Pełnia - Rozdział 3


 Do stołu Gryffindoru szedłem jak w transie. Doskonale zdawałem sobie sprawę z tego, że te wieści trafią jeszcze dzisiejszego wieczoru do mojej matki, która wścieknie się niewyobrażalnie na wieść o tym, że jej pierworodny syn nie trafił do tego samego domu, do którego trafiali wszyscy w naszej rodzinie - domu zaszczytnego acz przerażającego, jak sam jego założyciel, domu pod szyldem węża - Slytherin. Nie mogłem tylko przewidzieć tego, jak ona zareaguje i co zrobi. Wyśle mi przepełniony wściekłością list? Rozkarze mi wracać do domu i zdecyduje się nauczać mnie samodzielnie, odbierając mi jakąkolwiek wolność z dala od niej aż do osiągnięcia pełnoletności? Nie miałem pojęcia, jednak te rozważania przerwało mi czyjeś klepnięcie w ramię. Gdy spojrzałem w tamtą stronę, zauważyłem uśmiechającego się do mnie Jamesa. 

-Super, że całą trójką trafiliśmy do jednego domu!

Przez moment zastanawiałem się o czym on mówi, jednak po upływie kilku sekund udało mi się zauważyć siedzącego naprzeciwko nas Remusa, który lekko się uśmiechał. Nim zdążyłem pomyśleć, sam spróbowałem odwzajemnić ten gest, czym najwyraźniej bardzo rozbawiłem siedzącego obok mnie okularnika, bo ten wybuchł śmiechem.

-Rany, serio musisz się rozluźnić, Syriuszu! Mniejsza z tym, zajmijmy się jedzeniem, umieram z głodu.

Zarządził i zabrał się za kolację, jak gdyby nigdy nic. Postarałem się odgonić ciążące nade mną myśli, jednak nie było to takie proste jakby się mogło wydawać. Mimo to starałem się spędzić ten czas tak przyjemnie, jak to tylko możliwe. Kiedy w końcu uczta dobiegła końca, prefekci kazali nam ustawić się gęsiego i zaczęli prowadzić nas przez kręte korytarze, niekończącymi się i nigdy nie przestającymi się poruszać schodami. Czułem się jak w prawdziwym labiryncie a dodatkowo moje rozkojarzenie w cale nie pomagało mi w zorientowaniu się co i jak i zachowaniu równowagi. W pewnym momencie schody znów zaczęły zmieniać swoją pozycję a ja potknąłem się i byłbym runął w dół - sam nawet nie wiem, jak głęboki - gdyby nie czyjaś szybka reakcja i silna ręka, która złapała mnie za szatę. Z mocno bijącym sercem obejrzałem się za siebie i zobaczyłem obu moich nowych kolegów - Remusa i Jamesa, którzy z bladym przerażeniem wymalowanym na twarzy przyciągnęli mnie do siebie i pomogli mi odzyskać równowagę. Czułem się tak ogromnie zażenowany tym wszystkim, że pragnąłem w tej właśnie chwili i w tej jednej sekundzie spalić się ze wstydu. 

-Syriusz, co się dzieje?

-Hej, wy tam, wasza trójka! Nie ociągajcie się, bo się zgubicie!

Nie zdołałem odpowiedzieć na pytanie Jamesa, bo przerwało nam wołanie prefekta. Szybko za nim poszliśmy i udało nam się sprawnie dołączyć do grupy, aby po kilku kolejnych minutach dotrzeć do drzwi ukrytych za obrazem Grubej Damy, po czym stanęliśmy przed korytarzem z drzwiami do męskich sypialni. Z instrukcji prefekta wynikało, że na każdych drzwiach znajduje się tabliczka z nazwiskami osób, które zamieszkują konkretny pokój, więc zacząłem się rozglądać. W końcu zauważyłem swoje nazwisko na samym szczycie listy a tuż pod nim...

-To chyba już nie jest przypadek, że trafiliśmy do jednego pokoju, haha! Remus, chodź tutaj!

James od razu nacisnął klamkę i podekscytowany wpadł do środka, od razu krzycząc które łóżko zajmuje. Za nim wszedł Remus i jeszcze jeden chłopak, jednak ja po prostu stałem w drzwiach i wpatrywałem się w rozdzielających się po pokoju rówieśników. Z jednej strony ogromnie cieszyłem się z faktu, że nie będę w pokoju z kompletnie obcymi mi ludźmi, nawet jeśli nie znałem zbyt dobrze tej dwójki, jednak mimo wszystko gdzieś w głębi duszy czułem narastający niepokój i nie potrafiłem powiedzieć, dlaczego. Potrafiłem odpowiedzieć tylko na to, co powiedział James.

-To dyrektor Dumbledore decyduje, kto zamieszka z kim w pokoju. 

Powiedziałem cicho jednak zdawało się, że chłopcy mnie nie usłyszeli. Wszedłem do środka i zamknąłem za sobą drzwi, po czym ruszyłem do ostatniego wolnego łóżka - po drugiej stronie okna swoje miejsce zajął James i uśmiechnął się do mnie szeroko, gdy tylko na niego spojrzałem. Remus zajął łóżko pod ścianą, parę metrów ode mnie a na ścianie na której znajdowały się drzwi, pozostało miejsce dla siedzącego na swoim łóżku chłopaka, którego nie znałem. Dopiero teraz mu się przyjrzałem. Lekko rudawe włosy i był trochęprzy kości. Patrzył na nas trochę niepewnie ale nie dziwię mu się - sam nie czułem się tu swobodnie i miałem tylko nadzieję, że niezbyt to po mnie widać. Przełknąłem powoli ślinę i spróbowałem uśmiechnąć się do naszego czwartego towarzysza. 

-Witaj, nazywam się Syriusz Black. 

-Sy-syriusz Black? Z tej ro-rodziny Black?

Westchnąłem cicho i pokiwałem na potwierdzenie głową. Przez chwilę obawiałem się, że chłopak będzie się względem mnie dziwnie zachowywał ze względu na moje nazwisko, jednak zaraz znowu się odezwał i trochę mi ulżyło.

-Jestem Peter Pettigrew. 

-Miło cię poznać, Peter! Ja jestem James Potter a ten milczący w rogu pokoju to Remus Lupin. Razem będziemy się świetnie bawić przez kolejne siedem lat!

-Nie kracz, bo zapeszysz.

Wszystkich nas rozbawił komentarz Remusa, który jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki niemal od razu całkowicie rozluźnił atmosferę. I chociaż reszta wieczoru minęła nam na śmiechu i rozmowach, to gdy kładłem się spać znów wróciło do mnie to niezwykle okropne uczucie i wiedziałem, że nie uda mi się prędko od niego uwolnić.

Moje obawy ziściły się już następnego dnia przy śniadaniu, gdy otrzymałem list od mojej matki. Byłem tak przerażony otwarciem go, że przez kilka minut wpatrywałem się w trzymany przeze mnie papier i nie potrafiłem zdobyć się na otwarcie go. W końcu jednak uświadomiłem sobie, że nie mam żadnego wyboru a czym dłużej będę czekać, tym dłużej będę się denerwował i otworzyłem list, którego treść doskonale pasował do stylu mojej matki. Niczego innego się nie spodziewałem. Westchnąłem cicho i schowałem list do kieszeni mojej szaty, nie chcąc już na niego patrzeć. James wesoło rozmawiał do niemal milczących Remusa i Petera, którzy najczęściej po prostu mu potakiwali. Troszkę rozbawił mnie fakt, że o ile Peter wyglądał na żywo zainteresowanego każdym słowem siedzącego obok mnie okularnika, tak Remus wydawał się ani trochę nie słuchać tej paplaniny i po prostu czytał swoją gazetę w trakcie powolnego przerzuwania swojego śniadania. Nie wiedziałem dlaczego, ale dobrze czułem się przy nich. Zastanawiałem się nawet... czy to tak się czuje ktoś, kto ma przyjaciół? 

Komentarze

  1. Hej hej! Kiedy będzie jakaś aktualizacja o nowy rozdział albo dodany kalendarz?

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej kiedyś jakiś rozdział wleci?

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty