Miłość i nienawiść dzieli cienka granica - Rozdział 37

Harry był skłonny przyznać, że zwariował, ale nie miał czasu nawet na to. Zaraz po powrocie do szkoły niemal rozwalił całą sypialnię Dracona i jego, nie potrafiąc poradzić sobie z żlaem i smutkiem w jego sercu. Zwabieni hałasami Ślizgoni i sam Książę Eliksirów, przyszli zobaczyć, co takiego się stało. Na początku nie było to ani trochę jasne, dla nikogo, ale Snape szukając swojego chrześniaka czuł, że to właśnie punkt zapalny, o który młody uczeń się tak burzy. Wystarczyło jedno spojrzenie, by wszyscy jego podopieczni spuścili głowy i od razu wrócili do swoich pokoi, zostawiając ich samych. Nawet, jeśli lubili Severusa, musieli się go czasem słuchać a tym razem wiedzieli, że sprawa jest poważna, chociaż nie mieli pojęcia, o co chodzi.

-Gdzie jest Draco?

Zapytał najspokojniej jak potrafił, chociaż sam już się domyślał, bo potrafił łączyć fakty. Nie bez powodu był Mistrzem w swoim fachu. Młody Potter słysząc jego głos momentalnie stanął w miejscu i spuścił głowę a z jego dłoni wypadła książka, którą właśnie chciał rzucić, opadając z cichym klapnięciem na podłogę. 

-Zabrał go.

Wykrztusił z siebie zduszonym głosem, nie mogąc przełknąć zbierających się w jego oczach łez wściekłości, bezradności i rozpaczy, chociaż próbował jeszcze resztkami sił, wiedząc, że blondyn na niego liczy i nie może się teraz rozkleić.

-Jak to zabrał? Kto i dokąd?

Mimo że prawda wydawała się oczywista, opiekun Domu Węża wciąż miał nadzieję, że o czymś nie wie i jego podopiecznemu nie przydażyło się to, co myśli, że mu się przydażyło. 

-Voldemort. Nie wiem, dokąd. Wkurzył się, że wciąż nie znaleźliśmy sposobu na zabicie Dumbledore'a. Zabrał go i dał mi miesiąc. Miesiąc, albo go zabije. 

Łamiący się głos przeciął powietrze w pokoju a po bladych policzkach powoli zaczęły płynąć łzy. Nie wiedział, jak ma się zachować ani jak ma wymyślić plan, by oszukać Czarnego Pana. Cały ich podstęp opierał się na ich wspólnej pracy, nie był w stanie dokończyć tego samemu. To było wręcz niemożliwe. Szczególnie, że Tom Riddle mógł się w każdej chwili dowiedzieć o ich planie. Nie dlatego, że Draco jest takim paplą i go wygada, co to to nie. Ale po użyciu kilku kropli Verita Serum nawet Dumbledore wyzna swoje najskrytsze sekrety. Snape obserwował, jak jego załamany uczeń nagle podnosi wzrok i spogląda za okno. Nie wiedział, czy ma pocieszać chłopaka, czy też już jest dla niego za późno i powinien wysłać go do Świętego Munga.

-Dlaczego wcześniej o tym nie pomyślałem?! Głupi ja! Profesorze, ma pan jeszcze trochę Verita Serum?

Zapytał, spoglądając na mężczyznę oczami wypełnionymi nadzieją. To był jego jedyny pomysł i nie miał pojęcia, co zrobi, jeśli nie wypali.

-To zależy, co chce pan z tym zrobić, panie Potter.

Dziwne podekscytowanie, którym nagle emanował dawny Wybraniec, bardzo go zdziwiło i nie wiedział, co o tym sądzić. Widząc malujący się na bladych ustach uśmiech myślał już, że na wszelkie próby jest za późno i chłopak zwariował. Jednak to dopiero kolejne słowa chłopaka sprawiły, że uważał go za świra.

-Wyciągnę Draco z łap Toma Riddela.

Komentarze

  1. super, uwielbiam twoje opowiadania!! mam pytanie, kiedy jakiś nowy twincest z tokio hotel?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej,
      dopiero wróciłam do pisania i jeśli mam być szczera to jeszcze nie wiem :)
      Możesz mnie zaobserwować tutaj albo na Twitterze - @Neko_blogger - nawet jeśli z kilkugodzinnym opóźnieniem, to tam pojawiają się informacje o nowych rozdziałach :)

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty