Czarny Pan - Rozdział 18
Oczywiście wszyscy doskonale zdawali sobie sprawę, że w zaistniałych okolicznościach nie mogło być mowy ani o spokoju, ani o cichej nocy i normalnych zajęciach od rana. Uczniowie niemal w ułamku sekundy, jeszcze zanim wyszli wyprowadzani grupami z Wielkiej Sali, już mieli swoje teorie co do biegu wydarzeń z dzisiejszego wieczora i żywo o tym dyskutowali, ani trochę nie kryjąc się ze swoimi obawami. Chyba nie muszę przyznawać, że ledwo mogłem powstrzymać uśmiech gdy słyszałem, jak ktoś rzucił mój nowy pseudonim jako osobę podejrzaną o to wszystko. Nie mylili się, jednak bardzo wiele siły woli kosztowało mnie to, by dalej udawać zmartwionego i wystraszonego. W końcu sam przygotowałem truciznę i doskonale wiedziałem, że profesor McGonagall nic nie będzie, chodziło tylko o wyeliminowanie ją z gry na jakiś czas, żeby mógł zapanować tu najczystszy chaos, którego nikt nie będzie mógł ogarnąć. Poza tym miałem wrażenie, że ona doskonale wie o mnie i o moich planach i nie chciałem, żeby mi w nich przeszkodziła. Ruchy, których nie mogę kontrolować są bardzo niebezpieczne i nie mogę sobie teraz na nie pozwolić.
Tak czy inaczej musiałem zrobić jeszcze jedną, ważną rzecz nim mogłem się w końcu ujawnić a powoli naprawdę miałem dość tej maskarady. Odwróciłem się do swoich przyjaciół z domu Gryffindora, zaczerpnąłem powietrza by wykrzyczeć to, co sobie zaplanowałem by wywołać więcej paniki, gdy…
Dosłownie prawie padłem tam, gdzie stałem. W moją stronę biegł wyraźnie zmartwiony Draco a za jego plecami z troską wymalowaną na twarzy stała McGonagall.
-Co? Jak to? To… to nie możliwe!
Szeptałem sam do siebie, gorączkowo zastanawiając się, czy przypadkiem czegoś nie przeoczyłem, czy nie skopałem trucizny gdy ją przygotowywałem ale byłem pewien, że wszystko poszło zgodnie z planem.
-Harry!
Draco dopadł do mnie ale nikt dookoła nas zdawał się nie zwracać na nas uwagi. Spojrzałem zdezorientowany w jego szare oczy, jednak nie znajdywałem w nich odpowiedzi.
-Harry proszę, przypomnij sobie!
Krzyczał mi prosto w twarz a potem szeptał te słowa, jakby były jakimś magicznym zaklęciem. Nie miałem pojęcia, o czym on mówił i bardzo poważnie zastanawiałem się, czy to wszyscy dookoła mnie zwariowali, czy też to ja straciłem zmysły. Chociaż chyba to drugie, skoro widziałem kawałek ode mnie całą i zdrową dyrektorkę Hogwarts.
-Harry!
Draco krzyknął tak głośno a w dodatku mną i potrząsnął, że w szoku wpatrywałem się w jego jak zwykle bladą, teraz jednak wykrzywioną strachem i troską twarz.
-Przypomnij sobie.
Poprosił po raz kolejny a ja czułem się, jakbym był dzieckiem zagubionym we mgle. Nie miałem pojęcia, co poszło nie tak w moim planie ani co Draco chciał, żebym sobie przypomniał co było najwyraźniej bardzo ważne.
-Ja nie… nie rozumiem.
Przyznałem w końcu i z zaskoczeniem zauważyłem, jak po policzkach Dracona popłynęły łzy. Chciałem mu je zetrzeć ale złapał i mocno ścisnął moje dłonie, nim zdołałem dotknąć jego twarzy. Mogłem więc tylko przyglądać mu się jak idiota.
-Harry, błagam, proszę… musisz sobie przypomnieć, musisz pamiętać! Nie zostawiaj mnie samego…
-O czym ty mówisz, Draco? Nie mam zamiaru cię zostawiać! Nie rozumiem, co tu się dzieje ani o czym ty do mnie mówisz ale wiem, że cię nie zostawię.
-Więc przerwij to połączenie!
Na kolejne słowa mojego chłopaka nie miałem ani żadnej odpowiedzi, ani żadnej reakcji. No bo kurczę co miałem mu odpowiedzieć, jak jego słowa nie miały absolutnie żadnego sensu i poważnie zastanawiałem się w tym momencie nad jego zdrowiem psychicznym. Przecież nie jest możliwe żebym aż tak bardzo był skupiony na sobie i przegapiłem, że nie dzieje się z nim najlepiej, prawda?
-Harry, błagam, obudź się!
Komentarze
Prześlij komentarz