How does it feel? - Rozdział 14
TOM
Całe szczęście dzięki naszym finansom nie mieliśmy problemu ze znalezieniem dla siebie nowego domu i już zaledwie trzy tygodnie później przenosiliśmy kartony z naszych pokoi do wynajętego samochdou transportowego, śledzeni uważnie przez urażony wzrok mamy. Od tamtej kłótni Bill nie zamienił z nią ani z Gordonem ani słowa nie licząc momentu, gdy kilka dni temu oznajmił im oschle że się wyprowadzamy. Ja chciałem zrobić to inaczej ale chłopak niestety mnie ubiegł, więc mogłem jedynie próbować w jakikolwiek sposób załagodzić relacje między nimi. Niestety żadna ze stron mi na to nie pozwalała, więc brylowałem pomiędzy wszystkimi domownikami, starając się mieć jak najspokojniejszy czas przez ostatnie dni mieszkania w naszym rodzinnym domu.
Westchnąłem cicho i zerknąłem w stronę naszej rodzicielki, wracając do domu żeby pójść po resztę rzeczy. Nie odzywała się chociaż widziałem, że bardzo boli ją nasza przeprowadzka. Nie chciała wypuścić swoich dzieci na wolność ale w końcu dorośliśmy i musiała pozwolić nam się usamodzielnić. Wydaje mi się, że trochę przeczuwała że ten dzień niedługo nadejdzie ale z pewnością nie spodziewała się, że stanie się to w takich okolicznościach i będziemy się z nią żegnać w gniewie.
Billa z kolei ani trochę nie obchodziła panująca w domu sytuacja. Czując się zdradzonym i zranionym przez rodziców i Gordona nie dopuszczał pewnie do siebie nawet myśli, że może im być równie przykro jak jemu samemu. Nie poruszałem z nim tego tematu nie chcąc go drażnić ani smuciś ale uważnie go obserwowałem i wiedziałem, że wyprowadzka i nowe otoczenie dobrze mu zrobią. Zawsze zmiana miejsca i oddalenie się od problemów pozwalało mu na nowo to przemyśleć i znaleźć jakieś dobre rozwiązanie, więc miałem nadzieję że teraz też tak będzie.
-Już skończyłem. Poczekam na ciebie w samochodzie.
Usłyszałem w pewnym momencie, na co spojrzałem z zaskoczeniem na bliźniaka. Sam miałem jeszcze kilka kartonów do przeniesienia a myślałem, że moja druga połowa będzie potrzebować o wiele więcej czasu niż ja, chociaż jak tak się zastanowić to latał o wiele szybciej w tę i z powrotem, niż ja. Nawet się nie obejrzał, po prostu wsiadł na miejsce pasażera i wlepił swój wzrok w telefon. Westchnąłem cicho i wróciłem się na górę, uwjając się z całą resztą w niecały kwadrans. Zamknąłem klapę bagażnika i wróciłem się do kuchni, czując się wyjątkowo niepewnie.
-Napiszę, jak dojedziemy na miejsce.
-W porządku.
Szybko, krótko, zdecydowanie. Taka odpowiedź mamy świadczyła tylko i wyłącznie o tym, że była ona na mnie zła o to, że nie próbowałem zmusić Billa do pogodzenia się z nią ale ona kompletne nie miała pojęcia, co ma tak właściwie z tym wszystkim zrobić żeby przekonać mojego bliźniaka do pogodzenia się. Nie miałem zamiaru się w to zagłębiać ale i tak było mi trochę przykro. Pokręciłem tylko głową i już bez słowa opuściłem rodzinny dom, żeby wsiąść do samochodu i razem z bliźniakiem i miłością mojego życia wyruszyć do naszego nowego domu, zamykając za nami pewien etap.
BILL
Przez całą drogę wpatrywałem się uparcie w ekran mojego telefonu, nie mogąc po prostu znieść miny Toma. Widziałem, że jest mu przykro z powodu całej tej cholernej sytuacji w domu no ale... nie mogłem tak po prostu się przełamać i pogadać z mamą gdy tak się zachowała.
-Nie gniewaj się na mnie.
W końcu nie wytrzymałem i postanowiłem poruszyć ten temat. Widziałem, jak bliźniak zerknął na mnie przez moment kątem oka ale w pierwszej chwili nie powiedział ani słowa, po prostu westchnął. Och już ja dobrze znałem to jego wzdychanie!
-Nie gniewam się.
-Akurat.
-Po prostu... chciałbym, żebyście się dogadali z mamą.
Tym razem to ja westchnąłem i zatopiłem się głębiej w siedzenie. Wiedziałem, że go to dręczy i szczerze mówiąc to mnie też ani trochę nie odpowiadała ta sytuacja.
-Nie sądzę, żebym miał za co przepraszać.
Mruknąłem pod nosem i założyłem słuchawki, włączając muzykę i próbując się od tego wszystkiego odciąć co wcale nie było tak proste, jak się wydaje. Chciałem mieć przez moment chociaż trochę spokoju od tego wszystkiego, ale... nie potrafiłem. Po prostu się rozpłakałem, nawet nie wiem kiedy łzy popłynęły mi po policzkach i poczułem się tak źle, jak już dawno się nie czułem. Bardziej wyczułem niż zauważyłem, jak samochód powoli się zatrzymuje a później otoczyły mnie opiekuńcze ramiona brata i po prostu zacząłem płakać w głos. Głaskał mnie po plecach a ja ryczałem jak dziecko, bo pokłóciłem się z mamą. Nie ma co, jestem zajebiście dorosły. Zawsze myślałem, że wyprowadzka z domu będzie dla mnie jednym z najlepszych dni w życiu a tymczasem był to jak na razie jeden z najgorszych.
-Masz rację, to mama i Gordon powinni cię przeprosić. Po prostu nie lubię, jak się kłócicie. Wiesz, że nie przepadam za taką atmosferą i no... przepraszam, że przeze mnie płaczesz.
Wyszeptał Tom a ja aż zachłysnąłem się powietrzem. Nie potrafiłem zrozumieć, dlaczego tak właściwie mnie przepraszał ani co to wszystko miało znaczyć ale odtchnąłem głęboko i potrzebowałem chwili, nim udało mi się faktycznie uspokoić.
-To nie twoja wina, po prostu... Te ostatnie tygodnie były dla mnie straszne a gdy wszystko zaczęło się układać i między nami też, to po prostu... nie wiem, mam wrażenie że to dla mnie za wiele.
Przyznałem się w końcu na co moja druga połówka westchnęła cicho i pocałowała mnie w czoło. Chociaż wciąż nie czułem się najlepiej, to postarałem się odrobinę uśmiechnąć.
-Jedźmy już do domu, tam się tobą zajmę, okay?
Poprosił na co oczywiście się zgodziłem i po chwili ruszyliśmy w drogę, chociaż wciąż ocierałem od czasu do czasu łzy ale już tak nie rozpaczałem i nie odcinałem się od bliźniaka. W ciągu niecałej godziny dotarliśmy w końcu do naszego nowego domu i od razu poczułem ekscytację, która zalała mnie zupełnie niespodziewanie i od razu zapomniałem o płaczu. Klucze odebraliśmy już dwa dni temu, więc teraz wyciągnąłem je z torebki i wysiadłem z samochodu, gdy tylko zamknęła się za nami automatyczna brama. Oczywiście zabezpieczenia naszego nowego domu musiały zostać zatwierdzone przez naszą firmę ochroniarską ale na całe szczęście, szybko się z tym uwinęli.
-Billy, zaczekaj!
Usłyszałem za plecami a gdy się odwróciłem, Tom wyjął mi sprawnie klucze z dłoni i wziął mnie na ręce jak księżniczkę. Ze śmiechem spojrzałem mu w twarz, prosto w patrzące na mnie z miłością i jakimiś szczęśliwymi iskierkami oczy i uniosłem lekko jedną brew.
-O co chodzi?
-To nasz nowy dom, prawda? Przeniosę cię jak pannę młodą przez próg.
Oznajmił i odkluczył drzwi, po czym popchnął je stopą żeby się otwarły i weszliśmy do środka. Nie wiem, czy to kwestia nastroju czy czegokolwiek innego a jednak wnętrze wydawało mi się o wiele piękniejsze, niż kiedy ostatnim razem oglądaliśmy ten dom. Nie ma to jak w domu, prawda...
TOM
Gdy postawiłem ukochanego chłopaka na panelach podłogowych, ten rozłożył szeroko ręce i obrócił się jak małe dziecko w zabawie, śmiejąc się głośno.
-Nasz nowy dom! NASZ dom, Tommy! Nie mogę w to uwierzyć.
Śmiał się radośnie w głos a dźwięk jego śmiechu sprawiał, że sam nie potrafiłem powstrzymać uśmiechu. Objąłem go od tyłu i przyciągnąłem jego plecy do swojej klatki piersiowej, całując go w czubek głowy i zacząłem się z nim kołysać, rozglądając się po pustych ścianach.
-Tak bardzo się cieszę, Tommy. Kocham cię.
Wyszeptał po dłużej chwili ciszy. Przez chwilę wydawało mi się nawet, że się przesłyszałem bo był to bardzo, bardzo cichy głosik ale dotarło do mnie, że faktycznie to powiedział. Ująłem jego dłoń, obróciłem go niczym w tańcu i delikatnie oparłem o ścianę, zaglądając prosto w te ciemne, kochane oczy. Dawno nie widziałem go aż tak szczęśliwego i przysięgam, że był to najpiękniejszy widok jaki miałem okazję doświadczyć w całym moim życiu.
-Ja ciebie też, kocie.
Mruknąłem cicho i złączyłem nasze usta na kilka sekund w pełnym szczęścia i ekscytacji pocałunku.
Komentarze
Prześlij komentarz