In my world - Rozdział 6
Minął tydzień.
Potem dwa.
Potem miesiąc.
Za nim kolejny.
Życie uciekało mi między palcami i miałem tego pełną świadomość, jednocześnie nie miałem jednak absolutnie żadnej motywacji ani nadziei na przeżycie kolejnego miesiąca. Rano wstawałem, szedłem do pracy, wracałem do domu, uczyłem się, czytałem książkę i szedłem spać. Regularnie pomiędzy tym wszytskim pojawiało się też samookaleczanie w momentach, gdy czułem się okropnie źle. Zacząłem bać się własnego cienia. Po zmroku nie wychodziłem z domu, zakupy zacząłem maksymalnie realizować przez Internet na tyle, na ile to było możliwe a ludzi unikałem, jak tylko się dało. W pracy prawie z nikim nie rozmawiałem, izolowałem się od każdego kogo znałem i zakopywałem się po prostu w swoim własnym świecie. Tak było lepiej. W ten sposób nikt nie mógł mnie skrzywdzić - a przynajmniej takie miałem wrażenie, jednak było mi z tym dobrze.
Westchnąłem cicho i schyliłem się, podnosząc dość ciężki karton z książkami, które ostatnimi czasy zamówiłem i przyszły dzisiaj na mój adres. Oczywiście został postawiony na samym dole przy skrzynkach na listy, bo żaden kurier nie wniósłby mi tego na piąte piętro. Postanowiłem spróbować mojego szczęścia i o dziwo - po raz pierwszy od pół roku winda faktycznie działała, najwyraźniej zarząd budynku w końcu zdecydował się ją naprawić. Wszedłem więc do starej i niezbyt bezpiecznie wyglądającej windy - to główny powód, dla którego zazwyczaj jej nie używałem, jednak nie miałem zamiaru wnosić samemu po schodach kartonu wypełnionego 10 kilogramami książek. Wszedłem więc szybko z kartonem do domu, jak tylko winda zatrzymała się na moim piętrze, po czym odstawiłem go pod ścianą i otarłem pot z czoła. Ostatnimi czasy bardzo szybko się męczyłem i miałem świadomość, że problem polega na moim niedożywieniu, bo od czasu gwałtu ledwo potrafiłem coś przełknąć i często omijałem posiłki, przez co chudłem w oczach ale nie miałem ani zamiaru ani motywacji, żeby cokolwiek z tym zrobić i coś zmienić. Wszelkie siły i wola do życia opuściły mnie już dawno i nie mogłem temu zaprzeczyć. Poszedłem do łazienki i wziąłem szybki prysznic, po czym zająłem się rozpakowaniem kartonu i sprawdzaniem mojego zamówienia. Faktycznie przyszło wszystko, więc rozłożyłem książki na biblioteczce i wybrałem jedną, którą zaraz zacząłem czytać. W wygodnej pozycji na moim łóżku, nie zważając na wodę spływającą kropelkami po moim karku z moich włosów, zatopiłem się w lekturze i nie chciałem powracać do rzeczywistości.
Przynajmniej do czasu, aż ktoś nagle zadzwonił do moich drzwi. Momentalnie zamarłem i zacząłem nasłuchiwać. Przez chwilę miałem nadzieję, że się przesłyszałem jednak dźwięk się powtórzył a ja w odmętach pamięci nie potrafiłem sobie przypomnieć, żebym cokolwiek zamawiał albo na kogokolwiek czekał dzisiejszego popołudnia. Dźwięk dzwonka jednak się powtórzył. Wstałem bardzo cicho z łóżka i podszedłem do drzwi najciszej jak potrafiłem, po czym zajrzałem przez judasz. Odetchnąłem z ulgą widząc, że to tylko mój sąsiad. Naciągnąłem na siebie szybko szlafrok i otworzyłem drzwi.
-Hej, wszystko okay?
Zapytałem opierając się o futrynę i upewniając się, że w razie kłopotów mogę szybko zamknąć drzwi, chociaż akurat po nim kłopotów się nie spodziewałem. Zawsze był bardzo miły i nawet pomagał mi, kiedy się tutaj wprowadzałem.
-Tak, słuchaj, mam pytanie.
-Mhm?
-Internet mi padł, rozmawiałem już z firmą i mam problem z routerem, tylko że nowy dostanę w ciągu tygodnia. Masz coś przeciwko, żebym korzystał w tym czasie z twojego wi-fi?
-Nie, spoko, zaraz ci podam hasło. Poczekasz chwilę?
Poprosiłem a gdy przytaknął zamknąłem drzwi, zgarnąłem z biurka kartkę i długopis i uklęknąłem przy routerze, z którego szybko spisałem potrzebne informacje. Wróciłem do drzwi i podałem chłopakowi kartkę, na co ten uśmiechnął się do mnie promiennie.
-Dzięki. Chyba bym się zanudził bez dostępu do sieci. U ciebie wszystko okay?
Zapytał, na co uśmiechnąłem się lekko i przytaknąłem szybko, po czym ziewnąłem i przetarłem oczy udając, że jestem zmęczony. W sumie to nie całkiem udawałem bo od kilku tygodni się nie wysypiałem, jednak po prostu chciałem zakończyć tę rozmowę.
-Tak, trochę dużo mam ostatnio na głowie. Nie wysypiam się.
-Rozumiem. W razie czego jestem po drugiej stronie korytarza. Idź się wyśpij.
-Tak zrobię, dzięki.
Zakończyłem naszą krótką rozmowę i zamknąłem drzwi na cztery spusty, po czym wróciłem do łóżka i leżałem po prostu wpatując się w sufit. Zastanawiające jest to, ile energii kosztowała mnie ta niedługa wymiana zdań, która przecież nie była niczym szczególnym. Westchnąłem cicho i odwróciłem się na bok, wciskając nos w poduszkę i nawet nie wiem, kiedy zasnąłem.
Następnego dnia całe szczęście nie było Daniela w pracy i po raz pierwszy tak bardzo się nie bałem, nawet w pewien sposób mogłem się zrelaksować i zobaczyć, że daję radę jeszcze jakoś żyć mimo tego, co mi się przytrafiło. Odetchnąłem właśnie głęboko po tym, jak minął nasz największy ruch w trakcie obiadu i oparłem się na moment o blat, przy którym miałem kasę, sięgając po duży kubek kawy który sobie wcześniej przygotowałem.
-Co u ciebie, Bill? Dobrze się czujesz?
Usłyszałem znajomy głos i po raz pierwszy od dawna nie zareagowałem paniką. Gdy podniosłem wzrok zauważyłem stojącego obok mnie Tom'a, który uśmiechał się do mnie radośnie. Spróbowałem odwzajemnić uśmiech ale wiem, że nie za bardzo mi się to udało.
-W porządku, dzięki a u ciebie?
Zapytałem i o dziwo, szczerze byłem ciekaw jego odpowiedzi. Coś, czego już dawno nie czułem w trakcie konwersacji z moimi znajomymi.
-Dobrze ale... Bill, mogę cię o coś spytać?
Zaskoczyło mnie to, jak oficjalny się wydawał. Skinąłem głową i czekałem na pytanie, którym miał zamiar mnie zaskoczyć.
-O co chodzi z tą bandaną? Nosisz ją od kilku tygodni i nie wiem, o co chodzi. Coś się stało?
Dosłownie zamarłem. Nie sądziłem, że moja lekka zmiana stylu aż tak bardzo rzuca się w oczy a sądząc po wzroku, jakim patrzył na mnie Tom wiedziałem, że czegoś się domyśla.
-Nic, po prostu postanowiłem dodać coś od siebie do naszego mundurka. Przecież nie łamię przepisów, prawda?
-Nie, oczywiście, że nie ale Bill... Jeśli masz coś o czym chciałbyś pogadać, to zawsze możesz dać mi znać, okay?
-Jasne, dzięki.
Odpowiedziałem bardziej po to, żeby się ode mnie odczepił ale zaskoczyło mnie, gdy wcisnął mi w dłoń jakąś karteczkę. Spojrzałem na niego pytająco, nawet jej nie otwierając i nie patrząc, co na niej zapisał chociaż szczerze mówiąc trochę mnie to interesowało.
-Mój numer. Napisz do mnie, jak będziesz mieć ochotę.
Powiedział po czym odwrócił się i poszedł, zostawiając mnie samego z milionem myśli w głowie. Odetchnąłem głęboko, upiłem łyk kawy, włożyłem karteczkę do kieszeni i zostawiłem te wszystkie rozmyślania za sobą. One nie miały teraz znaczenia. Odwróciłem się przodem do lobby i zauważyłem, że właśnie znowu wchodzi jakaś grupka, która pewnie będzie mieć niezbyt małe zamówienie dla mnie. O dziwo, mimo że otwarte były trzy kasy - wszyscy ustawili się w mojej kolejce. Zacząłem ich obsługiwać aż w końcu usłyszałem znajomy głos, który przywitał mnie z wyraźnym rozbawieniem.
-Hej, Billy. Idziemy się dzisiaj zabawić, może do nas dołączysz? Dam ci poznać moich kolegów.
Cała grupka wybuchnęła śmiechem a ja dosłownie skamieniałem. Czułem, że moje serce przyspieszyło bicia i kompletnie zaschło mi w ustach. Wpatrywałem się w najbardziej znienawidzoną przeze mnie osobę, która zniszczyła mi całe życie i moje jakiekolwiek by ono nie było, mniemanie o sobie. Nie byłem w stanie mu odpowiedzieć, po prostu milczałem i słuchałem, jak ci wszyscy chłopcy sobie między sobą żartują i nabijają się ze mnie. Ciekawe, czy Daniel pochwalił im się tym co mi zrobił, czy też powiedział im zupełnie inną historyjkę w której to ja wychodzę na dziwkę dającą każdemu dupy. Tak czy siak, czułem się cholernie niekomfortowo. Nie spodziewałem się, że mój oprawca specjalnie przyjdzie do swojego miejsca pracy w swój pierwszy od tygodni wolny dzień. Niemal pisnąłem, gdy poczułem czyjeś dłonie na swoich ramionach.
-Bill, idź na przerwę, ja dokończę.
Usłyszałem głos Toma ale dopiero po chwili dotarło do mnie znaczenie jego słów. Kilka sekund zajęło mi ruszenie się z miejsca i przejście na tył, gdzie w końcu puściłem się biegiem w stronę rampy. Gdy tylko tam dotarłem, padłem na kolana i zacząłem najzwyczajniej w świecie płakać. Skuliłem się pod ścianą i płakałem, nawet nie wiem kiedy sięgnąłem dłonią do bandany i zacząłem podświadomie otwierać swoje ledwo co zrobione kilkanaście godzin wcześniej rany. Ogarnęła mnie kompletna panika nad którą nie byłem w stanie żaden sposób zapanować.
-Bill! Bill, co się dzieje?
Jak przez mgłę docierał do mnie czyiś głos, jednak nie byłem w stanie odpowiedzieć. Hiperwentylowałem się i mimo że o tym wiedziałem, nie byłem w stanie się opanować. Panika kompletnie zawładnęła moim umysłem i moim ciałem. Było mi coraz słabiej i zaczęło mi się robić ciemno przed oczami.
-Bill! Bill!
To, jak Tom wołał moje imię było ostatnim, co zarejestrowałem nim zemdlałem, wykończony płaczem i paniką, którą wywołało jedno niespodziewane spotkanie z moim oprawcą.
Hej, świetny rozdział nareszcie coś może zacznie się dziać jakaś milosc?.. ale nie daje mi spokoju to że wplątałaś wątek o poprzednim chłopaku Billa, dlatego że został on kilka razy już wspomniany a także został rozpisany jak ich momenty się zaczęły i jak zakończyły. Ale mam jeszcze jedno pytanie czy będzie nowy kalendarz na luty?
OdpowiedzUsuńNa luty kalendarza nie będzie, będzie dopiero na marzec, przepraszam
UsuńCieszę się, że rozdział się podobał i mam nadzieję, że kolejne też Ci się spodobają ♥️
Tym opowiadaniem idealnie grasz na emocjach czytelnika 😁 akurat ja to lubię bo 'przeżywa się historie równorzędne z głównym bohaterem' 💟 jak dla mnie to te opko jest sztosem 🔥🔥🔥
OdpowiedzUsuńNiemal od pierwszego zdania serce mi się kraja... Coś czuję, że Tom będzie chciał dotrzeć do Billa, zrobi wszystko by mu zaufał i się przed nim otworzył - takie klimaty lubię w 100%. Po prostu 'me gusta' 💟
Kochana czekam z mega wielką niecierpliwością na kolejną część 😁 Twoja ASIA 💋💋
Nie chce nic zdradzać i nie powiem o którym to opowiadaniu ani nic, ale moje plany z pewnością Was zaskoczą
UsuńKiedy kolejny rozdział jakiekolwiek książki?
OdpowiedzUsuńDzisiaj i prawdopodobnie jutro
OdpowiedzUsuń