Samobójca - 5
Czarnowłosy chłopiec wślizgnął się do pokoju swojego
przyjaciela, w rączkach ściskając pluszowego misia. Brązowe oczy rozglądały się
uważnie po przyciemnionym pokoju, aż spoczęły na postaci wstającej z dość
dużego, dziecięcego łóżka.
-Bill? Co tu robisz?
Zapytał cicho chłopiec. Był wczesny ranek i zwykle o tej
porze obaj jeszcze śpią, słońce nie wzeszło jeszcze dobrze. Więc co on tutaj
robi?
W półmroku zauważył, że jego przyjaciel ma zaczerwienione
i zaszklone oczy, a jego twarz jest pokryta niezdrowym rumieńcem. W dodatku
chłopiec ubrany był tylko w swoją piżamkę. Często wymykali się do siebie i
spali razem, w końcu mieszkają dom w dom, ale coś jest dziś nie tak.
-Nie najlepiej się czuję...
Szepnął Czarny, a blondyn spojrzał na niego
zaniepokojony. Nie rozumiał tego, ale wie, że jego towarzysz często choruje. Podszedł
do niego i przyłożył mu dłoń do czoła, które faktycznie było rozpalone. Chwycił
drobniejszego chłopca za nadgarstek i poprowadził do łóżka, gdzie ułożyli się
razem i wtulili w siebie.
-Billy, co ci się dzieje?
Zapytał, chcąc wiedzieć, w jakim stanie jest jego
przyjaciel. Ten spojrzał na niego lekko nieprzytomnie.
-Kręci mi się w głowie i brzuch mnie boli.
Poskarżył się chłopiec. Blondyn westchnął i zszedł z
łóżka, idąc na dół, gdzie była jego babcia. Jego rodzice wyjechali i tymczasowo
zajmowała się swoim wnuczkiem.
-Tom? Skarbie, dlaczego nie śpisz? Coś się stało?
Zapytała, patrząc troskliwie na wnuka.
-Bill źle się czuje.
Powiedział chłopiec, czym wywołał szok na twarzy babci.
-Bill? Skąd wiesz?
-Jest w moim pokoju.
-Jakim cudem?
-Wie, gdzie trzymamy zapasowy klucz.
Teraz wszystko poskładało się w całość. Siwa kobieta
skinęła głową.
-Co mu jest?
Zapytała od razu, chcąc dowiedzieć się jak najwięcej
zanim pójdzie pomóc dziecku.
-Ma gorączkę. Mówił, że kręci mu się w głowie i że boli
go brzuch.
Wymienił, a starsza kobieta zaczęła przygotowywać rzeczy
do wzięcia.
-Idź do niego, zaraz przyjdę.
Pogoniła wnuka z kuchni. Chłopiec wrócił do przyjaciela,
który czekał na niego w łóżku. Wślizgnął się pod kołdrę tuż obok niego i
pogładził go po policzku, na co czarnowłosy uchylił powieki i spojrzał na
niego.
Bill nie znosił dobrze choroby. Dużo wtedy spał i
najlżejsze przeziębienie mogły zakończyć się pobytem w szpitalu. Blondyn nie
zamierzał do tego dopuścić i cały tydzień czuwał nad przyjacielem, troskliwie
się nim zajmując.
Był środek nocy, ale w kuchni wciąż
paliło się światło. Simone nie mogła zasnąć, dręczona wątpliwościami, czy
słusznie postępuje. Sączyła powoli z kieliszka czerwone wino, zapatrzona w
krajobraz za oknem. Nie usłyszała, że ktoś wszedł do kuchni, więc podskoczyła,
cudem tylko nie wypuszczając szkła z dłoni, gdy ktoś dotknął jej ramienia. Gdy
się obejrzała, zobaczyła swojego syna.
-Tom! Dlaczego nie śpisz?
Zapytała, uspokajając powoli bicie
serca. Chłopak, wyraźnie zmartwiony, oparł się o blat za nim i roztarł skronie.
-Bill zachorował. Obudziłem się, bo
strasznie grzał. Ma wysoką gorączkę i musiałem podać mu leki. Byłem tu, ale nie
zwróciłaś na mnie uwagi, więc wróciłem, gdy zasnął.
Wyjaśnił i nastawił wodę na
herbatę. Rodzicielka obserwowała go, śledząc każdy jego ruch.
-Mamo? Bill mówił, że wysyłał do
mnie listy. Masz je?
Zapytał, chcąc znać w końcu prawdę.
Chciał wiedzieć, co przez te wszystkie lata pisał do niego przyjaciel. Simone
wstała i dając mu ręką znać, by zaczekał chwilę, poszła do swojego pokoju.
Wróciła po kilku minutach z dużym pudłem po butach, wypełnionym, jak się
okazało, listami od Trumpera.
-Dzięki.
Dredziarz dopadł do pudełka i
zaczął przeglądać. Otwierał każdą kopertę po kolei, uważnie czytając każdy
list. Zaczął od dna, tam były najstarsze. Większość z nich mówiła o tym, jak za
nim tęskni, co się dzieje w mieście, u rodziny, że był na grobie babci...
Niektóre jednak były trochę innej treści, zaczęły się, gdy obaj mieli po osiem
lat.
Drogi Tomie,
dawno do Ciebie nie pisałem. Przepraszam. Nie wiem, czemu
nie odpisujesz, ale mam nadzieję, że chociaż czytasz te listy i pomyślisz
czasem o mnie ciepło. Nie pisałem ostatnio nie dlatego, że nie chciałem, a
dlatego, że byłem w szpitalu. Taka grupka chłopaków w szkole pobiła mnie, bo
znaleźli moje projekty... Chciałem zaprojektować suknię dla Sary, niedługo
idzie na wesele do koleżanki. Miałem kilka projektów, a oni, gdy je znaleźli,
podarli je i pobili mnie na dokładkę. Dwa tygodnie leżałem w szpitalu. Sara
cały czas była obok mnie, rodzice przychodzili zaraz po pracy. Dawno nie
spędziłem z nimi tyle czasu razem, bo byli bardzo zapracowani. Wyszedłem z tego
z blizną na lewej łydce. Ma chyba ze 2-3 cm, więc jest niewielka. Poza tym jestem
zdrów.
Myślisz, że Sara dobrze będzie wyglądać w zielonym?
Sądzę, że pasuje do jej blond włosów.
Co u Ciebie, Tom? Mam nadzieję, że jakoś się zadomowiłeś,
i że dobrze się miewasz.
Zawsze będziesz moim braciszkiem,
Kocham Cię,
Bill
Następny list z ważną z życia
Bill'a informacją był list napisany półtora roku później.
Cześć Tom,
ten list jest mokry od moich łez, przepraszam. Pewnie się
dziwisz, dlaczego. Ja po prostu nie mogę przestać płakać... Od kilku godzin
tylko płaczę.
Mama źle się poczuła w pracy i zabrało ją pogotowie.
Lekarz powiedział, że umiera. Ma raka płuc. Paliła kilka lat temu, ale teraz
dopiero ujawniła się choroba. Lekarz powiedział, że zostało jej zaledwie kilka
lat życia, maksymalnie dziesięć... Niby to sporo czasu, ale mimo leczenia, w
każdej chwili może po prostu umrzeć. Nie mogę się z tym pogodzić. Chciałbym,
żeby to był tylko sen.
Jak Ci mija czas, Tom? Jak Twoi przyjaciele? Mam
nadzieję, że dobrze się bawisz.
To prawie pięć lat, jak się nie widzieliśmy. Tęsknię za
Tobą, Tom.
Kocham Cię,
Bill
Tak nim to wstrząsnęło, że przez
kilka chwil nie mógł kontynuować czytania listów.
Ciocia
chorowała na nowotwór? I ja nic o tym nie wiedziałem? Boże...
Zająłem się w końcu resztą listów.
Kolejny, który mnie na prawdę zainteresował i zszokował był sprzed trzech lat.
Witaj Tom,
w sumie nie wiem, dlaczego wciąż piszę te listy. Wiem, że
przecież nigdy nie odpiszesz. Ale w jakiś sposób czuję potrzebę pisania do
Ciebie. Więc to robię.
Znów byłem w szpitalu przez ostatnie dwa tygodnie. Nie,
nie byłem znów chory. Po części to pobicie, jak zwykle, ale zrobił też coś
strasznego...
Dowiedział się, że jestem gejem. Zgwałcił mnie. To tak
strasznie bolało... Krzyczałem, ale nikt mnie nie słyszał. A on gwałcił mnie,
brutalnie... zwyczajnie pieprzył jak zwierzę, chociaż wyrywałem się, jak
mogłem. Po pewnym czasie straciłem przytomność. Obudziłem się następnego dnia,
z krwią i spermą na udach.
Boję się. Uciekłem mu, ale powiedział, że jeszcze mnie
dopadnie. Tak strasznie się boję...
Codziennie mówi, że jeszcze będę jego. Grozi, że zabije
moją rodzinę. Że jeśli nie będę jego własnością, to na moich oczach ich zabije!
Nie chcę tak, on nie może...
Płaczę teraz co noc w poduszkę. Boję się każdego cienia.
Nie ruszam się z domu, jeśli nie muszę. Chcę stąd uciec...
Napisałem nawet nową piosenkę. Nosi tytuł "Rette
mich". Chciałbym ją z Tobą zagrać.
Kocham Cię,
Bill
Potem listy się urwały. Nie napisał
nigdy więcej. Czuł, jak trzęsie się ze złości, i chciał w tej chwili zabić
chłopaka, który zgwałcił Bill'a. Chwycił pudełko i pobiegł pędem na górę. Gdy tam
wszedł, chłopak leżał w łóżku i ciężko oddychał. Wciąż był rozpalony ale już
nie tak bardzo jak wcześniej.
Odstawił pudełko na półce obok
łóżka i usiadł obok czarnowłosego, głaszcząc go po policzku. Zdał sobie sprawę,
że płacze. Czuł się okropnie. Wie, że nie miał na to wpływu, ale czuł się
okropnie, że nie był obok niego w tak ważnych chwilach życia.
-Billy... przepraszam. Chcę ci to
wynagrodzić... Nic więcej złego cię nie spotka.
Szeptał, chcąc, by chory czuł jego
obecność. Ten tylko mruknął coś przez sen i wtulił policzek w ciepłą dłoń. To
rozczuliło Dredziarza, ale jednocześnie poczuł się jeszcze gorzej.
Biedny
Billy...
Myślał gorączkowo, co zrobić.
Jednak gdy usłyszał szept, wytężył słuch, by cokolwiek zrozumieć.
-Tom...
Rozpalony chłopak najwyraźniej śnił
o czymś strasznym, bo zaczął się trząść.
-Jestem tu, spokojnie.
Szeptał, gładząc bladą dłoń. Po
policzkach czarnowłosego popłynęły łzy, jakby się bał.
-Kocham cię.
Wyszeptał, zaciskając palce na
trzymającej go, ciepłej dłoni. Nie zdziwiło to Dredziarza, ale zmartwił się
jeszcze bardziej. Chciał jakoś pomóc przyjacielowi. Teraz, gdy wiedział o
wszystkim, było mu łatwiej. Musi coś wymyślić i porozmawiać z Trumperem.
-Wiem, ja ciebie też.
Szepnął, całując go w policzek i
zasypiając, obejmując drobnego chłopaka.
Gwałty są wszendzie.. Jaki larytas lol My po prostu uwielbiamy gwałcić Billa xD Nie mam czasu na dłuższy komentarz, bo jutro sprawdzian.. Pozdrawiam, ślę wene i czekam na next
OdpowiedzUsuń@si@
OdpowiedzUsuńBiedny Bil...
A co do rozdziału- świetny pomysł z listami :)
I mała uwaga techniczna- błąd w narracji, chyba, że było zamierzone, ale trochę "zgrzyta" - wszędzie prowadzisz narrację trzecioosobową, a między listami pojawia się pierwszoosobowy fragment Toma. Może warto to poprawić?
Ale już się nie czepiam...
Weny życzę:)
Właśnie mam taki mały problem z tą narracja ale to Ci już wyjaśniłam w innym komentarzu ^^"
Usuń