułem w nim jakieś
napięcie. Spojrzałem na niego zdezorientowany.
-O co chodzi? - zapytałem, chcąc zrozumieć, co
siedzi mu w głowie. Jestem pewien, że coś się stało, to już nie przez zmęczenie
tak się zachowuje.
-Nie wiem, o co ci chodzi. - odparł wymijająco, odwracając wzrok
i idąc dalej. Podążyłem za nim, zaniepokojony już nie na żarty. Po kilku następnych minutach
spaceru, dotarliśmy w sam środek lasu, gdzie znajduje się ogromna polana z dość
dużym jeziorem, w którym kąpaliśmy się w dzieciństwie. Usiedliśmy obok siebie
na trawie i obserwowaliśmy coraz bardziej ciemniejące niebo i wschodzący
księżyc.
-Kim był ten człowiek? - usłyszałem cichy głos bliźniaka.
Wydawał się trochę przygnębiony. Więc to o to poszło? Oj, Billy...
-Bones? Przedstawiciel marki
produkującej biżuterię. - blada twarz zwróciła się w moją
stronę i patrzyła na mnie z niedowierzaniem. Podniosłem się i uklęknąłem
pomiędzy jego nogami, wyjmując z kieszeni kurtki papierową torbę, którą
odebrałem kilka godzin wcześniej w Uelzen. Jego oczy rozszerzyły się delikatnie
na jej widok. -Wiesz, jedziemy w trasę i znów nie
będziemy mieć dla siebie zbyt dużo czasu... Chciałem dać ci coś, co zawsze
będziesz mógł mieć przy sobie. Coś specjalnego, co doda ci sił. Coś, co będzie
ci mnie przypominało. - szeptałem, widząc, jak na jego
twarzy maluje się coraz większe zaskoczenie. Wyjąłem z torebki niewielkie,
czerwone pudełeczko. Księżyc zdążył już wzejść i teraz odbijał się od skóry
mojego kochanka. Otworzyłem pudełeczko przed jego oczami, tak, by móc zobaczyć
jego reakcję. Sądząc po szoku na jego twarzy, trafiłem. Uśmiechnąłem się do niego i
założyłem mu podarek na szyję. Dotknął palcami wisiorka, patrząc mi w oczy.
-Tom... jest piękny. - szepnął, będąc wyraźnie w szoku.
Uśmiechnąłem się szerzej i złapałem jego twarz w dłonie, całując go zachłannie.
Zamruczał cicho, zarzucając mi ręce na szyję i oddając pocałunek. Wsunąłem mu
język w usta i zacząłem pieścić jego podniebienie, wyrywając z jego gardła
kolejny jęk. Mimo tylu pocałunków i innych, dużo przyjemniejszych rzeczy, on
wciąż w moich ramionach drżał jak za pierwszym razem. Jak przy pierwszym
pocałunku, przy pierwszym seksie...Uśmiechnąłem się i odsunąłem od
niego, by mógł złapać powietrze. Patrzył mi w oczy, badając palcami moją twarz.
Przymknąłem oczy pod jego dotykiem i pogładziłem jego policzek.
Chłonąłem jego zapach, dotyk i
widok, napawałem się jego głosem i tym, że jesteśmy tu sami.
Takie chwile mogłyby trwać
wiecznie.
Komentarze
Prześlij komentarz