Roppi x Tsuki - Zatrzymać wspomnienia

Pamiętam ten dzień, jakby był wczoraj. Wysiadaliśmy z samolotu na lotnisko w Bari. To były nasze pierwsze, wspólne wakacje, odkąd pojawiłeś się w moim życiu. Postanowiliśmy zwiedzić jakieś miasto, inne od tego, które od zawsze znamy i widujemy. To wszystko... było takie wspaniałe. Nie sądziłem, że można przeżyć coś takiego. Pokazałeś mi, że można. Poznałem kawałek świata, który mi pokazałeś. Troszczyłeś się o mnie, kiedy słońce zaszkodziło mojej głowie.

Chcę zatrzymać to wspomnienie na zawsze.
Pamiętasz, jak w dniu Twoich 21 urodzin, zabrałem Cię do Francji? Zawsze chciałeś zobaczyć Paryż. Romantyczne miasto, w którym wiecznie coś się dzieje. Zajadaliśmy się znakomitym pieczywem, piliśmy kawę i oglądaliśmy z balkonu wschód słońca. Wspięliśmy się na wieżę Eiffela i oglądaliśmy z wysoka wszystkich ludzi. Byli tacy malutcy! Niczym mrówki, pospiesznie pracujące w swoim mrowisku, aby niczego nie zabrakło. Wtedy mi powiedziałeś, że wszyscy ludzie i Ty, i ja, i oni tworzymy takie mrowisko. Pracujemy wspólnie budując swoją przyszłość, nawet, jeśli o tym nie wiemy.
Chciałbym, by ta chwila wróciła.
Albo nasza podróż, gdy mieliśmy 19 lat. Pamiętasz ją jeszcze? Nazwaliśmy ją "Podróż nowego życia". Byliśmy w Grecji, w Argos. To tam, o zachodzie słońca, pierwszy raz Ci się w pełni oddałem. Pierwszy raz dotykałeś mojej nagiej skóry, pieściłeś ją swoimi ciepłymi dłońmi i delikatnymi ustami. Ciepły oddech owiewał moją skórę, miarowe ruchy wewnątrz mnie, mocne, a jednocześnie delikatne doprowadzały mnie do czystego szaleństwa. Byliśmy, wtedy tacy szczęśliwi. Powiedziałeś, że mnie kochasz i nigdy nie opuścisz. Potem, nad ranem, gdy się obudziłem, siedziałeś przy mnie i długimi palcami delikatnie pieściłeś kosmyki moich włosów.
Nigdy nie zapomnę tego, co wtedy czułem.
A nasza ostatnia podróż? To było pół roku temu. Nasza rocznica. Wyjechaliśmy do Anglii. Zwiedzaliśmy Londyn i ignorowaliśmy karcące spojrzenia przechodniów, gdy w czasie spaceru trzymaliśmy się za ręce i dawałeś mi buziaki. Odkąd się znamy, odkąd skończyłem 15 lat, stałeś się o wiele pewniejszy siebie. Czy to dzięki mnie? Nie wiem, chociaż zawsze tak mówiłeś. Wierzyłem Ci.
Chcę zatrzymać to w sercu.
Ostatni raz pakowałeś walizki prawie pół roku temu. W dzień, w który odszedłeś. Obudziłem się rano i wtedy zauważyłem, że nie ma Cię obok mnie. Gdy zszedłem na dół, okryty samym ręcznikiem, zauważyłem stojące w wyjściu walizki. "Wyjeżdżamy gdzieś?" zapytałem zdziwiony i szukałem w pamięci, czy o czymś zapomniałem. "Nie. Ja wyjeżdżam. Sam." odparłeś sucho i bez cienia tego uśmiechu, który tak kochałem. "Jak to? Gdzie jedziesz? Na ile?" zapytałem. Gdy nie odpowiedziałeś, podszedłem tak, by patrzeć Ci w twarz. "Ty.. nie mów że... odchodzisz..."  wyszeptałem i poczułem piekące łzy pod powiekami. Skinąłeś tylko głową. "Zostawiasz mnie?!" wykrzyczałem, dając przejrzystej cieczy zdobić moje policzki. "Nie chciałem, żeby tak wyszło. Po prostu zrozumiałem, że to nie to." odparłeś. Nie mogłem pojąć tego, co mówisz. "Nie kocham Cię." dodałeś, widząc mój zagubiony wzrok. W tym momencie... coś we mnie pękło. "Więc... to wczoraj... ta noc... to było.." nie, to słowo nie mogło przejść mi przez gardło. "Pożegnanie." dokończyłeś za mnie i chwyciłeś walizki w dłonie. "Żegnaj." dodałeś i zniknąłeś za ciemnymi drzwiami. Wpatrywałem się w nie, a w sercu czułem niewyobrażalną pustkę. Sądziłem, że żartujesz. Że zaraz wrócisz. Ale mijał dzień za dniem, a po Tobie nie zostało nic - tylko znamię na moim sercu, na moim ciele, na mojej duszy. 
Dlaczego to zrobiłeś? Do tej pory tego nie rozumiem. Pogładziłem delikatnie blizny na moich nadgarstkach. Przestałem się ciąć mniej więcej rok po tym, jak się spotkaliśmy. Błagałeś mnie o to i płakałeś, za każdym razem, gdy znów zadawałem sobie ból. Ale znów zacząłem. Dwa dni po tym, kiedy odszedłeś. Siedząc w wannie, płakałem i zadawałem sobie głębokie blizny na udach i nadgarstkach. Krew zabarwiła wodę na szkarłatny kolor. Po kilku minutach straciłem przytomność. Prawie umarłem. Znalazł mnie Izaya-san, który wiedząc o całej sprawie przychodził kilka razy dziennie sprawdzić, czy wszystko w porządku. Tego dnia przyszedł z nim Shinra-san, który chciał mi pomóc z moją... depresją. Dzięki ich szybkiej interwencji przeżyłem, ale ponieważ wycieńczyłem mój organizm, obudziłem się dopiero po dwóch dniach. Od tej pory przez kilkanaście dni nie odpuszczali mnie na krok. Martwili się, bo nic nie mówiłem. Milczałem jak zaklęty, cały czas wpatrując się pustym wzrokiem w sufit. Marzyłem o tym, by umrzeć. Bo bez Ciebie żyć nie chciałem. I dalej  nie chcę. Ale obiecałem. Regularnie mnie sprawdzają. 
Wspomnienia z tamtego dnia chciałbym wymazać z pamięci.
Ale tak się nie da.
Muszę z tym żyć.
Muszę...
bo wciąż mi mówią, że wrócisz.

Komentarze

Popularne posty