Na granicy - Rozdział 7


 Miałem wrażenie, że dryfuję. Nigdzie nie zatrzymywałem się na dłużej, po prostu dryfowałem w swoim świecie, gdzieś pomiędzy snem a jawą i nie mogłem przestać odnosić wrażenia, że tak na prawdę nie istnieję. Nie miałem pojęcia, ile czasu minęło - minut, godzin czy dni - czas zdawał się dla mnie wogóle nie istnieć i było mi z tym całkiem dobrze. Bo skoro czas się zatrzymał, to nic złego nie mogło się stać, prawda? Przynajmniej tak się łudziłem w momentach, gdy na moment odzyskiwałem przytomność, by po chwili znów znaleźć się w świecie moich własnych snów, które w cale nie były takie kolorowe.

W snach tych widziałem wszystko to, czego nigdy w życiu widzieć nie chciałem i dałbym wiele, żeby to nigdy nie miało miejsca - niestety podświadomość boleśnie przypominała mi o tym, że to wszystko wydarzyło się na jawie i nie mogłem nic na to poradzić. Widziałem wszystko z perspektywy trzeciej osoby i zdawało mi się nawet, że wszystko to co dzieje się przed moimi oczami, rozgrywa się w zwolnionym tempie. Widziałem, jak Tommy wychodzi z klubu po jednym ze swoich koncertów - nie tak dawno temu zdecydowaliśmy się, że lepiej i zdrowiej dla naszego związku będzie, jeśli będziemy w osobnych zespołach, ponieważ konflikty zawodowe odbijały się na naszym życiu prywatnym i na odwórt - po tym, jak go nie odebrałem. Jeden z członków jego zespołu miał urodziny i zadzwonił do mnie po koncercie mówiąc, że nie wie o której wróci do domu bo chce się jeszce napić z chłopakami. Nie miałem nic przeciwko, bo w końcu ten klub znajduje się niedaleko, więc droga powrotna nie powinna zająć dłużej niż 15 minut a w razie czego mógł w każdej chwili do mnie zadzwonić i poprosić, żebym go odebrał. Widziałem to, jak zaczepia go tamten facet i jak Tommy próbuje go zbyć ale tamten był zbyt pijany. Widziałem każdy cios, jaki mu zadał i jak z każdą kolejną chwilą z Tommy’ego uchodziło życie, jak umierał w ciemnej alejce w środku nocy na zimnej ziemi obok kubłów na śmieci. Słyszałem krzyk dziewczyny, która go znalazła, gdy wychodziła bocznym wyjściem żeby zamknąć klub obok, w którym pracowała. Słyszałem dźwięk policyjnych syren i karetkę, obserwowałem jak sanitariusze próbują ustabilizować jego stan ale to wszystko było na nic. Tommy umierał i nikt nie mógł z tym nic zrobić a ja czułem za każdym razem tak ogromy ból, że marzyłem o tym, by umrzeć razem z moim ukochanym.

Obudziłem się, czując coś zimnego przyciągającego się do mnie. Dopiero po chwili uświadomiłem sobie, że to Tommy. Jego zapach otumaniał moje zmysły, bliskość doprowadzała wręcz do szaleństwa a kończyny owinięte były wokół mojego ciała tak, jakby nigdy nie miał zamiaru mnie puszczać. Wtuliłem się mocniej w niego i zaciągnąłem przyjemnym zapachem jego perfum i chciałem z powrotem ułożyć się do snu, gdy dotarł do mnie pewien okropnie bolesny fakt.

Tommy płakał.

Płakał cicho w moich ramionach, mocząc moją koszulkę i drżąc delikatnie na całym ciele. To uderzyło we mnie niczym uderzenie z otwartej dłoni. Od razu odsunąłem go od siebie odrobinę, by móc spojrzeć mu w twarz. Oczy miał zaczerwienione w na policzkach widziałem zaschnięte ślady łez, zupełnie jakby płakał od bardzo długiego czasu. Widziałem, jak z trudem przełknął ślinę i uśmiechnął się lekko, chociaż przez to że był zapłakany kompletnie mu to nie wyszło.

-Śpij, Adaś. Potrzebujesz teraz dużo snu.

Mówił bardzo spokojnie swoim zachrypniętym od płaczu głosem. Przyglądałem mu się przez chwile chcąc wiedzieć, czy on tak mówi poważnie ale dokładnie tak było - mówił w pełni poważnie. Uniosłem dłoń i delikatnie starałem palcami łzy z jego policzków czując się, jakby chłopak miał się zaraz miał się rozpaść pod wpływem mojego dotyku.

-Tommy… dlaczego płaczesz? 

Zapytałem ale to z jakiegoś powodu wywołało jeszcze większy napad płaczu u mojego ukochanego. Przytuliłem go mocno do siebie i starałem się go jakoś uspokoić ale po głowie krążyło mi tylko jedno pytanie.

Co ja narobiłem?

Komentarze

Popularne posty