Rozdział 12 - Wspomnienia
BILL
Zagraliśmy kolejne koncerty, udzieliliśmy wywiadów i braliśmy udział w sesjach zdjęciowych w kolejnych siedmiu miastach od czasu tej nieszczęsnej opony. Zdążyliśmy już odwiedzić Arnhem, Rotterdam, Antwerpie, Liege, Sedan, Amiens i teraz jesteśmy już po koncercie w Reims, we Francji. Jutro po południu jedziemy dalej, w samej Francji zostały nam jeszcze cztery koncerty. Siedzimy z Tomem w moim pokoju na ziemi, plecami oparci o łóżko i palimy. Tak właściwie to bliźniak zapalił pierwszy, a ja zabieram mu co drugiego macha. Cisza, jaka między nami panowała nie przeszkadzała żadnemu z nas. W pokoju panował przyjemny półmrok, bo paliła się tylko nocna lampka.
-Bill? - usłyszałem w pewnym momencie głos bliźniaka. Przez chwilę nie kontaktowałem i nie byłem pewien, co mówi.Otrząsnąłem się i spojrzałem na niego, zaciągając się papierosem.
-Hmm? - mruknąłem, czekając, czym zaskoczy mnie tym razem. Uwielbia zadawać mi dziwne pytania.
-Od jak dawna mnie kochasz? - wiedziałem, że to, o co mnie zapyta, będzie powalające! Po prostu czułem to! Uciekłem wzrokiem w bok, myśląc przez chwilę. Musiałem przypomnieć sobie moment, gdy to do mnie dotarło.
-Pamiętasz Carly? - Carly była Niemką pochodzenia Amerykańskiego i moją ostatnią dziewczyną. Była szczera do bólu i to mnie w niej intrygowało. Była ładna, miała długie, brązowe włosy i duże, zielone oczy.
-Pamiętam. - wróciłem myślami do tamtego dnia, gdy widziałem ją po raz ostatni. Mieliśmy wtedy chyba siedemnaście lat, więc pięć lat temu...
-Bill, jestem pewna, że coś jest nie tak. Nie chcę być z tobą na siłę. - dziewczyna patrzyła na mnie wyczekująco. Nie krzyczała, była trochę smutna, ale nie wściekła. Spojrzałem na nią pytająco, unosząc moją zakolczykowaną brew.
-O co ci znowu chodzi? - byłem lekko zdenerwowany, bo ostatnio często się o coś czepiała. No i dochodziły moje problemy, bo od jakiegoś czasu reaguję na bliźniaka nie tak, jak powinienem. Ostatnio, jak spaliśmy razem, wpakował mi kolano między nogi. Obudziłem się z wzwodem, dobrze, że udało mi się mu szybko wywinąć, nim się obudził. To nie jest normalne.
-Nie kochasz mnie. - nie pytała, ona stwierdzała fakt. Spojrzałem na nią zaskoczony. Ale szczerze, gdy to powiedziała, dotarło do mnie, że tak jest. -Bill, lubię cię, na prawdę, nawet kocham, ale ty mnie nie. Bardziej okazujesz miłość bratu niż mnie. - zmarszczyłem brwi, na co zaśmiała się krótko. -Nie patrz tak na mnie, tak to z boku wygląda. Patrzysz na niego dziwnym wzrokiem, szukasz go ciągle wzrokiem, gdy jest blisko szukasz jego dotyku... nie wiem, czy to przez to, że jesteście bliźniakami, ale zauważyłam dzięki temu, że nie czujesz do mnie tego, co jakiś czas temu deklarowałeś. - zamurowało mnie, gdy uświadomiłem sobie, że faktycznie tak jest. Cholera... Nie, nie, nie!
~*~
Jeszcze tego samego dnia poszedłem do bliźniaka. Udawałem załamanego po rozstaniu, więc miałem idealny pretekst, by potwierdzić prawdziwość tego, co uważałem za prawie pewne. Brat spojrzał na mnie, a zauważając moją minę podszedł i mnie przytulił. Przymknąłem oczy i wdychałem jego zapach, wtulając się w niego. Tylko w jego ramionach czuję się tak dobrze... i to mnie przeraża. Głaskał mnie po plecach, tulił do siebie i szeptał pocieszające słowa, a ja chłonąłem to wszystko, uświadamiając sobie, że napawam się tym i chcę być tak blisko niego, a nawet bliżej. I uświadomiłem sobie coś jeszcze - nie jest tak od dziś, tylko od dawna. Odpychałem to od siebie, a tak na prawdę od naszej pierwszej piosenki, od momentu współpracy z Jost'em.
Obserwowałem bliźniaka, jak myślał chwilę i skinął głową.
-Więc jakieś siedem lat, co? -z apytał, gasząc peta w popielniczce. Obserwowałem, jak odwraca się tak, by być twarzą w moją stronę. Spojrzałem mu w twarz.
-Siedem, ale od pięciu jestem tego świadom. - poprawiłem go, na co uśmiechnął się delikatnie.
-Jezu, a ja kazałem ci tyle na mnie czekać... - westchnął, na co pocałowałem go i pogładziłem po policzku.
-Warto było. - szepnąłem, na co wpił się w moje usta. Chwilę się całowaliśmy, aż w końcu zabrakło nam tchu.
-Pewnie strasznie to przeżywałeś, co? - zapytał, na co skinąłem głową i wróciłem myślami do innego dnia.
-Pewnie strasznie to przeżywałeś, co? - zapytał, na co skinąłem głową i wróciłem myślami do innego dnia.
Od początku kariery nie mieszkaliśmy z rodzicami, a w mieszkaniu niedaleko studia, bo zbyt kłopotliwe byłoby jeżdżenie codziennie w tę i z powrotem. Był wieczór, a my niedawno wróciliśmy z pleneru, gdzie robiliśmy zdjęcia do teledysku. Siedziałem właśnie w pokoju, przeglądając przesłane od fotografa filmiki, które złoży w jeden teledysk. Usłyszałem trzask drzwi i wiedziałem, że mój brat wrócił i jest w swoim pokoju. Nie krył się z tym. Wstałem i poszedłem do niego, chciałem mu pokazać, co udało nam się nagrać, ale jak tylko wszedłem do jego pokoju, od razu tego pożałowałem. Na jego łóżku leżała jakaś półnaga laska, którą się zajmował. Jęczała jego imię jak jakaś dziwka, mimo, że nawet jej jeszcze nie rozebrał, a ona zachowywała się, jakby już w nią wszedł. Poczułem ukłucie w sercu, mimo, że wiedziałem, że to uczucie, które żywię do bliźniaka, nie ma racji bytu. Mimo to nie potrafiłem powstrzymać tego okropnego uczucia zawodu. Wyszedłem cicho, nie chcąc im przeszkadzać. Nie wiem, czy był świadom, że wszedłem do niego. W pokoju założyłem słuchawki i puściłem muzykę na tyle głośno, by nie słyszeć jęków tej dziewczyny, po czym rzuciłem się na łóżko i wtuliłem twarz w poduszkę. Nie płakałem, ale było mi źle z tym, co zobaczyłem. Uświadomiłem sobie, jak bardzo go pragnę. Było mi z tym cholernie źle. Zasnąłem, nawet nie wiem, kiedy. Gdy się obudziłem, panowała cisza, a ktoś dotykał mojej twarzy. Uniosłem powieki i zauważyłem twarz bliźniaka tuż obok mojej. Wstrzymałem na chwilę powietrze. Dotykał mojej twarzy.
-Jak się czujesz, Billy? - zapytał, a mnie na moment zamurowało. Czy to możliwe, że wie, co do niego czuję? Nie, na pewno nie.
-Średnio. - odparłem zgodnie z prawdą. Wpakował mi się do łóżka i przytulił mnie mocno. Spojrzałem na niego zaskoczony, na co jedynie się uśmiechnął.
-Lepiej ci się będzie spać. - wyjaśnił, na co poczułem lekkie ukłucie w sercu. Powstrzymując łzy wtuliłem twarz w jego tors i momentalnie zasnąłem.
Oczy bliźniaka patrzyły na mnie przenikliwie. Zamilkłem, kończąc opowieść.
-Tak było zawsze? - zapytał w końcu, a ja skinąłem głową. Westchnął smutno i chwilę tak trwaliśmy, po czym wciągnął mnie na łóżko i usadził sobie na kolana.
-Tom? - spytałem, gdy przytulił mnie mocno. Zarzuciłem mu ręce na szyję i wtuliłem się w niego. Trwaliśmy tak jakiś czas.
-Nie wiedziałem, że tak cię ranię. - przyznał, na co prychnąłem.
-Dawałeś i dajesz mi dużo więcej, niż śmiałem prosić. Kocham cię.
TOM
Gdy usłyszałem te dwie historie, było mi strasznie przykro. Serce mi się krajało, gdy pomyślałem, jak musiał cierpieć. Tuliłem go mocno do siebie.
-Też cię kocham, Billy. - szepnąłem. Zaczął się trochę wiercić na moich kolanach. Pocałował mnie w usta, długo, namiętnie. Aż zamruczałem i przyciągnąłem go bliżej siebie. Oderwał się od moich ust i spojrzał mi w oczy, świdrując mnie wzrokiem. Wiedziałem, o czym myśli. Ściągnąłem z niego koszulkę i zacząłem pieścić jego szyję i obojczyki, ale mnie od siebie odsunął. Spojrzałem na niego pytająco.
-Daj mi się sobą zająć. - poprosił. Skinąłem głową na znak, że się zgadzam, i czekałem, co każe mi robić. -Usiądź wygodnie, zdejmij spodnie i bokserki i rozłóż nogi. - rozkazał, schodząc ze mnie. Rozebrałem się do naga i usiadłem w rozkroku. Byłem tylko delikatnie pobudzony. Przyglądał się mojemu kroczu, oblizując usta koniuszkiem języka. Klęknął przede mną i ujął go w dłoń, aż przymknąłem oczy pod wpływem tego doznania. Tylko on umie samą ręką oprowadzić mnie do szaleństwa. Pieścił mnie tak chwilę, aż trochę stwardniałem, i wtedy poczułem, jak oplata mnie coś ciepłego. Spojrzałem na niego i aż wciągnąłem gwałtowniej powietrze, gdy uświadomiłem sobie, że to jego usta. Zaczął mi obciągać, doprowadzając na wyżyny podniecenia. Pieścił mnie językiem, zębami, ustami... Boże, było mi tak przyjemnie.
-Bill... - jęknąłem. Zobaczyłem, że sam się masturbuje, na co uśmiechnąłem się lekko. Spojrzał na mnie, zasnutymi podnieceniem oczami i gdy byłem już twardy, wyciągnął mojego Tommy'ego ze swoich ust. Mruknąłem niezadowolony. On tylko zrzucił bieliznę i władował mi się na kolana, zarzucając mi ręce na szyję. Całowaliśmy się przez dłuższą chwilę, w ciągu której jedynie ocierał nasze penisy o siebie. Złapałem go za pośladki i ścisnąłem, na co jęknął mi to ust. Matko, uwielbiam jego jęki, nawet nie wie, jak mnie nakręcają. Po kilku chwilach oderwał się od moich ust i położył mi jedną dłoń na ramieniu, w drugą chwytając moją męskość. Wiedziałem, co zaraz zrobi i na samą myśl przeszedł mnie dreszcz. Uniósł się do góry i opuścił na mojego członka, nabijając się na niego z jękiem. W takiej pozycji sam nadaje tempo i siłę uderzeń, chociaż woli, jak ja się nim zajmuję. Aż wstrzymałem na moment powietrze. Zaczął się poruszać, najpierw powoli a potem coraz szybciej. Jęczał co jakiś czas, próbując zapanować nad sobą i dać mi sto procent przyjemności. Oj, czy on się nigdy nie nauczy, że najbardziej lubię, gdy jest mu dobrze? W pewnym momencie poczułem, jak trochę zwolnił i drży. Wiedziałem już, że dochodzi do swojej granicy. Nie wiem, czy już to mówiłem, ale w moich ramionach za każdym razem drży jak dziewica, choćbyśmy robili to czwarty raz tego samego dnia. To mnie cholernie fascynuje. Zrzuciłem go na łóżko, na co mruknął lekko niezadowolony, że nie pozwoliłem mu skończyć. -To było boskie, Billy. - wyszeptałem, przygryzając płatek jego ucha i zacząłem się w nim poruszać, wchodząc mocno, szybko, głęboko i pewnie. Wił się pode mną i jęczał, a ja pieściłem jego ciało, co sprawiało przyjemność także i mnie. Nie wiem, jak to działa, ale czym większą przyjemność sprawiam bratu, tym większą przyjemność sam odczuwam. To jest jakaś magia. Starczyła chwila moich pieszczot, by z jego penisa popłynęły pierwsze krople spermy. Jęknął cicho, więc zacząłem go masturbować. Dobrze wiem, że w takim momencie jęczy najbardziej, a w dodatku najbardziej to odczuwa, więc wystarczyła chwila, by wygiął się w luk i doszedł, krzycząc moje imię. Po kilku mocniejszych ruchach, bo teraz to go nie boli, doszedłem w nim, tak obficie, że aż zaczęło z niego wypływać mimo, że wciąż w nim byłem. Zawsze tak było, jeśli przez dłuższy czas się chociaż nie pieściliśmy rękami, bo tak, masturbujemy się razem. Wyszedłem z niego, pozwalając mojemu nasieniu wypłynąć. Choćby nie wiem jak się starał, po stosunku nie potrafi zacisnąć mięśni na tyle, by nic z niego nie wyleciało. Dlatego nie robię z nim tego, jeśli wiem, że nie ma możliwości się wytrzeć.
-Tom... miałem się... tobą zająć... - szepnął, dysząc ciężko. Uśmiechnąłem się i złożyłem pocałunek na jego ustach.
-Tak, ale było mi tak cudownie, że nie mogłem się powstrzymać. - nie kłamałem. Przytuliłem go do siebie i czekałem, aż zaśnie. Głaskałem go po plecach, czując, jak uspokaja się po tych doznaniach. Rysował przez chwilę szlaczki na mojej klatce piersiowej. Nakryłem nas kołdrą i co jakiś czas składałem pocałunki na czubku jego głowy, ale tak na prawdę, jestem myślami daleko. To przez to, co mi dzisiaj powiedział.
Miłość to na prawdę coś magicznego i dziwnego, ale dobrze mi z tym.
Komentarze
Prześlij komentarz