How does it feel? - Rozdział 10


 BILL

Wizyta chłopaków bardzo podniosła mnie na duchu, jednak wciąż nie miałem zamiaru przyznawać się nikomu do jednej, jedynej rzeczy, której uświadomienie sobie wczoraj bardzo mnie dobiło. Podczas gdy nie miałem wspomnień wydawało mi się, że moja silna miłość do bliźniaka to po prostu właśnie to - braterska miłość, coś zupełnie normalnego. Dopiero gdy wczoraj te wszystkie wspomnienia do mnie wróciły zrozumiałem, że jestem po same uszy w bagnie. Mogłem mieć tylko nadzieje, że uda mi się jakoś odkochać bo niestety jak wspaniały by nie był - Tom jest jedyną osobą, w której nie wolno mi było się zakochać.

Kiedy umówiliśmy się z chłopakami nazajutrz na próbę i zostaliśmy sami mój bliźniak postanowił zaskoczyć mnie, z reszta nie po raz pierwszy. Spojrzał na mnie bardzo poważnym wzrokiem i powiedział:

-Powinniśmy znaleźć dom w Hamburgu i się tam przeprowadzić.

Niemal zakrztusiłem się swoim piątym dzisiaj kubkiem kawy, gdy to usłyszałem. Spojrzałem na niego jak na kosmitę i czekałem, aż powie mi że to tylko żart, ale tak się nie stało.

-Przecież nie chciałeś się przeprowadzać.

Zauważyłem nawiazując do naszej rozmowy, jaką odbyliśmy zaraz po nowym roku. Mieliśmy po 20 lat ale mojemu bratu bardzo odpowiadało spokojnie życie w Loitsche w rodzinnym domu i nie chciał słyszeć ani słowa na ten temat. Teraz spojrzał na mnie z uśmiechem na ustach i wzruszył ramionami.

-Ostatnio dużo nad tym myślałem i wydaje mi się, że tak będzie lepiej dla nas wszystkich.

Skwitował to po prostu i spojrzał na mnie tym samym wzrokiem co zawsze wtedy, gdy zadaje mi jakieś pytanie i chce ze mnie wyciągnąć jakąś odpowiedź bez wykrętów w trybie natychmiastowym. Wiedziałem, że nie mogę się za żadne skarby wycofać ani nie zbyję go tym razem w żaden sposób. Westchnąłem cicho i zwiesiłem ramiona, myśląc nad tym wszystkim.

-Jeśli chcesz, to nie mam nic przeciwko. Jest jakiś konkretny powód, dla którego tak nagle chcesz się przeprowadzić? 

-Po prostu wiem, że tak będzie lepiej. Mamy dużo pracy w Hamburgu a te ciągłe dojazdy to dla nas nic tylko ryzyko i zabiera nam czas.

Trawiłem jego słowa i doskonale wiedziałem, że ma rację. Sam wiele razy już nad tym myślałem ale ponieważ Tom nie był chętny do przeprowadzki, nie miałem zamiaru tego robić. Uczucia uczuciami ale nie chciałem mieszkać sam, za żadne skarby. Całe życie byłem ze swoim bratem i nie chciałem tego zmieniać tylko i wyłącznie ze względu na wygodę.

-W porządku. Możemy zacząć jutro się za czymś rozglądać.

Wzruszyłem ramionami i wróciłem do grzebania w moim laptopie, bo czy tego chciałem czy nie - i nie zważając na to, że dopiero teraz wróciła mi pamięć - praca nie czeka i musiałem wyrabiać się na moje terminy, niezależnie od tego, w jak słabym byłbym stanie.

-To nie jego decyzja. Robi to tylko ze względu na ciebie. Jak ci nie wstyd?

-Zamknij się.

Warknąłem do mówiącego mi w głowie głosu i zdenerwowałem się nie mając pojęcia, co mam na ten temat tak właściwie poradzić. 

-Mówiłeś coś?

Wzdrygnąłem się, słysząc głos Toma. Zerknąłem na niego znad ramienia i miałem wrażenie, że aż trudniej mi przełykać ślinę. Przecież miałem zrobić wszystko żeby się nie dowiedział, że coś jest ze mną nie tak - a przecież jest ze mną bardzo nie tak, skoro słyszę głosy w głowie.

-Nie, nic takiego. Ten laptop po prostu za wolno działa.

Skłamałem gładko, jednak najwyraźniej mi uwierzył i nie miałem zamiaru wyprowadzać go z błędu. Za żadne skarby nie mogę mu powiedzieć, że mi odbija. Nie mogę go stracić. Nie mogę...


TOM

Zdziwił mnie trochę fakt, że mój bliźniak wydawał się dziwnie spięty i nie wiedziałem, co mam na to poradzić. Definitywnie widać było po nim, że coś mu siedzi na wątrobie o czym nie chce mi powiedzieć a ja nie chciałem ciągnąć go za język, jeśli to miało przynieść skutek odwrotny do zamierzonego. Wciąż doskonale pamiętałem, jak w trakcie niedawnej trasy Bill zaczął się wściekać, bo żaden z nas nie chciał zostawić go samego nawet na chwilę. Nie chciałem powtarzać tego samego błędu po raz kolejny.

Wróciłem do siebie do pokoju ale specjalnie zostawiłem uchylone drzwi, żeby wszystko słyszeć. Nic szczególnego się nie działo poza faktem, że mój bliźniak od czasu do czasu mruczał coś pod nosem i nie wyczułem absolutnie nic niezwykłego, co mogłoby mnie zaniepokoić. Mimo to i tak co chwilę wracałem myślami do tego, co tak właściwie mogło się stać i co takiego mogło mu siedzieć w głowie, że nie chciał mi nic na ten temat o tym powiedzieć. Trochę to było do niego niepodobne, bo zazwyczaj ze wszystkim zawsze do mnie przychodził ale tę sprawę najwyraźniej musiał najpierw sam przetrawić, zanim będzie gotów się przede mną otworzyć i się zwierzyć.

Nie mam pojęcia, ile czasu mineło nim usłyszałem jakieś poruszenie na dole. Wiedziałem jednak, że bliźniak jest tam sam, jednak jego dość długie odpowiedzi trochę mnie zaskoczyły. Na palcach, żeby przypadkiem mnie nie usłyszał, podszedłem do schodów i zacząłem słuchać.

-Zamknij się wreszcie! Tom nie robi tego, na co nie ma ochoty, nie masz racji!

Zdziwiłem się słysząc jego słowa i zastanawiałem się, z kim on tak właściwie rozmawia ale nikogo innego nie słyszałem w naszym domu. Co tu tak właściwie jest grane? 

-Nie, nie, nie! Mylisz się!

Krzyknął znowu ale słyszałem doskonale, że się powstrzymuje. O tak, Billy umiał być o wiele, wiele głośniejszy. Usłyszałem, jak o coś uderzył ale nie mogłem zobaczyć, co się stało jednak ponieważ nic się nie rozwaliło, nie przejmowałem się zbytnio. Zacząłem bardziej nasłuchiwać.

-Nie mogę, rozumiesz? Nie mogę. Tom nie może wiedzieć...

Powiedzieć że byłem w szoku, to jak nie powiedzieć absolutnie nic. Moje przeczucia mnie nie myliły i Bill najwyraźniej miał coś, co go niepokoiło i nie chciał mi niestety o niczym powiedzieć.

-Nie mogę mu o tym powiedzieć, okay?! Więc zamknij się już. Tak, wolę o wiele bardziej, żeby to mnie zniszczyło, niż żeby Tom się o czymkolwiek dowiedział, zadowolony?

Tym razem szeptał i przez chwilę miałem problem ze zrozumieniem, co tak właściwie powiedział, jednak gdy w końcu to do mnie dotarło to niemal opadła mi szczęka ze zdziwienia. Gdy już się uspokoiłem, zszedłem po prostu na dół i wszedłem do kuchni, gdzie od razu podszedłem do lodówki i wyjąłem z niej sok, zerkając co chwilę ukradkiem na bliźniaka. Stał przy kuchennym stole z pustym wzrokiem wbitym w laptop i nie mówiąc absolutnie nic, najwyraźniej nawet nie zauważył, że się w ogóle znalazłem tuż obok niego. Wypiłem całą szklankę soku, po czym podszedłem do niego od tyłu i przytuliłem do siebie brata. Wyczułem, że na początku się spiął ale w końcu się rozluźnił i wtulił we mnie i poczułem, jak powoli wypuszcza z siebie powietrze a wraz z nim całe powietrze.

-Wszystko w porządku, skarbie?

Zapytałem i wyczułem, jak niemal podskoczył w miejscu. Chwilę zajęło mu odpowiedzenie na moje pytanie, co trochę mnie rozbawiło, jeśli mam być szczery.

-Tak, dlaczego pytasz?

-Wydawało mi się, że z kimś rozmawiałeś.

-Nie, mówiłem do siebie, ten laptop mnie wykończy. Muszę niedługo kupić nowy.

Odpowiedział i od razu poczułem jak spiął się w moich ramionach, gdy nachyliłem się i wsunąłem głąb w zagłębienie przy jego obojczyku i zacząłem go po prostu miziać. Sam nie wiem, co mnie z tym tak nagle naszło ale czułem, że to właściwy moment.

-Mhm, powinieneś.

Przytaknąłem i ugryzłem go w szyję, na co przeszedł go po plecach dreszcz. Nie mógł mi powiedzieć, że mu się to nie podoba bo by skłamał ale zastanawiało mnie, jak zareaguje.

-Tom, co ty robisz?

-Przymilam się.

Skwitowałem bardzo okrężnie i polizałem go tym razem po szyji zauważając, jak zaciska dłonie na oparciu krzesła kuchennego.

-Tom, o co ci chodzi?

Zapytał z lekkim drżeniem w głosie. Nie mogłem się nie uśmiechnąć, zauważając jego reakcję.

-Wiesz, zastanawiałem się już od jakiegoś czasu, jeszcze zanim wyjechaliśmy w trasę, co się ze mną tak właściwie dzieje. Coś było zdecydowanie nie tak.

Zacząłem i czułem, jak się delikatnie spiął ale nie w ten sposób, jakby czuł się niekomfortowo - tak, jak zawsze wtedy, gdy był podekscytowany i nie mógł się czegoś doczekać. Kontynuowałem więc.

-Próbowałem to zagłuszyć na wszelkie sposoby a potem miałeś wypadek i mój świad się zawalił. Nie wiedziałem, co mam zrobić. Bałem się, tak cholernie się bałem. Gdy zobaczyłem cię wtedy w szpitalu to dotarło do mnie z taką mocą, że aż przesiedziałem przy twoim łóżku całą noc, płacząc jak dziecko.

Mówiłem coraz ciszej i przygryzłem płatek jego ucha. Oczywiście że zauważyłem, jak przygryzł na moment wargę ale zaraz oblizał usta i wziął głęboki oddech.

-Co do ciebie dotarło?

Zapytał ale nie miał pojęcia, że właśnie na to pytanie liczyłem i czekałem. Odwróciłem go przodem do siebie i nie zostawiłem mu miejsca na ucieczkę - pośladkami opierał się o oparcie krzesła a z przodu byłem ja, przylegający do jego ciała najbliżej, jak tylko się dało.

-Co tak właściwie do ciebie czuję.

Widziałem, jak cała krew odpływała mu z twarzy i jak ciężko jest mu przełknąć ślinę. Patrzył na mnie tak bardzo nieodgadnionym wzrokiem że w sumie sam do końca nie wiedziałem, jakiej reakcji mam się spodziewać na moje rewelacje ale było już o wiele za późno, żeby się wycofać.

-To znaczy?

Jego głos tak bardzo drżał ale ja nie miałem już serca dłużej się nad nim znęcać. Odgarnąłem mu włosy z twarzy i spojrzałem głęboko w te piękne, brązowe oczy.

-Że cię tak bardzo, bardzo kocham. Jak bardzo pragnę z tobą być... w związku.

Komentarze

Popularne posty