Wall between us - Rozdział 20


 Badania lekarskie to była męczarnia. Nienawidziłem przebywać w szpitalach i miałem ochotę strzelić sobie w łeb i załatwić się tym razem na dobre, gdy po raz kolejny słyszałem od którejś z pielęgniarek słowa "musimy iść na kolejne badanie". Pomiędzy nimi też niestety nie miałem absolutnie żadnej okazji do relaksu, ponieważ mój właściciel nie opuszczał mojego pokoju nawet na moment. Zupełnie, jakby pilnowanie mnie postawił sobie za najważniejszy cel w życiu. Pilnowanie, żeby jego własność nie próbowała sobie brać więcej wolnego niż to konieczne ani nie próbowała uciec. Jak strażnik w więzieniu. Czułem się przez niego wręcz osaczony a moje zmysły do pełnej gotowości stawiało w dodatku jego bardzo dziwne zachowanie. Wydawało się, jakby się o mnie... troszczył. To tylko upewniało mnie w tym, że nie mam pojęcia o co chodzi a jego zachowanie dezorientowało i stresowało mnie do tego stopnia, że nie potrafiłem nawet normalnie spać. Było to cholernie dziwne i starałem się w jakiś sposób rozkminić, co on planuje i co mu siedzi w głowie ale nie było to niestety zbyt proste. Nigdy nie wiedziałem, co mu siedzi w głowie. Nigdy nie potrafiłem odgadnąć jego następnego ruchu.

Tymczasem w końcu lekarze wręczyli mi wypis a ja siedziałem z kartkami w dłoni na moim szpitalnym łóżku i... nie miałem pojęcia, co mam zrobić. To, że nie wrócę już na Akademię wiedziałem z pewnością, ponieważ po takim upokorzeniu jakie zainwestowałem nie tylko sobie ale też płacącemu za mnie Otabekowi nie pozwoliłby mi nigdy w życiu mieć kolejnej szansy na ponowne upokorzenie go. Poza tym nie byłem pewien, czy pozwoli mi wrócić do domu. W końcu mógł zabrać mieszkanie i je sprzedać, żeby mnie ukarać za upokorzenie go. Nawet, jeśli tego nie zrobił i nie miał zamiaru zrobić, jakaś kara za mój wypadek i za tak długą niedyspozycję z pewnością mnie czekała, więc mógł chcieć zabrać mnie od razu do swojej posiadłości, gdzie miał o wiele więcej możliwości na znęcanie się nade mną. 

Niemal podskoczyłem na łóżku, gdy usłyszałem dźwięk otwieranych drzwi i po chwili zobaczyłem stojącego w nich z szerokim uśmiechem Otabeka. Zaskoczyło mnie to ale wzbudziło też moją czujność. Co mogłem zrobić? Nie mam dokąd przed nim uciec. W swoich dłoniach trzyma całe moje jestestwo.

-Lekarze mówią, że już ci lepiej i mogę cię zabrać do domu. Jak się czujesz?

Zapytał mnie tak radosnym tonem, że przez krótki moment poczułem się, jakby faktycznie mu na mnie zależało. Oczywiście zaraz się za to skarciłem i dałem sobie mentalnego kopniaka.

-W porządku, dziękuję.

Wyszeptałem bo z jakiegoś powodu zacząłem się go po prostu bać. Wiedziałem, że skoro wychodzę ze szpitala to przynajmniej kilka następnych dni będzie dla mnie bardzo ciężkich i nie będę mógł w ciągu nich odpocząć od mojej kary. Nie było przed tym ucieczki. Wstałem z łóżka i zarzuciłem torbę z moimi rzeczami na ramię, po chwili z zaskoczeniem wpatrując się w wysuniętą w moim kierunku dłoń.

-Daj mi to, nie będziesz tego nosić.

Wpatrywałem się w niego jak w kosmitę ale w końcu sam zabrał mi torbę, nie czekając na moją reakcję i zaczął iść w kierunku wyjścia. Zastanawiałem się, po co się tak bardzo angażuje i dlaczego dalej gra ale nie chciałem pytać. Czasem niewiedza jest lepsza.

Podąrzyłem więc za nim aż do wyjścia ze szpitala i do limuzyny, w której mnie usadził. Czekałem cały czas jak na szpilkach, podczas gdy on wydawał się być w wyjątkowo dobrym humorze co tylko bardziej mnie dezorientowało. Nie wytrzymałem, gdy w końcu weszliśmy do jego pokoju sypialnianego w rezydencji a on jak gdyby nigdy nic kazał mi usiąść i się zrelaksować.

-Kiedy w końcu masz zamiar mnie ukarać?

Młody Dziedzic odwrócił się do mnie i wpatrywał się we mnie ze szczerym zaskoczeniem wymalowanym na twarzy, co jeszcze bardziej zbiło mnie z tropu. Za nic na świecie nie mogłem dojść do tego, w jaką grę on gra.

-Ukarać? Za co?

Po tym pytaniu szczerze zastanawiałem się, czy ja nie wylądowałem przypadkiem w jakimś alternatywnym uniwersum albo czy może dalej nie leżę w śpiączce i śnię to wszystko, bo z pewnością nie mogłem tego przypisać do żadnej wersji prawdziwej rzeczywistości, którą przecież znałem.

-Za upokorzenie cię i za moją niedyspozycję.

Odpowiedziałem w końcu, widząc jeszcze większe zaskoczenie na twarzy mojego rozmówcy. Czujność włączyła się u mnie na najwyższy poziom i zastanawiałem się, jak okropną karę musiał dla mnie przygotować, skoro teraz tak dobrze gra i udaje, że nie ma pojęcia o czym ja mówię.

-Dlaczego miałbym cię karać za coś, na co nie miałeś wpływu? Nie mam zamiaru cię za nic karać.

Mimo szczerego zaskoczenia które widziałem na jego twarzy, nie miałem absolutnie żadnego zamiaru żeby mu uwierzyć. To co mówił, nie miało dla mnie absolutnie żadnego sensu. Jego zachowanie nie miało żadnego sensu. Poważnie zacząłem zastanawiać się, czy on nie zrobił sobie czegoś i nie walnął się w głowę, przez co nagle zaczął być dla mnie miły. Westchnąłem cicho i założyłem ręce na piersi. Gardy nie miałem zamiaru opuścić nawet na chwilę. Jego zachowanie sprawiało, że stale czułem się w zagrożeniu. Tym bardziej, że nie znałem jego motywów.

-Yurij, nie mam pojęcia o co ci chodzi. Nie mam i nawet przez chwilę nie miałem zamiaru cię za nic karać. Na występie miałeś wypadek, każdemu się mogło zdarzyć. Nie miałeś na to absolutnie żadnego wpływu. Dobrze się czujesz?

-Czy JA się dobrze czuję? To ty zachowujesz się dziwnie, jakby coś ci się stało nagle!

Nie wytrzymałem. Wiedziałem, że ten cały Dziedzic jest świetnym aktorem i doskonale udało mu się wyprowadzić mnie z równowagi. Czułem, jak ręka mi zaczyna drżeć - dlatego starałem się ją przycisnąć mocniej do ciała, żeby nie było nic widać. Drgnąłem niespokojnie gdy zauważyłem, jak Otabek podchodzi w moim kierunku ale zmusiłem się, do zostania w miejscu. Starałem się nie pokazać, jak bardzo się go w tym momencie bałem. Sparaliżował mnie strach, gdy stanął tuż przede mną i chwycił mnie za rękę. Jego skóra była ciepła a dotyk delikatny, jednak przerażał mnie do tego stopnia, że nie potrafiłem się ruszyć. Zupełnie, jakbym skamieniał.

-Yuri, nie chcę twojej krzywdy. Zrozum mnie, proszę. Cholera...

Musiałem zdusić krzyk, gdy chłopak nagle przyciągnął mnie do siebie i... najzwyczajniej w świecie mnie przytulił. Stałem nieruchomy jak rzeźba i starałem się nie płakać z przerażenia, gdy ta chwila ciągnęła się w nieskończoność...

Komentarze

  1. Już wczoraj byłam załamana, ponieważ nie wiem czy dzisiaj dostałaś czy ja miałam jakiś błąd ale pokazywało to w pewnym momencie 16 dni bez żadnego rozdziału czyli KATORGA ale na szczęście jest ich więcej 🙏🏻 ale też mam pytanie (wiem że jest już dużo książek) ale kiedy pojawi się prolog "nowe życie 2"?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej, ciężko mi powiedzieć, w tej chwili koncentruję się na dokończeniu rozpoczętych opowiadań a potem będę przechodzić do kontynuacji :)

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty