Rozdzieleni - 14



Srebrne Audi zatrzymalo sie na poboczu drogi kawalek dalej, tak, by z domu nie bylo go widac. Mlody chlopak siedzacy za kierownica oparl glowe na dloniach i rozplakal sie. Nigdy nie zapomni bolu Gordona, kiedy wyjawial mu prawde, ktory widzial w jego oczach. Po jakims czasie otarl policzki z rozmazanego makijazu i ruszyl w droge do domu przyjaciela. Gdy wszedl do kuchni zastal tam rowniez ich managera.

-Boze, Bill, gdzies Ty byl!

Krzyknal i przytulil chlopaka do piersi. Nastolatek znow sie rozplakal i dal ujscie swoim emocjom. Uspokoil sie dopiero po kilkunastu minutach, w ciagu ktorych opiekuncza dlon mezczyzny glaskala go po plecach.

-Bylem u mamy. Powiedzialem Gordonowi o jej zdradach. Dalem zdjecia.

Wyjasnil i smetny poszedl prosto do swojego pokoju. Nawet sie nie zorientowal, kiedy zasnal.

***

Rano obudziło go przeraźliwe pragnienie a jednocześnie silne uczucie niepokoju. Gdzieś w podświadomości wiedział, że bliźniak się o niego martwi, ale w tym momencie głód, który czuł, rozdzierał go od środka. Dotknął palcem wystających kłów, które boleśnie dawały mu znać o tym, że nie żywił się od bardzo wielu dni. W ferworze walki o wolność bliźniaka i emocji, które nimi targały, zapomniał o tej podstawowej potrzebie i nie zaopatrzył się w krew, której tak bardzo teraz potrzebował. Jego żołądkiem coś targnęło. Skulił się na łóżku i próbował się opanować. Musi iść do szpitala załatwić sobie trochę pożywienia, ale w takim stanie nie może wyjść do ludzi, bo wpadnie w szał i zacznie zabijać kogo popadnie, mimo, że nawet jako nowo narodzony wampir był bardzo opanowany i spokojny. Sięgnął po telefon i wybrał odpowiedni numer.

-Halo?

Usłyszał radosny, dziewczęcy szczebiot.

-Potrzebuję krwi.

Wychrypiał, czując palący ból gardła. Pogarszało mu się z każdą chwilą.

-Bill... kończę zmianę za pięć godzin. Wcześniej nie mogę do ciebie przyjść.

Padła odpowiedź a chłopak zawył z bólu. Rozłączył się i zakrył głowę poduszką. Usłyszał kroki i po chwili ktoś wszedł do pomieszczenia. Bardzo wyraźnie słyszał bicie serca przyjaciela, przepływ krwi w jego żyłach, czuł jego zapach, a gardło stanęło w płomieniach.

-Bill? Wszystko w porządku?

Zapytał basista, podchodząc do łóżka przyjaciela.

-NIE ZBLIŻAJ SIĘ!!!

Wrzasnął chłopak, zagryzając zęby na własnej dłoni. Nie miał zamiaru rzucać się na przyjaciela przez swój głód.

-Co się dzieje?

Geo stanął jak wryty i patrzył, jak w pościel wsiąka kropelka czerwonego płynu, wypływająca z ust chłopaka.

-Jestem głodny... po prostu idź.

Słaby głos był wyraźnie ochrypły i przygłuszony. Billem wstrząsnęło, jakby miał torsje, i pewnie tak było. Chłopak westchnął cicho i podszedł do łóżka, na którym przysiadł i zabrał poduszkę z twarzy przyjaciela. Jego oddech był ciężki, skóra zroszona potem, usta zaciśnięte były na mocno krwawiącej ręce a ciałem wstrząsały delikatne dreszcze. Wyglądał, jakby był chory. Pewnie właśnie tak się czuł. Po chwili otworzył oczy i spojrzał na starszego chłopaka. Jego tęczówki były niemal czarne a spod powiek wypłynęły łzy.

-Proszę, idź.

Wyszeptał czarnowłosy, patrząc błagalnie na przyjaciela.  Ten przez chwilę się wahał, ale w końcu zdecydował się na coś, czego nigdy by się po sobie nie spodziewał. 

-Mogę ci pomóc.

Powiedział, podciągając rękaw bluzy. Czarne oczy w szoku spojrzały na długowłosego szatyna. 

-Ty... nie mówisz poważnie.

Wyszeptał i zaraz zakrył usta dłonią, czując kolejne torsje.

-Bardzo poważnie.

Odparł, wyciągając rękę do przyjaciela. Wiedział, że musi mu jakoś pomóc i nie może go tak zostawić. Blade, drżące ręce chwyciły młodego mężczyznę za ramię i nim basista zdążył mrugnąć, wbił się kłami w jego skórę, zaczynając łapczywie pić krew. Basista położył mu dłoń na głowie i zaczął głaskać jego włosy, chcąc go jakoś uspokoić. Widział, jak ten cały stres odbija się na chłopcu i bardzo mu współczuł. Nie wiedział, jak może mu pomóc. Zastanawiał się, ile Czarny może jeszcze wytrzymać bez krwi? Wiedział, że ludzkie jedzenie też przyjmuje, ale krew była jego głównym paliwem. Chłopak oderwał się od jego skóry i otarł usta z ostatnich kropelek krwi. Wyraźnie się uspokoił i było mu lepiej.

-Dziękuję. I przepraszam.

Powiedział, przymykając na chwilę powieki i oddychając głębiej. Po chwili spojrzał ponownie na basistę.

-Powinieneś zjeść coś słodkiego i pożywnego. Inaczej możesz stracić przytomność. I żadnych gwałtownych ruchów.

Dodał, powoli wstając i przeciągając się. Ziewnął i zaplątał palce w długie włosy, starają się je w jakimś stopniu rozczesać.

-Bill?

-Hmm?

-Jakie to uczucie pić krew?

To pytanie kompletnie rozbudziło młodego wampira. Otworzył szeroko usta i spojrzał na przyjaciela.

-Cóż... pierwszy raz piłem krew z człowieka. Zwykle żywię się z woreczków, jak już widziałeś. Ale to zupełnie co innego... uczucie podobne do tego, gdy zażywasz narkotyk, od którego jesteś uzależniony. Ogarnia cię ekstaza.

Wyjaśnił, spoglądając na przyjaciela, który w cale nie był w szoku. Pokiwał głową i powoli wstał.

-Okey, rozumiem. Zrobię śniadanie.

Odpowiedział i wyszedł z pokoju, zostawiając Billa sam na sam z własnymi myślami.

Komentarze

Popularne posty