Rozdział 6 - Nowa rola


BILL

Zszokowały mnie słowa Davida, ale wiem, że razem z bratem będziemy dbać o tę dziewczynę. Siedemnastolatka, a najwyraźniej od dziecka miała do czynienia z ludzką śmiercią. To musiało być straszne i pewnie bardzo to przeżyła. Zastanawiałem się nad tym przez całą noc i wiem, że Tom też o tym myślał.

-Jak żyjecie? - zapytał nas Georg, wparowując do garderoby. Zaraz mieliśmy mieć kolejny wywiad w Lüneburgu a po nim mamy pojechać do Hanower. Półtorej godziny jazdy. Chciałbym już mieć to za sobą i być na miejscu, w hotelu, odetchnąć w ramionach Tom'a po kolejnym, ciężkim dniu.  A to dopiero trzeci dzień od naszego wyjazdu...

-Spoko, a tam? - zapytałem, wstając z kanapy i sprawdzając jeszcze raz make-up, w końcu zaraz mamy wyjść.

-A gdzie Alice? - zapytał basista, padając ciężko na kanapę i rozglądając się po pomieszczeniu.

-Nie wiem. - stwierdził mój bliźniak, wodząc za mną wzrokiem. Kręciłem prowokacyjnie biodrami, będąc w pełni świadom tego, że go to kręci i zgaduję, że właśnie oblizuje swoje wargi. Poprawiłem włosy i skierowałem się do wyjścia.

-Idziecie? - rzuciłem i podszedłem za kulisy, czekając, aż każą nam wyjść. Zaraz u mego boku pojawiła się czarnowłosa, więc objąłem ją w pasie i na znak operatora wyszliśmy na scenę, czemu towarzyszyły nam krzyki i oklaski publiczności. Rozsiedliśmy się na kanapach: Tom pierwszy, ja obok niego, po moim drugim boku Alice, zaraz potem Georg i na końcu Gustav. Prowadzący był mężczyzną w wieku około 40 lat o brązowych włosach, ubrany w elegancki, granatowy garnitur.

-Dzisiaj czas dla nas znaleźli młodzi artyści z zespołu Tokio Hotel: Bill i Tom Kaulitzowie, Gustav Scheafer i Georg Listing. - przedstawił nas, a każdy przy swoim nazwisku uniósł rękę w geście powitania. Gdy wrzawa opadła prezenter zwrócił się do nas.

-Bill, kogoś przyprowadziłeś, kim jest nasz gość? - zapytał z miłym uśmiechem na ustach, na co uśmiechnąłem się szeroko i tak, by uchwyciła to kamera, przyciągnąłem czarnowłosą bliżej siebie.

-Chciałem wam przedstawić moją dziewczynę, Alice. - przedstawiłem dziewczynę, która skryła twarz za długimi włosami. Zapanowało poruszenie.

-Ale przecież ledwie wczoraj twierdziłeś, że nikogo nie masz. - zaśmialiśmy się na to z Tomem, nim odpowiedzieliśmy.

-Dopiero rano razem zdecydowaliśmy, że jesteśmy gotowi oznajmić światu o tym, że jesteśmy parą. - kłamałem jak z nut, nawet głos mi nie zadrżał. Miałem zrobić wszystko, by cała sytuacja wyglądała na jak najmniej podejrzaną.

-Postanowiłeś zabrać ją w trasę?

-Tak, nie wytrwałbym bez niej tak długi czas!

-Taa, Billy nie może wytrwać ani bez niej, ani beze mnie dłużej niż jeden dzień. - zaśmiał się mój bliźniak, na co dałem mu sójkę w bok i roześmiałem się wraz z nim i resztą publiczności. Czarnowłosa omiotła wzrokiem pomieszczenie, jednocześnie śmiejąc się lekko sztucznie. Wywiad przebiegał dość zwyczajnie, do czasu, aż zażądano, by to nasza nowa towarzyszka zabrała głos.

-Skoro się z nią związałeś, chcemy wiedzieć o niej wszystko. - uargumentował ktoś, a ja skinąłem głową i podałem mikrofon dziewczynie. Czekaliśmy na pierwsze pytanie.

-Jak się poznaliście?

-Cóż... wpadłam kiedyś na Billa przypadkiem po koncercie i jakoś tak zaczęliśmy razem rozmawiać.
 - wyjaśniła dość wymijająco, co najwyraźniej usatysfakcjonowało ludzi. Pytania nie były dziwne, dużo dziewczyn chciało wiedzieć o niej jak najwięcej szczegółów, tych bardziej i mniej istotnych. Na szczęście nie musieliśmy unikać żadnych trudnych pytań.

~*~

-...will ich nicht mehr sein!

Próba dźwięku właśnie się skończyła i mogliśmy nareszcie odetchnąć. Cały ten dzień był zbyt męczący jak na zwykły dzień i chciałem w końcu odetchnąć, a koncert mamy na szczęście dopiero jutro. Usiadłem na scenie chcąc chociaż chwilę odpocząć, ignorując gadanie Josta.

-Toooom! - wrzasnąłem, chcąc, by przyszedł i dosiadł się do mnie, a najlepiej przyniósł coś do picia. Zobaczyłem, jak ktoś podaje mi kubeczek, więc chwyciłem go i już chciałem się napić, gdy ktoś wytrącił mi go z ręki. -Hej, co jest? - spojrzałem zezłoszczony na... bliźniaka? O co tu chodzi?

-Co ty chciałeś właśnie wypić, mieliśmy uważać! - krzyknął, a ja byłem tak zdezorientowany, że aż rozdziawiłem usta. O co mu chodzi, przecież sam mi to dał? No, hallo!

-No... dałeś mi picie, więc chciałem je wypić. - wyjaśniłem z miną idioty, a on pokręcił głową i usiadł obok mnie.

-Kręcił się tu ktoś podejrzany. Alice go śledzi. - szepnął, a moje oczy rozszerzyły się. No przecież to podchodzi pod paranoję! Ale z drugiej strony... jeśli tam faktycznie była trucizna, to mogłem zginąć. Matko... jak długo będziemy tak żyć? Spojrzałem za rozlanym napojem i zauważyłem, jak zmienił barwę na dziwny zielony. Wiedziałem, że Tom też tam patrzy. Objął mnie ramieniem a ja oparłem głowę o jego bark, napawając się jego bliskością i chwilowym spokojem.

~*~

-Ale dlaczego? - usłyszałem czyjś przytłumiony głos. Znajomy głos. Tom?

-Nie mam pojęcia, ale mało brakowało. Bądź czujny. Nie będzie łatwo ich uchwycić... - odpowiedział drugi głos, zdecydowanie kobiecy. Przetarłem zmęczone oczy i  spojrzałem na zegarek. 23:47.

-Tak nie można żyć, Alice! Widzę, jak drży na widok cienia, zupełnie, jak kiedyś! - mój brat uniósł się, i usłyszałem, jak coś upadło.

-Wiem, ale uwierz, robię, co mogę. Nie da się wszystkiego załatwić w dwa dni.

-Ile? - usłyszałem mojego brata, i aż zmarszczyłem brwi. Co on chce wiedzieć? Ile czego? Dni? Pieniędzy? Lat? Czy czegoż innego?!

-Nie wiem. Nie jestem w stanie ci powiedzieć. - Warkoczyk westchnął, co doskonale słyszałem.

-A co z pieniędzmi?

-O to się nie martw. - przez chwilę panowała cisza, którą znów przerwała moja niby-dziewczyna. -Poprosiłam przyjaciela z Japonii, by nam pomógł. Przyjedzie niedługo i wtedy dostaniesz odpowiedź na część pytań. Teraz powinieneś iść spać, jutro macie koncert.

TOM

To, co się ostatnio działo, zaczęło podchodzić pod paranoje. Bill wzdryga się na jakiś szybszy ruch czy niespodziewany dźwięk, jest ciągle spięty... nie powiem, że ja nie, w końcu to poważna sprawa, ale to, jak zachowuje się mój bliźniak jest na prawdę sto razy gorsze niż to, jak zachowuję się ja. Co chwilę pytałem Alice, czy wie o czymś nowym, ale ona tylko wzdycha i kręci głową. Nie chodzi o to, że jej nie wierzę czy coś, ale na prawdę jest to dla mnie ciężkie. Szczególnie, jak muszę oglądać, jak się migdalą do mediów. Wiem, że to część planu, ale ogarnia mnie irracjonalna zazdrość. Co, jeśli ona chce poderwać Billa? Mojego Billa?! Przez to chodzę zły jak osa. Jak wiele mój biedny braciszek musi jeszcze przejść, nim świat się od niego odczepni i nie będzie musiał się bać? Staram się dać mu bezpieczeństwo, ale fortuna i tak jest przeciwko mnie i wszystko szlag trafia! Grrr... Właśnie skończyliśmy koncert i zbieramy się do vana, by ruszyć w dalszą drogę. Czeka nas jeszcze kilka koncertów w Niemczech, potem w Europie i jak się uda to na koniec damy jeden czy dwa w Stanach, Jost się o to stara ale tak na prawdę jest mi to w tej chwili obojętne. Mój brat jest spięty jak nie wiem, ostatnio jak był taki to spotykał się z Klausem. A miałem nadzieję, że to nie wróci... chyba nie bez powodu mówi się, że nadzieja matką głupich.

-Billy, wszystko okey? - jesteśmy sami w pokoju, ale wolę nie ryzykować tym, że ktoś przez przypadek podsłucha. Bliźniak spojrzał na mnie i uśmiechnął się lekko.

-Spać mi się chce. - wyjaśnił i wiedziałem, że nie kłamie. Podszedłem do niego i go objąłem, jednocześnie całując krótko, czule w usta. Rozluźnił się nieco i oparł głowę o moją pierś.

-Myślisz, że go złapie? - zapytał cichutko. Wiedziałem, o co pyta. Boi się. Bardzo.

-Na pewno. - odparłem, chociaż taki pewny swego nie byłem. W końcu skąd mogę wiedzieć? Ale jemu tego potrzeba. Poczucia bezpieczeństwa i tego, że ma kogoś po swojej stronie. Że ktoś go wesprze. Przed budynkiem spotkaliśmy się z resztą. Alice jak zwykle rozglądała się uważnie po okolicy, jednocześnie nie robiąc tego zbyt otwarcie. Wsiedliśmy do samochodu i ruszyliśmy w dalszą drogę. To tylko półtorej godziny jazdy, dlatego nie ma sensu pakować się do tourbusa. Usiadłem obok bliźniaka i pozwoliłem mu oprzeć się o mój bok. Gustav i George żywo o czymś dyskutowali. Jakby koncert nie dał im w kość i w cale nie są zmęczeni. Ja przyglądałem się śpiącemu Czarnemu, a Alice wyglądała za okno. Tak, jak obiecała, starała się być niewidoczna, chociaż jej towarzystwo nam nie przeszkadzało. Bardziej to z jakiego powodu jesteśmy na nie zmuszeni. W innych okolicznościach możliwe, że zostałaby naszą przyjaciółką. Na razie chyba niespecjalnie, sama też nie wykazuje do tego specjalnego zapału, skupiając się w zupełności na pracy. Chociaż coś chyba ją rozprasza, albo to moje wrażenie. Przysnąłem trochę w trakcie drogi, ale nie na długo, więc podróż mi się nieco dłużyła. Gdy jednak w końcu szliśmy do swoich pokoi w Hanower, zatrzymałem się przed pokojem brata i pocałowałem go, a chłopak z chęcią oddał pocałunek. Gdy oderwaliśmy się od siebie, zerknął gdzieś za mnie i zbladł. Podążyłem za jego wzrokiem i aż wciągnąłem gwałtownie powietrze. W odległości kilku metrów stała naszą ochroniarka z szokiem wypisanym na twarzy. Najwyraźniej chciała z nami porozmawiać, a zobaczyła to... Matko, ona nas wsypie? Zasłoniłem Czarnego obronnym gestem a dziewczyna jakby nagle odzyskała głos, bo zaczęła coś mruczeć sama do siebie, podchodząc do nas.

-Chyba musimy pogadać. - stwierdziła pewnie, a my nie protestowaliśmy. To już nie miało sensu. Wszystko się wydało. Błagam, nie skrzywdźcie Billa, nie chcę, by przez to przechodził...

Komentarze

Popularne posty