Samobójca - 6
Czarnowłosy chłopiec podszedł do swojego przyjaciela od tyłu, zakrywając mu oczy drobnymi dłońmi. Chłopczyk nawet nie drgnął, dobrze zdawał sobie sprawę, że nic mu nie grozi, a osoba, która go obejmuje, to jego przyszywany braciszek. Skąd to wiedział? Sam nie znał odpowiedzi na to pytanie, chociaż wydawała się oczywista. Znał jego dotyk i zapach na pamięć, w dodatku łączy ich silna więź, więc nic dziwnego, że po prostu wyczuwali się nawzajem. Pozwolił poprowadzić się drobniejszemu dziecku i dopiero po chwili, będąc już w innym pomieszczeniu domu, przystanęli.
Blade dłonie zniknęły z twarzy blondyna, na co czterolatek zamrugał kilkakrotnie, ogarniając wszystko wokół. Cały pokój był pięknie urządzony na biało, a gdzie się dało zdobiły go białe i kremowe wręcz róże. Spojrzał ze zdziwieniem na stojącego za nim z dziwnym uśmiechem przyjaciela, nie bardzo rozumiejąc.
-Bill, co to jest?
Zapytał,nie bardzo wiedząc, jak ma zacząć. Przyszedł tu, bo Trumper chciał mu pokazać coś na prawdę wyjątkowego. Nie przeczył, że pomieszczenie, ogromnie i pięknie przystrojone mu się podobało, ale i tak nie wiedział, o co chodzi.
-Twoja kuzynka, Meredith, wychodzi dzisiaj za mąż. Sara i ja pomagaliśmy udekorować salę, chcę znać twoją opinię, póki można jeszcze coś zmienić. Zabawa zacznie się dopiero po południu.
Wyjaśnił czarnowłosy, poprawiając jeden z wazonów, który, według niego, stał nieco krzywo. Kaulitz jeszcze raz rozejrzał się uważnie po pomieszczeniu. Naprzeciwko wejścia znajdowała się scena, na której rozkładał się właśnie jakiś zespół, a wokół było puste miejsce, by można było tańczyć. W rogach stały stoliki z wazonami pełnymi kwiatów. w drugiej części sali stało sporo połączonych ze sobą stołów i całe rzędy krzeseł. Wszystko było zakryte białymi płótnami, które z kolei ozdabiały kwiaty. Całość była bardzo delikatna ale piękna.
-Ładne tu... Tak chyba powinny wyglądać wesela.
Stwierdził w końcu chłopiec i pobiegł do domu, gdyż zawołała go zniecierpliwiona mama. Z przyjacielem spotkał się dopiero po paru godzinach w kościele, gdzie trochę się wynudził, jednak zaraz potem udali się na wesele, gdzie siadł oczywiście obok Trumpera. Czarnowłosy komentował co jakiś czas stroje ludzi obecnych w pomieszczeniu. Trzeba przyznać, że siostra miała na niego ogromny wpływ.
W końcu, oprócz jedzenia, zaczęły się też tańce. Wszyscy rzucili się na parkiet i na prawdę było tam ciasno, niewielu ludzi zostało przy stołach, delektując się pysznym winem, więc nikt nie zwracał na nich uwagi. W połowie jednej z piosenek Tom spojrzał na przyjaciela ciekawie.
-Idziemy zatańczyć?
Zapytał, na co napotkał spojrzenie orzechowych oczu, które iskrzyły radośnie. Chłopiec skinął głową i po chwili obaj lawirowali na parkiecie między parami nie zwracającymi na nich uwagi. Wśród par znalazło się też dwóch mężczyzn, jakiś znajomy panny młodej ze swoim partnerem. Kaulitz nie bardzo wiedział, co to znaczy, ale byli to jedyni dorośli, którzy zwrócili na nich uwagę i chwilę z nimi pobawili.
Po kilku minutach chłopcy zdecydowali się jednak wyjść przed budynek. Na parkiecie było duszno i każdy ich deptał, a tu mogli spokojnie się powygłupiać czy po prostu posiedzieć. Docierała do nich muzyka, więc w pewnym oddaleniu od wejścia starali się naśladować parę mężczyzn, z którymi jeszcze chwilę temu się bawili, i tańczyć jak oni. Okazało się to świetną zabawą.
Nagle puszczono coś wolnego. Para objęła się, więc chłopcy zrobili to samo. Bill zarzucił blondynowi ręce na szyję, a ten z kolei przyciągnął go do siebie, kładąc mu dłonie na talii. Teraz już rzadziej spoglądali na parę za oknem, skupiając się na swoich roziskrzonych oczach i wesołych uśmiechach. Czuli się dobrze, jak zawsze w swoim towarzystwie. Kiedy byli razem nie obchodziło ich, że są inni niż reszta dzieci. Dzięki temu czuli się wyjątkowi i to im odpowiadało.
Zobaczyli, że dwaj mężczyźni zaczęli się całować. Obaj spojrzeli na siebie. Robili to już nie raz, ale ich pocałunki w usta polegały głównie na muśnięciu drugiego, jednak nigdy nie byli w takiej sytuacji. Obaj chcieli spróbować, ale byli niepewni. W końcu jednak blondyn nachylił się i, podpatrując wcześniej wyższego z mężczyzn, zaczął całować przyjaciela. Chłopcy zastygli w bezruchu, przez moment tylko się całując. Wydało im się to dziwne, ale także przyjemne. Nie widzieli w tym nic złego, w końcu ile razy słyszeli, że przez pocałunki pokazujemy kogoś, kog wyjątkowo mocno kochamy, co do tej osoby czujemy. A obaj są przekonani, że to do siebie nawzajem czują coś wyjątkowego, dlatego robili takie rzeczy, okazywali sobie, jak ważni są dla siebie.
Nie zdawali sobie wtedy jeszcze sprawy, czym jest taki pocałunek, ani że można przez niego wyrazić wiele emocji, które często ciężko wyrazić słowami, jednak każdemu z nich utknęło to w pamięci.
Czarnowłosy chłopak leżał w łóżku, oparty o stos poduszek i bawił się dredami przyjaciela, który spał najspokojniej w świecie, obejmując go w pasie. Rozmyślał nad swoim dzisiejszym snem. Nie rozumiał, dlaczego zobaczył tę sytuację z dzieciństwa, dlaczego ten pocałunek był tak wyraźny, jakby robili to przed chwilą, a przecież minęło jedenaście lat.. Jak to możliwe, że tak dobrze to pamięta? Potrafił nawet powiedzieć ze szczegółami, w co byli tego dnia ubrani. To zdecydowanie było dziwne.
Nastolatek obok poruszył się i po chwili uchylił delikatnie powieki, spoglądając trochę nieprzytomnie na osobę, którą obejmował. Uśmiechnął się na widok orzechowych oczu, których właściciel odwzajemnił gest. Nie mogąc się powstrzymać, wyciągnął dłoń i przejechał palcami po jego policzku. Momentalnie uderzyły go wspomnienia z nocy i wiedział, że nie ma ucieczki. Muszą pogadać. Dobrze, że dziś sobota a rodzice wyjechali do dziadków na weekend. Mają przynajmniej spokój.
-Bill, możemy porozmawiać?
Zapytał, na co dostał oczywiście zgodę. Odetchnął ciężko i przetarł twarz dłońmi, zastanawiając się, jak ma zacząć i powiedzieć mu o tym wszystkim. Bał się przede wszystkim reakcji przyjaciela. Wiedział, że od niej wiele zależy.
-Ja... dostałem wczoraj od mamy te listy, które do mnie pisałeś. Czytałem je.
Powiedział ostrożnie i zobaczył, jak jego towarzysz mimowolnie spiął się odrobinę. Stresował się tym, chociaż przecież Kaulitz nie zamierzał ciągnąć go za język na siłę.
-Ciocia zmarła na raka płuc?
Przez chwilę panowała cisza, przerywana jedynie ich oddechami. Patrzyli sobie w oczy, wciąż leżąc naprzeciw siebie. Próbowali się wybadać, obaj chcieli zapanować nad strachem i niepewnością, jaka ich w tej chwili ogarniała.
-Tak, dwa lata temu.
Odparł w końcu Czarny, przerywając tę upiorną ciszę. Dredziarz pokiwał głowa i myślał przez chwilę. Bał się zadać to najważniejsze pytanie. Ale wiedział, że jeśli tego nie zrobi, temat będzie nad nimi wisiał, a to chyba jeszcze gorsze. Znów ciężko westchnął.
-A ten... gwałt...
Nie musiał mówić więcej, drobniejszy chłopak momentalnie napiął wszystkie mięśnie. Spojrzał uważnie na przyjaciela, wahając się tylko przez chwilę.
-Zgwałcił mnie, ale to za mną. Pozbierałem się po tym jakoś. Na razie mnie nie znalazł, miejmy nadzieję, że tak zostanie.
To by było na tyle. Blondyn nie chciał rozdrapywać więcej ran, chciał je zasklepić osobiście. Objął mocno przyjaciela i tulił dłuższą chwilę, po czym odsunął się od niego na nieznaczną odległość i spojrzał mu w oczy. W jednej chwili upewnił się w tym, co podejrzewał już od dłuższego czasu. Zaczerpnął powietrza i nie spuszczając wzroku z bladej twarzy, powiedział te najważniejsze słowa.
-Kocham cię, Bill. Bardziej niż powinienem. Dotarło to do mnie, gdy cię zobaczyłem po tych wszystkich latach.
Zagryzł wargę, czekając na osąd. Teraz mgło się zdarzyć wszystko. Spodziewał się wszystkiego, ale nie tego, że czarnowłosy zacznie płakać.
-Przepraszam, zaczekaj, przyniosę ci chusteczkę...
Spanikowany chciał wstać, ale powstrzymała go ręka Trumpera, który patrzył na niego z delikatnym uśmiechem, co kompletnie zbiło chłopaka z tropu. Opadł z powrotem na poduszki, patrząc zdezorientowany w oczy przyjaciela.
-Też cię kocham, Tom. Zawsze kochałem. Chyba ci to już mówiłem, prawda?
Zapytał cicho i to wystarczyło, by blondyn odetchnął z ulgą. Z wielkim uśmiechem na twarzy pochylił się i pocałował niepewnie chłopaka w usta, muskając je delikatnie, jakby bał się zrobić coś więcej. Gdy jednak poczuł, jak Czarny odwzajemnia pieszczotę, zaczął całować go coraz bardziej zachłannie. Z każdą upływającą chwilą, gdy wyłapywał, że jego towarzyszowi się to podoba, pogłębiał pocałunek, nadając mu coraz bardziej namiętny wyraz, smakując jego ust i badając jego usta językiem. Obaj czuli przechodzące ich dreszcze przyjemności i podniecenia, motyle w żołądku wariowały a serca chciały wyrwać się z piersi ku sobie. Objęli się i całowali jeszcze przez chwilę, po czym ciężko dysząc odsunęli na odległość kilku milimetrów.
Obaj byli lekko zarumienieni i zdyszani. Ciągnęło ich do siebie, jednak obaj wiedzieli, że nawet jeśli zdecydują się na coś więcej, nie pójdą na całość. Żaden z nich nie był na to gotowy. Obaj zbyt dużo przeszli by móc teraz tak po prostu to zrobić. Czuli, że teraz będzie lepiej, że razem wszystko pokonają i będą szczęśliwi. Ale w ich sercach czaił się też strach, którego nie potrafili racjonalnie wytłumaczyć.
Nawet nie wiedzą, ile racji ma ten strach.
Lol *ona już wie* Bandzie gwałt.. No na sto pro będzie gwałt. *jebane kurwa Jasnowidz* xD a tak serio to tylko se mogę podejrzewać, że tak będzie.. Pozdrawiam, ślę wene i czekam na next
OdpowiedzUsuń@si@
OdpowiedzUsuńO... piękna scena z retrospekcji i zestawienie tego z obecną sytuacją.
To co w przeszłości było prostą, niewinną zabawą w naśladowanie dorosłych, teraz nabiera większej głębi, więc chłopaki muszą to odkryć i nazywać... ta niepewność, lęk przed nieodwzajemnieniem... CUDO :)
Dziękuję ^^
Usuń