Rozdział 8 - Hanover

Zastanawialiście się kiedyś, co dodaje nam inspiracji? Ja tak. Szczególnie ostatnio. Tak na prawdę inspirację może dawać nam wszystko - zaobserwowane w ciągu dnia sytuacje, przypadkowo obejrzany film, sen, który mieliśmy...

Ale wielką inspiracją są też ludzie, którzy nas otaczają i którzy są dla nas ważni. I to właśnie dla nich chcę tworzyć.
Jednak inspiracją jesteście też Wy - ludzie, którzy to czytają. Każde wyświetlenie, każdy komentarz dodaje mi skrzydeł i dzięki temu wiem, że moja praca nie jest bezowocna.

Dziękuję Wam wszystkim.

BILL

Następnego dnia obudziłem się dziwnie wypoczęty i spokojny, chociaż spodziewałem się rozluźnienia dopiero w trakcie koncertu. Na szczęście próba dźwięku była za nami, i do 17 mieliśmy wolne. O piątej trzeba pojechać na miejsce, żeby zrobić sobie makijaż i się ubrać, no i jeszcze sprawdzić wszystko po raz ostatni. A jutro mamy cały dzień wolny. Na samą myśl na moją twarz wkrada się uśmiech. Przekręciłem się leniwie na drugi bok i przeciągnąłem. Zaraz potem usłyszałem szczęk zamka i poczułem zapach kawy, rozchodzący się w powietrzu.

-Cześć, Billy. - dotarł do mnie głos bliźniaka, więc powoli uchyliłem powieki i uśmiechnąłem się do niego. Na twarzy Toma widniał szeroki uśmiech, przeznaczony tylko dla mnie. Był już ubrany.

-Dawno wstałeś? - spytałem i ciekaw, którą jest godzina, zerknąłem na zegarek. Kwadrans po 9. Nieźle. Zaraz potem znów skierowałem wzrok na bliźniaka.

-Jakieś pół godziny temu. Pomyślałem, że zechcesz napić się ze mną kawy przed śniadaniem. - powiedział, wyraźnie dumny z siebie. Zaśmiałem się cicho i podniosłem się do siadu, a Dredziarz zaraz zajął miejsce na łóżku obok mnie, i wręczył mi jeden z kubków. Objąłem go dłońmi i upiłem kilka łyków. Ahh... jak ja uwielbiam kawę! -Jak wypijemy to się zbierzemy na śniadanie, nie? - skinąłem jedynie głową w odpowiedzi, wciąż sącząc gorzki napój. Taa... to będzie fajny dzień. Czuję to.

~*~

Koncert skończyliśmy jeszcze przed północą, ale z afteru wróciliśmy już nad ranem. Pospaliśmy do południa i po szybkim ogarnięciu się, zeszliśmy na dół, do stołówki. Zastaliśmy tam Alice, którą z tostem w dłoni wpatrywała się w coś intensywnie na komputerze. Gdy podeszliśmy uśmiechnęła się do nas i wróciła do jedzenia, wciąż jednak obserwując coś na monitorze.

-Co robisz? - zainteresował się Gus. Stanął za nią i spojrzał na monitor, na którym widziała mapa i jakiś świecący się punkcik.

-Sprawdzam, co z moim kuzynem. - wyjaśniła, a ja skojarzyłem to z rozmową z Davidem.

-Michaelem? - zapytałem, chcąc się upewnić. Skinęła głową i westchnęła cicho.

-Od miesiąca jego chip pokazuje, że jest w Chinach, ale nikt nie ma z nim kontaktu. - widziałem, że się martwi, ale za nim ktokolwiek zdążył zareagować, zamknęła urządzenie i spojrzała na nas. -Jakie plany na dziś? - spytała, jakby poprzedniego tematu w ogóle nie było i spojrzała na nas, gdy my dopiero zabieraliśmy się za śniadanie.

-Idziemy na miasto? - spytał Georg, a ja skinąłem jedynie głową. Miło będzie gdzieś wyjść. Spojrzałem na bliźniaka, ale on też wydawał się zadowolony z tego pomysłu, więc mieliśmy plany na dzisiaj. Zjedliśmy powoli i zaraz zebraliśmy się na miasto, znikając dosłownie na moment w swoich pokojach, by zabrać wszystko, co nam potrzeba. Po kilku minutach już kroczyliśmy przez miasto, śmiejąc się radośnie i wygłupiając. Nie działo się nic niezwykłego, do momentu, gdy ktoś pociągnął czarnowłosą w tył.

TOM

Wszyscy jak jeden mąż zwróciliśmy się w stronę, w którą pociągnięto naszą ochroniarkę. Zobaczyłem zaskoczenie na jej twarzy. Postać, która ją zabrała, trzymała ją w talii, przedramieniem drugiej ręki obejmując jej szyję, jakby chciała ją udusić. Nieznajomy był nieznacznie wyższy od niej i miał spuszczoną głowę, na którą nałożył kaptur długiego płaszcza, sięgającego łydek, więc ciężko było stwierdzić, kto to jest. Nie wiedzieliśmy, co robić. Staliśmy tylko, wpatrując się w tę scenkę.

-Alice. - usłyszeliśmy dziewczęcy głos, a za moment czarnowłosa wybuchła śmiechem. Osłupieni patrzyliśmy, jak obraca się i obejmuje się nawzajem z tym kimś. Czarny kaptur opadł i zobaczyliśmy dziewczynę o długich, czerwonych włosach, szarych oczach i bladej skórze, która śmiała się razem z Alice.

-Abbie, nie strasz mnie tak! - powiedziała Czarna ze śmiechem, a ja spojrzałem po reszcie. Mieli tak samo niepewne miny, jak ja. Ruda zdjęła płaszcz i schowała do plecaka, który miała przy sobie. Uśmiech nie schodził jej z twarzy.

-Wybacz, ale nie mogłam się powstrzymać. - obie znów się roześmiały, i dopiero po chwili zwróciły się do nas. Alice spojrzała na nas i uspokajając się, przedstawiła nam nieznajomą. Na jej twarzy wciąż widniał tak radosny uśmiech, że to było aż urocze.

-Chyba muszę wam kogoś przedstawić... - zaczęła, ale czerwonowłosa ją ubiegła.

-Jestem Abbie Black. - zdziwiłem się, słysząc znajome nazwisko.

-Jesteście rodziną? - spytał mój bliźniak, chcąc to wszystko sobie jakoś uporządkować. Obie dziewczyny spojrzały na siebie.

-Tak właściwie to jesteśmy siostrami... - zaczęła Alice, ale znów nie skończyła.

-Bliźniaczkami. - dodała rudowłosa, co wbiło mnie w ziemię. Widziałem, że nie tylko mnie zaskoczyły, wszyscy staliśmy równie zaskoczeni.

Komentarze

Popularne posty