Zmiana - rozdział 2


Gdy się obudziłem, leżałem w ciepłym łóżku, przykryty po szyję ciepłą kołdrą. Było ciemno, tak, jak za oknem, gdzie rozpętała się burza. Tylko przez chwilę widziałem wnętrze pokoju, bo rozświetliła go błyskawica. Czułem nęcącą suchość w ustach. Pić. Tego teraz potrzebuję. Nie zważając na nic, wstałem szybko i to był mój błąd. Momentalnie zakręciło mi się w głowie i upadłem, a gdy moje ciało zetknęło się z twardą posadzką, z moich ust wydobyło się stęknięcie bólu i huk, chociaż moje ciało jest lekkie to upadłem z wysokości ponad metra osiemdziesiąt. Złapałem się za głowę, w której mi szumiało i zorientowałem się, że mam na sobie za dużą koszulkę i jestem tylko w bokserkach. W sumie nie przeszkadzało mi to.
Do pokoju wpadł zdenerwowany gospodarz, którym, jak się spodziewałem, okazał się mój nowy nauczyciel wychowania fizycznego. Spojrzałem na niego z dołu spod lekko przymrużonych powiek, chociaż wolałbym, żeby nie kryły się w nich łzy bólu a pożądanie. Jego kakaowe tęczówki z kolei patrzyły na mnie z nieukrywaną troską i niepokojem. Klęknął i podniósł mnie z łatwością, zabierając z powrotem do łóżka. Okrył mnie kołdrą i przyglądał mi się uważnie.

-Nic ci nie jest? - spytał a jego niski, cichy głos przyprawił mnie o ciarki na plecach. Pokręciłem głową z delikatnym uśmiechem na ustach, chociaż czułem się na prawdę słabo. Głowa mnie boli i ogółem jakbym miał ciało z ołowiu. Westchnął. -Masz gorączkę, nie powinieneś wstawać. Dalej boli cię brzuch? - zapytał, a jego oczy spoczęły na materiale koszulki. Położyłem się na plecy i z podwinąłem koszulkę z lekkim sapnięciem, gdy zimne powietrze bezpośrednio zetknęło się z moją nagą, delikatną skórą. Widziałem, że próbuje patrzeć mi w twarz, ale jego wzrok wciąż uciekał na moje odsłonięte fragmenty ciała. W końcu całkiem otwarcie zaczął przyglądać się mojemu płaskiemu brzuchowi i klatce, z której wystawały żebra. Jego palce zaczęły badać miejsce uderzenia, przez co syknąłem cicho. -Przepraszam. - szepnął, jednak nie cofnął ręki a ja napawałem się jego dotykiem. Gdy jego palce, delikatnie dotykając mojej skóry, zostawiając za sobą gęsią skórkę, zawędrowały na moje żebra, zadrżałem. Spojrzał mi w oczy i przejechał po jednej z wystających kości, a jego wzrok hipnotyzował mnie. -Jesteś strasznie chudy. - powiedział a ja mogłem jedynie skinąć głową, gdy nagle jego dłoń znalazła się pod koszulką i palce trąciły mój sutek, w którym był kolczyk. Wciągnąłem głośniej powietrze. -Zauważyłem to wcześniej. Dawno zrobiłeś? - zapytał, zabierając dłoń i poprawiając na mnie za duży materiał. Skinąłem głową i zamknąłem oczy na kilka sekund.

-Trzy lata temu. - odparłem i spojrzałem na niego. Wyraźnie nad czymś myślał.

-Po co wstawałeś? - spytał w końcu po chwilowym milczeniu. Spojrzałem za okno, gdy kolejna z błyskawic rozjaśniła niewielkie pomieszczenie.

-Chciało mi się pić. - odparłem, na co poderwał się z łóżka i bez słowa wyszedł. Patrzyłem za mężczyzną z niezrozumieniem i nagle zrobiło mi się tak niepomiernie przykro. Przypomniało mi się dzieciństwo. Rodziców wiecznie nie było... Zawsze brali poranne lub wieczorne loty. Przychodzili się pożegnać i wychodzili. Widziałem tylko ich plecy. Coś mnie ścisnęło za gardło. Wyszedł dokładnie w ten sam sposób. Zdecydowanie, szybko, nie oglądając się za siebie. Odrzucony, zapomniany, przez wszystkich, muszę zwracać na siebie uwagę ludzi w inny sposób, ale nie byłem w stanie się przed nimi otworzyć. Zawsze, kiedy chciałem, ukazywał mi się obraz wychodzących z domu, z pokoju rodziców. Nigdy nie wracali na zbyt długo. Swoją miłość próbowali zastąpić rzeczami materialnymi... i wciąż próbują. Nawet nie wiem, kiedy po moich policzkach popłynęły łzy. Wiem tylko, że gdy usłyszałem odgłos kroków, po prostu odwróciłem się do ściany i skuliłem, zakrywając twarz kołdrą. Słyszałem, jak wchodził. Szybko otarłem łzy i czekałem. Dotknął mojego ramienia więc odwróciłem się w jego stronę. Patrzył na mnie z ciepłym uśmiechem a w dłoni trzymał pół litrową butelkę wody. Usiadłem i chwyciłem butelkę, ściskając ją delikatnie szczupłymi palcami. Pozwoliłem, by ramię koszulki zsunęło się, odsłaniając moją nieskazitelną skórę. Odchyliłem głowę lekko w tył, by obserwował, jak moje jabłko Adama pracuje z każdym łykiem drogocennego płynu. Pozwoliłem, by stróżka krystalicznej cieczy pociekła z kącika moich ust po brodzie i spadła na pościel. Przyłożył dłoń do mojej twarzy i starł kciukiem wodę. Oderwał wzrok od moich tęczówek i odstawiając butelkę na szafkę nocną obok łóżka, wstał.

-Powinieneś się przespać. - zarządził i uśmiechnął się do mnie ciepło. Skinąłem głową i owinąłem się kołdrą. -Jakby co, jestem w pokoju po lewej. - na to moje serce odrobinę szybciej zabiło. Głupi narząd! Co się tak szczerzy! Że niby pokój po lewej to za tą ścianą, przy której mam łóżko? Phi! Ja nie zwracam uwagi na takie rzeczy.

Bo każdy w końcu odchodzi.

Więc jakie to ma znaczenie?

Z tymi myślami zasnąłem niespokojnym snem.

Komentarze

Prześlij komentarz

Popularne posty