Trust me - rozdział 10

Hej :)
Było kilka pytań pod ostatnim rozdziałem "Zmiany", więc postanowiłam na nie odpowiedzieć również tu. Co prawda nie jest to "Zmiana", ale rozdział 4 kiedy tylko pojawią się 4 komentarze pod tym postem ;)
Roseart Avelon: Czemu mama Bill'a się nim nie interesuje?
Ogółem, jak już wspomniałam, rodzice Bill'a pracują głównie za granicą i rzadko bywają w domu, jednak wątek zostanie dokładniej i dogłębniej wyjaśniony w jednym z kolejnych odcinków :)
Roseart Avelon: Czemu Bill nie uważa, że to dziwne, że tyle czasu siedzi u swojego nauczyciela i nic?
To nawiązuje do poprzedniego pytania - Bill ma w tym opowiadaniu trochę spaczony pogląd na rzeczywistość, na życie i na ludzi dorosłych właśnie przez ciągłą nieobecność rodziców i kilka incydentów z życia, o których jeszcze będzie mowa.
Anonim: Wyświetlenia w ogóle zgadzają się z komentarzami?
Otóż nie. Jeśli mam być szczera to minimalna liczba odwiedzających mojego bloga na dzień wynosi 60 osób. 60 osób które nadrabiają lub czytają na bieżąco albo sprawdzają, czy przypadkiem nie ma nowego rozdziału. Ostatnio liczba odwiedzin na dzień waha się w okolicy 100, aczkolwiek komentarzy dalej brak. Stąd ta akcja z moją prośbą o komentarze. Chcę widzieć, że ktoś to czyta i się interesuje a moja praca nie idzie na marne.
Mam nadzieję, że zaspokoiłam Waszą ciekawość :)
Pozdrawiam~ 
_______________________________________________________________

Jak się przekonałem zaledwie dwa dni później, walka z moim uzależnieniem w cale nie była taka łatwa, jakbym chciał. Głód obudził mnie w środku nocy, słyszałem wręcz, jak noże znajdujące się w kuchni wołają moje imię i kuszą, bym dał im zakosztować własnej krwi. Przez to nie spałem i rano miałem podkrążone oczy, ale byłem z siebie dumny, mimo tego, że było mi ciężko i że bardzo chciałem, nie poddałem się i nie zadałem sobie kolejnych ran. Wiedziałem, że bliźniak również jest ze mnie dumny i okazywał mi to, całując w czoło i szepcząc, że jest ze mną, gdy zmęczony bezsenną z niezbyt przyjemnych powodów nocą, zasypiałem po obiedzie w jego ramionach. Mimo, że głód był silniejszy i częstszy, jakoś udawało mi się stłumić te napady, które po dwóch tygodniach zaczęły zanikać, co przyjąłem z ulgą. Co prawda w przeciągu tych czternastu dni miałem chwile, gdy wbijałem paznokcie w skórę i gdy prawie się złamałem, ale jakimś cudem dawałem sobie radę. Gdy było najgorzej, myślałem o ciepłym uśmiechu Toma i chciałem, żeby tak się uśmiechał. Do mnie. Dla mnie. Dzięki mnie. To dodawało mi skrzydeł do walki z nałogiem. W międzyczasie poszedłeś kilka razy po zakupy i raz na zakończenie szkoły, by odebrać nasze dyplomy. Ja miałem średnią 1,4 a ty 1,6 (w Niemczech skala ocen jest odwrotna do polskiej), więc byliśmy obaj usatysfakcjonowani a ty, z tej okazji, zabrałeś mnie do kina i zrobiłeś swoją specjalną pizzę. Nieuchronnie też zbliżają się nasze urodziny. Siedemnaste. Tylko rok dzieli nas od pełnoletności. 

-Już siedemnaście lat jesteś w moim życiu. - powiedziałem, przyglądając się, jak kroisz warzywa. Na szczęście widok noża już nie przyprawiał mnie o skręty żołądka i przemożną potrzebę zatopienia go w skórze, ale wolałem ich jeszcze nie dotykać. Spojrzałeś na mnie przez ramię i uśmiechnąłeś się.

-Nie licząc zapłodnienia, Bill. Siedemnaście, wesołych lat. - odparłeś, wracając do robienia kanapek. Była ósma wieczór i postanowiliśmy zjeść kolację. Niby sierpień ale jakoś tak... nagle coś do mnie dotarło. Zwykle, w sierpniu, w wakacje, spotykasz się ze znajomymi. A przeze mnie... nie możesz... bo musisz mnie pilnować. Ogarnął mnie w jednej sekundzie tak wielki smutek, że nie dało się go opisać. Spuściłem głowę w dół.

-Przepraszam. - szepnąłem. Wiedziałem, że się odwróciłeś jak i to, że czułeś mój rosnący smutek. Słyszałem, jak odkładasz nóż i podchodzisz do mnie, by ująć moją twarz w swoje ciepłe dłonie i zmusić mnie, do spojrzenia na ciebie.

-Za co? - miałeś lekko zmarszczone brwi, próbując dociec, o co mi chodzi.

-Psuję ci wakacje. - wyjaśniłem, na co uśmiechnąłeś się i pocałowałeś mnie w czoło.

-Czas spędzony z tobą to najlepszy czas, jaki mam. Nie przepraszaj. - poprosiłeś i złączyłeś nasze usta w długim i namiętnym pocałunku, nim wróciłeś do robienia kolacji. Jak już o tym mowa... wiem, że chcesz seksu, też chcę. Nasza ochota rośnie a my wciąż nic z tym nie robimy. Czemu? Już parę razy prawie to zrobiliśmy, ale zawsze jakoś... nie. A obaj tego pragniemy, więc dlaczego by nie? Ale nie będę naciskał. Poczekam jeszcze trochę. Jeszcze tylko trochę. Z rozmyślań wyrwałeś mnie ty, stawiający przede mną talerz kanapek. -Nie myśl tyle. - powiedziałeś ze śmiechem i zaczęliśmy naszą zwyczajową gadkę przy jedzeniu. O dziwo, nigdy nie kończą nam się tematy. Zawsze coś się znajdzie. Tydzień później wysłałeś mnie do pokoju z poleceniem, bym ubrał się najlepiej, jak mogę. Uśmiechnąłem się i spełniłem twoją prośbę, a gdy wszedłem do kuchni, oniemiałem.

-Tom... - szepnąłem, patrząc tylko i wyłącznie na ciebie, mimo pięknie ozdobionej kuchni. To ty tu jesteś najbardziej godny podziwu.

Komentarze

  1. Rozdział jak zwykle genialny i czekam niecierpliwie! Życzę duuużo weny!<3
    Pees: Dziękuje za odpowiedź.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki :)
      Staram się zawsze odpowiadać, jeśli coś pominę to oczywiście dajcie mi znać :D

      Usuń
  2. Czemu w takim momencie?! Opo zajebiste. Czekam na kolejny ��
    ~Andry

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak zawsze super!!! ♥
    // Aga się melduje :-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Czekam, na nową część 'Zmiany' <3
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty