Dlaczego? - Rozdział 30
BILL
Miałem cholerne deja vi, gdy znowu siedzieliśmy w kuchni a mój bliźniak odgrzewał nam obiad bo by świra dostał, jakbym przez cały dzień nic nie zjadł. Przez cały rok ostro mnie z tym pilnował i przez to przybrałem całe 7 kilo. Z jednej strony przez to wyszedłem z niedowagi ale z drugiej strony okropnie się z tym czułem i nie mogłem patrzeć na siebie w lustrze.
-Żeby była jasność... Nie wybaczyłem i nie wiem czy wybaczę wam to, co przez was przeszliśmy ale... brakowało mi was.
Spojrzałem z zaskoczeniem na Geo i szczerze się uśmiechnąłem. Gus puścił do mnie oczko więc wiedziałem, że to on maczał palce w uspokojeniu naszego przyjaciela.
-Dzięki. Faktycznie trochę przesadziliśmy. Sam byłem przeciwny wciągania was w to ale Bill mnie przekonał. Nie zrozumcie mnie źle, cholernie mi was brakowało ale muszę przede wszystkim brać pod uwagę bezpieczeństwo Billa.
-Spoko, rozumiemy. Zmieniliście się przez ten rok.
Spuściłem wzrok na komentarz Gustava i spróbowałem się trochę zakryć. Wiem, że nie miał on nic złego na myśli ale i tak od razu pomyślałem o moim problemie z wagą.
-Ta, zacząłeś farbować włosy. Bill cię namówił?
-Skoro jemu dobrze w czarnych, to mnie też. Nudziłem się jak siedział u fryzjera, więc pozwoliłem sobie zrobić coś nowego.
-I zacząłeś ćwiczyć, co? Co ćwiczysz?
-W sumie nic konkretnego, po prostu trenuję, urządziłem sobie tu prowizoryczną siłownię.
-Super, musisz mi ją pokazać!
-Jasne ale to potem, nie można trenować bezpośrednio po obiedzie.
Chłopaki śmiali się i rozmawiali w najlepsze i ja też się w tym udzielałem ale starałem się odciągnąć od siebie wszelką uwagę i żeby za dużo o mnie nie mówili. Gus i Geo wyglądali zupełnie tak samo, jak ich zapamiętałem i byłem szczęśliwy, że znowu są w moim życiu ale i tak zastanawiałem się nad tym wszystkim przez cały ten czas. Gdzieś z tyłu głowy miałem wrażenie, że coś może pójść nie tak.
-W sumie to zaskoczyliście nas, że mieszkacie w takiej dzielnicy. Nie było żadnych problemów?
Zerknąłem na Toma i od razu wiedziałem o czym teraz myślał. Westchnąłem ciężko i wiedziałem, że to ja powinienem to powiedzieć.
-Ta... Wiesz, na początku uzależniłem się od narkotyków.
Wszystkie spojrzenia skierowały się na mnie a Tom przytulił mnie mocno chociaż wiedziałem, że nie jest w stanie spojrzeć mi teraz w twarz. Do tej pory się o to obwiniał.
-Kiedy się obudziłem i dowiedziałem o tym wszystkim, miałem załamanie nerwowe. Sam nie wiem dlaczego ale depresja mnie wtedy bardzo dowaliła, nie mogłem pogodzić się z tym wszystkim ani odnaleźć w nowej sytuacji. Nawet nie do końca pamiętam, jak i kiedy to się zaczęło ale zacząłem brać narkotyki. Schudłem jeszcze bardziej i byłem o krok od śmierci, do tej pory pamiętam twarz Toma gdy obudziłem się po tym, jak zemdlałem mu w kuchni... Lekarz twierdzi, że jeszcze tydzień czy dwa takiego trybu życia i byłbym nie do odratowania.
Opowiedziałem i czułem, że Tom drży. Przytuliłem się mocniej do niego i pocałowałem go w policzek.
-Przepraszam, Tom.
Pokręcił głową ale absolutnie nic to nie pomogło. Wiedziałem, że to wszystko moja wina ale za nic nie mogłem przekonać do tego mojego bliźniaka.
-To już za nami. Nie wrócisz do tego.
Zapewnił mnie cicho ale nie musiał mnie pytać. Nie miałem zamiaru więcej do tego wracać, to był najgorszy okres w moim życiu. Myślałem, że straciłem wszystko i za nic w świecie nie chcę znowu przez to przechodzić.
-No ale z pozytywnych rzeczy, Bill przybrał w końcu trochę ciałka i lekarze mówią, że jest na najlepszej drodze do powrotu do zdrowia, więc jestem dobrej myśli.
Wstrzymałem oddech. Miałem nadzieję, że nie poruszymy tego tematu dzisiejszego wieczoru ale najwyraźniej fortuna nie miała zamiaru być dla mnie zbyt łaskawa. Skuliłem się odrobinę i próbowałem nie patrzeć nikomu w oczy.
-Ta... chociaż tyle dobrego z tego wyszło.
Przytaknąłem i wycofałem się trochę z rozmowy, którą prowadził mój bliźniak ze swoimi znajomymi. Wyczułem moment i wycofałem się z salonu uciekając do swojego pokoju, bo nie czułem się z tym najlepiej i chciałem po prostu pozostać sam. Stanąłem przed lustrem i spojrzałem z obrzydzeniem na swoje odbicie. Nienawidziłem tego, co widziałem i nienawidziłem każdego z tych dodatkowych kilogramów na moim ciele. Psychiatra twierdził, że muszę to sobie ułożyć w głowie i będzie dobrze ale do tej pory jakoś nie udało mi się to. Zrzuciłem cardigan z ramion i spojrzałem na swoje zbyt grube ramiona. Podciągnąłem bluzkę i zobaczyłem tę cholerną oponkę na brzuchu. Widziałem na sobie te wszystkie niedoskonałości i nie potrafiłem powstrzymać płaczu. Spuściłem głowę i otarłem pierwsze łzy z policzków, po czym walnąłem się na łóżko i zakopałem się pod kołdrą.
TOM
Zdziwiło mnie to, że Bill tak nagle wymówił się bólem głowy i zamknął się w swoim pokoju ale nie próbowałem wypraszać naszych gości ani iść za nim. Wiedziałem, że rzadko się z kimś spotykaliśmy i mogło być tak, że było to dla niego za dużo. Spędziłem więc jeszcze trochę czasu z chłopakami, nim w końcu postanowili jechać do domu i dopiero wtedy postanowiłem sprawdzić, co u bliźniaka. Wszedłem cicho do jego sypialni bojąc się, że już śpi i nie chciałem go obudzić ale zastałem go na łóżku, zawiniętego w kołdrę i słuchającego muzyki ale wyraźnie widziałem, że nie śpi.
Poszedłem do niego i przysiadłem się na łóżku, na co zdjął słuchawki i uśmiechnął się ale i tak widziałem po nim, że płakał. Zmartwiło mnie to bo nie wiedziałem, co się stało że doprowadziło go to do takiego stanu.
-Co jest?
Zapytałem i pogładziłem go czule po policzku, na co wtulił się w moją dłoń i westchnął cicho. Pokręcił głową i zagryzł wargę dając mi znać, że nie chce o tym mówić.
-Wiesz, że możesz mi o wszystkim powiedzieć.
Pokiwał głową że rozumie a ja kątem oka zauważyłem, że zdążył już rozpakować swoją walizkę. Sam będę musiał się za to w końcu zabrać, bo przez wizytę chłopaków kompletnie o tym zapomniałem. Westchnąłem ciężko wiedząc, że nie ma absolutnie żadnej siły która zmusi mojego bliźniaka w tym momencie do mówienia, więc po prostu ułożyłem się z nim na łóżku i przytuliłem go mocno do siebie.
-Może jakiś film?
Zaproponowałem ale Bill nie odpowiedział. Wziąłem pilot od telewizora do ręki i włączyłem pierwszy lepszy kanał, na którym był jakiś film. Niespecjalnie skupiałem się na fabule, bawiąc się włosami brata i obserwując jego oddech. Wydawał się spokojny ale wiedziałem, że coś go trapi.
-Kocham cię, Billy.
Szepnąłem mu do ucha i czułem, jak zadrżał lekko w moich ramionach. Ułożył się wygodniej w moich ramionach z głową na mojej klatce piersiowej i wtulił się we mnie, na co nie mogłem się nie uśmiechnąć. Złożyłem pocałunek na jego głowie i przyciągnąłem go bliżej siebie, obejmując go w talii.
-Pieszczoch. Uwielbiam, jak tak się do mnie tulisz i domagasz czułości. Jesteś jak taki mały kotek, kocie.
Mówiłem dalej i w tym momencie Bill spojrzał na mnie od dołu ale ciężko było mi cokolwiek wyczytać z jego twarzy. Po prostu przypatrywał mi się przez chwilę, po czym uśmiechnął się lekko i położył się na mnie całym ciałem po czym usiadł na mnie okradkiem, zrzucając z nas kołdrę. Uniosłem lekko brew i położyłem mu dłonie na udach ale czekałem, co zrobi.
-Kotek?
Zapytał w końcu i spojrzał na mnie tak, jakbym powiedział najbardziej komiczną rzecz na świecie. Nie mogłem powstrzymać się od uśmiechu.
-Dokładnie. Mały, czarny kotek którego bardzo kocham.
-Nawet... takiego?
Głos Billa był cichy i w jakiś sposób wiedziałem, że jest bliski płaczu. Wskazał dłońmi na swoje ciało i w tym momencie olśniło mnie, dlaczego płakał. Podniosłem jego głowę za podbródek, żeby móc spojrzeć mu w oczy i widziałem, jak bardzo się wstydzi i boi. Byłem zły na siebie, że od razu na to nie wpadłem. Jego psychiatra wspominał mi coś o tym, że Billy nienawidzi swojego ciała od czasu, gdy przybrał te kilka kilo.
-Szczególnie takiego, Billy. Wracasz do zdrowia i to mnie cieszy. Powoli wraca ten stary Bill z charakterkiem, którego zakopałeś tak głęboko w sobie. I jesteś cały mój. Każdy skrawek twojej pięknej duszy, twojego przenikliwego umysłu i twojego seksownego ciała. Mam szczęście, że ktoś taki jak ty zainteresował się takim zwykłym mną.
Czarny prychnął śmiechem i wywrócił oczami ale wiedziałem dzięki temu, że kryzys zażegnany.
-Zwykłym? Kto tu się nazywa zwykłym, panie nadzwyczajny?
Zapytał i nachylił się do mnie odrobinę a w jego oczach zabłysły te cholerne, złośliwe ogniki które zwiastowały w tej sytuacji tylko jedno i aż zrobiło mi się gorąco na myśl o tym. Zacisnąłem palce na jego pośladku i nie mogłem powstrzymać uśmiechu, gdy się mocniej wypiął.
-Mhm... Taki zwyczjany ja trafił na taki seksowny kąsek.
Po chwili już nie mogłem mówić, bo Billy zaatakował moje usta ale... szybko uciekł, wstając z łóżka. Uniosłem się na łokciach i spojrzałem na niego z zaskoczeniem bo nie wiedziałem, co mu strzeliło do głowy. On tymczasem zapalił ledy, które dawały blade światło w pokoju i przyjrzał mi się z jakimś takim zamyśleniem. W końcu rozebrał się do naga i stanął przede mną całkiem nagi, rozkładając ręce jakby pokazywał "oto jestem tutaj, cały twój". Podszedłem do niego i ułożyłem dłonie na jego talii, przyciągając go do siebie i nachylając się do jego ucha.
-Boże, jak ty mnie podniecasz.
Szepnąłem i przygryzłem płatek jego ucha czując, jak zadrżał pod wpływem pieszczoty. Popchnąłem go na ścianę i zacząłem pieścić rękami jego ciało, badając każdy jego skrawek i czując ciekawskie palce mojego bliźniaka błądzące pod moimi ubraniami. Czułem, że próbuje je ze mnie zerwać ale mu na to nie pozwoliłem, drażniąc jego krocze materiałem moich dresów. Spojrzałem mu na moment w zamglone przyjemnością oczy i zadałem nieme pytanie, na które od razu dostałem odpowiedź. Odwróciłem go przodem do ściany i zmusiłem do wypięcia się, stając przy nim i przyglądając mu się. Pomogłem mu szerzej rozstawić nogi i klepnąłem go w tyłek. Był cholernie seksowny i miałem na niego tak straszną ochotę ale chciałem też się nad nim trochę poznęcać. Wziąłem z szafki nocnej lubrykant i rozlałem trochę pomiędzy jego pośladkami i obserwowałem, jak na jego ciele pojawia się gęsia skórka. Uniosłem jego podbródek i złożyłem namiętny pocałunek na jego malinowych wargach, po czym odgarnąłem mu włosy z twarzy. Patrząc mu prosto w oczy wyciągnąłem rękę i włożyłem w niego palec, na co Billy jęknął. Wiedziałem, że jest już przyzwyczajony i nie muszę go bardzo rozciągać ale miałem ochotę trochę się z nim pobawić. Pogłaskałem go po włosach i puściłem jego podbródek żeby ustawić się tak, żeby móc łatwiej go rozciągać. Wsunąłem w niego drugi palec i czułem, jak zadrżał ale sprawiało mi to cholerną satysfakcję. Do głowy przyszedł mi pewien diabelski plan i miałem zamiar go zrealizować, więc dołożyłem jeszcze trzeci palec i obserwowałem, jak ugięły się pod nim nogi i o mało nie stracił równowagi. Wysunąłem palce z jego wnętrza i przez chwilę obserwowałem, jak odrobina lubrykantu wypływa z jego dziurki po czym klepnąłem go w pośladek i sięgnąłem po ręcznik, wycierając rękę z lepkiego płynu.
-No... to było zaskakująco satysfakcjonujące.
Powiedziałem i nie patrząc na bliźniaka poszedłem z powrotem na łóżko, gdzie wszedłem pod kołdrę. Wiedziałem, że patrzy na mnie jak na kosmitę i teraz zastanawiałem się, którą z dwóch opcji wybierze. Mógł albo zerwać ze mnie kołdrę i się na mnie rzucić, albo...
-Tom...
Jęknął prosząco, klęcząc z szeroko rozłożonymi nogami na ziemi i ciężko oddychając. Jego penis stał na baczność i wiedziałem, że nie będzie w stanie się już wycofać ale ze mną wcale nie było lepiej. Tylko przez moją silną wolę i przez to, że obaj lubiliśmy takie zabawy jeszcze byłem w stanie się powstrzymać. Używając całej swojej siły uniosłem brew i spojrzałem na niego pytająco.
-Tak?
Kilkukrotnie otworzył usta próbując coś powiedzieć ale najwyraźniej nie potrafił znaleźć teraz odpowiednich słów. Usiadł na ziemi i oparł się o ścianę, rozkładając szeroko nogi i ukazując mi się w pełnej okazałości a jego zwinne palce zawędrowały do jego dziurki. Nie spuszczał ze mnie wzroku ale wiedziałem, że ledwo wytrzymuje to napięcie. Starałem się nie ruszać bo wiedziałem, że następnym co zrobię będzie rzucenie się na niego i wzięcie go na tej podłodze ale czekałem, aż o to poprosi.
Nie doceniłem mojego bliźniaka, bo spuścił w pewnym momencie głowę zasłaniając się włosami i odetchnął głęboko. Po chwili wstał i już na mnie nie patrząc zniknął w łazience. Zaskoczył mnie do tego stopnia, że przez kilka sekund siedziałem zdębiały na łóżku. Dopiero po chwili wpadłem za nim do łazienki i zastałem tam Billa, który opierając się o wannę oblewał jeden z naszych wibratorów lubrykantem.
-Mam ci go włożyć razem z moim kutasem?
Spojrzał na mnie ledwo przytomnie i jęknął w odpowiedzi ale kompletnie nic nie zrozumiałem. Zabrałem mu z ręki urządzenie i pociągnąłem go za nadgarstek do pokoju, gdzie rzuciłem go na łóżko. Przez chwilę się zastanawiałem nad kolejnym krokiem ale w końcu rozłożyłem jego uda i sprawnym ruchem wsadziłem mu wibrator i włączyłem go. Wiedziałem, że nie muszę się martwić bo był on o wiele mniejszy niż mój penis, więc nie zrobiłem mu tym krzywdy. Zrzuciłem z siebie ubranie i unieruchomiłem nadgarstki Billa, który dotykał się chcąc doprowadzić do spełnienia, na co jęknął z niezadowoleniem. Spojrzał na mnie ledwo przytomnie a potem... zrobił kolejną rzecz, którą mnie zaskoczył i nachylił się, biorąc mojego penisa do ust. Jęknąłem, czując jego sprawny język i ciepłe usta na moim przyrodzeniu ale pozwoliłem mu sobie obciągać. Bill drżał od podniecających go wibracji i wiercił się niespokojnie na łóżku ale nie przerywał robienia mi laski, mimo że wciąż przytrzymywałem jego nadgarstki.
W końcu odepchnąłem go delikatnie od siebie i ułożyłem go na łóżku, usadzając się między jego nogami. Bill wyglądał, jakby miał zamiar zemdleć z podniecenia i bardzo mi się to podobało.
-Mam go wyciągnąć?
Zapytałem i trąciłem pracujący wciąż wibrator, przez co chłopak jęknął przeciągle i zagryzł wargę. Potrzebował chwili by podjąć decyzję ale w końcu pokiwał głową, więc z uśmiechem wyciągnąłem urządzenie i momentalnie zastąpiłem go moim znacznie większym przyrodzeniem. Bill momentalnie zaczął się wyginać i próbować na mnie nabić, co cholernie mnie podniecało, szczególnie że jego ciepłe i ciasne wnętrze rytmicznie się na mnie zaciskało. Założyłem sobie jego nogi na ramiona i zacząłem się w nim poruszać, głęboko i mocno, wyrywając za każdym razem z jego gardła jęk przyjemności, gdy coraz częściej uderzałem w jego prostatę. Bill wyglądał jakby miał zaraz zemdleć z przyjemności i szczerze mówiąc ja sam byłem w podobnym stanie. Paznokcie Billa wbijały się w moje ramiona a ja przyspieszyłem swoje ruchy, chcąc doprowadzić Billa do najlepszego spełnienia w jego życiu. Wyciągnąłem rękę i zacząłem go masturbować. Nie musiałem długo czekać, nim krzyki mojego kochanka wypełniły naszą sypialnię a jego ciało zaczęło podrywać się w ekstazie. Poczułem, jak mocno jego wnętrze się na mnie zaciska, zauważyłem po jego oczach jak stracił kontakt z rzeczywistością a z jego penisa trysnęła sperma, brudząc jego brzuch. Nie musiałem długo czekać na spełnienie i wypełniłem całe jego wnętrze swoimi sokami. Opadłem na Billa, którego nogi momentalnie zaplątały się na moich biodrach i nie mogłem nawet z niego wyjść, na co się zaśmiałem. Uniosłem głowę i pocałowałem go krótko, czule w usta.
-Nie chcę, żebyś ze mnie wychodził... Tak bardzo uwielbiam czuć cię w sobie.
Powiedział cicho na co nie mogłem się nie roześmiać. Pocałowałem go w czoło i uniosłem się lekko na przedramionach, żeby było nam łatwiej oddychać.
-Też uwielbiam być w tobie, kocie.
Mruknąłem i poruszyłem się w nim raz ale gwałtownie, czym wyrwałem kolejny jęk z jego ust. Przyciągnąłem go do siebie i zatopiłem się w ustach bliźniaka, smakując ich w nieskończoność.
-Kocham cię, Tommy.
Powiedział między pocałunkami ale chwilę później znów nie mógł mówić.
Komentarze
Prześlij komentarz