Between us - Rozdział 10
Harry podniósł się do siadu a ja nie mogłem uwierzyć w to, że w końcu W KOŃCU na brodę Merlina postanowił powiedzieć tej jednej osobie, że ją kocha i jeśli dobrze pójdzie - uratować tym samym swoje życie. Może nawet miał szansę na szczęście z tą osobą? Martwił mnie jedynie fakt, że najwyraźniej miał zamiar do niej pójść a przecież nie był w stanie tego zrobić. Złapałem go za nadgarstek, zwracając tym na siebie jego uwagę.
-Powiedz, kto to. Przyprowadzę ją lub jego tutaj, żebyś nie musiał się wysilać. Już i tak jesteś osłabiony.
Okularnik spojrzał na mnie tak dziwnie, że aż zbiło mnie to na chwilę z tropu. Przekrzywił śmiesznie głowie i przez chwilę po prostu mi się przyglądał, po czym westchnął jakby miał zaraz stacić całą swoją cierpliwość, jaką miał w całym swoim dotychczasowym życiu, co jeszcze bardziej zbiło mnie z tropu no ale cóż. Póki co musiałem tylko się pilnować, żeby nie zobaczył jak bardzo jest mi przykro. Powód, dla którego zrobiło mi się tak okropnie przykro jest tylko moją sprawą i nie mam zamiaru nikomu go mówić.
-Na Merlina, Draco...
Westchnął Harry i złapał mnie wolną dłonią za ramię, po czym nachylił się do mnie lekko i spojrzał mi prosto w oczy. Był bardzo poważny a ja poczułem przechodzący mi po plecach dreszcz i miałem odrobinę lekkie problemy z oddychaniem, bo jak miałem ich nie mieć, kiedy ktoś taki jest tak blisko mnie i wystarczy zaledwie jeden mały ruch, żeby nasze usta się złączyły... Zaraz, zaraz, o czym ja w ogóle myśle? Draconie, uspokój się, na Merlina!
-To ty, nie rozumiesz? To w tobie jestem zakochany, Draco Malfoy. To dlatego nie chciałem ci o niczym mówić. To dlatego mam zamiar umrzeć w spokoju wiedząc, że chociaż na koniec zdobyłem się na odwagę, żeby ci o tym powiedzieć.
Sens słów Harry'ego docierał do mnie przez kilka - no dobra, może kilkanaście - sekund, nim w końcu mogłem zrozumieć, co tak właściwie właśnie do mnie powiedział. Niemal spanikowałem, kiedy Harry zaczął się ode mnie odsuwać, więc złapałem go szybko i przysunąłem się, całując go prosto w usta. Co mam zrobić? Nie mogłem się powstrzymać.
Nie mam pojęcia, ile tak trwaliśmy w tym pocałunku - zdecydowanie zbyt krótko jak dla mnie - ale kiedy się od niego odsunąłem, obaj mieliśmy problemy z oddychaniem. Przyglądaliśmy się sobie ale najwyraźniej żaden z nas nie miał pojęcia, co powinniśmy teraz sobie powiedzieć.
-Draco... Jak... co... Ty...?
No cóż, nasz mały Złoty Gryffon z pewnością w tym momencie miał niejakie problemy z myśleniem i składaniem logicznych zdań, co było cholernie urocze ale doskonale go rozumiałem.
-Sam nie wiem, Harry. Od dawna zastanawiałem się nad tym, co do ciebie tak właściwie czuję i w końcu udało mi się dojść do tego, że nie jest to tylko przyjaźń. Zakochałem się w tobie już dawno temu, więc wykorzystałem okazję na pocałowanie cię. Wybacz mi, jeśli było to wbrew twojej woli.
Czterooki pokręcił powoli głową w zaprzeczeniu, po czym uśmiechnął się lekko i opadł na poduszki. Chciałem coś jeszcze powiedzieć, jednak w tym momencie Harry zgiął się w pół na swoim łóżku i zaczął strasznie kaszleć i krztusić się... płatkami kwiatów i krwią. Dopadłem do niego i z przerażeniem obserwowałem jego stan. Nasze oczy spotkały się na moment, nim kolejny atak kaszlu niemal doprowadził do tego, że Harry spadł z łóżka. Do sali szpitalnej w końcu wbiegła Madame Pomfrey z jakąś swoją asystentką i jakby spod ziemi pojawiła się przy nas również profesor McGonagall. Wszyscy coś krzyczeli ale kompletnie nie zrozumiałem, co takiego. Nie miałem do tego głowy. Zorientowałem się, że ktoś odciąga mnie od Harry'ego i chciałem się wyrwać, kiedy zauważyłem kątem oka stojącego za moimi plecami Severusa.
Powiedziałem Harry'emu parę słów na pożegnanie, jednak nigdy później nie mogłem ich sobie przypomnieć. Snape wyprowadził mnie na korytarz i poprowadził do dormitorium Slytherin'u a ja zastanawiałem się tylko nad jednym.
Dlaczego klątwa nie została zerwana?
Komentarze
Prześlij komentarz