Wall between us - Rozdział 16


 Obudziłem się, słysząc dziwne pikanie którego absolutnie nie rozpoznawałem. W półśnie zastanawiałem się, czy może nieświadomie zmieniłem dzwonek w telefonie czy też ktoś - a konkretniej mój pan i władca - nie stroi sobie ze mnie żartów. Chciałem spać dalej, jednak ten dźwięk był tak cholernie uciążliwy, że nie było na to żadnych szans. Postanowiłem, że najlepszym rozwiązaniem na taki dzień, w którym już od obudzenia się nie mam absolutnie żadnej energii i w dodatku wszystko mnie boli a w szczególności łeb mi pęka, będzie przekręcenie się na drugi bok i zakopanie się głęboko pod kołdrą. Jednak gdy chciałem to zrobić ani jeden mięsień mojego ciała nie chciał się poruszyć, dopiero chwilę później poczułem się tak cholernie ciężki, jakbym nagle ważył o conajmniej sto kilogramów więcej. Jęknąłem w głowie z rozpaczy i zastanawiałem się, co mam w tej sytuacji zrobić. Dawno już nie czułem się tak podle, jak właśnie w tym momencie i nie wiedziałem, co mam tak właściwie ze sobą zrobić.

W pewnym momencie dotarło do mnie, że oprócz tego uciążliwego pytania słyszę coś jeszcze. Ktoś coś mówił, ktoś rozmawiał. Postanowiłem się na tym skupić, mimo że głosy były bardzo spokojne i wydawały mi się nawet jakoś dziwnie przyciszone. Wytężyłem słuch i zacząłem nasłuchiwać.

-...tak długo. Jakie są rokowania, panie doktorze?

-Ciężko stwierdzić. Wie pan, że doznał urazu głowy i nie jesteśmy w stanie przewidzieć, kiedy mu się poprawi. Część pacjentów mówi o czymś ciekawym.

-O czym takim?

Zdziwiło mnie, bo w jednym z głosów rozpoznałem samego Młodego Dziedzica. Nawet nie tak bardzo zdziwił mnie fakt, że jestem w szpitalu jak to, kto jest przy moim szpitalnym łóżku.

-Niektórzy pacjenci, którzy doznali urazu głowy z jakiejkolwiek przyczyny, często opisują bardzo dziwny i niezrozumiały dla nas z punktu medycyny stan, w którym znjadują się w międzyczasie. Sam miałem dwóch pacjentów którzy twierdzili, że co jakiś czas wybudzali się i rejestrowali, co dzieje się w ich otoczeniu, mimo że nie mogli się obudzić. 

-I to możliwe? Chce pan powiedzieć, że Yurij może być przytomny nawet teraz?

No raczej, że doskonale was słyszę, hallo!

-Tego niestety nie wiem, nie mogę ani potwierdzić ani zaprzeczyć. Ludzki organizm a w szczególności mózg wciąż jest dla nas jedną wielką tajemnicą, poznaliśmy jedynie niewielką część tego ogromu informacji i prawdopodobnie jeszcze długo nie będziemy w stanie dowiedzieć się wszystkiego.

-Ale czy... czy Yurij to przeżyje?

Czy ja to przeżyję? Ja to nawet wybuch bomby atomowej przeżyję, ot co! Wszystko, tylko nie upokorzenie na moim występie. Ironia losu, co nie?

-Tak, jak mówiłem, życiu pacjenta nic nie zagraża. Jedyną przeszkodą do jego obudzenia się, jest ten krwiak w mózgu, który panu pokazywałem. Yurij upadł i uderzył się w głowę, tak?

-Tak, tańczył jedną z głównych ról w trakcie spektaklu przygotowanego przez jego uczelnię. Nawet nie wiem, kiedy ani dlaczego ale w pewnym momencie po prostu runął na ziemię jak długi. Uderzył głową o część dekoracji na parkiecie i zaczął mocno krwawić. Parę minut później stracił przytomność.

Oooo... Więc tak to było? No cóż..

-Pacjenci po takich urazach często potrzebują więcej czasu, aby dojść do siebie. Czy ten występ był dla niego bardzo ważny?

-Ogromnie. Dawał z siebie więcej niż sto procent w trakcie trwania występu.

I mega denerwowałem się, żeby cię nie zawieźć bo nie mam pojęcia co mi zrobisz, jeśli zawiodę...

-W takim razie jego psychika też może wchodzić w grę. Być może z tego powodu nie chce się jeszcze obudzić. Nie wyszło mu coś, nad czym ciężko pracował i na czym mu zależało.

-Mówi pan, że psychika może coś takiego sprawić?

-Jest taka możliwość. Jak mówiłem, ludzki mózg jest zbadany przez nas jedynie w niewielkim stopniu i wciąż nas zaskakuje. Być może Yurij właśnie teraz nas słyszy i pewnie jest zdezorientowany tym, o czym tak właściwie rozmawiamy a być może właśnie w swoim śnie kłóci się sam ze sobą, czy powinien się obudzić teraz czy jeszcze potrzebuje czasu. Tego nikt nie jest w stanie przewidzieć, niestety.

A to akurat ciekawe.

-Więc co mam robić, panie doktorze?

-Po prostu czekać. Dać mu czas i go wspierać. Na ten moment nic więcej nie możemy zrobić.

-Rozumiem...

Gdybym mógł, to w tym momencie wybuchnąłbym po prostu śmiechem. "Dać mu czas i go wspierać." Nie mam absolutnie żadnej bliskiej osoby na tym świecie, niby kto miałby mnie wspierać w trakcie mojej choroby? Nikt, ot co. Dlatego teraz po prostu tu sobie poleżę aż poczuję się na tyle dobrze, żeby się obudzić i zrobić... cokolwiek. Albo aż umrę, to też zawsze jakaś opcja, prawda? No i jak już o tym mówimy, to to nasłuchiwanie przy mięśniach ciężkich jakby sam słoń się na mnie położył, jest strasznie męczące. Spróbowałem się odprężyć i nie skupiać na niczym ale jak zwykle... 

Mój mózg nigdy nie pozwoli zaznać mi spokoju.

Komentarze

Popularne posty