Lustereczko - rozdział 7

 

Te wnioski rzuciły cień na ich wspólny wieczór i przyniesioną niedługo później kolację jedli w ciążącej im obu ciszy, nie bardzo wiedząc, co tak właściwie powinni zrobić. Dla Harry'ego sytuacja była beznadziejna - oczywistym jest, że jeśli jest to nowo stworzone, nienznane nikomu zaklęcie, nie da się go wyleczyć i powoli będzie wariować, aż kompletnie się w tym zatraci. Z kolei młody Malfoy nie dopiszczał do siebie opcji, gdzie jego kochanek traci zmysły i gorączkowo rozmyślał nad tym, co powinien zrobić. Jedno było dla niego jasne - poruszy niebo i ziemię, ale wyleczy Pottera z tej dziwnej klątwy.

-Zostanę dzisiaj z tobą na noc. Sam nie wiesz, jak się zachowujesz w nocy, ale budzisz się w dziwnych miejscach, więc będę cię dzisiaj pilnował. 

Niezręczną ciszę przerwał nie kto inny, jak były Książę Slitherinu, a swoim pomysłem zaskoczył zielonookiego, który przez chwilę w ciszy analizował jego słowa.

-Co jeśli coś ci się stanie? Nie wiem, co robię przez sen, być może zrobię ci krzywdę, a tego nie chcę.

Zaoponował, uświadamiając sobie, że często budził się z krwią na swoim ciele i ubraniu. Okaleczał się przez sen, gdy był sam, więc co, jeśli to samo zrobi z blondynem?

-Chyba zapomniałeś, że nie jestem już bezbronnym uczniem, tylko aurorem. Dam sobie radę. Przy okazji dowiemy się czegoś nowego i będziemy wiedzieć, jak cię leczyć. 

Ton, jakim mówił młody dziedzic wskazywał na to, że nie ważne, co się stanie i jakich argumentów użyje Wybraniec, on już postanowił i nic nie zmieni jego decyzji. W takiej sytuacji młody auror po prostu westchnął i spojrzał na swojego chłopaka, modląc się w duchu, by w nocy nie zrobił nic, co mogłoby go skrzywdzić. 

-Mam nadzieję, że wiesz co robisz.

Powiedział cicho, odkładając sztućce i wstając z krzesła, by podejść do znajdującego się na ścianie za jego plecami barku i wyciągnąć z niego butelkę whisky. Czuł na sobie wzrok szarych oczu, mimo że stał odwrócony tyłem do byłego Ślizgona, gdy wrzucał do niskiej szklanki lód a potem zalewał go gorzkim napojem.

-Ja wiem co robię, ale wydaje mi się, że ty nie do końca.

Głos był stanowczy. Wiedział, że swoim zachowaniem zaskoczył partnera. Nie to, żeby był abstynentem, ale pijał raczej rzadko i okazyjnie, więc widok jego ze szklanką palącego w gardle alkoholu w dłoni nie jest zbyt powszechny.

-Co masz na myśli?

Harry pociągnął łyk z grubego szkła i odwrócił się przodem do kochanka, opierając się biodrami o krawędź blatu barku.

-Od kiedy pijesz?

To pytanie sprawiło, że Złoty Chłopiec wywrócił oczami, jakby to pytanie zadawane było mu już tysiące razy, choć słyszał je po raz pierwszy.

-Inaczej nie zasnę.

-Dlaczego?

Westchnął cicho. Mógł się spodziewać, że blondyn będzie drążył dziurę, aż zaspokoi jego ciekawość.

-Bo ta piosenka siedzi mi inaczej w głowie i jest głośniejsza z każdą jedną minutą. Przez pierwsze cztery dni w ogóle nie mogłem przez to spać. Środki nasenne nie działają, budzę się co mniej-więcej godzinę. Jedynym co działa jest alkohol powyżej 40 promili. Tak, próbowałem wszystkiego, nie, nic innego nie działa, nie, nie wiem co miałbym jeszcze z tym zrobić, tak, powiedziałem ci już wszystko.

Pytania Dracona denerwowały go. Ale nie dlatego, że je słyszał, tylko dlatego, że nie potrafił mu na nie odpowiedzieć, bo sam nie znał odpowiedzi na zadawane mu pytania. Czuł się jak wtedy, gdy chodził do szkoły w hrabstwie Surrey, kiedy to jeszcze mieszkał z ciocią Petunią i wujem Vernonem, a nauczycielka matematyki przepytywała go przy tablicy, podczas gdy on kompletnie nie miał pojęcia, o czym ona mówi. Nie chodziło o to, że był głupi, ale po szkole zamiast się uczyć wypełniał obowiązki domowe, które zwykle kończył około 18, po czym brał szybki prysznic i starał się odrobić chociaż część zadań domowych, jednak o 19:30 światło w jego komórce pod schodami było gaszone, czy tego chciał, czy nie, więc nie mógł osiągnąć zbyt wiele, mogąc poświęcić na odrobienie zadań domowych i naukę nieco ponad godzinę dziennie, a materiału przybywało. Czasem sam zastanawiał się, jak udało mu się przetrwać tyle lat z tymi ludźmi, ale za każdym razem dochodził do wniosku, że po prostu nie miał wyboru.

Z zamyślenia wyrwał go dopiero dotyk silnych ramion  jego ukochanego, który podszedł do niego i objął ciasno w pasie, jednocześnie składając pocałunek na odsłoniętym karku.

-Nie martw się. Dowiemy się, o co chodzi i wyleczymy cię. Obiecuję.

Usłyszał cichy głos tuż przy uchu i doskonale wiedział, że mężczyzna nie kłamie. Bardzo chciał mu wierzyć, że tak będzie, chociaż nie do końca potrafił to sobie wyobrazić. 

-Nie o to się martwię.

Zaznaczył i więcej już nie musiał mówić. Wiedział, że blondyn doskonale zrozumiał, o co mu chodzi. A jednak tego wieczoru nie powrócili już do tego tematu.

Komentarze

Popularne posty