Rebeliant - Rozdział 2
Rebelianci szturmem ruszyli na ratusz i od razu musieliśmy się cofnąć pod same jego ściany. Czułem się cholernie źle - nie samym faktem, że zostaliśmy osaczeni ale faktem, że musieliśmy walczyć w takiej sprawie. Prawdą jest, że w papierach ogłaszających mnie liderem napisano również, że za odejście ze służby w trakcie zamieszek grozi śmiercią przez rozstrzelanie i byłem pewien, że wszyscy inni również dostali tę informację. Nie mieliśmy więc wyboru - w konfrontacji z rebeliantami mieliśmy szansę na przeżycie, w przeciwieństwie do wyroku śmierci z rąk naszych przełożonych.
Wszyscy próbowaliśmy chronić wejścia do ratusza, jednak nasza wola walki słabła a rebeliantów było po prostu za dużo... do czasu, aż nagle usłyszałem nad nami helikopter. Przekląłem w myślach bo wiedziałem, że to przyniesie wiele trupów. W końcu z helikoptera będą strzelać w grupę rebeliantów na oślep...
-Tom, spójrz!
Wyszeptał do mnie Andreas i wskazał na budynek naprzeciwko ratusza. Na jednym z balkonów na trzecim piętrze, konkretniej na poręczy tego balkonu, siedziała jakaś postać i bardzo intensywnie przyglądała się krążącemu nad rebeliantami helikopterowi. Dopiero po paru sekundach zorientowałem się, że tą osobą jest nikt inny, jak lider rebeliantów - Bill. Jak on się dostał tam tak szybko? Nie miałem pojęcia i niestety nie miałem czasu, żeby o tym myśleleć. Jeden z moich podwładnych wystrzelił do rebeliantów i zrobiło się nieciekawie.
-Nie, nie strzelać, o ile nie jest to absolutnie konieczne!
Krzyknąłem ale było za późno. Rebelianci byli wściekli i rozjuszeni. Żadna siła nie mogła ich już zatrzymać przed zdobyciem ratusza i wiedziałem o tym, dlatego chciałem tylko pozornie ich zatrzymywać - grać tylko na tyle, żeby nie narazić nas na śmierć przez niesubordynację.
Policjant, który wystrzelił i zabił tym jednego z rebeliantów został wciągnięty przez wściekły tłum a jego tarcza z hukiem upadła na ziemię. Wiedziałem, że już po nim i nie miałem zamiaru o niego walczyć. Było mi przykro ale w takich sytuacjach trzeba myśleć o czymś innym... szczególnie, gdy nagle rozległ się huk. Rozejrzałem się i zobaczyłem, że helikopter zaczyna upadać na ziemię - na szczęście na znajdującą się obok ratusza budowę. Najwyraźniej pilot szukał dogodnej pozycji do rozpoczęcia ostrzału, ale ktoś go zestrzelił. Tylko kto..?
Powiodłem bezwiednie wzrokiem na tamten balkon na trzecim piętrze i zauważyłem Billa. Stał już na balkonie a na barierce miał oparty karabin snajperski i obserwował spokojnie, jak helikopter z hukiem opada i wbija w powietrze ogrom dymu i brudu. Po chwili chyba zorientował się, że ktoś go obserwuje bo spojrzał na mnie i uśmiechnął się lekko. Ten uśmiech był smutny ale wiedziałem, że on również nie ma wyjścia i musi walczyć o jedyną rzecz, która miała w jego życiu jakąkolwiek wartość.
Tylko dlaczego tak się odsłania..?
Wiedziałem, że musi mieć jakieś zabezpieczenie. Próbując "powstrzymać" rebeliantów zastanawiałem się, jak mógł się zabezpieczyć przed ewentualnym zabiciem, skoro aż tak on się odsłania. Wiedziałem już, że nie był on głupi więc raczej nie wystawiałby się jak idiota na pewną śmierć. Nie mogłem tylko dojść do tego, jak on to robił.
-Tom, nie damy rady ich dłużej utrzymać!
Krzyknął jeden z moich kolegów, na co przytaknąłem i zacząłem się gorączkowo zastanawiać, jak odpuścić w taki sposób aby nikt nie ucierpiał z tego powodu. Westchnąłem cicho i...
-WSZYSCY macie się wycofać do swoich jednostek! Tam się przegrupujemy i opracujemy dalszy plan!
Zarządziłem. Moi koledzy byli w ewidentnym szoku, ale po chwili odrętwienia faktycznie zaczęli się wycofywać. Zostałem sam, na placu boju. Gdy rebelianci to zauważyli, skamienieli. Spojrzałem na balkon na którym jeszcze przed chwilą siedział Bill, ale już nie było tam po nim śladu. Zaskoczyło mnie to z dwóch powodów - mimo braku policji rebelianci nagle przestali szturmować ratusz a po drugie, Bill nagle zniknął? Nie układało mi się to w całość.
Przynajmniej do momentu, gdy wyszedł na czoło grupy. Spojrzał mi w oczy i miałem wrażenie, że w lot zrozumiał moją taktykę. Uniósł dłoń do ust a potem do serca, co miało najwyraźniej coś oznaczać ale nie znałem tego gestu. O dziwo, rebelianci zaczęli to powtarzać. Może był to jakiś ich sygnał? Bill znów uniósł dłoń, tym razem nad swoją głowę i zacisnął powoli pięść. Wszyscy stali spokojnie a on sam podszedł do mnie niespiesznie, niebezpiecznie blisko. Pogroziłem mu pałką ale nie miałem zamiaru go atakować. Wiedziałem, że ktoś musi mnie obserwować a nie chciałem narażać nikogo na kłopoty.
-Przepraszam, Tom.
Wyszeptał bardzo cicho po czym wyciągnął coś z tylnej kieszeni spodni. Nim zdołałem się zorientować, poczułem ból w dłoni i wypuściłem tarczę. Chciałem zaatakować go pałką - ot, czysty odruch obronny - ale w tym momencie poczułem bardzo silne uderzenie w brzuch, aż mnie zgięło w pół.
-Twoi koledzy byli mądrzejsi i zeszli nam z drogi.
Tym razem Bill włączył mikrofon. Nie wiem, dlaczego ale po jego tonie miałem ogromne wrażenie, że on doskonale wie że jesteśmy obserwowani a ja tylko gram. Chociaż może po prostu zamroczyło mnie z bólu i to dlatego tak to odebrałem ale wydawało mi się, że Bill tak na prawdę nie chciał nikogo zabijać.
-Rebelianci... wchodzimy do ratusza!
Krzyknął i pchnął mnie na ścianę, po czym sam jako pierwszy wbiegł do środka. Wiedziałem, że jest tam co najmniej ochrona, więc niedługo później słyszałem krzyki i odgłosy bijatyki ale nie było to teraz moim zmartwieniem. Andreas podbiegł do mnie i odciągnął mnie po ziemi na bok, klnąc pod nosem.
-Jedziemy do jednostki, obejrzy cię lekarz.
-Daj spokój, nic mi nie jest.
Andreas warknął coś w odpowiedzi, czego kompletnie nie zrozumiałem i w końcu pozwolił mi wstać. Do czasu aż wsiedliśmy do samochodu rzucał mi wściekłe spojrzenia.
-Dlaczego kazałeś nam się wycofać?
-Było ich o wiele więcej i byli uzbrojeni. Nie byłbym dobrym liderem, gdybym narażał życie moich podwałdnych w przegranej walce. Logiczniej jest wrócić do jednostek i coś zaplanować, przeanalizować sytuację i uzbroić się, zebrać siły ze wszystkich jednostek.
Wzruszyłem ramionami i rozłożyłem się wygodniej na siedzeniu pasażera gdy Andreas ruszał, bo Bill całkiem porządnie mi przywalił i już czułem, że będę mieć siniaki. Westchnąłem cicho i zamknąłem oczy, chcąc trochę odpocząć. Stres zawsze bardzo mnie wykańczał.
-W porządku. Ale czemu sam tam zostałeś?
-Kapitan zawsze tonie ze swoim statkiem.
Wiedziałem, że to durna odpowiedź ale niezależnie od tego, czy jesteśmy podsłuchiwani czy nie była to odpowiedź, która zapewniała nam wszystkim przeżycie w razie kłopotów. Przynajmniej na razie.
Mój telefon zawibrował a gdy go odblokowałem zauważyłem filmik. Ktoś shakował najwyraźniej kamery z wewnątrz ratusza i po internecie już krążył filmik ze szturmu. Bill wbiegł jako pierwszy i od razu rzucił się na niego jeden z ochroniarzy, który sekundę później leżał na ziemi. Bill nawet nie zatrzymał się w swoim biegu, zadając ochroniarzowi ranę ciętą brzucha. Kierował się na samą górę, nie zwalniając nawet na moment. Dopiero w jednej chwili.
Odepchnął od siebie jednego ochroniarza. Ten wpadł na barierkę, która niefortunnie pękła i mężczyzna spadł na sam dół. Chyba z drugiego piętra ratusza. Bill zatrzymał się i patrzył na nieruchome ciało. Domyślałem się, że nie było to jego intencją i nie chciał zabić tego człowieka. Skąd miałem co do niego takie silne przeczucia? Nie miałem zielonego pojęcia. To, co stało się chwilę później aż zaparło mi dech w piersiach.
Bill przyklęknął przy pękniętej barierce i spuścił głowę a do piersi przyłożył zaciśniętą pięść. Oddawał hołd temu, który zginął z jego winy. O dziwo większość niezajętych aktualnie obezwładnianiem innych ochroniarzy rebeliantów również powtórzyła jego gest. To upewniało mnie tylko w tym, że walczę po zupełnie niewłaściwej stronie.
Po powrocie do jednostki dostaliśmy niezły ochrzan od naszych przełożonych za brak efektu w naszych działaniach i wycofanie się, jednak zrozumieli że potrzebna jest nam taktyka do walki z rebeliantami i na ochrzanie - całe szczęście - się tym razem skończyło. W zamian za to zwołano naradę w trybie pilnym i wszyscy od młodszego asystenta w górę musieli w niej uczestniczyć i próbować opracować plan opanowania rebeliantów. Od razu przysięgłem sobie, że będę sabotować ten plan jak to tylko będzie możliwe ale chwilę później kompletnie odpłynąłem myślami.
Wzrok Bill'a. Jego ostrzeżenia i przeprosiny. Jego hołd dla zmarłego przypadkiem ochroniarza. Jego głos gdy śpiewał i ta ogromna wola walki, napędzana jeszcze większym żalem... Ten smutek w jego oczach. Nie potrafiłem przestać o nim myśleć a jednocześnie mialem wrażenie, że już go gdzieś widziałem. Dlatego gdy tylko zakończono spotkanie a mnie w ręce została wciśnięta teczka z dokładnymi wytycznymi nowego planu, pierwszą rzeczą jaką zrobiłem było... wyszukanie tego chłopaka w wyszukiwarce.
Wyników wyszukiwania na temat lidera rebeliantów było wiele - głównie z tego powodu, że odkąd rozpoczął rebelię niespełna 24 godziny temu, wszyscy zaczęli zamieszczać w Internecie jego zdjęcia i filmiki z tego, co robił lub jak śpiewał. W końcu udało mi się jednak znaleźć stronę, na której ktoś najwyraźniej się postarał i zebrał dokładniejsze dane na jego temat.
Artykuł z dnia 28/10/2023
Tytuł: Kim jest lider rebeliantów? Odkrywamy nieznane wam fakty!
Nie wiem, jakim cudem autor bloga znalazł i dokopał się do dokumentów Bill'a, które nie wyglądały na sfałszowane ale zamieścił w poście ich skany. Postanowiłem obejrzeć je póżniej i zacząłem czytać.
"W nocy z 27 na 28 października 2023 niejaki Bill, który do tej pory chodził zamaskowany, został ogłoszony liderem rebeliantów i stanął na ich czele. Nie tylko opowiada się jako ktoś, kto nie ma nic do stracenia i poświęci absolutnie wszystko dla swojego celu - obalenia władzy obecnego prezydenta Humanoidu i przywrócenie wolności w kraju - ale również jako ktoś, kto ma niezwykły zmysł taktyczny i umie posługiwać się przynajmniej 12 różnymi rodzajami broni. Kim jest ten tajemniczy człowiek, który z piosenką na ustach zachęca rodaków do walki o ich wolność i prawa?
Jego historia nie zaczyna się kolorowo. Bill został podrzucony pod drzwi Domu Dziecka na południu kraju, w Alientown, gdy był jeszcze noworodkiem. Według lekarza, który zbadał go od razu po tym, jak jednak z opiekunek znalazła płaczące niemowle pod drzwiami do przybytka stwierdził, że miał wtedy mniej-więcej 5 dni. Dlatego za datę jego urodzenia uważa się 01 września 1998 roku.
Bill wychowywał się w Domu Dziecka i uczęszczał do szkoły w Alientown, gdzie uzyskiwał bardzo dobre wyniki w nauce i zarówno szkołę podstawową jak i liceum zakończył z wyróżnieniem a o jego stuprocentowych wynikach ze wszystkich egzaminów maturalnych rozpisywały się gazety w całym kraju. Niewiele wiadomo o nim z tamtych czasów, jednak takie komentarze o liderze rebeliantów zamieszczają jego domniemani koledzy i koleżanki z lat szkolnych pod coraz to liczniejszymi postami o tajemniczym rebeliancie:
Bill zawsze był bardzo cichy. W pierwszej klasie na zajęciach muzycznych nigdy nie chciał się udzielać ale gdy w końcu nauczycielka zdołała go do tego przekonać, zaszokował wszystkich. Był bardzo muzykalny i miał niezwykły głos, aż chciało się go słuchać. Do końca szkoły odmawiał jednak udziału w jakichkolwiek występach lub konkursach, a szkoda. Nikt nigdy nie potrafił do niego dotrzeć i się z nim zaprzyjaźnić, więc najczęściej przesiadywał sam - na długich przerwach lub okienkach można go było czasem znaleźć w bibliotece ale zazwyczaj znikał gdzieś, gdzie nikt nie potrafił go znaleźć. Wielka szkoda, bo wydawało się że tylko wtedy, gdy śpiewa z nami na lekcjach muzyki odżywał. Tylko wtedy można było zobaczyć uśmiech na jego twarzy. Poza zajęciami z muzyki zamykał się w sobie.
Pamiętam, że zawsze siedział z nosem w książkach. W naszej szkole nie było tajemnicą, że jest z domu dziecka - wiele dzieci stamtąd się u nas uczyło. Kiedyś się go o to zapytałem i odpowiedział mi tylko, że uczy się by zapewnić sobie jakiś start na przyszłość. Wtedy myślałem, że to trochę chore ale później za wybitne wyniki w nauce i na maturach dostał pełne stypendium na dowolne studia na Uniwersytecie Capitolu wraz z zapewnieniem mu mieszkania. Dopiero wtedy zrozumiałem, ile miał w tym racji i jestem pewien, że teraz też ją ma.
Po szkole chodziły plotki, że Bill był bity w domu dziecka ale nigdy nie mówiono, czy bili go koledzy czy opiekunowie a on sam nigdy nic nie powiedział, chociaż od czasu do czasu dyrektor i wychowawca próbowali go o to wypytywać. Sam miałem co do tego mieszane uczucia do czasu, aż zauważyłem raz siniaki na jego szyji. Powiedziałem o tym mamie ale nawet jej interwencja i zaangażowanie policji nic nie dało a zaraz potem Bill zniknął ze szkoły na cały miesiąc. Nigdy się nie dowiedziałem, co sie z nim wtedy działo...
Pamiętam to, jakby to było wczoraj. Ustawialiśmy się właśnie w rzędzie na scenie, by zaraz po rozpoczynającym rok szkolny przemówieniu dyrektora dać występ muzyczny, który nasz chór przygotowywał całe wakacje. Wszyscy nauczyciele i większość uczniów zajęła już miejsca, dyrektor podszedł do mikrofonu i prosił o zachowanie ciszy. W tym momencie drzwi do sali gimnastycznej się otwarły i do środka wszedł chłopak, którego nikt nigdy nie widział - pierwszoklasista w farbowanych na czarno, długich włosach, mocnym makijażu, ubrany jak model i z wyeksponowanym, świeżym tatuażu na przedramieniu. Wszedł bardzo pewnym, szybkim krokiem i ukłonił się w stronę dyrektora, po czym przeprosił za przerwanie mu i zajął jedno z wolnych miejsc. Wszyscy byliśmy w takim szoku, że nikt nie odezwał się przez kolejną minutę albo i dłużej. Jakiś czas później dowiedziałem się, że Bill sam szył swoje ubrania a na stronie naszej szkoły utworzono nawet osobną podstronę na zdjęcia zrobione mu z ukrycia. Zawsze wyglądał perfekcyjnie i zawsze wyglądał, jak lalka. Nigdy go nie zapomnę.
Bill zawsze miał zwolnienie z zajęć sportowych ale nikt nigdy się tym nie zainteresował - po prostu na te lekcje znikał i wracał dopiero później. Tym bardziej zdziwiło mnie, gdy kiedyś przypadkiem się na niego natknąłem podczas spaceru z psem - po raz pierwszy postanowiłem iść do lasu niedaleko od nas i trochę się zgubiłem. Bill trenował coś na kształt park our i do tego trenował rzucanie nożami. Kiedy mnie zauważył przerwał i podszedł do mnie i wyjaśniłem mu, że się zgubiłem a on postanowił mnie odprowadzić. Zapytałem go o to, co robił i powiedział mi, że zawsze interesowały go sztuki walki więc od dziecka uczy się z Internetu i tego, co widzi w telewizji lub filmach.
Jak więc widzicie postać Billa jest bardzo barwna i najwyraźniej chłopak zapracował sobie na swoją opinię rebelisty. Po ukończonym liceum został zaproszony do studiowania na Uniwersytecie Capitolu i wtedy przeniósł się do naszej stolicy. Tam też ja go poznałem. Bill nie zdecydował się na początku na żaden konkretny kierunek i po prostu uczęszczał na interesujące go zajęcia, z których zawsze miał najwyższe wyniki w klasie. Dopiero po upływie roku zdecydował się na jednoczesne studiowanie designu i pedagogiki. Słyszałem plotki, że miał w planach zostać nauczycielem. Na studiach udało mu się jednak zdobyć przyjaciół i trzymał się z dwójką dość popularnych osób na naszej uczelni. Oboje jednak zginęli tragicznie w trakcie napadu na jedną z Capitolskich restauracji. Według upublicznionych danych, Bill miał tam niedługo do nich dołączyć jednak w międzyczasie pojawił się bandyta. Nie do końca wiadomo, co wtedy poszło nie tak ale wiadomo, że wszyscy znajdujący się wtedy w restauracji zginęli a po utracie przyjaciół Bill opuścił uniwersytet i nikt go więcej nie widział. Aż do teraz..."
Wpatrywałem się w artykuł przed moimi oczami i nie mogłem uwierzyć, że aż tak wiele informacji dało się opublikować w tak krótkim czasie na temat jednej, niezbyt znanej osoby. A jednak to wszystko dawało mi niejaki wgląd na to, dlaczego zachowywał się on tak a nie inaczej. Zamknąłem szybko strony wyszukiwarki i zerknąłem na zegarek. Co prawda już godzinę temu oddelegowano nas do domu, byśmy zebrali siły na kolejny dzień gdy mamy wprowadzić ten pokręcony plan w życie ale tak bardzo nurtowało mnie to, kim jest lider rebeliantów, że nie mogłem poczekać aż dotrę do domu. Teraz, gdy już zaspokoiłem swoją ciekawość wyciągnąłem telefon i napisałem krótką wiadomość do mamy by uprzedzić ją o moim wcześniejszym powrocie. Gdy miałem 14 lat raz nam odwołano ostatnią lekcję i wróciłem do domu wcześniej niż zwykle i zastałem moich rodziców w... no cóż, w sytuacji w której nikt nigdy nie chce widzieć swoich rodziców, więc teraz zawsze pisałem zanim wróciłem wcześniej do domu i czekałem na odpowiedź. Minęła już dekada a ja wciąż bałem się powtórki z rozrywki.
Czekając na odpowiedź od mojej mamy postanowiłem sobie jedno. Doprowadzę do tego, że ta rebelia będzie skuteczna i jednocześnie zadbam o bezpieczeństwo mojej rodziny. Dam sobie radę...
Cieszę się że Tom wreszcie będzie próbował przejść na stronę Billa. Ale ten kawałek gdzie pisze że go już gdzieś widział Strasznieeeeee mnie zaciekawił i co z nim chodzi
OdpowiedzUsuńNo pomysł autorki co do tego opowiadania mega mi się podoba... Jest tajemniczo ale ciekawie i te nazwy Alientown mmm... Neko ma fantazje 😁😁😁
UsuńGdzieś go widział? Też ten fragment dał mi do myślenia - może to przebłyski z lat dziecięcych/niemowlęcyh ??? No w sumie to może jest tajemnicą, że ma brata bliźniaka? Intuicja mu podpowiada, że go zna?! bo w sumie te całe 9 miesięcy razem się rozwijali ;) tak myślę..
Tylko pytanie co kierowało matką, że jednego syna zatrzymała a drugiego oddala? No i tu trzeba czekać na kolejne części by zagadka się rozwiązała :) ASIA 💋
Coś czuję że się okaże że to są bliźniacy ale matka tylko jednego zachowała 🙃
UsuńTylko pytanie co w takim przypadku nią kierowało, że taką a nie inną podjęła decyzję 😵
UsuńW ogóle ostatnio nas Neko trochę zaniedbuje-my czekamy a opowiadań brak :( ASIA 💋💋💋
Przepraszam, przepraszam że Was zaniedbuje i przyjmuję baty! A co do Waszych spekulacji to wybaczcie, ale muszę się „zaśmiać jak złoczyńca” ale więcej Wam nie zdradzę, musicie czekać!
UsuńNo tak... Musimy czekać - już to gdzieś czytałam 😅😂🤣 fajnie, że jesteś i w jakimś stopniu do nas wróciłaś, ale to jest wręcz niewybaczalne jak potrafisz nas katować tajemniczością 😅😂🤣 niedobra Ty 😈 ASIA
UsuńPrzykro mi... albo i nie, haha
UsuńI właśnie też poniekąd za takie poczucie humoru Cię uwielbiam 😁 ASIA
Usuń