Umieram w ciszy - rozdział 6

Hey-ho
Wiem, że spóźniłam się z rozdziałem, ale przeprowadzka + praca = ogrom roboty :/
Jednak rozdział już jest!
Nie wiem, czy wiecie, ale mieszkam w Hamburgu (miejscu, gdzie Bill i Tom kiedyś mieszkali :) )...
A jak nie wiedzieliście, to już wiecie :P
Na mojej stronie na Facebook'u >>Neko Koneko<< pojawi się moje prywatne konto Snap-chat'a na 48 godzin ^.^ więc dodawać, niedługo zaczną pojawiać się zdjęcia i filmiki właśnie z Hamburga :)
A teraz zapraszam do czytania~
~Neko

Ciemność. Czemu jest tutaj tak ciemno. A tak... zemdlałem... a może umarłem? Nie wiem. Nie czuję nic... nawet własnego ciała jestem ledwo świadom. Pisk. Jeden. Drugi. Trzeci. Pikanie na wysokich częstotliwościach. Tom znów zmienił dźwięk mojego budzika? Odkąd rozpoczął się nasz układ pan-sługa nie mam hasła w telefonie i Tom robi z nim co chce. W sumie nawet nie wiem, czy często coś na nim sprawdzał, nigdy za specjalnie o to nie dbałem. Po prostu raz na Prima-Aprilis zmienił dźwięk mojego budzika. Nagle poczułem tak silne uderzenie w głowę, że nie byłem w stanie powstrzymać jęku, chociaż nawet nie wiem, czy faktycznie wydobył się z moich ust, czy to tylko moja wyobraźnia. Niemniej głowa bolała mnie tak bardzo, że sprowadziło mnie to na ziemię i obudziłem się, a pierwszym odczuciem był ból głowy przypominający waleniem młotem po mózgu. Nigdy w życiu nie miałem tak silnej migreny. Miałem wrażenie, że zaraz zwariuję. Zorientowałem się, że leżę na lewym boku zwinięty w kłębek i płaczę. Zaraz potem dotarła do mnie rozmowa dwóch lekarzy. Następnym co poczułem były obejmujące mnie, ciepłe ramiona. Płakałem z bólu a te oplatające mnie ramiona dawały mi takie ciepło i ukojenie, że zdawało się to odganiać ból. A jednak ból nie zniknął, chociaż zdawał się powoli ustępować. W końcu zacząłem kontaktować ze światem i zdawać sobie sprawę, że osoba przytulająca mnie to mój bliźniak, który kołysał mnie w tył i przód, głaskając powoli po głowie i szepcąc do ucha, jak bardzo we mnie wierzy i że wszystko będzie dobrze. Ktoś odciągnął moją lewą rękę od boku mojej głowy i po kilku minutach coś zaczęło zwalczać ból w mojej głowie i powoli mój umysł zaczął wypełniać się spokojem. Po chwili ból zaczął mijać i mogłem w końcu powoli zacząć się uspokajać. Nie wiem, ile trwało, nim w końcu mogłem przestać płakać a ból głowy zniknął zupełnie. Westchnąłem cicho ocierając łzy i uspokoiłem oddech, powracając do stanu równowagi, który niedawno utraciłem. Otarłem policzki z łez ale silny uścisk mojego brata ani trochę się nie rozluźnił. Spojrzałem w górę i zobaczyłem strach i łzy malujące się na jego twarzy, co mnie zaskoczyło tak bardzo, że aż wgapiałem się w niego jak w ósmy cud świata. Patrzył na mnie z tak wielkim przerażeniem, że zacząłem się zastanawiać, jak źle ze mną było. Przytulił mnie do siebie mocniej, aż zabrakło mi tchu.

-Boże, Bill...  - wyszeptał cichutko i schował twarz w moich włosach, przyciągając mnie bliżej siebie. Wtuliłem się w niego niczym miś koala i pozwalałem się tulić.

-Jak źle? - spytałem po pewnym czasie. Odsunął mnie do siebie na odległość ramienia i zmierzył mnie wzrokiem, nim odpowiedział.

-Byłeś nieprzytomny kilka godzin ale w pewnym momencie zacząłeś krzyczeć i płakać. Przeraziłeś mnie na śmierć, nie wiedziałem, co się dzieje. Lekarze nie byli w stanie zdiagnozować co się stało, dopóki nie złapałeś się za głowę i próbowałeś ją sobie oderwać. Nikomu nie dałeś się dotknąć, jakby sam dotyk cię palił. - nie pamiętałem nic z tego, o czym mówił Tom. W końcu jednak puścił mnie i opadłem na łóżko zupełnie bez sił, jakbym nigdy w życiu nie spał. Spojrzałem na szafkę nocną i widząc tam wodę podniosłem się do siadu i wypiłem połowę jej zawartości, po chwili znów opadając na poduszki. Jednak spojrzenie mojego brata ani trochę nie miękło. -Schudłeś. - powiedział, zwracając uwagę na moje wystające na całym ciele kości. Spojrzałem na moją dłoń a potem dotknąłem żeber. Jak dobrze liczę to ubyły mi kolejne trzy kilo. Skrzywiłem się lekko. To co? Zostało mi niewiele do śmierci? 

-Panie Kaulitz. Pana stan się pogarsza, musimy coś z tym zrobić. Ewidentnie pana stan zagraża pańskiemu życiu.  - oznajmił lekarz, wchodząc do sali i nie spoglądając na mnie sponad papierów. Westchnąłem znów.

-Kiedy ja naprawdę czuję się lepiej. - odparłem, wyciągając rękę w stronę mojego bliźniaka, który ją złapał i zaczął głaskać kciukiem wierzch mojej dłoni. 

-Nie widać tego w pana wynikach.  - spojrzał na mnie a ja zmierzyłem go wzrokiem, wywracając oczami.

-Kiedy ja czuję się lepiej. Głowa mnie nie boli i brzuch też nie, nawet zgłodniałem trochę. - w tym momencie obaj spojrzeli na mnie i zgodnie milczeli. Pokiwałem głową i zwróciłem się do brata.

-Tak w sumie to zjadłbym twoje spaghetti. - oczy mojego brata rozszerzyły się w niemym zdziwieniu a po chwili znów tego dnia porwał mnie w ramiona i mocno przytulił. Lekarz zapisał coś w notatkach i spojrzał znów na mnie... na nas.

-Jeśli jest tak, jak pan mówi, to jeśli zacznie pan jadać posiłki, szybko pana stąd wypiszemy i będzie mógł pan wrócić do domu, zjeść spaghetti swojego brata.  - skrzywiłem się lekko, że jednak będę musiał czekać, jednak nie narzekałem, bo przecież nie wypuszczą mnie, póki mój stan nie zacznie się poprawiać. Bliźniak wystrzelił z pokoju jak błyskawica, aż wprawił w osłupienie mnie i samego doktora, który zaciekawiony sytuacją czekał, aż wrócił z tacą pełną jedzenia. Spojrzałem na niego zdziwiony a on postawił wszystko na szafce nocnej i zaczął w tym przebierać.

-Nie wiedziałem, na co masz ochotę, więc kupiłem wszystko, co lubisz i co może wytrzymać więcej niż jeden dzień. Słodycze, owoce, warzywa... ale najpierw zjedz tę zupę, jest pyszna. - oznajmił, stawiając na stole zupę i podnosząc mnie, by w dwóch krokach znaleźć się na powrót przy stole i usadzić mnie na krześle a samemu usiąść tuż obok i patrzyć na mnie jak najszczęśliwszy człowiek na świecie. Nie umiałem odmówić mu, widząc to spojrzenie i zacząłem powoli jeść. Miałem wrażenie, że mój brat, tu obok, popłacze się ze szczęścia, widząc mnie, powoli pochłaniającego pożywienie. Ja z kolei jadłem powoli, aż zostało już tylko trochę i spojrzałem na brata błagalnie.

-Nie dam już rady. - powiedziałem cicho, bojąc się, że będzie zły za to, że nie zjadłem wszystkiego. On jednak uśmiechnął się i z rozczuleniem pogłaskał mnie delikatnie po policzku opuszkami palców, patrząc na mnie miękko. Pocałował mnie w czoło i przytulił, prowadząc z powrotem do łóżka. Położyłem się i spojrzałem na niego.

-Zjadłeś i tak dużo. Od dawna nie widziałem, jak jesz. Cieszę się, że zjadłeś prawie wszystko. - odparł w końcu i spojrzał mi w oczka. Widziałem, że coś go gryzie. Nawet domyślałem się co. Spuściłem wzrok.

-Pamiętam wszystko od momentu zamknięcia drzwi za pielęgniarką, do momentu, gdy straciłem przytomność. Nie wiem, czy twoje słowa były prawdziwe, ale staram się, bo mam nadzieję, że tak. - pocałował mnie w policzek i ułożył się obok mnie na łóżku, przyciągając do siebie i patrząc głęboko w oczy. A ja zatapiałem się w jego ciepłym, czekoladowym spojrzeniu.

-Było prawdziwe, Bill. Kocham cię i żałuję każdej wyrządzonej ci krzywdy. Potrzebowałem tragedii by przejrzeć na oczy, ale nigdy więcej cię nie zranię. - wyszeptał, odgarniając kosmyki włosów z mojej twarzy i przez chwilę było tak, jakbym znów wrócił do przeszłości i był z Tomem w takiej relacji, jak przed czterema laty. Jak siedzieliśmy w DOM'u i i patrzyliśmy w gwiazdy, snując marzenia o przyszłości. Uśmiechnąłem się lekko a Tom aż wciągnął powietrze gwałtowniej. -Boże, jak ja dawno nie widziałem twojego uśmiechu. - westchnął cichutko i przytulił mnie. -Prześpij się. Ja też pójdę spać. Ostatnie dni były męczące. Jutro.... od jutra zaczniemy walkę o twoje zdrowie. Zdrowie, które odzyskamy. Będziesz jeszcze szczęśliwy. Obiecuję. - powiedział, tuląc mnie i wciągając zapach moich włosów. Po kilku minutach wahania rozluźniłem się i wtuliłem w niego mocno, zaciągając się jego zapachem, który tak mnie uspokajał, jeszcze kilka lat temu. Wtuliłem się w niego i odpłynąłem, ukojony jego zapachem. I wtedy przez myśl przemknęło mi to, nad czym od dawna nie myślałem, a co było prawdą.

Kocham go. Bardzo. Boże... kocham tego chłopaka do szaleństwa.

Komentarze

  1. Wciągające ale....http://schizoljas.blogspot.com/2017/08/posuchac.html

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty