Zmiana - rozdział 1

Hejo~
Czy ktoś zamawiał nowy rozdział?
Przepraszam, że tak długo, ale nie mogłam... po prostu nie dałam rady.

_________________________________________________________________________________

Leżałem tak, sycząc co chwilę z bólu. Jego palce uciskały skórę na moim brzuchu, badając, gdzie boli mnie najbardziej. Wzdrygałem się, gdy naciskał na najbardziej bolesny punkt. Nagle jego palce zniknęły, sięgając po coś znajdującego się za jego plecami i po chwili poczułem na skórze przeraźliwe zimno. Wciągnąłem brzuch, odsuwając się i próbując od tego uciec, ale mi nie pozwolił, przytrzymując mnie.

-Spokojnie. To lód. Zminimalizuje ból i siniaka. Zrelaksuj się. - poprosił znowu, a ja po prostu wypuściłem powoli powietrze z płuc, zamykając oczy. Relaks przy tym greckim bogu? Marzenie.
Leżałem tak jakiś czas, czując, jak zimno rozchodzi się po moim ciele.

-Zabierz to. - poprosiłem w końcu, ale uczucie zimna nie zniknęło. Czułem, jak lodowata woda spływa po moich bokach, mocząc kanapę, ale najwyraźniej nauczyciel się tym nie przejmował. Czuję zimno w płucach. Lalalalalalalalala... będę chory. Po co stałem wczoraj z mokrą głową na balkonie? Bo co, bo chciałem zapalić? No.. to teraz będę chory. No ale przecież nie wstanę, bo ten grecki bóg mnie prosił, by tego nie robić. Scheiße!
W końcu nieprzyjemne uczucie zniknęło i odetchnąłem cicho. Poczułem, jak jestem przykrywany kocem. Zerknąłem na nauczyciela.

-Dostałeś gęsiej skórki. - wyjaśnił, a ja aż zadrżałem. Na prawdę mi zimno. Wtuliłem się w ciepły materiał. -Jak się czujesz? - spytał, kiedy w końcu siadałem powoli na kanapie z cichym sykiem i uśmiechnąłem się, moim uśmiechem z serii Z, jak Zniewalający, numer 2, jak daję Ci jeszcze wybór ale ten uśmiech oznacza, że mam na Ciebie ochotę. Używam go czasem, ale wciąż jestem prawiczkiem. Może coś innego by poskutkowało?

-Nie tak źle. - odpowiedziałem, a twarz mężczyzny znów rozjaśnił uśmiech. Zaparło mi na moment dech w piersi.

-Odpocznij jeszcze chwilę i możesz iść. - oznajmił, a ja westchnąłem. Jeszcze cztery godziny, przerwa obiadowa i potem jeszcze dwie. Umrę! Ale co zrobić? Wstałem powoli i złożyłem koc, zostawiając go na oparciu kanapy.

-Dziękuję. - powiedziałem i wyszedłem.

***

Zostanie w szkole nie było jednak dobrym pomysłem. Z lekcji na lekcje czułem się coraz gorzej, coraz słabiej. Chce mi się wymiotować i jestem osłabiony, tak bardzo, że prawie zasnąłem na chemii, za co dostałem ochrzan od nauczycielki.
W trakcie przerwy obiadowej usiadłem na jednej z ławek na dziedzińcu szkolnym i skuliłem się, próbując trochę ogrzać. Oczywiście żaden uczeń nie podejdzie, wszyscy się boją mojego ciętego języka. Nawet, jeśli widzą, że coś jest nie tak. Myślę, że część z nich nawet cieszy mój stan. To, że na mojej bladej twarzy wyszły rumieńce i to, że mam zaszklone oczy. Pozwoliłem powiekom opaść i oparłem głowę o kolana, chcąc chwilę odpocząć. Liczyłem, że promienie Słońca trochę mnie ogrzeją, ale wciąż drżałem z zimna, które ogarniało całe moje ciało. Nagle usłyszałem zbliżające się kroki, ale nie zareagowałem.

-Wszystko w porządku? - usłyszałem głos, ten cudowny, niski głos. Uniosłem głowę i spojrzałem na stojące przede mną bóstwo, które przyglądało mi się uważnie. Był już w normalnych ciuchach - szerokie jeansy delikatnie podkreślały jego biodra i opinały się na, z pewnością dużej, męskości, czerwone adidasy ginęły pod nogawkami długich spodni, a tors delikatnie opinała biała koszulka z długimi rękawami podwiniętymi do łokci.
Po prostu tak cholernie gorąco wyglądał, a ja nie mogłem nawet na niego dokładnie popatrzeć, bo zaczynały mnie piec oczy. Pokiwałem powoli głową i wstałem, biorąc torbę na ramię.

-Oczywiście. - uśmiechnąłem się lekko i odchrząknąłem słysząc, jak słabo brzmi mój głos i zrobiłem kilka kroków w stronę budynku, w którym miałem mieć następne zajęcia, chociaż to dopiero za pół godziny. Jednak wtedy zrobiło mi się dosłownie czarno przed oczami i zacząłem upadać a torba zsunęła się z mojego ramienia. Poczułem, jak tuż przed zderzeniem z ziemią, od której już czułem bijący chłód, chwytają mnie czyjeś silne ramiona. Nie czyjeś, bo wiedziałem, czyje.

-Właśnie widzę. - mruknął, a widząc, że nie ma nawet co marzyć, żebym wstał, po prostu wziął mnie na ręce a moją torbę zarzucił sobie na ramię. -Śpij. - powiedział cicho, a mnie, mimo, że nie chciałem, po chwili ogarnęła ciemność.

Komentarze

  1. No będę czekała na kolejny!! ����
    ~Andry Olona

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty