How does it feel? - Rozdział 8


 TOM

Obserwowałem bliźniaka i szczerze mówiąc byłem kompletnie przerażony zagubieniem w jego oczach. Ponieważ jego stan szybko się poprawił, nie licząc amnezji, kilka dni później odebrałem go ze szpitala. Mama z tatą nie byli w stanie oglądać go w takim stanie i wyjechali na parę dni do babci, która na całe szczęście już wyzdrowiała a ja? Ja zostałem sam na sam z bliźniakiem, który pamiętał tylko i wyłącznie mnie. Czytałem trochę o amnezji w Internecie a i tak wciąż nie miałem pojęcia, jak mam pomóc mu odzyskać pamięć. Bill nie miał pojęcia, kim jest on sam ani ktokolwiek inny. Pamiętał tylko moją twarz i moje imię i sam nie wiedziałem, co mam z tym zrobić. Westchnąłem cicho i spojrzałem na wysiadającego niepewnie z samochodu na naszym podjeździe, rozglądając się zdezorientowany dookoła. Najwyraźniej nawet nie przypominał sobie nawet rodzinnego domu, w którym spędziliśmy przecież całe nasze życie. Wziąłem go pod rękę i poprowadziłem go powoli na schody prowadzące do głównych drzwi, by chwilę później posadzić go na kanapie w salonie. Rozglądał się dookoła kompletnie zagubionym wzrokiem i chciało mi się płakać, widząc go w takim stanie. 

-Billy? Jak się czujesz?

Zapytałem, klękając przy nim i biorąc jego dłoń w swoje. Spojrzał na mnie niczym małe dziecko, nie rozumiejące co się dookoła niego dzieje. Jego usta wygięły się w delikatnym uśmiechu pełnym niepewności i strachu, co wręcz ściskało mi gardło.

-W porządku. 

Zapewnił, chociaż wcale nie brzmiał przekonywująco. Westchnąłem ciężko i odgarnąłem mu włosy, które wpadły mu w twarz i zasłaniały jego piękne, ciemne oczy. Zamrugał szybciej zaskoczony ale nie odsunął się. To był już jakiś postęp, bo w szpitalu nie pozwalał nikomu się dotknąć. 

-Chcesz zobaczyć swój pokój?

Zaproponowałem a gdy się zgodził, poprowadziłem go powoli na górę do jego pokoju. Obserwowałem, jak wchodzi powolnym, niezdecydowanym krokiem do swojego pokoju i rozgląda się dookoła, jednak w jego oczach nawet raz nie zabłysnęło zrozumienie. Nic nie rozpoznawał, nic sobie nie przyominał. Jakby był kimś kompletnie obcym, będącym po raz pierwszy w tym domu. Czułem cisnące mi się do oczu łzy ale jakoś je przełknąłem. Nie mogłem sobie pozwolić na słabość przy bliźniaku, musiałem być silny, dla niego. Po to, żeby go wspierać i żeby móc być jego ostoją w tym trudnym dla nas czasie.

-To mój pokój?

Usłyszałem zadane przez niego pytanie ale głos uwiązł mi w gardle. Obserwowałem jak powoli, z gracją podchodzi do swojego biurka i doyka niepewnie zimnego, drewnianego blatu opuszkami palców. Jak przygląda się zdjęciom zawieszonym nad nim a moje serce rozpadło się na miliard kawałków, gdy zobaczyłem rozczulony uśmiech na jego ustach. Może nie pamiętał naszego życia ale same zdjęcia wystarczyły, by przypomniał sobie co wtedy czuł.

-Zawsze tak bardzo cię podziwiałem, tak bardzo cię kochałem. Chciałem być najlepszą wersją siebie, dla ciebie. Chciałem zadbać o nas, o zespół, o ciebie, żebyś ty nie musiał mieć żadnych trosk. Ciężko nad sobą pracowałem, żebyś mógł być ze mnie dumny. Kochałem to, co robiłem i kochałem robić to z tobą. Uwielbiałem to uczucie, gdy uśmiechałeś się do mnie i mówiłeś, że jesteś ze mnie dumny.

Szczęka niemal opadła mi do samej podłogi, gdy usłyszałem jego słowa. Wciąż nie odrywał wzroku od zawieszonych na ścianie zdjęć ale brzmiało to tak, jakby pamiętał każdą taką chwilę. Wiedziałem jednak, że to tylko uczucia. Wspomnień wciąż w nim nie ma, to tylko echo uczuć, które do niego wracały wraz ze zdjęciami, które oglądał.

-Zawsze jestem z ciebie dumny. Nie mogłem sobie wymarzyć lepszego brata. 

Wyszeptałem, chociaż ciężko było mi mówić. Widzenie go takim było dla mnie torturą i nie dziwiłem się ani trochę rodzicom, że nie byli w stanie przez to przejść i wyjechali. Nawet ich za to nie winiłem.

Bill spojrzał na mnie jakimś dziwnym wzrokiem, jakby się nad czymś bardzo głęboko zastanawiał po czym pełnym gracji krokiem podszedł do mnie i... najzwyczajniej w świecie się we mnie wtulił. Czułem, jak moje serce biło tak szybko, że niemal wyskoczyło mi z piersi. Objąłem go i przyciągnąłem mocno do siebie zastanawiając się, jak mamy wyjść z tej sytuacji.

-Przepraszam, Tom. Przepraszam, że zapomniałem o tym wszystkim. Postaram się sobie przypomnieć.

Wyszeptał mi prosto w pierś a ja po prostu się rozpłakałem. Nie chciałem, żeby to widział, więc schowałem twarz w jego włosach i tuliłem go mocno do siebie. Kołysałem się z nim w ramionach i starałem się powtarzać sobie, że wszystko będzie dobrze.

-Przytulałeś mnie tak ostatnio, gdy miałem załamanie nerwowe na trasie.

Usłyszałem w pewnym momencie i aż odsunąłem go od siebie, spoglądając prosto w bladą twarz. Bill sam był w szoku że to powiedział i chyba nie zdawał sobie do końca sprawy, że to była prawda.

-Tak, dokładnie tak było. Przypomniałeś sobie?

-Pamiętam, że byliśmy razem w hotelu i miałem za sobą bardzo ciężki dzień. Rozpłakałem się w pokoju i leżałem skulony na łóżku aż przyszedłeś i wziąłeś mnie w ramiona, tuląc mnie do siebie i kołysząc się ze mną aż w końcu zacząłeś ze mną tańczyć i doprowadziłeś mnie do śmiechu. Prawda?

Sam nie wierzyłem w to, że potrafił tak dokładnie opisać niedawną sytuację z trasy. Byłem tak bardzo szczęśliwy, że aż mnie nosiło.

-Prawda, Billy, prawda. Boże, przypomniałeś sobie! 

-Staram się dla ciebie, Tom.

Wyszeptał i pociągnął mnie do swojego pokoju na łóżko, po czym wyciągnął album ze zdjęciami z regału i ułożył mi go na kolanach.

-Poopowiadasz mi?

Poprosił a ja nie mogłem mu odmówić. Oparłem się o zagłówek jego łóżka i objąłem go ramieniem, po czym otworzyłem nasz wspólny album i zacząłem opowiadać mu o naszym życiu, na czym zeszło nam kilka godzin. Bill od czasu do czasu się wtrącał i mówił o tym, co pamięta. Byłem zaskoczony, jak wiele szczegółów sobie przypomniał i miałem nadzieję, że to krok w dobrą stronę. Gdy w końcu zasnął w moich ramionach odpaliłem jego komputer i zająłem się zadaniami, które mój bliźniak musiał wykonać w ramach swojej pracy. Zajmowanie się nim i jednocześnie dbanie o jego interesy było bardzo trudne, jednak nie mogłem nic zaniedbać. Wiedziałem, że kiedyś będzie musiał do tego wrócić a wtedy przynajmniej będę mógł mu powiedzieć, że ma do czego wracać. 

Było już sporo po 3 w nocy, gdy nareszcie skończyłem i odwróciłem się od biurka zamykając laptopa. Zerknąłem na skulnego pod kołdrą Billa i uśmiechnąłem się. Wiedziałem, że dla niego było warto. Dla niego mogłem zrobić wszystko i zaryzykować całe swoje życie oraz karierę.

Niestety przez kolejne kilka dni nic więcej się nie działo i rozbudzona we mnie nadzieja powoli gasła, podczas gdy mój brat nic sobie nie przypominał. Trochę się bałem że tak już zostanie, gdy pewnego dnia Bill kompletnie mnie zaskoczył. Robiłem właśnie dla nas obiad w kuchni, gdy zawitał do mnie z moją własną gitarą w dłoniach i spojrzał na mnie bardzo poważnym, zdecydowanym wzrokiem.

-Zagrajmy.

Powiedział tak pewnym głosem, że aż mnie zaskoczył. Westchnąłem cicho i odłożyłem nóż, wycierając ręce w ścierkę kuchenną i oparłem się biodrami o blat, patrząc na niego.

-Mam zagrać coś konkretnego?

-Którąś z naszych piosenek.

Nie mam pojęcia dlaczego, jednak coś w postawie mojego brata przekonywało mnie, że bardzo to sobie dokładnie przemyślał. Wziąłem od niego gitarę i usiadłem na krześle zastanawiając się, co mam zagrać. W końcu zdecydowałem się na jedną z najważniejszych dla mnie piosenek - "In die Nacht" - i zacząłem grać. Obserwowałem, jak Bill zamyka oczy i kiwa się w rytm muzyki na swoim miejscu a jego palce zaczęły wystukiwać rytm o blat stołu. Zagrałem ostatnią nutę i pozwoliłem jej wybrzmieć a potem czekałem, aż mój brat w jakikolwiek sposób zareaguje.

-Jeszcze raz.

Poprosił, więc zacząłem od początku. Coś mnie tknęło, sam nie wiem co, i zacząłem śpiewać.

-In mir... wird es langsam kalt, wie lange können wir beide hier noch sein?

-Bleib hier... die Schatten wollen mich holen... 

Byłem w szoku, gdy Bill zaczął ze mną śpiewać ale zaraz się zaciął i zmarszczył brwi. Widziałem, jak zagryza wargę i próbuje sobie przypomnieć dalszy tekst, więc zacząłem cicho dalej śpiewać. Jakoś udało nam się wspólnymi siłami zaśpiewać ale widziałem zaskoczenie na twarzy bliźniaka a już tym bardziej, gdy przy drugiej zwrotce po jego policzkach popłynęły łzy.

-Billy, wszystko w porządku? 

Zapytałem z autentycznym strachem. Nie chciałem, żeby był smutny ani żeby cokolwiek mu się stało a nie miałem pojęcia, dlaczego nagle zaczął płakać. Bill spuścił głowę i schował twarz w dłoniach, po prostu dalej płacząc bez słowa a ja niepokoiłem się coraz bardziej.

-Ta piosenka... To boli.

-Co cię boli, Billy?

Zapytałem cicho nie mając pojęcia, o czym on tak właściwie mówi. Nie potrafiłem nadążyć za jego tokiem myślenia, co nie zdarzało się zbyt często. Czarny uniósł głowę i spojrzał na mnie, próbując opanować łzy i wziął głęboki wdech.

-Napisałem tę piosenkę dla ciebie żeby pokazać ci, jak bardzo cię kocham. Zawarłem w tym tekście wszystkie moje uczucia i wiedziałem, że nigdy z nikim nie będę dzielić czegoś takiego, tak wyjątkowego. Teraz nie pamiętam nic poza tymi uczuciami, które zostały w moim sercu. Pamiętam tylko, jak siedzieliśmy u ciebie w pokoju i układaliśmy muzykę do tej piosenki. Jak przytuliłeś mnie mocno, gdy po raz pierwszy ją zaśpiewałem do twojej gry i jak bardzo ci się to podobało. Utraciłem tak wiele przez ten głupi wypadek i amnezję i to tak cholernie boli, że nie potrafię sobie tego wszystkiego szybciej przypomnieć, chociaż bardzo bym chciał. Chciałbym ci powiedzieć, jak bardzo cię kocham i doceniam fakt, że tak bardzo się o mnie troszczysz ale nie potrafię znaleźć słów. Chciałbym móc przypomnieć sobie to wszystko, co razem przeżyliśmy i przypomnieć sobie nasze wspólne cele, które razem ze sobą dzieliliśmy. To fizycznie mnie boli, że nie mogę tego teraz z tobą dzielić. 

Bliźniak zasypał mnie istnym potokiem słów, nim na powrót się rozpłakał niczym małe dziecko. Odłożyłem gitarę na bok i przytuliłem go mocno do siebie, czując jakiś napływ sił. Wiedziałem, że nie mogę go z niego zrezygnować. Nigdy w życiu. 

Komentarze

Popularne posty