Zagubiony kociak - Epilog
Nie spodziewałem się tego, ale kolejne tygodnie potoczyły się szybko i w końcu nadszedł ten dzień, gdy razem z Jurijem mieliśmy wyjechać na kilka dni do Rosji, by zobaczyć jedno z mieszkań i rozpocząć szukanie jego rodziny. Oczywiście naszej mamie i tacie nie powiedzieliśmy jeszcze o naszych planach - wiedzieliśmy, że nie byliby najszczęśliwsi, więc wmówiliśmy im to jako wakacyjny wypad. Mogłem sobie jednak wyobrazić, jak ciężko jest blondynowi kompletnie nic nie wiedzieć o swojej przeszłości i rodzinie, dlatego chciałem jak najszybciej zrealizować jego marzenie i pomóc mu się tego wszystkiego dowiedzieć. Wiedziałem, że często o tym myśli, mimo że nigdy w prost tego nie powiedział i w ogóle rzadko wspominał cokolwiek o swojej rodzinie.
Rodzice pożegnali nas na lotnisku i wkrótce wsiedliśmy do samolotu i byliśmy w drodze do zupełnie obcego nam kraju. Całe szczęście, że miałem przy sobie Jurija, który o wiele swobodniej czuł się w posługiwaniu się językiem rosyjskim niż ja. Spojrzałem na niego i widziałem źle skrywane podekscytowanie malujące się na jego twarzy i w duchu bardzo się cieszyłem. Cieszyłem się, że w końcu będę mógł mu pomóc. Cieszyłem się, że w końcu się czegoś dowiemy.
Chwyciłem jego dłoń i spojrzałem mu w oczy, które wręcz błyszczały od podekscytowania i byłem pewien, że to była dobra decyzja. Cieszyłem się, że w końcu zacznie się nowy etap w naszym życiu. I wiedziałem, że będę go wspierać. Nie ważne, co się wydarzy.
Z takimi myślami zasnąłem w samolotowym fotelu, czując ciepło jego dłoni na swojej.
Komentarze
Prześlij komentarz