Trust me - rozdział 9

Cześć, kochani :)
Wybaczcie, że musieliście czekać, mam małe zamieszanie :)
Jednak rozdział już jest~!
Pozdrawiam~
_________________________________________________________________________________

Trzy dni później, znów wylądowaliśmy w salonie. Siedzieliśmy naprzeciw siebie, rozmawiając o wszystkim - tematy nam się nie kończyły, chociaż jesteśmy ze sobą całe życie. Cieszy mnie to, jeśli mam być szczery. Wczoraj znów głód dopadł mnie mocniej, ale Tom nie pozwolił mi tym razem mu się poddać, zabierając mnie na długi spacer zakończony pieszczotami pod prysznicem i wspólnym spaniem. Teraz jednak atmosfera między nami powoli robiła się coraz gorętsza, mimo, że rozmawialiśmy przecież na mało istotny temat, a mianowicie o filmie, który ostatnio oglądaliśmy.

-Billy... wiesz, że bliźniaki czują swoje emocje, prawda? Wiesz, bo sam często czujesz moje. Ostatnio nawet bardziej. Im bardziej są zżyci, tym bardziej je czują. Więc jak myślisz, jak przyjemnie będzie, gdy będziemy uprawiać seks, skoro już teraz, w chwili, gdy po prostu siedzisz trzy centymetry ode mnie i patrzysz na mnie swoim przerażonym a jednocześnie pełnym miłości i pożądliwym wzrokiem i nawet mnie nie dotykasz, czuję dreszcze na całym ciele? - spytałeś, a wzdłuż mojego kręgosłupa przeszły dreszcze. Położyłeś dłoń na moim policzku i delikatnie gładziłeś bladą skórę mojej twarzy. Patrzyłeś mi w oczy. Twoje tęczówki pociemniały od podniecenia, ale widziałem w nich tę bezbrzeżną miłość i troskę, pożądanie i uwielbienie. To ostatnie mnie zdziwiło, ale przywykłem, że jesteś jedynym, który mnie uwielbia, kocha... Przymknąłem na chwilę powieki, chłonąc ciepło twojej dłoni, a gdy je otwarłem po chwili, spojrzałem wprost w twoje tęczówki, badające moją twarz.

-Kocham cię, Tom. - szepnąłem, a na twoich ustach pojawił się uśmiech. Szczery, radosny. Kciukiem przejechałeś po moich rozchylonych wargach i zbliżyłeś lekko swoją twarz do mojej.

-Ja ciebie też kocham, Billy. - odpowiedziałeś równie cicho, jak ja i delikatnie złączyłeś nasze wargi, pozwalając mi czuć twoje usta tylko przez sekundę lub dwie, nim odsunąłeś się kawałek by spojrzeć mi w twarz. Odgarnąłeś mi włosy ze skroni i pocałowałeś w czoło. Nie powiem, że nie zestresowany się. To nie tak, że nie chcę się z tobą kochać, oddać ci się bezgranicznie, ale po prostu... nic nie poradzę na to, że się boję. Spojrzałeś mi w oczy i z uśmiechem pokręciłeś głową. -Jesteś niewiarygodnie słodki. Nie zrobimy tego, jeszcze nie dzisiaj. - uśmiechnąłeś się, delikatnie gładząc mój policzek. Chyba wyczytałeś ulgę w moich oczach. Znów zakryłeś moje usta swoimi a ja położyłem dłoń na twoim torsie, badając go palcami przez bluzkę. Czuliśmy rosnące napięcie i powoli rosło nasze podniecenie, rozprzestrzeniając się po naszych rozpalonych ciałach. Jednak w momencie, gdy jęknąłem ci w usta po raz pierwszy, rozbrzmiał dzwonek do drzwi. Mruknąłeś niezadowolony i chcieliśmy to zignorować, ale dźwięk powtórzył się kilkakrotnie, natarczywie, więc w końcu niezadowolony oderwałeś się od moich ust i wstałeś z kanapy, otwierając w końcu drzwi.

-No! Myśleliśmy, że ci chuligani znów was dopadli. - usłyszałem znajomy głos a zraz do salonu weszli Georg i Gustav, a za nimi ty. Chłopacy popatrzyli na mnie uważnie a potem obaj spojrzeli na ciebie, gdy siadłeś z powrotem obok mnie na kanapie i objąłeś mnie ramieniem. Spojrzeli szybko po sobie.

-O kurczę... chyba w czymś przerwaliśmy. - stwierdził w końcu Gustav, a ja porwałem ze stolika telefon i zacząłem poprawiać rozwalone przez ciebie, nawet nie wiem, kiedy, włosy i wygładziłem ubranie. Czułem, jak wciąż głaszczesz mnie po plecach, ale moje policzki zaczynały palić rumieńce wstydu, że nas niemal przyłapali.

-A twierdzili, że nie są razem. - zaśmiał się Georg. Spojrzałem na ciebie niepewnie. Co, jak to rozpowiedzą? Albo sami zaczną nas nękać? Ale ty emanowałeś spokojem. W jakiś sposób ten spokój wpływał na mnie i lekko się rozluźniłem, jednak wciąż nie potrafiłem spojrzeć na naszych gości. Oni w końcu siedli na obu krańcach kanapy i każdy z nich walnął jednego z nas w plecy. Aż się zakrztusiłem od siły uderzenia, jakie zafundował mi Georg. Ty szybciej doszedłeś do siebie i pomogłeś mi się uspokoić i siąść prosto na kanapie, przytulając mnie.

-Sorry. - skomentował całe zajście blondyn a ja wręcz mogłem sobie wyobrazić, jak piorunujesz go wzrokiem. Ująłeś moją twarz w dłonie i przyjrzałeś mi się.

-Już w porządku? - spytałeś, a ja pokiwałem głową. Pocałowałeś mnie w czoło i pogładziłeś po skroni, nim zwróciłeś się do naszych gości.

-Nie wiedziałem, że przyjdziecie. - powiedziałeś, a oni zaczęli się śmiać.

-No wiesz... nie odpisywałeś i nie odbierasz... - zaczął chłopak w czapce z daszkiem a drugi dokończył.

-I baliśmy się, że coś się stało naszym dzieciaczkom. - dodał chłopak obok mnie, kończąc z lekkim śmiechem. Kiedyś wspomniałeś, że są od nas starsi, Gustav o rok a Georg o dwa. Wychodzi, że jestem najmłodszy, ale jakoś mi to nie przeszkadzało.

-Jak widzicie, u nas w porządku. - odparłeś, znów obejmując mnie ramieniem i gładząc palcami mój bok. Dobrze wiesz, że uwielbiam takie pieszczoty. Z resztą... uwielbiam każde pieszczoty. Siedziałem spokojnie, starając opanować szalejącą wewnątrz mnie burzę, którą wywołałeś pocałunkami i dotykiem parę chwil wcześniej. Co, że niby się podnieciłem? Nie... no tak. I teraz próbuję to uspokoić. Próbuję wrócić do równowagi i żeby podniecenie minęło, a gdy wciąż jestem tak blisko ciebie i mnie dotykasz, nie jest to takie proste. Jednak jest mi zbyt przyjemnie, by się odsunąć i nie skorzystać z pieszczot, jakimi mnie obdarowujesz. Po kilkunastu minutach w końcu się uspokoiłem, a wy właśnie kończyliście o czymś rozmawiać. Zdałem sobie sprawę, że odpłynąłem oraz, że swędzi mnie skóra na przedramieniu. Podrapałem się lekko, ale dziwne uczucie nie ustało. Przełknąłem rosnącą gulę w gardle. Wiedziałem, co nastąpi w przeciągu kolejnej, maksymalnie godziny. Nawet nie próbowałem skupić się na tym, co mówicie. Zaciskałem palce, nie chcąc się drapać, rozwalać blizn na nowo. Ale to nie było w cale proste. Zaczęły mi się pocić dłonie i nie mogłem myśleć o niczym innym, poza tym, jak wspaniałe było uczucie, gdy zatapiałem ostrze w skórze. Czułem rosnące zdenerwowanie i coraz częstsze spojrzenia, które mi rzucałeś, z pewnością czując mój stan. Zaczęła mi drżeć noga i wiedziałem, że na to zwrócili uwagę wszyscy. Moją skórę paliła potrzeba a mój mózg wołał, błagał o coś ostrego, co przetnie skórę. Walczyłem z tym. Powstrzymywałem się, wiedziałem, że nie mogę. Nie wiem, ile tak siedziałem. Ledwo rejestrowałem, że mocniej mnie przytulasz czy kładziesz dłoń na moim udzie. W pewnym momencie poderwałem się i wybiegłem z pomieszczenia, kierując się do kuchni. Złapałeś mnie tam, przygwoździłeś do szafek a po moich policzkach popłynęły łzy. Nie myślałem już logicznie. Złapałeś mnie za nadgarstki, bym nie próbował się uwolnić i próbowałeś mnie uspokoić, ale to nie było takie proste. Błagałem, byś mi pozwolił.

-Nie chcę tak, nie chcę, nie chcę... - powtarzałem w kółko przez  łzy, słuchając twoich słów.

-Billy, spokojnie. To za chwilę minie, wiesz o tym. Nie rób tego. - prosiłeś, jednak wciąż nie potrafiłem się uspokoić. W końcu objąłeś mnie w pasie i przyciągnąłeś mocno do siebie, nie pozwalając mi wykonać ani jednego ruchu. Po kilku minutach przestałem się wyrywać a twoja ciepła dłoń zatopiła się w moich włosach i delikatnie masowała skórę głowy. Powoli, bardzo powoli i długo uspokajałem się i po moim ataku w końcu nic nie zostało, oprócz płaczu. Głód minął a ja wciąż płakałem w twoich ramionach, chociaż byłem już tym wszystkim zmęczony. Głodem, płaczem i walką. -Jestem z ciebie dumny, Billy. Przetrwałeś to. - szeptałeś mi do ucha a ja po prostu opadłem z sił i pozwoliłem ci przenieść mnie na krzesło. Dałeś mi wody i kostkę czekolady do wzmocnienia, po czym po prostu głaskałeś po udzie, patrząc mi w twarz. -Dałeś sobie radę, spokojnie. - mówiłeś z delikatnym uśmiechem na ustach.

-To było straszne, Tom. - odparłem, na co położyłeś dłoń na moim karku i pocałowałeś w czoło.

-Wiem, ale dałeś sobie radę. Kocham cię. - szepnąłeś, patrząc mi w oczy. Uśmiechnąłem się blado.

-Kocham cię. - odpowiedziałem i wtedy zrozumiałem. Zrozumiałem, że mam dla kogo żyć i dla kogo walczyć. Dotarło to do mnie dopiero teraz, ale... może tak miało być, żebym zrozumiał to dobitniej? Zwalczę to uzależnienie i wtedy będę wolny, a dokładniej, będę cały twój.

-Obiecuję, Tom. - szepnąłem, na co uśmiechnąłeś się lekko.

-Co mi obiecujesz? - spytałeś, a ja odwzajemniłem twój uśmiech i objąłem cię za szyję, zbliżając usta do twojego ucha.

-Że wygram z uzależnieniem. - odparłem i poczułem oplatające mnie ramiona. Wygram. Na pewno. Zrobię to. Dla ciebie, braciszku.

Komentarze

  1. Kiedy możemy się doczekać 3 rozdziału zmiany???

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ty mi chyba czytasz w myślach O.o
      3 rozdział jest gotowy i czeka na 3 komentarze pod tym postem :)

      Usuń
    2. Czekamy czekamy
      Kolorada

      Usuń
  2. No to już będzie 2 komentarz! :)
    Rozdział świetny, pomysł świetny, bohaterowie świetni (zwłaszcza!!!!! ♥)
    Czekam na kolejny ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Kiedy kolejny? -:)))
    Swietny!!!
    // Aga

    OdpowiedzUsuń
  4. Czekam ��
    ~Andry

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty