Ludzka maszyna - 7
Już jest! Strona na Facebook'u gdzie będą informacje o rozdziałach i o wszystkich moich opowiadaniach! Zapraszam :D
Neko Koneko Fumiko
~Neko
Neko Koneko Fumiko
~Neko
Większość wieczoru przesiedziałem przed komputerem, nie bardzo wiedząc, co robić. Zerkałem co jakiś czas do Humanoida. Spał, chociaż trochę nie spokojnie i czasem miałem wrażenie, że się budzi, jednak po chwili spał dalej.
W pewnym
momencie powietrze przeciął krzyk. Krzyk tak przejmujący, że moje serce na
moment zaprzestało swojej pracy, po czym wznowiło ze zdwojoną siłą.
Przerażony poderwałem się z kuchennego krzesła w momencie, gdy ten sam krzyk po
raz drugi zadźwięczał mi w uszach.
W salonie
zauważyłem czarnowłosego, rzucającego się na kanapie i rozdrapującego swoje
rany, z twarzą zalaną łzami. Szybko go dopadłem i złapałem za nadgarstki, by
zapobiec jego bezwiednemu samookaleczaniu się.
Udało mi
się go obudzić dopiero po kilku minutach, usiadł i zaczął ciężko dyszeć,
rozglądając się dookoła przerażonym, nieprzytomnym jeszcze wzrokiem, a ja
mogłem choć trochę odetchnąć z ulgą. Przyglądałem mu się uważnie. W tej chwili
przypomina mi zranione zwierzątko, które zaszczute szuka drogi ucieczki.
W końcu
wzrok czekoladowych oczu padł na mnie, i przez chwilę tak mi się przyglądał,
najwyraźniej przypominając sobie ostatnie wydarzenia. Odetchnął głębiej kilka
razy, uspokajając się i gdy znów na mnie spojrzał, jego twarz nie wyrażała kompletnie
nic. Znów założył tę cholerną maskę.
-Gdzie
moja torba?
Jednak
tego, jak słabo zabrzmiał jego głos, nie potrafił zamaskować. Westchnąłem
cicho, trochę zawiedziony tym, że znów się zamknął, i wstałem, idąc do
przedpokoju, gdzie wcześniej zostawiłem nasze rzeczy. Chwyciłem czarną torbę i
zaniosłem mu ją, cały czas uważnie mu się przyglądając.
Przez
chwilę zawzięcie w niej czegoś szukał, niemal wkładając swoją rozczochraną
głowę do wnętrza torby. Nie powiem, zabawny widok, ale średnio było mi teraz po
śmiechu. Chyba jeszcze nie do końca ochłonąłem, po tym niespodziewanym
wydarzeniu.
Odetchnął
cicho, najwyraźniej znajdując to, czego szukał i wyciągnął jakąś fiolkę
tabletek. Zauważyłem je wcześniej z żyletkami i innymi tabletkami, ale nie
jestem w stanie powiedzieć, do czego są. Zażył od razu dwie, popijając wodą,
którą wcześniej zostawiłem w salonie. Przez chwilę siedział tak nieruchomo, po
czym opadł na poduszki.
-Co to za
tabletki?
Zapytałem.
Czujne oczy spojrzały na mnie uważnie, przez chwilę mierząc mnie spojrzeniem od
stóp do głów, a ja czułem się trochę nieswojo pod tym przenikliwym wręcz
spojrzeniem. Jednak nie dałem tego po sobie poznać. Najwyraźniej zastanawiał
się, czy mi powiedzieć.
-Na
uspokojenie.
Rzucił w
końcu cicho, znów układając się wygodnie na kanapie. Skinąłem głową, bardziej
do siebie niż do niego. Widząc go tak, poczułem, że się uspokajam. Opadłem na
ziemię pod kanapą i oparłem się o nią plecami, starając się wyrównać oddech.
-Przepraszam,
że cię wystraszyłem.
Powiedział,
a ja obrzuciłem go spojrzeniem i szybko przytuliłem. Poczułem, jak cały się
spiął i w cale nie chciał oddać tego
gestu, ale nie przeszkadzało mi to. Małymi kroczkami do celu, prawda? Grunt, że
się nie wyrywa.
-Nie pleć
głupot.
Powiedziałem.
Po chwili objął mnie lekko, niepewnie, ale i tak uśmiechnąłem się delikatnie,
czując to. Może w końcu mi się udało chociaż trochę do niego dotrzeć? Poza tym,
na prawdę fajnie się go tuli, mimo, że jest taki chudy. Taka przytulanka, o!
-Chodź,
pójdziemy spać.
Powiedziałem
po chwili, gdy się od niego odsunąłem. Spojrzał na mnie, spokojnie, ale
pytająco.
-Spać? Ja
śpię tutaj.
Oznajmił,
a ja zacząłem się śmiać. Na prawdę, sądzi, że pozwolę mu spać na kanapie? Ja
wiem, że jest wygodna i na drzemkę bardzo fajna, ale serio, nie pozwolę mu całą
noc spać tutaj, żeby obudził się z bólem pleców. Czułem na sobie jego
spojrzenie, ale niepewna mina nie pozwalała mi się uspokoić.
-Nie
pozwolę ci przecież spać na kanapie! Co prawda jeszcze się nie urządziliśmy i
pokoje gościnne są w rozsypce, ale zawsze jest jeszcze mój pokój. Mam duże
łóżko więc możemy spać razem, a jeśli nie, to mogę sobie wziąć jakiś materac.
Już
otwierał usta, chyba chciał zaprzeczyć, ale byłem zdecydowany zaciągnąć go tam
nawet siłą i chyba to zauważył, bo zamilkł i pozwolił mi się zaciągnąć na górę,
do mojego królestwa.
Mój pokój
jest duży, ściany są białe a podłoga jasna, jednak na ścianach wisi dużo zdjęć
i plakatów. Okna zasłonięte są szarą zasłoną. Duże łóżko stało po prawej
stronie od drzwi, zaścielone granatową pościelą, zaraz obok kolejnych drzwi
prowadzących do łazienki. po przeciwnej stronie stała duża szafa, telewizor i
regał oraz cały stos płyt. Na ścianie, na której znajduje się okno jest też
biurko i kilka innych dupereli.
Chłopak
ciekawie rozglądał się po pokoju, aż wcisnąłem mu swój T-shirt do ręki i
wskazałem na drzwi do łazienki.
-Idź się
myć.
Powiedziałem
i patrzyłem chwilę za nim, jak znika za białymi, drewnianymi drzwiami. Sam
skierowałem się do łazienki na dole.
Prysznic
nie zajął mi długo, więc po mniej-więcej piętnastu minutach leżałem na łóżku w
swoim pokoju i czekałem na mojego gościa. Wszedł niepewnie do pokoju przez
ledwie otwarte drzwi. Przystanął, gdy w końcu zamknął je za sobą i rozglądał
się po pomieszczeniu, ja z kolei przyglądałem się jemu. Moja koszulka jest na
niego na tyle za duża, że wisiała na nim, a z jednego ramienia osunęła mu się,
odsłaniając bladą, poobijaną skórę i kości obojczyka. Wilgotne włosy
przyklejały się do szyi i czoła, zostawiając mokre ślady. Brązowe oczy ciekawie
przyglądały się wszystkiemu, nim spoczęły na mnie. Chyba się nawet lekko
uśmiechnął, ale nie jestem pewien. W każdym razie podszedł do mnie
bezszelestnie, ciągle uważnie mnie obserwując, jakbym miał się zaraz na niego
rzucić.
-Gdzie
będę spać?
Spytał,
na co odsunąłem się, robiąc mu miejsce na łóżku i odsunąłem kołdrę. Zmarszczył
lekko brwi.
-Będę
spać z tobą?
Gdy
wyszczerzyłem się i skinąłem głową, spojrzał na mnie jak na kosmitę.
-Ale ty
wiesz, że jestem gejem, prawda?
-A co,
zjesz mnie?
Zapytałem
zaczepnie, na co w jego oczach błysnęło coś na kształt rozbawienia i nawet się
uśmiechnął, na co ja zachichotałem. W końcu jednak powoli, niepewnie ułożył się
na drugim krańcu łóżka, ciągle na mnie zerkając, jakby z jakąś obawą. Otulił
się kołdrą i skulił lekko, starając się mnie nie dotykać. Po chwili przymknął
oczy i ułożył się do snu. Wyglądał w tym momencie na prawdę uroczo, a ciężko to
ode mnie usłyszeć.
-Dobranoc.
Wyszeptał,
nie podnosząc na mnie wzroku. Uśmiechnąłem się lekko, słysząc jego delikatnie
zachrypnięty głos.
-Dobranoc,
wyśpij się, miałeś ciężki dzień.
Odparłem
i przez kilka następnych minut obserwowałem, jak światło księżyca wdzierające
się przez okno oświetlało pięknie jego twarz. Na prawdę... jego rysy były teraz
takie łagodne, a twarz taka spokojna. Maska zniknęła i był na prawdę
fascynujący. Chyba polubię spoglądanie na jego twarz.
Po kilku
minutach i ja oddałem się w ramiona Morfeusza.
A co tu się porobiło? :) Tom konsekwentnie brnie do przodu, choć małymi kroczkami to jednak jakieś efekty osiąga. Zastanawia mnie tylko jedna rzecz, co z rodzicami Billa, czy oni nie będą się martwić, że go nie ma albo w ogóle co się z nim dzieje?
OdpowiedzUsuńNom, stara się, stara :)
Usuń