Dlaczego? - Rozdział 32


 TOM

Wpatrywałem się w przyniesione przez Billa projekty i nie mogłem nadziwić się jego kreatywności i pomysłom, które tylko w jego czarnej główce miały prawo się narodzić.

-Dla świata Tom i ja jesteśmy martwi, nie możemy więc się ujawnić. Musimy działać w ukryciu więc pomyślałem, że jeśli chcecie dalej z nami grać to musimy mieć pewien motyw przewodni a mianowicie maski, które całkowicie zakryją nasze twarze. Dzięki temu nie będziemy rozpoznawalni i nie będziemy musieli się martwić tym, że ktoś odkryje nasz przekręt a jednocześnie nie będziemy musieli stawiać czoła odpowiedzialności karnej za kaziroctwo i sfingowanie własnej śmierci. Legalnie jesteśmy zupełnie innymi osobami i tylko wy znacie naszą prawdziwą tożsamość. W tym świecie Tom nazywa się James Malik a ja Nathan Malik, więc nikt nie powinien nas skojarzyć z bliźniakami Kaulitz.

Wyjaśnił cicho a w kuchni zapadła niemal grobowa cisza, gdy my z chłopakami co chwilę wymienialiśmy spojrzenia i nie mogliśmy nadziwić się jego pomysłowości.

-Billy...

-Oczywiście wezmę pod uwagę poprawki, które mi podacie no i nie musicie się zgadzać ale to tylko mój pomysł na ten moment.

Dodał a ja nie wytrzymałem i wstałem, żeby mocno go przytulić. Chłopak wtulił się we mnie mocno a ja po prostu nie mogłem przestać się uśmiechać.

-Bill, jesteś geniuszem.

-Jak szybko jesteś w stanie wykonać te maski? Czego ci potrzeba?

Zapytali chłopaki, równie podekscytowani jak ja. Możemy wrócić do muzyki, możemy spróbować spełnić nasze marzenie, ja nie wierzę! Bill chyba czyta mi w myślach i nie sądziłem, że będzie tak chętny do powrotu do studia i nagrania demo a jednak tak się stało.

-Kilka dni, potrzebuję trochę materiałów ale wiem, gdzie je zdobyć.

-Jutro cię tam zabiorę, mogę być po ciebie o 13 i pojedziemy na zakupy.

Zaoferował się od razu Geo, przyglądając się uważniej jednemu z projektów, który najwyraźniej najbardziej przypadł mu do gustu.

-Maski muszą być lekkie i nie mogą zawężać nam pola widzenia ale jednocześnie pod żadnym pozorem nie może być widać naszej twarzy, więc nie obiecuję że szybko się nam uda to skończyć no i będzie potrzebne sporo przymiarek.

-Jesteśmy do twojej dyspozycji, Bill. Możemy robić próby u mnie w domu, przerobiłem garaż rodziców na studio jakiś czas temu.

Wtrącił się Gustav a ja wręcz nie mogłem uwierzyć, jak to wszystko powoli układa się w całość.

-Jutro jak pojedziecie na zakupy usiądę nad muzyką i naszymi tekstami, trzeba będzie je podrasować.

Obiecałem i pocałowałem Billa krótko w jego słodkie usteczka, nie mogąc się powstrzymać. Boże, jakie ja mam szczęście, że to właśnie on jest moim ukochanym i że kocha mnie całym swoim sercem...


BILL

Widziałem ekscytację na twarzach chłopaków i odetchnąłem z ulgą widząc, jak bardzo spodobał im się mój pomysł. Nie miałem pojęcia, jak zareagują na moją propozycję ale przynajmniej teraz wiedziałem, że to jednak był dobry krok. Co prawda nie byłem tak do końca pewien co do powrotu na scenę ale wiedziałem, że mojemu bratu bardzo na tym zależy a ja miałem pewność, że będąc skrytym za maską będzie mi o wiele łatwiej wyzbyć się tremy śpiewania przed kimkolwiek innym, niż przed tymi trzema chłopakami i będę mógł pomóc im spełnić marzenia.

Nie wiedziałem, co mam tak właściwie o tym wszystkim myśleć i jak uda mi się pogodzić całą tę pracę ze studiami, które przecież świadomie rozpocząłem pół roku temu ale nie miałem zamiaru się tym teraz przejmować. Jakoś się to przecież w końcu ułoży.

Następnego dnia Georg wyciągnął mnie z łóżka kwadrans po 13, bo z tej całej ekscytacji nie mogłem spać i przez pół nocy siedziałem dalej nad projektami, mimo że mój bliźniak gonił mnie do snu. Nie mogłem więc nic poradzić na fakt, że zastał mnie rozwalonego na łóżku z fryzurą godną porażenia piorunem i ledwo przytomnego, Tom z kolei stał w tymczasie w drzwiach i śmiał się w głos z tej istnie komicznej sytuacji, która zaistniała w mojej sypialni.

-Kawy...

Jęknąłem cicho i wstałem powoli z łóżka, wlokąc się pod prysznic. Musiałem się w końcu ogarnąć przed wyjściem, tak? Zrobiłem to więc najszybciej, jak mogłem i wpadłem do kuchni z torbą na ramieniu i czapką z daszkiem, okularami przeciwsłonecznymi i jednorazową maseczką w dłoni. Wciąż byłem ledwo przytomny, jednak dopadłem do kawy i zacząłem wypijać ją jednym haustem.

-Masz kubek?

Zapytałem bliźniaka, na co ten zaśmiał się i postawił obok mnie kubek termiczny wypełniony już kawą. Uśmiechnąłem się do niego wdzięcznie i dopiłem swoją kawę, odstawiając pusty kubek do zlewu. Tom przyciągnął mnie do siebie i objął mnie w pasie, miziając mnie swoim nosem po policzku nim mnie pocałował.

-Rozmawiałem już z Geo i ma w pierwszej kolejności zabrać cię na śniadanie.

Powiedział nim cmoknął mnie znowu w usta.

-Masz na siebie uważać.

Cmok.

-Dzwoń w razie, gdybyś potrzebował.

Cmok.

-Macie być tutaj obaj na kolacji.

Cmok.

-Baw się dobrze.

Cmok.

-Będę tęsknić.

Cmok.

-Kocham cię.

Dodał już jako ostatnie i złączył nasze usta w długim, czułym pocałunku. Zamruczałem z zadowoleniem i odsunąłem się od niego niechętnie, zbierając rzeczy ze stołu i zerknąłem na czekającego na mnie chłopaka.

-Idziemy?

Zapytałem na co roześmiał się i w końcu wyszliśmy z domu, kierując się na zakupy.


TOM

Obserwowałem, jak Bill i Georg odjeżdżają i muszę przyznać, że bardzo się martwiłem. Raczej nie zapuszczaliśmy się nigdzie dalej od domu odkąd sfingowaliśmy własną śmierć i bałem się, że coś może się stać albo pójść nie tak ale postanowiłem, że skoro nie jest sam to wszystko będzie w porządku. W końcu nic nie może się stać, prawda?

Zasiadłem w salonie z nutami i swoją gitarą i starałem skupić się na muzyce ale i tak co chwilę zerkałem na telefon, wymieniając wiadomości z Billem. Nie mogłem nic poradzić na to, że po prostu się o niego cholernie martwiłem i koniec końców nic nie wyszło z mojej pracy nad muzyką, więc zaległem w kuchni robiąc kolację i zastanawiając się, ile więcej jeszcze im zejdzie. W pewnym momencie z mojego zamyślenia wyrwał mnie dzwonek do drzwi a gdy je otworzyłem, zauważyłem naszego perkusistę. Od razu przytuliłem go na powitanie.

-Hej, kolacja będzie dopiero, jak Bill i Geo wrócą.

-Wiem, Bill do mnie dzwonił żebym był wcześniej, bo chyba ci odwala z nerwów.

Zaśmiał się, rozkładając się w salonie na kanapie a ja wywróciłem oczami i dołączyłem do niego, nie komentując tej sytuacji. Czy tego chciałem czy nie, Czarny zna mnie o wiele lepiej niż mi się wydaje i byłem mu wdzięczny za to, że tak o mnie dba. I oczywiście się nie pomylił, bo w towarzystwie Gustava udało mi się rozluźnić i czas do powrotu bliźniaka upłynął mi o wiele szybciej.

-Jesteśmy!

Usłyszałem otwierane drzwi i głos Billa i od razu do niego dopadłem, porywając go w ramiona. Mocno go przytuliłem a po chwili odsunąłem go od siebie i zacząłem go oglądać z każdej strony. 

-Billy, wszystko w porządku? Nic ci nie jest? Nic się nie działo?

Zasypałem go gradem pytań nie zważając na to, że wyglądam w tym momencie jak wariat i po prostu upewniałem się, że wszystko w porządku. Czarny roześmiał się i przyciągnął mnie do siebie za kark, całując mnie w usta. Powoli się uspokoiłem pod wpływem tej pieszczoty i odetchnąłem z ulgą.

-Załatwiliśmy wszystko, co było nam potrzebne i mogę zacząć pracę nad naszymi maskami.

-I nie działo się nic niezwykłego, nie musiałeś się o nic martwić. 

Wtrącił się Geo, rozkładając się na kanapie i rzucając perkusiście jakiś niewielki pakunek ale w tym momencie mało mnie to obchodziło. Westchnąłem cicho i objąłem ukochanego rozczochrańca w pasie, przyciągając go bliżej siebie.

-Wiem, przepraszam. Ufam wam i wiem, że każde z was zadba o Billa ale nic na to nie poradzę. Od ponad roku nie zapuszczaliśmy się nigdzie dalej od domu i bardzo się stresowałem.

-Ty to jeszcze nic.

Skomentował kierowca a ja spojrzałem na niego ze zdziwieniem kątem oka zauważając, że Bill lekko spuścił głowę i się zarumienił.

-Bill był tak zestresowany, że nawet na moment nie ściągał swojego przebrania i co chwilę się oglądał, czy nikt nie zwrócił na niego uwagi. Niby próbował zachować spokój ale jednak cieszył się, że ciągle był z tobą w kontakcie.

-No cóż, bliźniacy są po prostu identyczni, co nie?

Zaśmiał się Gustav a ja przytuliłem do siebie cały mój świat. Bo tylko on się dla mnie liczył, mój mały, uroczy kociak.

Komentarze

Popularne posty