Odnaleźć siebie - rozdział 5
Młody, ciemnowłosy mężczyzna siedział w swoim własnym
salonie ze szklanką whiskey w dłoni i wpatrywał się w trzaskający w kominku
ogień, myślami będąc jednak daleko stąd. Z zamyślenia wyrwał go dopiero dźwięk
skrzypiącej podłogi, gdy dobrze znana mu postać podeszła, po chwili zajmując
miejsce na fotelu naprzeciw niego. Spojrzał na swojego przyjaciela i zastępcę,
uśmiechając się lekko do niego i uniósł szkło, upijając łyk alkoholu.
-Ten dzieciak siedzi ci w głowie.
To nie było pytanie a raczej stwierdzenie. Mężczyzna
westchnął ciężko i spojrzał na lód pływający w bursztynowej cieczy,
wypełniającej trzymane przez niego naczynie.
-To nie jest jakaś zwykła fascynacja. On jest mi
przeznaczony.
Wyjaśnił, wywołując szok i zaskoczenie malujące się na
twarzy przyjaciela, który uważnie mu się przypatrywał, próbując dojść do tego,
czy jego przełożony się z niego nabija, czy też mówi na poważnie.
-Mówisz, że jest on twoją Duszą? Jesteś pewien?
Zmartwienie i troska, które pobrzmiewały w głosie
blondwłosego mężczyzny doprowadzały niemal do śmiechu jego przyjaciela,
jednocześnie wywołując ciepłe uczucie w sercu, które znają tylko ci, którzy
mają kogoś tak bliskiego, kto się o nich troszczy.
-Tak. Jest moją Duszą. Na sto procent.
Zapewnił z taką mocą w głosie, że jego przyjaciel nie
odważył mu się sprzeciwić czy zaprzeczyć jego słowom. Czuł ich moc i wiedział,
że dokładnie tak jest.
-Więc dlaczego pozwoliłeś mu odejść?
Dopytywał, obserwując, jak nostalgia wtargnęła na twarz
mężczyzny, granicząc niemal ze smutkiem. Westchnął cicho i oparł głowę na
dłoni, zastanawiając się, kiedy on w końcu też dostanie szansę na spotkanie
swojej Duszy.
-Bo on jeszcze nie ma o niczym pojęcia. Nawet nie wie,
dlaczego tak na mnie reaguje ani dlaczego mój zapach jest dla niego tak
intensywny i nęcący.
Odpowiedź ta zaskoczyła trzydziestolatka, który aż zamrugał
kilka razy, nie mogąc uwierzyć w to, co właśnie usłyszał.
-Jak to możliwe?
Jego głos był cichy, pełen strachu. Jeśli ten chłopak nie ma
o niczym pojęcia, to gdy w końcu się dowie, może to doprowadzić do niemałej
tragedii.
-Zdaje się, że nie jest w swojej rodzinie.
Wyjaśnił Nicholas, wychylając jednym haustem ostatnią porcję
whiskey w jego szklance i odłożył ją na niewielki, stojący obok fotela stolik.
-Myślisz, że może nam zagrozić?
Była to niezwykle ważna kwestia, którą trzeba było możliwie
jak najszybciej wyjaśnić i zapobiec wszelkim komplikacją.
-Nie sądzę. Chłopak wydaje się zamknięty w sobie i
zagubiony. Nawet, jeśli będzie się działo z nim coś dziwnego, raczej nikomu nic
nie powie. Mimo to kazałem Marco go śledzić i powiadamiać mnie o wszystkim.
Ostrożności nigdy za wiele, a zważając na to, że za 52 dni będzie obchodził
swoje dwudzieste urodziny, objawy będą nasilać się z każdym dniem. Przez brak
świadomości i kogokolwiek, kto by go w to już dawno wprowadził, te następne dwa
miesiące będą dla niego okropnie ciężkie i nie chcę nawet myśleć o tym, jak
bardzo będzie on cierpiał i ile go to będzie kosztować. Będzie się okropnie
bał. Nie jest taki, jak my, nie zna tego od dziecka, nie jest to jego
codziennością. W dodatku mam wrażenie, że jego opiekunowie nie są dla niego
najlepsi. Zadaniem Marco jest również pilnowanie, by nic mu nie zrobili. Nie
mam żadnych dowodów, ale przeczucie mówi mi, że on się ich boi, a tak przecież
nie powinno być. Nigdy i w żadnym wypadku.
Na chwilę pomiędzy przyjaciółmi zapadła cisza i w
pomieszczeniu słychać było jedynie trzask drewna palonego w kominku. Każdy z
nich sam przetrawiał sytuację, w jakiej się znaleźli.
-Zastanawiam się, czy jest od kogoś, kogo znamy.
Szepnął w końcu blondyn, bardziej do siebie niż do
przyjaciela, jednak ten i tak to wychwycił i niemal od razu zaczął przecząco
kręcić głową.
-Nie. Wyczułbym, gdybyśmy znali jego rodzinę. On jest obcy.
Na razie. Gdy w końcu się przebudzi, będzie mój. Wiem to, on się na to zgodzi i
będzie ze mną.
Nicholas doskonale zdawał sobie sprawę, że nawet po
przebudzeniu jego Dusza może go odrzucić, ale mimo wszystko miał jakąś dziwną
pewność, że zostanie zaakceptowany. Wiedział to. Nie miał pojęcia, skąd i jakim
cudem, ale po prostu to wiedział.
Komentarze
Prześlij komentarz