Odnajdę Cię! - Rozdział 8
Przez następne dwa dni myślałem, że szlag mnie trafi. Eren mnie unikał i to dosłownie, a ja nie wiedziałem, dlaczego. Na wiadomości odpowiadał zdawkowo a w szkole unikał nawet mojego wzorku. Zastanawiałem się, co mu chodzi po głowie, że zaczął się tak dziwnie zachowywać, ale kompletnie nie byłem w stanie wywnioskować, co aż tak wpłynęło na zachowanie tego dzieciaka. Starałem się go jakoś przyszpilić, żeby z nim porozmawiać, ale nie udawało mi się to. Ba, nawet ignorował, gdy go niego dzwoniłem! Myślałem, że jak go dorwę, to najpierw skopię mu dupę a potem pocałuję i karzę więcej tak nie robić.
-Jeager, zostań po lekcjach w klasie.
Trzeciego dnia w końcu nadarzyła się sposobność, by zostać na chwilę sam na sam. Na moją prośbę chłopak niemrawo potaknął, ale też nie spojrzał na mnie, wbijając swój wzrok w zeszyt. Lekcja z jego klasą niemiłosiernie mi się dłużyła, bo miałem ochotę nawrzeszczeć na tego cholernego bachora, ale musiałem się powstrzymać i opanować.
-Chciałeś mnie widzieć?
Zapytał, opierając się biodrem o ławkę w pierwszym rzędzie i patrząc w tablicę za moimi plecami, na co aż warknąłem. Nie mam ochoty, żeby tak mnie ignorował i lekceważył!
-Tak. Unikasz mnie.
Wycedziłem przez zęby, zastanawiając się, co też siedzi mu w głowie.
-Wydaje ci się.
Odpowiedział kompletnie wyprutym z emocji głosem, a ja myślałem, że go strzelę. Chyba mam problemy z agresją przez tego dzieciaka.
-Nie, nie wydaje mi się. I patrz mi w twarz, jak ze mną rozmawiasz, Eren!
Krzyknąłem, stając tuż przed nim. Może był ode mnie wyższy, ale w tym momencie kompletnie mi to nie przeszkadzało. W końcu skierował spojrzenie swoich pięknych oczu na moją twarz i mogłem mu się lepiej przyjrzeć. Widziałem smutek, który malował się na jego twarzy i nie do końca wiedziałem, z czego to wynika.
-A teraz wyznaj jak na spowiedzi, dlaczego mnie unikasz.
Rozkazałem tonem, którego często w takich sytuacjach używałem kiedyś, jako jego kapitan. Westchnął cicho i widziałem iskierkę zranienia w jego tęczówkach, co mocno mnie zdziwiło. Co się z nim dzieje?
-Nie chcę ci się narzucać.
Jego głos był tak cichy, że gdybym stał chociaż dwa kroki dalej, nie usłyszałbym tej odpowiedzi.
-Co ty wygadujesz? Nie narzucasz mi się. Chcę, żebyś był obok. Brakuje mi ciebie.
Od razu zmiękłem, widząc go takim. Nie potrafiłem się gniewać, gdy był tak smutny i zagubiony, jak teraz. Było mi go zwyczajnie żal.
-Powinieneś skupić się na szukaniu Petry, a nie na mnie.
Zamurowało mnie. Od razu przypomniałem sobie naszą ostatnią rozmowę, po której zaczął się tak dziwnie zachowywać. Zapytałem go wtedy o Petrę. Westchnąłem ciężko i rozmasowałem sobie skronie, zastanawiając się, jak on mógł wpaść na tak głupi pomysł.
-Nie zależy mi na niej aż tak, jak myślisz. Kocham ciebie i to ty jesteś dla mnie najważniejszy. Wiem, że w przeszłości Petra była we mnie zakochana i chciała za mnie wyjść, ale nawet wtedy było to jednostronne uczucie. Była moją przyjaciółką i chciałbym wiedzieć, co się z nią stało i co teraz u niej. Nie chciałem cię zranić tym pytaniem. Nie chcę nikogo innego, poza tobą.
Zapewniłem go, widząc jak na jego oblicze powoli wpływa ulga i radość, za którą byłem w stanie poświęcić całą armię, byleby go ochronić.
-Przepraszam, ja... przestraszyłem się, że mnie nie chcesz.
Pokręciłem głową, nie mogąc uwierzyć, jak ten dzieciak wpadł na aż tak głupi pomysł, że mógłbym chcieć kogokolwiek innego oprócz niego. Kochałem go od tak dawna i w końcu mogłem z nim być. Nawet różnica wieku nie była na tyle duża, by zabraniała nam być razem czy to pod względem prawnym czy też moralnym.
-Nie wbijaj sobie do głowy takich głupot. A jak masz jakieś niepewności, pytaj mnie.
Rozkazałem, na co pokiwał głową i uśmiechnął się do mnie, po raz pierwszy od trzech dni i nie sądziłem, że aż tak tęskniłem za jego uśmiechem.
-Chciałbyś przyjść do mnie na kolację? Chciałbym przedstawić cię rodzicom.
Zaskoczył mnie tym pytaniem, chociaż schlebiało mi, to fakt. Zastanowiłem się chwilę nad jego propozycją i wiedziałem, że niestety musiałem odmówić.
-Zaczekajmy, aż zdasz maturę i skończy się rok szkolny. Inaczej mogłoby to wyglądać podejrzanie i twoi rodzice mogliby wnieść skargę do szkoły albo nawet do prokuratury, bo jesteś moim uczniem i możesz czerpać korzyści ze związku ze mną.
Wyjaśniłem, ale całe szczęście te słowa go nie zasmusiły. Cieszyłem się, że rozumiał sytuację, w jakiej się znajdujemy i postanowił poczekać na bardziej odpowiedni moment, by przedstawić mi jego rodziców.
-Przyjdziesz dzisiaj do mnie?
Zapytałem, uśmiechając się lekko na widok jego szczęśliwej twarzy. Pokiwał głową i poprawił wiszący mu na ramieniu plecak i zastanowił się chwilę.
-Dzisiaj jest piątek, prawda? Powiem rodzicom, że nocuję u kolegi i mogę zostać u ciebie na noc, jeśli chcesz.
Przytaknąłem i wróciłem za biurko, słysząc rozlegający się dzwonek oznajmiający początek kolejnej lekcji.
Z Erenem spotkałem się po szkole na przystanku, gdzie zawsze wysiadam, by pójść do domu. Uśmiechał się do mnie szeroko i wyglądał, jakby nie widział mnie przez co najmniej miesiąc.
-Muszę skoczyć jeszcze na zakupy. Idziesz ze mną?
Zaraz skierowaliśmy się do sklepu i wzięliśmy wózek, a raczej on wziął wózek i wieszał się na nim, na co wywracałem oczami, bo miałem wrażenie, że zaraz się wywali, no ale cóż, najwyżej sam sobie nabije guza, dorosły jest. Zająłem się wybieraniem warzyw, gdy nagle zauważyłem, że Erena nie ma obok mnie. Rozejrzałem się po supermarkecie i po kilku chwilach zauważyłem go w dziale ze słodyczami. W naszych czasach czekolada była bardzo droga, szczególnie w Oddziale Zwiadowców nie miewaliśmy jej zbyt często, więc nie mogłem wiedzieć, czy i jakie słodycze lubi. Podszedłem do niego i zapakowałem kilka lnianych siatek do wózka, po czym skierowałem wzrok na ciasto, któremu się przyglądał.
-Jeśli masz ochotę, to je weź. Albo wybierz sobie coś innego.
Spojrzał na mnie, jakbym go wyrwał z transu i uśmiechnął się lekko, sięgając na półkę po coś zupełnie innego niż to, co sądziłem. Sięgnął mianowicie po mały torcik czekoladowy z truskawkami, ale nie skwitowałem tego w żaden sposób.
-Lubisz słodycze?
-Tak, bardzo. Chociaż chipsy chyba bardziej, ciągle je jem. Ogółem lubię wszystko, co niezdrowe. Tata mówi, że to przez mój wiek i z tego wyrosnę, ale mama śmieje się, że chipsożercom zostaje się do końca życia, więc nie wiem.
Wzruszył ramionami i weszliśmy na dział środków czystości, gdzie zawsze czułem się jak w niebie. Wydawało mi się, że stałem tam i wybierałem wszystko tylko przez krótką chwilę, ale gdy spojrzałem na Erena a potem na mój zegarek, zrozumiałem, że chłopak zaraz mi tu padnie z nudów. W końcu 20 minut wybierania tych wszystkich środków czystości i tak dalej to trochę dużo jak dla kogoś, kto nie ma bzika na punkcie sprzątania. Zaśmiałem się i pocałowałem go w policzek, gdy już skończyłem, po czym ruszyłem dalej, w duchu śmiejąc się, że dzieciak idący za mną z wózkiem wygląda totalnie jak pies, którego właśnie nagrodziłem. Czasem potrafi być na prawdę uroczy.
Komentarze
Prześlij komentarz