Jak powietrze - Płacz
Siedziałem skulony pod ścianą mojego pokoju i płakałem. Płakałem i błagałem, by los się nade mną zlitował i pozwolił zemdleć, odbierając świadomość i pozwalając odpocząć chociaż przez chwilę or koszmaru, jakim jest życie. Za ścianą słyszałem krzyki i odgłosy szamotaniny.
-Przestań, proszę cię, opamiętaj się!
Krzyczał kobiecy głos, jednak mężczyzna nie ustąpił. Skąd to wiem? Z odgłosu tłumionego płaczu i jego następnych słów.
-Jesteś mi to winna, dziwko za to, że utrzymuję ciebie i twojego bachora od lat!
Wrzasnął głęboki, męski głos, na co aż się skuliłem bardziej. Potem było gorzej. Dziwne dźwięki i krzyki. Jęki i sapnięcia. Błagania i groźby. I stało się.
Zgwałcił ją. Tak jak każdego wieczora.
Co teraz?
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńpoczątek bardzo ciekawy, wspaniale wprowadzający, zastanawiam się co będzie dalej...
weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńwspaniale, początek taki wprowadzający w ciekawie opowiadanie, zastanawiam sie co będzie dalej...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Zośka