Od stu lat... - Rozdział 4


 Rozdział zainspirowany tym artykułem >>tutaj!<<

-Cholera jasna!

Usłyszałem jeszcze, zanim w ogóle wszedłem do biura mojego ulubionego policjanta, który mnie tak bardzo obrzydzał a jednocześnie fascynował do granic możliwości. Westchnąłem cicho i przystanąłem przy drzwiach, żeby móc po prostu troszkę podsłuchać. Najzwyczajniej w świecie byłem ciekawy, co aż tak go zdenerwowało, że niemal rozwalił biurko o które się właśnie opierał. Miałem szczęście, że byłem dla niego w tym momencie niewidoczny, bo uniknięcie bliskiego spotkania z różnymi latającymi przedmiotami w tym niezwykle ciasnym korytarzu na komisariacie, było niemal niemożliwe a przynajmniej bardzo trudne. Nawet ktoś taki jak ja miałby z tym nie lada problem.

-Shizuo, musimy najpierw ustalić, co się dokładnie dzieje...

-To już siedemnasty zaginiony mężczyzna! Dokładnie takie same okoliczności! Dlaczego nie możemy wpaść na trop zabójcy?

-Nie mam pojęcia, dowiemy się tego. Agresja i nerwy nic tutaj nie pomogą.

Nie mogłem się nie zgodzić ze zdaniem pomocnika Shizusia jednak w przeciwieństwie do niego miałem świadomość, że nie przyniesie to oczekiwanego rezultatu a wręcz przeciwnie - Potworka może to tylko bardziej zdenerwować i doprowadzić do eksplozji tego istnego wulkanu energii, siły i agresji.

-Dobrze, ustalmy to, co już wiemy. Zaginieni to siedemnastu mężczyzn w wieku około trzydziestu lat. Wszyscy są zamożni i przystojni. Wszyscy zaginęli w przeciągu ostatnich ośmiu lat. Coś jeszcze?

-Rodziny i znajomi tych mężczyzn twierdzą, że każdy z nich odpowiedział niedługo przed zaginięciem na ogłoszenie matrymonialne z gazety.

To mnie już o wiele bardziej zaciekawiło. Nowa sprawa mogła być o wiele bardziej ciekawsza, niżbym przypuszczał - szczególnie, że dzięki temu mogłem odrobinę zbliżyć się do Shizuo. Wycofałem się więc dyskretnie z komisariatu i wróciłem czym prędzej do siebie, przeszukując dokumenty, które zawsze skrupulatnie sortowałem i zapisywałem każdy jeden szczegół. W końcu udało mi się coś znaleźć...

Znalezienie ważnych i przede wszystkim nieznanych policji informacji zajęło mi kilka dni, jednak dzięki kontrolowaniu sytuacji doskonale zdawałem sobie sprawę z tego, że Shizuś dalej jest w punkcie wyjścia. Postanowiłem więc zagrać w pewną grę...

Dlatego zawitałem na komisariat gdy wiedziałem, że Potworka nie ma w okolicy - mijałem go na ulicy zaledwie kilka chwil wcześniej widząc, jak zmierza w przeciwnym kierunku. Z zadowoleniem zamieniłem kilka słów z innymi policjantami i niepostrzeżenie zostawiłem karteczkę na biurku Shizuo, którą tylko on miał znaleźć. Upewniłem się, że nikt nie będzie podejrzewał, że to ja ją tam zostawiłem i wyraziłem moje najgłębsze ubolewanie faktem, że rozminąłem się z moim ulubionym policjantem, nim znów zniknąłem im z oczu i przygotowałem się na to spotkanie.

Z Shizuo umówiłem się w jednym z barów, gdzie zapewniona była prywatność. Goście siadali w odgrodzonych od całej reszty lokalu "łódkach" i można było rozmawiać o czymkolwiek się chciało. Aby złożyć zamówienie, należało podnieść wajhę, która zawiadamiała o tym kelnera. Pojawiłem się tam parę minut po umówionym czasie bo wiedziałem, że gdyby Shizuś zobaczył mnie zaraz po odsłonięciu kotary, wyszedłby nie pozwalając mi się wypowiedzieć. Wszedłem do odpowiedniej budki i od razu usłyszałem wiązankę przekleństw i poczułem na sobie przyprawiające o dreszcze spojrzenie.

-Uspokój się, Shizu-chan, chyba chcesz dostać ode mnie informacje?

Zapytałem i dopiero to zamknęło mu usta. Uśmiechnąłem się do niego, najpiękniej jak umiałem, złożyłem zamówienie - bo szczerze mówiąc byłem trochę głodny - i w końcu wyciągnąłem teczkę, w której miałem wszystko zapisane. Nie potrzebowałem jej, bo pamiętałem wszystko na temat tej sprawy ale wiedziałem, że policja będzie potrzebować jasnych dowodów na te powiązania i inne takie. Nie mam pojęcia, jak oni to nazywają - ja robiłem to tylko dla rozrywki i po to, żeby móc spędzić czas z Shizusiem, więc nie przejmowałem się tym tak bardzo.

-To kolejna sprawa, w której ci pomagam. Wiesz, że w końcu zażądam zapłaty, prawda?

-Po prostu gadaj, co masz, albo spierdalaj. Dostaniesz swoją zapłatę tak, jak obiecałem.

Och, on nie miał pojęcia, czego mogę od niego zażądać w zamian za rozwiązywanie tylu trudnych spraw. Przyjąłem posiłek od kelnera i zabrałem się do jedzenia, chociaż widziałem rosnące zdenerwowanie Shizusia, jednak nic sobie z tego nie robiłem. W końcu postanowiłem go oświecić.

-Opowiem ci pewną historię. Młoda i bardzo piękna kobieta poślubiła swojego męża, całkiem dobrze usytuowanego mężczyznę i powiła mu piątkę dzieci. Niestety, dwoje z nich straciło życie w bardzo młodym wieku w wyniku choroby. Jak pewnie wiesz, miasta wypłacają za śmierć kogoś z rodziny odszkodowania, dlatego ta uszczuplona o dwie osoby rodzina odrobinę wzbogaciła się na ich śmierci. Kiedy zginął również jej mąż i pozostała sama z trójką swoich pociech, przeprowadziła się ze wsi do miasta.

-Co to ma wspólnego ze sprawą, pchło?

Zaśmiałem się, bo właśnie tego się spodziewałem po moim Potworku - braku cierpliwości.

-Spokojnie, dojdę do tego. Zrozumiesz, gdy skończę, w porządku?

Zaproponowałem, jednak nie dostałem odpowiedzi, co wziąłem za wyrażenie zgody. Upiłem łyk wody i zacząłem mówić dalej.

-Dość majętna i młoda wdowa z trójką dzieci znalazła odpowiednie lokum w mieście i wystawiła ogłoszenie w gazecie pod własnym nazwiskiem, że szuka odpowiednio bogatego do jej statusu męża. Zgłosił się więc do niej mężczyzna, który niedługo po ślubie skończył z siekierą w głowie, za którego dostała nie tylko pokaźny spadek ale również odszkodowanie od miasta. Zabijała po kolei każdego mężczyznę, który zawitał do jej drzwi z dość dużą sumą przy sobie w ramach dowodu, że jest jej godzien. Krok po kroku zapewniała przygotowany ówcześnie grób. Tylko jeden z nich zdołał przeżyć, człowiek z którym związała się na dłużej i który pomagał w jej zbrodniach. I tak trwają aż do dzisiaj, zabijając w sumie więcej niż 17 mężczyzn.

Shizuś zmierzył mnie takim spojrzeniem, że gdybym go nie znał, to pewnie bym padł na miejscu, jednak na mnie nie robiło to już wrażenia. Widziałem, że w myślach analizuje wszystkie podane mu przeze mnie informacje i bardzo intensywnie nad tym myśli.

-Chcesz powiedzieć, że mamy dwóch morderców i wiesz, kim oni są oraz co się z nimi dzieje?

-Oczywiście. Nie bez powodu jestem najlepszym informatorem w tym mieście, Shizu-chan!

Przytaknąłem bardzo zadowolony z faktu, że tak szybko udało mu się połączyć wszystkie kropki i dojść do zaskakująco trawnych wniosków. Westchnąłem cicho i podałem mu wciąż zamkniętą teczkę.

-Isobelle Gump, matka trójki własnych i siódemki adoptowanych dzieci, żona Ralfa Phere, jej partnera w zbrodni. Od dziesięciu lat w gazetach regularnie pojawiają się jej ogłoszenia matrymonialne. Wiadomo, że odpowiedziało na nie conajmniej 22 mężczyzn, których potem zaginęło. Obstawiam jednak, że liczba jej zabójstw wynosi około 30, może nawet więcej. W tej teczce znajdziesz wszystkie dowody i jej adres zamieszkania, nie powinieneś mieć problemu ze znalezieniem jej.

Widziałem szok na twarzy blondyna i nie mogłem się nie uśmiechnąć. Ach, jak ja uwielbiam go zaskakiwać! Nie ma nic lepszego na tym świecie.

Nic więc dziwnego, że z moją pomocą kilka dni później Isobelle i Ralf zostali skazani na karę śmierci a ja obmyślałem, o co takiego poproszę mojego Potworka za te wszystkie przysługi, które mu oddaję...

Komentarze

Popularne posty