Trust me - 28
Po tym, jak zaśpiewałem, zjedliśmy pyszną zapiekankę twojego autorstwa, przeszliśmy z chłopakami do salonu. Pograłeś z nimi chwilę na konsoli, pogadaliśmy się. W pewnym momencie po prostu poczułem się rozluźniony i nie bałem się ich po kilku godzinach. Śmiałem się razem z wami, nie odpływałem już tak często, chociaż wciąż mi się zdarzało a na koniec pozwoliłem im się nawet przytulić na pożegnanie, co skwitowałeś niemałym szokiem na swojej buźce, który z resztą też czułem, jednak to, co czułem najbardziej, to ogromne zadowolenie, jakie wręcz od ciebie biło. Zamknąłeś drzwi za naszymi gośćmi i przytuliłeś mnie do swojej piersi.
-Dziękuję. To było wspaniałe. Zaśpiewałeś... Matko, ja uwielbiam twój śpiew. A potem zaufałeś chłopakom. Przestałeś się bać. Nawet nie wiesz, jak się cieszę, Billy.
Wyszeptałeś z tak wyraźnie słyszalną radością w głosie, że moje serduszko aż się rozgrzało. Położyłem dłoń na twojej klatce w miejscu, gdzie bije twoje.
-Chyba jednak wiem, Tommy.
Uśmiechnąłem się i dostałem od ciebie całusa w usta, po czym poprowadziłeś mnie do salonu i usadziłeś na kanapie. Spojrzałem na ciebie gdy tak stałeś nade mną z wielkim bananem na twarzy.
-To co? Idę po jakieś przekąski i coś obejrzymy?
Zapytałeś, na co pokiwałem głową. Dlaczego by nie? Sam pewnie nie zabrałbym się za oglądanie - zwyczajnie by mi się nudziło siedzenie samemu przed telewizorem, a tak to czemu by nie? Wróciłeś po kilku minutach z miską różnych owoców i miską chipsów. Zaśmiałem się na ten widok i gdy w końcu siadłeś z pilotem w dłoni, wtuliłem się w twój tors.
-Może jakiś serial?
Zapytałeś, skacząc po Netflixie. Skinąłem głową i obserwowałem loga programów, które mijasz.
-To! Słyszałem, że dobry ten serial.
Powiedziałem jak pięciolatek, który nie umie jeszcze składać poprawnie zdań, wywołując u ciebie śmiech.
-Suits? Może być ciekawie. Ale od kiedy interesuje cię prawo?
Zapytał, unosząc jedną brew gdy na mnie patrzył.
-A ciebie medycyna?
Odbiłem piłeczkę pijąc do tego, że chwilę wcześniej mówił coś, że przydałoby się skończyć 5 sezon Dr. House. Roześmialiśmy się obaj i wgapiliśmy się w ekran, gdzie zaczął się pierwszy odcinek serialu. W sumie całkiem ciekawie się zapowiada. Młody chłopak zarabia na życie zdając za innych testy na prawo na Harvard. Do tego ma fotograficzną pamięć! A pracę w kancelarii rozpoczyna w... dość oryginalny sposób. Niemniej jednak serial przypadł mi do gustu i może nawet bym obejrzał drugi odcinek, gdyby nie to, że pod koniec pierwszego już zaczęły mi się kleić oczy i z trudem wytrwałem do końca. Telewizor zgasł a ty odsunąłeś się delikatnie, na co momentalnie się poderwałem.
-Spokojnie, Billy. Idziemy spać.
Powiedziałeś. W ciemnym pokoju ledwo mogłem dostrzec twoją sylwetkę. Wziąłeś mnie na ręce i zaniosłeś do naszego pokoju. W sumie to mojego ale to, co moje, jest twoje, więc... więc do naszego! Ułożyłeś mnie na środku łóżka i zapaliłeś małą lampkę, na co zmrużyłem oczy.
-Trzeba się rozebrać.
Powiedziałeś, mając na myśli, że w jeansach nie będzie nam wygodnie. Skrzywiłem się na samą myśl, że miałbym teraz się podnosić. Zaśmiałeś się widząc to i podciągnąłeś mnie do góry. Zdjąłeś mi sweter i t-shirt a zaraz potem chuchnąłeś na moje nagie biodra, gdy chciałeś zdjąć mi spodnie. Zadrżałem. Zaśmiałeś się znów i pocałowałeś mnie w kość biodrową, po czym powoli rozpiąłeś pasek i zsunąłeś ze mnie spodnie. Pocałowałeś oba moje uda i potem brzuch.
-Je też zdejmij.
Powiedziałem, mając na myśli ostatnią część mojej garderoby. Od razu spełniłeś moją prośbę, owiewając mój członek swoim oddechem. Wzdrygnąłem się, ale leżałem już dalej spokojnie. Pocałowałeś mnie jeszcze w mostek i odsunąłeś się, rozbierając się. Gdy zgasiłeś światło i otuliłeś nas obu kołdrą, wtuliłem się w ciebie mocno, na co objąłeś mnie i ucałowałeś czubek mojej głowy.
-Dobranoc.
Powiedzieliśmy w tym samym momencie. W kilka sekund później - odpłynąłem.
Obudziłem się w łóżku, w którym nie było ciebie. Westchnąłem smutno i usłyszałem, jak coś spada w kuchni i się roztrzaskuje.
-Scheisse!
Krzyknąłeś. Zmarszczyłem brwi.
-Nie, nie, wszystko w porządku.
Mówiłeś do kogoś, jednak nie słyszałem drugiego głosu. Najwyraźniej rozmawiasz przez telefon.
-Nie, mamo, radzimy sobie, przecież wiesz. Nie jesteśmy już dziećmi. Tak, pamiętamy, że niedługo święta. Tak, dalej chcemy wspólny pokój. Nie, nie zostaniemy, po świętach wracamy do domu. Mamo, to twój czas, twój partner, a my i tak niedługo się wyprowadzimy, może nawet do innego miasta. Nie martw się. Tak, zdrowy jest, śpi jeszcze. Co "tak długo"? Poszliśmy późno spać. Tak, dbamy o siebie.
Słyszałem jak odpowiadał na pytania, gdy schodziłem po schodach. Gdy zobaczył mnie w drzwiach, podszedł i pocałował mnie.
-A wiesz, właśnie wstał, pogadasz sobie z Billem.
Zarządził i podał mi komórkę. Przyłożyłem urządzenie do ucha i omiotłem wzrokiem kuchnię. Zbiłeś talerz. Wnioskując po tym, co widzę, robisz omlety. Usiadłem przy stole a ty po chwili podałeś mi szklankę soku na co odpowiedziałem uśmiechem.
-I jak, Billy? Radzicie sobie?
-Oczywiście, że tak, mamo. Już nie raz byliśmy sami.
-Ale nie aż tak długo.
-Jesteśmy już dorośli.
-Wiem, ale dla mnie zawsze będziecie moimi małymi skarbami.
-Tak, wiem, mamo.
-Tom o Ciebie dba?
Och, żebyś wiedziała, jak o mnie dba.
-Tak, bardzo.
-Nie kłócicie się?
-Prawie w cale.
-Prawie? To o co się kłócicie?
-A takie tam, braterskie sprzeczki typu "Angelina Jolie jest lepsza niż Mila Jovovich".
-No dobrze. A nie głodujecie? Przesłałam wam 1000 euro na konto i opłaciłam rachunki, starczy wam?
-Oczywiście, mamo, to nawet więcej, niż nam potrzeba.
-W porządku. A, Bill, mam pytanie. Czy Tom znalazł sobie dziewczynę?
Zgłupiałem na chwilę i spojrzałem na brata, który robił właśnie drugi omlet.
-Dlaczego pytasz?
-No wiesz, kiedy zadzwoniłam kazał mi zaczekać i wyszedł bardzo cicho z pokoju bo nie chciał kogoś obudzić i powiedział, że chce zrobić śniadanie zanim ta osoba wstanie. Poza tym w jego głosie słychać, że jest bardzo szczęśliwy.
Pokiwałem powoli głową, zastanawiając się nad tym.
-Nie, mamo, mylisz się. Tom spał ze mną bo miałem zły sen i wlazłem mu do łóżka w nocy a poza tym to jak zwykle troszczy się o posiłki, szczególnie, że ostatnio jeszcze schudłem i boi się o mnie.
-Rozumiem. No nic, to nie przeszkadzam wam.
-Ty nigdy nie przeszkadzasz.
-Tak, tak. Ucałuj go ode mnie. Kocham was.
-My ciebie też.
Odparłem i w tym momencie się rozłączyła. Spojrzałem dziwnie na Tom'a, który stawiał na stole omlety. Uniósł brew.
-No co?
-Nic. Mama się pyta od kiedy masz dziewczynę.
Zdziwił się.
-Ale ja nie mam dziewczyny.
-To samo jej powiedziałem.
Wyszczerzyłem się i pocałowałem.
-Kazała cię ucałować.
Dodałem i zabrałem się za śniadanie, śmiejąc się z jego miny.
Cudownie jak zawsze. Byłam ciekawa co takiego Bill powie ich mamie. Myślałam że coś zmyśli że Tom ma jakąś dziewczynę ale jednak nie. Ciekawe jak tam święta będą wyglądać. Już się nie mogę doczekać dalszych części. Oby wena dalej się ciebie trzymała. Pozdrawiam i całuję!
OdpowiedzUsuńCieszę się, że się podobało :)
UsuńW tym tygodniu zakończę "trust me" więc od przyszłego już "Ludzka maszyna" :)
Pozdrawiam
O kurde...to już koniec?! To miało jeszcze długo trwać a to już koniec ma być. No szkoda. Ciężko będzie pożegnać się z tym opowiadaniem. Ale cieszę się że wreszcie będą nowe odcinki Ludzkiej Maszyny. Już się nie mogę doczekać. Ściskam mocno kochana!
UsuńFajnie, że Bill się przełamał, zresztą jak się ma przy sobie ukochaną osobę można naprawdę wiele i to właśnie widać w tym opowiadaniu.
OdpowiedzUsuńNo nic czekam na kolejny odcinek,bo to chyba jeszcze nie był ostatni. Buziaczki i dużo weny :*
Nom jeszcze dwa 😊
UsuńWeny mi nie brakuje dziękuję <3
Ściskam