Zapisane w gwiazdach - Rozdział 29


 TOM

Obudzenie Bill'a w momencie, gdy najwyraźniej nie przespał pół nocy było jednym z trudniejszych zadań, jakie można sobie wyobrazić - nie zrozumie ten, kto nigdy nie musiał tego robić. Tym bardziej, że był na mnie trochę obrażony o to wszystko i nie za bardzo chciał ze mną rozmawiać. Westchnąłem cicho i zerwałem w końcu z niego kołdrę decydując się, że nie ma nic innego co mogę zrobić, żeby ściągnąć go z łóżka. Jęknął przeciągle okazując otwarcie swoje niezadowolenie.

-Billy, możesz wrócić do łóżka zaraz po śniadaniu ale najpierw musisz coś zjeść, od wczoraj nic nie jadłeś. Chodź, proszę cię.

W Bill'a jakby nagle coś wstąpiło. Poderwał się do siadu i mimo swojej bardzo zabawnej fryzury nie mogłem się śmiać bo patrzył na mnie z taką wściekłością wymalowaną na twarzy, że aż mnie zaskoczył.

-Och, teraz cię coś interesuje? Odwal się, okay?

Warknął po czym wyrwał mi kołdrę z ręki i zawinął się pod nią, odwracając się plecami do mnie. Byłem tak zaskoczony, że stałem tam kompletnie skamieniały i nie miałem pojęcia, co mam powiedzieć. Czyżbym aż tak przesadził z ostrożnością i teraz się na mnie o to wścieka? No ale przecież rozmawiałem z nim o tym i wydwało mi się, że rozumiał moje motywy. Specjalnie chodziłem na palcach żeby go nie zranić i żeby nie myślał, że jest dla mnie niczym...

Westchnąłem ciężko i usiadłem na łóżku obok niego, decydując się że nadszedł czas na poważną rozmowę - na którą swoją drogą absolutnie nie miałem ochoty bo wiedziałem, że rozchwianego emocjonalnie Bill'a nie da się tak po prostu ugłaskać i istnieje duże prawdopodobieństwo, że wyjdzie z tego niezła kłótnia ale musiałem chociaż spróbować.

-Billy, porozmawiaj ze mną, okay? 

Poprosiłem delikatnie ale tylko mnie zignorował. Wiedziałem, że jak jest zły to tak łatwo mu nie przechodzi i możliwe, że będzie się na mnie przez jakiś czas boczył ale musiałem chociaż spróbować z nim to wyjaśnić, zanim jeszcze bardziej się przez to poróżnimy. Miałem jako taką pewność, że mnie słucha, więc po prostu zacząłem mówić.

-Wiem, jak łatwo popadasz w jesienną depresję i zły nastrój. Brak Słońca i zimno ci nie służą, doskonale zdaję sobie z tego sprawę. Nie odsuwam się od ciebie, po prostu upewniam się, że dobrze o ciebie dbam i że zapewniam ci wszystko co potrzebne, żebyś jakoś przeżył do wiosny we w miarę dobrym humorze. Być może źle się za to zabrałem i przez to cię zraniłem albo zdenerwowałem, ale nie to było moją intencją. Proszę cię, zrozum, że ja się po prostu o ciebie martwię. Nigdy nie zrobiłbym świadomie czegoś, co mogłoby cię zranić.

Mówiłem, jednak nie otrzymałem żadnej odpowiedzi. Odczekałem chwilę ale on dalej nie zareagował - nie odpowiedział, nie poruszył się. Miałem nadzieję, że jak sobie to przetrawi to w końcu zrozumie o co mi chodziło przez ten cały czas i przestanie się boczyć, więc po prostu wstałem i wróciłem do kuchni. Ochota na śniadanie kompletnie mi przeszła, więc po prostu zrobiłem sobie drugą kawę i usiadłem z nią w salonie, wpatrując się w czarny ekran telewizora. Nie wiedziałem, co mam  ze sobą zrobić. Zawsze tak było, kiedy kłóciłem się z Bill'em po prostu nie potrafiłem znaleźć sobie miejsca ani zrobić nic sensowenego, bo nie miałem na to po prostu siły ani żadnej motywacji. 

Jakiś czas później słyszałem, jak Czarny zwlókł się z łóżka i przez moment miałem nadzieję, że do mnie przyjdzie i jakoś się dogadamy, jednak ta umarła tak szybko jak się pojawiła. Bill posiedział parę minut w łazience, po czym szybko się zebrał i najzwyczajniej w świecie wyszedł z mieszkania, nie mówiąc mi ani słowa. Poczułem się jeszcze gorzej i ręce mi opadły, jednak nie chciałem za nim latać i go osaczać. Może on po prostu potrzebował chwili samotności na świeżym powietrzu? Tak wtedy myślałem.

Jednak minęła godzina, potem druga. Z poranka zrobiło się popołudnie a w końcu niebo pociemniało i zanim się obejrzałem zapadła noc. Chodziłem po mieszkaniu, jakby miało mi to coś dać i wpatrywałem się w uparcie milczący telefon. Było już późno i coraz bardziej bałem się, że Bill'owi coś się stało. Nie odpowiadał na żadne moje wiadomości a połączenia przechodziły prosto do skrzynki. Zastanawiałem się, czy chce mi po prostu zrobić na złość czy też faktycznie coś się stało i nie mógł wrócić do domu. Chciałem wyjść, pójść go szukać ale ja nie miałem przecież pojęcia, gdzie miałbym to zrobić. Dokąd Bill mógł się udać i zaszyć się tam na cały boży dzień? Nie wiedziałem.

Niemal wyszedłem ze skóry, gdy w końcu po 22:00 usłyszałem dźwięk przekręcanego w zamku klucza. Pobiegłem do przedpokoju i zauważyłem obładowanego jakimiś książami Bill'a, który nawet na mnie nie spojrzał. Cieszyłem się, że jest cały i zdrowy ale jednocześnie strasznie się wkurzyłem wtedy.

-Gdzieś ty był cały dzień? I czemu nie odbierasz telefonu? Zdajesz sobie sprawę, jak się martwiłem?!

Krzyczałem, chociaż starałem się nad sobą zapanować ale nic nie potrafiłem na to poradzić - emocje wzięły nade mną górę. Bill spojrzał na mnie krótko, kompletnie bez wyrazu po czym najzwyczajniej w świecie poszedł do salonu i usiadł na podłodze, rozkładając swoje książki. Zorientowałem się, że część z nich jest w okładkach i domyśliłem się, że musiał przynieść je z biblioteki ale to nie było teraz ważne.

-Możesz mi łaskawie odpowiedzieć i przestać mnie ignorować? Do cholery, Bill, nie zachowuj się jak rozwydrzony bachor!

Warknąłem. Wyczerpał już moją cierpliwość i nie byłem w stanie dłużej udawać, że wszystko w porządku. Zamartwiałem się tutaj na śmierć a on nawet nie raczy rzucić głupiego "sorry". Od wielu dni martwię się, w jaki sposób zapobiec jego pogorszeniu nastroju a on tak po prostu ma mnie w dupie i nawet nie chce zamienić ze mną dwóch słów. Po prostu zaje-kurwa-biście.

Jednak nawet stojąc nad nim przez kolejne kilka minut nie dostałem odpowiedzi. Po prostu wziął jedną z książek do ręki i opierając się o ścianę zaczął czytać w świetle stojącej obok lampy, jakgdyby nigdy nic. Odwróciłem się na pięcie i wyszedłem bo czułem, że się zaraz rozpłaczę a nie chciałem, żeby to widział. Skoro nie chciał nawet ze mną rozmawiać to nie było powodu, żeby to zauważył. Poszedłem po prostu do kuchni i usiadłem przy stole tyłem do drzwi, gdzie po prostu zacząłem płakać. Nie chciałem tego ale nie potrafiłem już dłużej się uspokajać i udawać, że wszystko jest w porządku. Najzwyczajniej w świecie się rozpłakałem i starałem się być tak cicho, jak to tylko możliwe. Nigdy nie sądziłem, że takie małe nieporozumienie doprowadzi nas do takiego stanu.


BILL

Prychnąłem, gdy tylko Tom wyszedł z pokoju. W końcu załapał, że nie chciałem i nie miałem zamiaru z nim rozmawiać i bardzo dobrze. Nie wiem, co mu odwaliło z tą jesienną depresją i tak dalej ale nie miałem absolutnie żadnej ochoty na drążenie tematu. Byłem po prostu na niego zły. Najpierw przez tak długi czas mnie ignoruje i zachowuje się, jakbyśmy nie byli parą a teraz nagle chce ze mną spędzać czas, rozmawiać i się o mnie martwi? Podziękuję, w takiej sytuacji jest mi po prostu lepiej samemu.

Minęło trochę czasu, nim w końcu z irytacją zamknąłem czytaną właśnie książkę i odłożyłem ją na ziemię obok pozostałych. Za nic nie mogłem się skupić na tekście, bo moje myśli - wbrew mojej woli, żeby było jasne - cały czas uciekały do Tom'a. Nie miałem jednak zamiaru się z nim godzić ani rozmawiać, za to żołądek przypomniał mi o tym, że jeszcze nic dzisiaj nie jadłem. Wstałem więc z podłogi i poszedłem do kuchni, gdzie od razu zauważyłem siedzącego tyłem do mnie Tom'a. Głowę miał pochyloną a dredy opadały mu na twarz, więc nawet nie mogłem go zobaczyć ale postanowiłem nic sobie z tego nie robić. Nalałem wody do czajnika, nastawiłem go po czym wyjąłem zupkę chińską z szafki i wsypałem jej zawartość do sporej miski - bo przed rozrobieniem jest to po prostu za duże do jakiejkolwiek innej - po czym oparłem się o blat i czekałem. W pewnym momencie dotarło do mnie coś, czego się kompletnie nie spodziewałem. 

Tom nie ignorował mojej obecności tutaj. On płakał. Najzwyczajniej w świecie płakał.

Byłem zaskoczony, że tak długo zajęło mi zrozumienie tego i od razu zrobiło mi się głupio. Nie tylko dlatego, że nie zauważyłem wcześniej ale przede wszystkim dlatego, że to przeze mnie płakał. Przecież nigdy tego nie chciałem...

Podszedłem do niego i położyłem mu dłoń na ramieniu, jednak w tej samej sekundzie ją strącił. Nie zdążyłem się nawet odezwać a on wrócił do swojej poprzedniej pozycji, chowając przede mną twarz. Westchnąłem cicho widząc, że nie będzie łatwo mi z nim porozmawiać.

-Tom.

Zacząłem, jednak znów nie odpowiedział. Zirytowało mnie to odrobinę. Wiedziałem, że płakał przeze mnie i chciałem z nim porozmawiać, chciałem go przeprosić bo nie mogłem znieść tego, że płacze a on teraz najwyraźniej już nie chciał ze mną rozmawiać. Poczułem się przez to jeszcze gorzej niż wcześniej i po prostu wyszedłem z kuchni, zabrałem swoją pościel z sypialni i ułożyłem się na kanapie, twarzą do ściany. Nikt nigdy nie powinien się dowiedzieć, że tego dnia zasnąłem zmęczony płaczem, nienawidząc samego siebie bardziej, niż kogokolwiek innego.

Komentarze

  1. Wspaniały rozdział zaczęło znów coś rozkwitać, ale niestety jeszcze nie jest to kwiat, widzę że muszę jeszcze trochę poczekać na kolejny rozdział🙃 bo jeśli dobrze kojarzę to rozdziały się pojawiają co 2 tygodnie w środy ale niestety widzę że nie ma już w ogóle w marcu być kolejnego rozdziału tej książki 😕 ale na szczęście jest jeszcze wiele więcej 😉

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety pojawiają się i z pewnością będą się pojawiać w przyszłości momenty, gdzie nie będzie rozdziałów, ze względu na moje życie zawodowe w który mam natłok obowiązków. Staram się jednak w wolnym czasie pisać rozdziały do przodu i postaram się wykombinować to tak, żeby nie było więcej tak długiej przerwy.
      Cieszę się, że rozdział się podobał <3

      Usuń
  2. Ufff... Po dłuższej nieobecności wkoncu nadrobiłam zaległości w czytaniu 🙃 i wiesz co... Jest ogień 🔥🔥🔥 ale tu chyba jakiejś nowości nie napisałam 😁 no i też tym Ameryki nie odkryłam 😁
    Ale coś innego przykuło moją uwagę - to jak bardzo Pan T podupadł psychicznie, to że wkoncu musiał dać upust emocjom i swojej bezsilności oraz to jak bardzo jest nie odporny na fochy Czarnego. No to co on odwalił nie odzywając się to powiem Ci, że zachował się jak urażona panienka, która tupła nóżką bo gdzieś pojawił się zgrzyt i problem...
    Osobiście jestem zwolenniczką przeprowadzania rozmów - nawet tych najtrudniejszych, bo niestety niedopowiedzenia to najgorsze co może być, a w ogóle nie odzywanie się i udawanie, że tej drugiej osoby nie ma to już w ogóle jest maksymalnie podłe... Co jak co ale Pan B powinien się ogarnąć - a łzy tego silniejszego z bliźniaków to powinny dać mu do myślenia... W pewnym momencie ciśnie mi się zapytanie czy on jest aż tak głupi, czy może tylko udaje?! 😈
    Eh... Aż się trochę zagotowałam... Naprawdę 😁
    Twoja ASIA 💋💋💋

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty