Samobójca - rozdział 7
-No i co, co nam teraz powiesz, hmm?
-Dziewczynka chyba nie umie mówić.
Na ziemi siedział skupiony chłopiec z książką w ręce i burzą czarnych włosów. Twarz skierował w dół i uparcie wpatrywał się w swoje kolana, podczas gdy trójka starszych o rok chłopaków wyśmiewała się z niego. Wierzył w ludzi, może to przez to, że jest dzieckiem, ale wierzył, że w każdym człowieku jest dobro. A ludzie sami zabijali w nim to uczucie. Jednak jest jedno światełko, które nie pozwala mu zwątpić, jedna osoba...
-Zostawcie go!
Usłyszeli czyiś krzyk. Wszyscy odwrócili się w tamtą stronę i przewodnik niewielkiej grupki uśmiechnął się szeroko.
-Proszę, przyszedłeś po swoją dziewczynę?
Szydził. Nie rozumiał do końca, co to ma na celu, żaden z nich nie rozumiał. Ale chcieli za wszelką cenę zaimponować starszym braciom, którzy wpajali im, że ludzi należy tak traktować. Blondwłosy chłopiec stał kilka kroków od nich. Podszedł bez słowa do skulonej pod ścianą postaci i kucnął obok, po czym położył mu dłoń na ramieniu.
-Tom...
Szepnął chłopiec cichutko. Był przestraszony, ale gdy podniósł wzrok na przyjaciela, jego oczy błyszczały radością. Wiedział, że sam sobie nie radzi, ale z Tom'em jest w stanie przetrwać wszystko. Uśmiechnął się lekko, a blondyn pochylił się i pocałował go w policzek. Wiedział, co sądzą o tym ich rówieśnicy, ale mało go to obchodziło. Najważniejszy jest Czarny.
-Wszytko w porządku?
Zapytał, a chłopiec skinął głową. Blondyn wstał razem z nim i podał mu dłoń.
-Chodź, idziemy do domu.
Powiedział z szerokim uśmiechem, którym obdarowywał tylko jego, tylko Bill'a. Najważniejszą dla niego osobę pod słońcem. Wyszli z budynku przedszkola razem, trzymając się za ręce. Razem są silni, bezpieczni. Wierzyli w to głęboko i wierzą do dziś.
Mijały tygodnie a chłopcy docierali się. Na początku było trochę niezręcznie, nie wiedzieli za bardzo, jak się zachować. Niby wyznali sobie uczucia, ale strach ich blokował. Tym bardziej się denerwowali, że nie znali powodu swojego stresu. Najpierw było tylko trzymanie się za ręce, przytulali, całowali i spali razem, więc w sumie niewiele się zmieniło. Z czasem jednak ich pocałunki zaczęły nabierać namiętności i gwałtowności, pieszczoty zaczęły być coraz bardziej czułe, coraz mniej czuli się skrępowani. Zaczęli się dotykać, czasem brali razem prysznic, ale żaden z nich się nie spieszył. Nie czuli aż takiej potrzeby dążenia do tego dopełnienia na łeb na szyję. Chcieli najpierw się dotrzeć, ucementować ich niezwykłą więź. I wszystko szło w dobrym kierunku, do czasu.
-Billy, już jestem!
Zawołał blondyn, wchodząc do domu. Właśnie wrócił ze szkoły. Wiedział, że jego chłopak siedział cały dzień w domu. Jednak było zupełnie cicho. Ostatnio Czarny schodził na dół,gdy wiedział, że Kaulitz za chwilę wróci i witali się pocałunkiem, a teraz nikogo nie bólu w dolnej części domu. Ze złymi przeczuciami ruszył.na górę i wszedł do swojego pokoju.
-Bill? Co się stało?
Zapytał zaniepokojony, widząc czarnowłosego na parapecie, który obejmował kolana ramionami i płakał, a jego drobnym ciałem wstrząsał szloch. Dredziarz podszedł do niego i przytulił mocno, próbując uspokoić chłopaka. Udało mu się to dopiero po kilkunastu minutach.
-Znalazł mnie.
Wyszeptał. Coś ciężkiego przygniotło żołądek i serce blondyna. Wiedział, o co chodzi. Mark. Gwałciciel i prześladowca Bill'a. Zabójca jego ojca i siostry. Niedawno dowiedzieli się, że także nienarodzonego dziecka Sary. Przytulił go jeszcze mocniej.
-Jak to się stało?
Zapytał cicho, gładząc drobnego chłopaka po plecach.
-Miałeś wrócić za jakieś czterdzieści minut, to pomyślałem, że zamówię pizzę. Gdy złożyłem zamówienie, poszedłem do kuchni po sok. Zobaczyłem jakiś dziwny samochód, ale odjechał po kilku minutach, więc się tym nie przejąłem. Jakieś pół godziny później zadzwonił dzwonek do drzwi. Zdziwiłem się, myślałem, że dostawca przyjedzie, jak już będziesz. Gdy otworzyłem drzwi znalazłem pod nimi niewielką paczkę.
Wyjaśniał, a głos wciąż mu drżał. Załamał mu się i nie mógł normalnie mówić. Wziął kilka głębokich wdechów i dopiero wtedy kontynuował.
-W paczce był wisiorek, którym kiedyś chciał mnie przekupić i liścik. Napisał w nim: "W końcu Cię znalazłem. M."
Zakończył i znów wybuchnął płaczem. Szlochał tak rozpaczliwie, że aż się serce krajało w piersi starszego chłopca. Wziął go hab ręce i przeszedł z nim na łóżko, gdzie usiadł i posadził go sobie na kolanach. Czarnowłosy kurczowo wczepiał się w niego i drżał niekontrolowanie. Miał nadzieję, że ten koszmar się już skończył i nie wróci. Uświadomił sobie, jaką głupotę zrobił, wiążąc się z blondynem. Podniósł na niego smutne, orzechowe oczy.
-Muszę odejść...
Zaczął, jednak Dredziarz nie dał mu skończyć.
-Nie ma mowy. Zwariowałeś?
Starał się panować nad sobą i nie krzyczeć, co było trudne, ale nie chciał jeszcze bardziej straszyć chłopca, którego przecież kochał.
-On cię zabije, Tom. Jak tylko się dowie, że nie jesteście przypadkową rodziną i że znaczysz dla mnie coś więcej niż zwykły znajomy, zabije cię.
Tłumaczył mu, jednak Kaulitz wciąż tylko kręcił głową.
-Nie zostawię cię, nie ma szans. Siedzimy w tym razem. Jest coś, co można zrobić? Znasz go lepiej.
Przez chwilę w pokoju panowała cisza. Czarny Zamyślił się i gdy znalazł rozwiązanie., aż zadrżał. Ale jeśli blondyn będzie bezpieczny, jest gotów to zrobić.
-On... jeśli mu się oddam, straci zainteresowanie po kilku razach a może nawet po jednym i odejdzie. Jemu zależy na tym, żeby mnie zdobyć, więc gdy to osiągnie, znudzi się. Robił tak już z innymi.
Wyjaśnił, jednak znów spotkał się z zaprzeczeniem ze strony ukochanego. Zamilkł, nie wiedząc już, com może powiedzieć.
-Nikt oprócz mnie nie będzie cię dotykać.
Wyjaśnił chłopak, któremu aż słabo się zrobiło na myśl, że ktoś może dotykać to kruche ciało. Wizja gwałtu ciągle go nawiedzała. Widział, jak to drobne ciałko było sponiewierane. Jak drżało i błagało o ratunek, którego nie otrzymał.
-Nie martw się, coś wymyślimy. Razem jesteśmy silni, pamiętaj.
Powiedział, całując go w czoło. Wtedy rozległ się dzwonek do drzwi. Dredziarz wstał z przyjacielem na rękach i zniósł go na dół, gdzie posadził na kanapie i sam podszedł do drzwi. Znalazł za nimi dostawcę pizzy, więc zapłacił mu, odebrał zamówienie i poszedł do jadalni, dopiero po chwili wracając do salonu. Usiadł naprzeciw Czarnego i przytulił mocno do siebie.
-Nie skrzywdzę cię, obiecuję.
Szepnął. Chłopiec wydawał się trochę nieobecny. Spojrzał na blondyna niewidzącym wzrokiem, dopiero po chwili wracając do rzeczywistości.
-Wiem. Kocham cię.
Wyznał. Lubił to mówić. Za każdym razem widział w czekoladowych oczach taką radość, że mógł to robić non stop. A za każdym razem, gdy patrzył w te same oczy, widział tyle troski i miłości, że mógłby w niej utonąć. U blondyna było dokładnie to samo.
-Tom?
Chwilę milczenia przerwał głos chłopca. Ciekawe oczy spojrzały na niego w oczekiwaniu.
-Chcę ci się oddać.
Szepnął, na co Dredziarz aż wciągnął głośniej powietrze. Przytrzymał je chwilę w płucach.
-Spokojnie. Kiedyś mi się oddasz.
Widząc, że jego towarzysz kręci głową, Nie zrozumiał.
-Kocham cię. Od dawna. Z każdym dniem coraz mocniej. Od dawna nad tym myślałem. Jeśli Mnie zechcesz, to chcę być twój i tylko twój. Chcę poczuć, że do Ciebie należę. Ufam ci. Wiem, że mnie nie skrzywdzisz. Jesteś jedyną osobą, której oddam się dobrowolnie i z własnej woli, którą zawładnęła mną całkowicie. Jeśli mnie chcesz... posiądź mnie.
Szeptał, a jego wzrok mówił, że nie kłamie. Była w nim czysta miłość. Najpiękniejsze uczucie pod słońcem,
-Billy...
�� czekam!!
OdpowiedzUsuńNie naczekasz się - rozdział 8 Samobójcy już za równy tydzień (29 maja) ;)
UsuńWitaj.
OdpowiedzUsuńW końcu udało mi się nadrobić i wszystko przeczytać. Muszę przyznać, że bardzo podobają mi się Twoje opowiadania, więc na pewno będę je nadal śledzić i polecę u siebie na blogu innym, bo naprawdę warto :)
Prosiłaś mnie o jakąś opinię i radę; w sumie zemnie żaden ekspert, ale jest kilka spraw nad którymi można by porowacieć, a jedna rzecz, która najbardziej rzuciła mi się w oczy, to częste mieszanie czasu w jednym zdaniu. W jednej chwili piszesz jakby coś działo się w tej chwili, a za chwilę jakby to było coś co już minęło i tylko to opisujesz, trochę wprowadza to w błąd, ale jak popracujesz nad tym będzie cud, miód, malina, bo wiadomo trening czyni mistrza.
Jakbyś chciała mogę Ci zrobić korektę jednego jakiegoś odcinka i przesłać na prv, żebyś zobaczyła nad czym jeszcze popracować, daj znać, nie ma się czego wstydzić ważne, że chcesz się czegoś nauczyć, ja też korzystałam z pomocy innych, więc, jakby co, służę pomocą :)
Czekam na 9 odcinek Samobójcy.
Buziaczki, jeszcze się odezwę.
:*
Dziękuję Ci bardzo :)
UsuńWiesz, mieszanie czasu to kwestia tego, że chcę za dużo powiedzieć w jednej chwili bo mam za dużo pomysłów. Jedna dziewczyna miała mi z tym pomagać ale na razie kontakt się urwał i w sumie nie wiem, co będzie. Po jakimś czasie to sprawdzę i poprawię, jeśli nikogo nie znajdę ;)
Dzięki za wszystkie uwagi,
Pozdrawiam :)
@si@
OdpowiedzUsuńO rany... ale namieszałaś!
Bill- ja rozumiem sytuację, lęk itd., ale to trąci desperacją.
Tom- chyba rzeczywistość i prawdziwa sytuacja Billa go przytłoczyła.
W takich chwilach cieszę się, że nie muszę czekać na następny rozdział :P
P.S. wkradła się literówka "wziął go hab ręce".
Weny :)
@siu,
UsuńLubie mieszać - taki mój urok ^^
To miało być takie skrajne ;)
Literówki beda sprawdzane jak mi wena siądzie i będę po raz kolejny sprawdzac każde opowiadanie wiec to poprawie ale dzięki za zwrócenie uwagi ;)
Weny mi ostatnio nie brak, nie martw się ^^