Lustereczko - rozdział 6

Młodzi mężczyźni wzięli wspólny prysznic, który oczywiście nie obył się bez drobnych pieszczot, po czym zamówili do pokoju kolację a w oczekiwaniu na nią rozsiedli się wygodnie na kanapie, rozkoszując się chwilą spokoju, którą mieli. Obaj wiedzieli, że to nie potrwa długo, przez wzgląd na ich pracę, dlatego każda, nawet najkrótsza chwila, gdy mogli po prostu być razem, była dla nich na wagę złota.

-Ach tak, Harry, chciałem cię o coś zapytać.

Lśniące, zielone oczy spojrzały z zaciekawieniem na siedzącą obok postać a ich właściciel podniósł się lekko ze swojej półleżącej pozycji, wyczuwając w tonie partnera, że będzie to dosyć poważny temat. 

-O co chodzi? 

Nie lubił takich sytuacji. Doskonale wiedział, że pomimo iż Czarny Pan już zniknął, jego partner wciąż ma zobowiązania wobec swojej rodziny. Skrycie bał się, że nadejdzie dzień, gdy chłopak oznajmi mu, że muszą przestać się spotykać, bo musi poślubić jakąć dziewczynę, by kontynuować linię czystej krwi.

-Co to za dziwny symbol na twoim brzuchu? Jest dość spory i wygląda na jakieś zaklęcie.

Uważnemu spojrzeniu srebrnych oczu nie umknęło zakłopotanie, jakie ogarnęło czarnowłosego, gdy go o to spytał. Wiedział już, że to coś poważnego i trochę zaczynał bać się odpowiedzi. 

-Nie mam pojęcia, Draco. Jakieś dwa i pół tygodnia temu jeden ze ściganych przeze mnie przestępców łupnął we mnie jakimś dziwnym zakęciem. Nic mi się po nim nie stało, dopiero potem zauważyłem ten symbol na moim ciele. Lekarze ze świętego Munga bardzo dokładnie mnie zbadali, ale nie wiedzą, co to mogło być ani jak to ze mnie ściągnąć. Wszystkie znane metody zawiodły, przynajmniej tak twierdzą.

Wyjaśnił, wzdychając ciężko i czując się głupio, że nie wspomniał o tym ani razu w ich wiadomościach telefonicznych, w ich rozmowach ani nawet nie wysłał sowy z tą informacją. Wiedział, że blondyn od razu poinformowałby go o takiej sytuacji, a on najzwyczajniej w świecie nie chciał go martwić.

-Na pewno nic ci się nie dzieje od tego czasu? Wszystko w porządku?

Chciał skłamać. Bardzo chciał. Ale dobrze wiedział, że nie może. Nie tylko dlatego, że szczerość w związku to podstawa, ale też dlatego, że partner doskonale wiedział za każdym razem, gdy kłamał. 

-Nie wiem, jeśli mam być szczery. Mam wrażenie, że powoli szaleję, ale nie wiem, czy to przez klątwę czy przez pracę. Budzę się w innym miejscu niż zasypiam i w dodatku niszczę różne rzeczy. Nie wiem, ile już razy obudziłem się obok rozwalonego lustra. No i w dodatku ten głos w mojej głowie...

-Jaki głos?

-Nie wiem. Nie kojarzy mi się z nikim ani z nikim. Nie jestem nawet w stanie przypisać go do jakiejś płci. Ale ciągle śpiewa jedną piosenkę.

-Zanuć, proszę.

Harry wziął głęboki wdech i zamknął oczy, starając się przypomnieć sobie całą treść śpiewanej piosenki.

-Mirror, mirror on the wall, tell me what I'm looking for, look into my eyes and see, tell me who it's gonna be. Mirror, mirror on the wall, tell me what I'm looking for, I gotta' know, I nedda' know.* Potem często powtarza, że się go nie pozbędę i już zawsze ze mną będzie.

Mimo że blondyn z natury miał bardzo bladą skórę, w tym momencie jego skóra zdawała się być cienka jak papier i jeszcze bielsza, o ile to w ogóle było możliwe.

-Harry Potterze, czy ty uważałeś na jakiejkolwiek lekcji Obrony Przed Czarną Magią, której nie prowadził świętej pamięci Remus Lupin?

Zapytał głosem, od którego młodego aurora przeszły ciarki po plecach, suchym i kompletnie wypranym z emocji.

-Tak, ale nie wiem, o czym mówisz w tym momencie.

Młody dziedzic westchnął i wstał, przecierając twarz dłońmi i podchodząc do okna, zastanawiając się, czy to wszystko w ogóle może być prawdą. Nie chciał, by to się spełniło i nie chciał w to wierzyć, ale wszystko na to wskazywało. Bał się, że ma rację i bał się tego, jakie konsekwencje to przyniesie w przyszłości. Oparł się o parapet i po chwili patrzenia się na ruchliwą ulicę, zamknął oczy i zwiesił głowę.

-Wiem, że przez durną Dollores Umbridge nie zagłębiliśmy się wystarczająco w ten temat i przez to możesz mieć braki, w końcu nie wychowywali cię magiczni rodzice, którzy mogliby ci to uświadomoć. Wielu przestępców tworzy własne klątwy, by móc zaskoczyć ścigających ich aurorów. Co mądrzejsi przez lata je dopracowują, by były w końcu perfekcyjne i idealnie wypełniały swoją rolę. Wiesz już, do czego zmierzam?

Każde słowo wypowiadał bardzo starannie i cicho, jakby miał zaraz zamilknąć na wieki wieków i nigdy więcej nie wypowiedzieć ani jednego zdania. Jakby się bał.

-Nie do końca.

Blondwłosy westchnął i przetarł skronie dłońmi, zastanawiając się, dlaczego jego partner nie wychwytuje takich oczywistości? Ale to nie było teraz aż tak ważne.

-Zaklęcie, którym ten przestępca cię walnął, prawdopodobnie zostało stworzone i dopracowane przez niego do perfekcji. Dlatego nie masz innych objawów oprócz tych, które ta klątwa ma wywoływać. Harry, to zaklęcie sprawi, że zwariujesz. I musimy coś z tym jak najszybciej zrobić.

Oznajmił oczywistość a pomiędzy nimy zapadła grobowa cisza, która mimo że trwała chwilę, dłużyła się jak lata.

Komentarze

Popularne posty